O czym pisać na koniec 2017 roku? Że ktoś zyskał nowy stołek i zaraz załatwił całej rodzinie miejsce przy korycie, że ktoś za granicą podburza mocarstwa do ingerowania w sprawy wewnętrzne Polski, że ktoś się nażarł i nażłopał za nasze? Niestety, to już tak powszechne i oczywiste, że aż nie chce się stukać z tego powodu paluszyskami w klawiaturę.
Może napiszę o tym, że ciągle w telewizji publicznej słyszę, że Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej, czy jakoś podobnie, co przypomina jako żywo czasy wczesnego Gierka.
Żeby podobieństwo było jeszcze większe, to i mamy w telewizorze Marylę Rodowicz, co pewnie jest formą łapówki, żeby nie narzekała na to czy na tamto, jak zrobiła to w czasie, gdy ważyły się losy sławetnego festiwalu w Opolu. Podobnie jak i w latach siedemdziesiątych nadymani są sportowcy niczym żaby przez wiejskich wyrostków i cała Polska ma żyć nie swoimi sprawami, ale sukcesami a to piłkarzy, a to siatkarzy, a to skoczków narciarskich, oczywiście dopóki tego wszystkiego nie zweryfikuje boisko, parkiet czy skocznia, ale wówczas fachowcy od propagandy zajmują umysły ludzi innymi „wydarzeniami sportowymi”, które tak naprawdę mają znaczenie tylko dla głównych bohaterów tychże wydarzeń i tych wszystkich, którzy zarabiają na tzw. sporcie. Brakuje jeszcze tylko, aby przywlekli jakichś bohaterów telenoweli, zupełnie jak za komuny przywlekli odtwórców głównych ról w serialu „Niewolnica Isaura”.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!