Smutno mi Boże, dla mnie na Zachodzie... Chociaż już tyle lat jestem za oceanem, ciągle bardziej mnie interesuje Kraj Rodzinny, a zwłaszcza polska polityka – niż sprawy tu się mające. Bo cóż tu, w Toronto, się dzieje?
Ani przekrętów przy sprzedaży działek budowlanych – bo wszystko od zawsze prywatne – ani porządnej afery bursztynowej czy taśmowo-podsłuchowej. Mamy rząd liberalny, coś na kształt naszej bywszej PO, na czele którego stoi pani (?) kochająca inaczej, niby jak nasz Biedroń, tyle że w spódnicy.
Prasa anemicznie, bo jak i u nas sprzyja liberałom, informuje czasem o radosnej rozrzutności pieniędzy podatników i niewypełnianiu obietnic wyborczych. Ale to przecież liberal-normalka. Kanada jest bogata, dawno urosła w siłę (ekonomiczną), a ludziom żyje się dostatnio. Zanosi się jedynie, że przez CETA (uśmiechnięte dwa liberały – Tusk z Trudeau) polscy rolnicy będą musieli konkurować z tańszą genetycznie zmanipulowaną żywnością. Tu pól kukurydzy czy pszenicy ciągnących się od horyzontu po horyzont, okiem nawet sokolim nie zmierzysz! Masówka jest zmechanizowana i właśnie tania. Trzeba polski lud pracujący mobilizować hasłem: „Kupuj tylko polskie produkty!”. Ale tu Unia może nam znów pogrozić palcem (chętnie to zawsze zrobi!) za nieprzestrzeganie zdrowej (?) konkurencji oczywiście.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!