Tak mnie naszło słuchając różnych "głosów w dyskusji" i w Polsce i tu w Kanadzie, by zebrać to jak wygląda sytuacja prawna wokół tzw aborcji tu, w Ontario.
Do końca lat 60 aborcja była w Kanadzie nielegalna, było to przestępstwo objęte zapisem kodeksu karnego "podjęcie działań zmierzających do aborcji" zagrożone było karą dożywotniego więzienia.
Bodajże w roku 69 rząd Pierre'a Trudeau aborcję zalegalizował, ale ograniczył do sytuacji, gdy stan zdrowia matki jest zagrożony. Miało o tym decydować kolegium 3 lekarzy. W zasadzie pozwoliło to na aborcję na żądanie bo termin "zdrowie" nie został zdefiniowany.
Ustawę tę zaskarżono w 88 roku do Sądu Najwyższego, który uznał, że w niektórych aspektach jest sprzeczna z ustawą zasadniczą (narusza konstytucyjne prawo kobiety do życia, wolności i bezpieczeństwa). W takiej sytuacji parlament powinien uchwalić inną, jednak nigdy do tego nie doszło, bo kolejne rządy nie podejmowały tematu. To oznacza, że jedyny przepis regulujący sprawę ochrony życia nienarodzonych, to kilkusetletnia zasada prawa brytyjskiego (podstawy prawa kanadyjskiego) uznająca, że system prawny stosuje się wobec tych, którzy urodzili się żywi. Co zatem idzie, teoretycznie, aborcji można dokonać w Kanadzie w 9 miesiącu ciąży nie ponosząc konsekwencji karnych i życie nienarodzonych nie jest w żaden sposób chronione.
We wszystkich prowincjach działają prywatne kliniki aborcyjne, gdzie aborcja przeprowadzana jest na życzenie i "darmowo" - finansowana jest w ramach powszechnego ubezpieczenia medycznego. W związku z protestami obrońców życia, przed niektórymi sądy ustanowiły doraźne "bubble zones", czyli strefy gdzie nie można protestować nawet w sposób cichy - np stojąc z plakatem.
Za to aresztowana była wielokrotnie Linda Gibbons. Łącznie spędziła w areszcie (nie więzieniu, które jest lżejsze) ponad 12 lat, ponieważ odmawiała podpisywania warunku zwolnienia za kaucją, gdzie jako główny punkt wymienia się obietnicę, że nie będzie się już robić tego za co się zostało aresztowanym. - Linda Gibbons odmawiała, ponieważ nie uznawała kryminalnego charakteru tego czynu. Podobnie Mary Wagner, choć Mary Wagner nie ograniczała swego protestu do naruszania bubble zones, a dodatkowo wchodziła do przychodni, rozmawiała z "klientkami" i odmawiała opuszczenia "zakładu", przez co stawiano jej m.in. zarzut "utrudniania funkcjonowania legalnego biznesu".
Obecna sytuacja jest skandaliczna niezależnie od tego czy uważa się, iż zabijanie nienarodzonych powinno być legalne czy nie, ponieważ narusza obowiązujące przepisy ochrony zdrowia kobiet, a przedaborcyjne "doradztwo" praktycznie nie istnieje. (Pewna właścicielka kliniki aborcyjnej stwierdziła podczas procesu Lindy Gibbons, że jej "klientki" wiedzą po co przychodzą, a wszystkie informacje na ten temat mogą sobie wygooglować. Na pytanie ile lat miała najmłodsza jej "klientka" w danym dniu, odparła, że 12 lat...).
Podsumowując. Oczywiście, że prawo wszystkiego nie załatwi, a ratowanie życia ludziom nienarodzonym nie może się ograniczać do zmiany ustawy. Najważniejsza jest edukacja i otoczenie młodych matek dzieci nienarodzonych opieką. Robią to m.in bardzo profesjonalnie Sisters of Life (w Toronto (416) 463-2722 oraz (877) 543-3380 Toll Free). Zmiana prawa to jednak podstawa.
Tu nie chodzi o to kto ma rację i kto wygra na słowa, lecz o ratowanie życia konkretnych ludzi.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!