Miły czytelniku (i czko) „Gońca”. Gdy ten tekst się ukaże, pewno skończy się nam już upalne wrześniowe lato, tak miłe po chłodnym sierpniu. Będziemy też wiedzieli, że Putin nie wykorzystał (jeszcze) „zapadnych” manewrów do zaatakowania Bałtów, wg schematu przećwiczonego już na Ukrainie. Estonia ma wszak duży procent ludności rosyjskiej, która „tylko marzy” o połączeniu się z tzw. macierzą. Są oni także na Łotwie i Litwie. A przesmyk suwalski (?), który wszak rozdziela „sziroką stranę” od jej odwiecznej enklawy kaliningradzkiej, to też mógłby być piękny casus belli. Tam na szczęście Ruskich nie ma. To znaczy w przesmyku.
Możemy więc odetchnąć z ulgą? Póki co? Bo nie można całkiem wykluczyć pewnych groźnych politycznych kalkulacji przewrotnych kacapów. Sytuacja jest ciągle ciekawa. Oto „na drugim końcu świata” koreański tłuścioszek strzela sobie dookoła, na razie na wiwat, coraz doskonalszymi rakietami, m.in. nad nerwową (Hiroszima, Nagasaki) Japonią i w kierunku ważnej amerykańskiej bazy na wyspie Guam. Prezydent Trump w ONZ powiedział – zniszczą Koreę Północną! Bagatela, to ponad 30 milionów ludzi! A jeśli grubasek zdąży jeszcze wystrzelić skutecznie do południowego sąsiada i Japonii, to tych ofiar może mocno się namnożyć! Chiny wysyłają już swoje lotniskowce na morze – notabene chińskie. Uważają tę strefę Pacyfiku za swoje tereny wpływów. Chcący lub niechcący może łatwo dojść do konfliktu obu mocarstw. Donald Trump uważany jest za nieprzewidywalnego, a nawet nieobliczalnego. Czy tylko jak dotychczas w słowach? Jeśli na tym Dalekim Wschodzie nastąpi wybuch, to cała uwaga Stanów tam się oczywiście skoncentruje. A tu nagle, np. w Estonii, rodacy Władimira Władimirowicza, akurat całkiem przypadkowo zostaną zaatakowani przez estońskich nacjonalistów-faszystów, to czy matuszka Rosja nie poczuje się zobligowana (jak na Ukrainie czy w Czeczenii?) do udzielenia zaatakowanym „bratniej pomocy”? Nie żadnej tam wielkiej inwazji. Ot, pojawią się przysłowiowe zielone ludziki, z którymi Putin nie ma przecież nic wspólnego, i urwą niechący kawałek Estonii, ogłaszając tam coś na kształt republiki donieckiej czy ługańskiej. To, porównując potencjały wojskowe Rygi i Moskwy, może być akcja chirurgiczna, 24-godzinna. Raz, dwa, trzy i po wszystkim. Stało się i już jest przecież spokój!
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!