Czy w stosunkach między państwami jest miejsce na moralność? Czy w polityce zagranicznej można mówić o honorze? Czy wartości, którymi posługujemy się, czy też powinniśmy się posługiwać w życiu prywatnym, odnoszą się również do stosunków między państwami?
Czy możemy być skuteczni w naszych relacjach, stosując się do zasad prawdomówności, otwartości, honoru właśnie?
Wygląda na to, że odpowiedzi na te pytania zupełnie inaczej ukształtowały się w naszej polskiej tradycji, a inaczej w krajach, które skutecznie działają na świecie. Nawiasem mówiąc, kodeks Boziewicza mówi o czymś, co nazywa „zdolnością honorową”. I może właśnie tutaj znaleźć można klucz do naszych dylematów. Nie da się ukryć, że skuteczna polityka mocarstwowa Wielkiej Brytanii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Rosji polega na podejmowaniu działań, które prowadzą do celu, nawet jeśli polegają na oszustwie, niewywiązywaniu się z podpisanych traktatów, wykorzystywaniu naiwnych, rozgrywaniu jednych przeciwko drugim.
Zdolności honorowej nie mają ludzie bez honoru i wobec nich nie trzeba się honorowo zachowywać. Czyż zatem wobec wspomnianych krajów nie obowiązują te same zasady, jakie one stosują wobec nas?
Czy wobec gangsterów mamy zachowywać się jak wobec damy? Ktoś powie no tak, ale polityka jest przecież służbą publiczną. Owszem, ale wobec własnego narodu; wobec państwa, w imieniu którego działamy. Bo to właśnie dobro wspólne, dobro naszego kraju jest wartością nadrzędną; bo bezpieczeństwo i ochrona interesów tego kraju pozwalają zrealizować jego dążenie do dobrobytu, do ochrony wartości, które są dla nas drogie; ochrony sposobu życia ludzi, czyli stworzyć sferę naszej wolności.
Tak zwany makiawelizm, w polityce sprowadza się do realizacji szczytnych celów. Oznacza działanie w obronie zasad, którymi kierujemy się w naszej rodzinie, państwie; oznacza skuteczne działanie wobec tych, którzy takich zasad nie uznają w stosunku do nas.
Nie można być honorowym wśród gangsterów, prostytutek i złodziei. Nikt honoru w takim miejscu nie może wymagać. Byłoby to śmieszne.
Podpisane porozumienia, umowy mają ograniczony zakres obowiązywania. Oczywiście, nie oszukujemy na co dzień, bo to nie jest opłacalne, ale jeżeli coś przestaje się opłacać, to interes narodowy powinien przeważać i „nie ma tutaj przeproś”. Tak postępują wszyscy inni, również wobec nas, dlatego trzeba mieć rozeznanie w ich interesach i trzeba wiedzieć wyraźnie, gdzie możemy się rozmijać.
Gdyby w polityce międzynarodowej obowiązywała moralność i zaufanie, to służby specjalne, wywiad i kontrwywiad nie miałyby co robić. Tymczasem pracy jest od groma.
A więc, nie odwołujmy się do zasad, którymi kierować powinniśmy się wobec bliskich, w działaniach których jedyną zasadą jest interes; interes naszej zbiorowości, interes naszego państwa. To wcale nie oznacza, że wynik tych działań musi być czymś złym, przeciwnie, rozeznanie i uzgadnianie interesów prowadzi do pokoju i szacunku opartego na sile.
My, Polacy, mamy dziwną skłonność i zasady honoru łatwiej przychodzi nam stosować wobec obcych, niż własnego narodu, ludzi, którzy nas wybrali, których zobowiązani jesteśmy chronić. Polacy celują w wybieraniu kasztanów z ognia dla kogoś, kosztem interesu własnych dzieci i wnuków, mamy tendencję do przelewania krwi młodych pokoleń na ołtarzu wyimaginowanych zobowiązań.
Być może jest to efekt szczególnego rozwoju społecznego Polski, efekt utraty państwowości czy istnienia w cieniu zaborczych krajów. Można się spierać. Tak czy owak, najważniejsze jest to, żebyśmy dzisiaj zrozumieli, że jeśli chcemy żyć po swojemu, bronić siebie, swojego kraju, to musimy nauczyć się skutecznie działać w Europie i w świecie; musimy się wyzbyć elitarnej głupoty, która doprowadziła Polskę do katastrofy wieku XVIII i była przyczyną ogromu nieszczęść w wieku XX. Od tego są szkoły. Mają takie Amerykanie, mają takie Rosjanie, uczą się w nich Niemcy. My chodzimy do nich rzadko.
Sytuację usiłował zmienić Roman Dmowski, którego rocznica urodzin właśnie minęła, ale skutki polityczne działań jego przeciwników sprowadziły na Polskę tragedię, która nie pozwoliła narodowemu myśleniu nabrać wiatru w skrzydła. Dlatego za każdym razem kiedy jako naród uzyskujemy trochę spokoju, trochę oddechu, powinniśmy przede wszystkim uczyć się, jak odkadzić sobie głowę. Jak przesiać ten balast tradycji i tego dziedzictwa, przekuć w narzędzia skutecznego działania i walki o nasz kraj. Mamy bogatą spuściznę błędów poprzednich pokoleń. Zapłaciliśmy za nią olbrzymią cenę. Pora, aby te lekcje wcielić w życie, uczyć się na błędach cudzych, a nie własnych, czasu może być niewiele. Bo jak mówił Bismarck, życie jest jak umiejętne wyrwanie zęba, cały czas człowiek myśli, że to najważniejsze dopiero przyjdzie, a nagle spostrzega się, że już jest po wszystkim. Tym razem nie pozwólmy, by było po wszystkim. Dołączmy do rodziny narodów – jak to określa Stanisław Michalkiewicz – poważnych. Narodów, których silne, skuteczne i mądrze prowadzone państwo wyznacza innym kierunek drogi.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!