No to mamy polaryzację!!! Nasza zaczadzona w oparach politpoprawnego bolszewizmu lewiczka po zwycięstwie Donalda Trumpa nie może dojść do siebie. Czeka nas więc jeszcze ostra jazda.
My, tutaj w Kanadzie, mamy się zresztą czego obawiać. Ponoć w wyborczą noc, kiedy to przewaga kandydata Partii Konserwatywnej stawała się jasna, serwer kanadyjskiego Ministerstwa Imigracji nie wytrzymał pod naporem tysięcy wejść zrozpaczonych Amerykanów, poszukujących azylu w naszym tęczowym eldorado, i się wyłączył. Sprawa jest poważna, bo przecież gdyby nie amerykańskie ruchawki, Kanada w ogóle by nie powstała.
I tak, w latach 1775–83 podczas amerykańskiej rewolty, tysiące „bieżeńców” – lojalistów wiernych angielskiemu królowi, uciekło na północ, gdzie przeważyło polityczną szalę i odwojowało ziemie z rąk Francuzów. Dzisiaj może być tak samo, gdyby zmaterializowały się groźby przeniesienia do Kanady lewicowych szumowin, jakie w środę wyległy na ulicę. Przecież ci ludzie zabetonowaliby nam kraj na pokolenia!
Nadzieją napawa jedynie to, że dzisiejsza młodzież jest wygodna i nieskora do ponoszenia trudów przeprowadzki.
Majdanu w USA nie będzie, bo amerykańscy oligarchowie się szachują… Nie czas na rewolucje.
System potrzebuje nowych twarzy i świeżej krwi. Zaś komentatorom, którzy wierzą i wieszczą „ludową” Amerykę, wracającą do swych źródeł, warto podsunąć pod nos konterfekty Newta Gingricha czy Rudiego Gulianiego – neokonów z krwi i kości, którzy wejdą do nowo tworzonego gabinetu.
Kandydat Trump mógł sobie obiecywać, co chciał, prezydent Trump będzie rządził przy pomocy administracji, tej samej, która jest dzisiaj, bo nie da się jej wystrzelić na Księżyc.
Antytrumpowe protesty służyć będą rozładowaniu frustracji i uzasadnieniu rozmiękczenia radykalnej platformy nowego prezydenta... Zinfantylizowana politpoprawna amerykańska młódź musi móc się wykrzyczeć. Zaraz później upali się świeżo zalegalizowanej trawki i wszystko wróci do normy.
Czy Trump jest antysystemowy? Gdzie tam! On jedynie odwołał się do sfrustrowanego elektoratu opuszczonych. Niestety, dzisiaj ludzie systemu do najmądrzejszych nie należą. Nie ma z czego wybierać. Coraz gorszy sort globalistów zajmuje się sprawami imperium. Tak czy owak, sprawy wymagają uporządkowania, bo się sypie na głowy. Administracja Obamy – nieudolna i skorumpowana – usiłowała zakończyć kilka projektów po Bushu, ale tak nieprofesjonalnie, że doprowadziła do nowych kłopotów.
Gdyby Trump był antysystemowy, nie wygrałby. Przepraszam koledzy, ale taka jest mądrość etapu. Czasy idą trudne i potrzebni są u steru faceci z jajami, zdolni mobilizować ludzi do poświęceń. Rewolucji nie robi się za pomocą kartki wyborczej.
Czy Ameryka może być znów wspaniała? No pewnie, tylko trzeba byłoby wymienić amerykańskie elity i kopnąć w tyłek zasiedziałe amerykańskie społeczeństwo. Ameryka przez kilka ładnych lat była bezrobotna. Facet bezrobotny traci szacunek do samego siebie. No tak jest. Ponowne wprowadzenie tego społeczeństwa na okołoksiężycową orbitę wymagałoby zerwania wszystkiego, co znają wokół siebie „miętcy” Amerykanie. Oni nie bardzo rozumieją mechanizmy tego, jak to się stało, ale chcą, żeby było jak dawniej; chcą, żeby dobrze płatne miejsca pracy wróciły na kontynent, żeby znów mogli poczuć się pępkiem świata, tymczasem świat się zmienił.
Owszem, wolność gospodarcza i swobody, jakie doprowadziły w USA do eksplozji innowacyjności, wynalazków, nowej organizacji produkcji, idą ręka w rękę z wolnością polityczną, ale nie jest wykluczone, że Chińczycy znajdą swój sposób na rozwój niewymagający puszczenia wszystkiego na żywioł. Tak czy owak, Ameryka musi wymyślić siebie na nowo, jeśli tego nie zrobi – upadnie. Trump jest politykiem, który do tego wyzwania najbardziej się nadaje.
Żarty się skończyły i powoli dociera to do świadomości elit kontynentu. Miejmy nadzieję, że tutaj, w Kanadzie, również.
A, i jeszcze jedno. Polskie głosy w USA. Bez nich nie byłoby Pensylwanii i Michigan dla Trumpa. Nowy prezydent był jedynym kandydatem, który wyciągnął do nas, Polaków, rękę. Jeśli Polska dorosła na tyle, by być partnerem USA w regionie, moglibyśmy sporo ugrać. Gdyby Polacy w USA byli w stanie wyłonić prawdziwą reprezentację polityczną (a kandydatów jest sporo)...
Tylko czy to już nasz czas?
Do zobaczenia na Marszu Niepodległości!
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!