Zapomniani obrońcy
Będąc nad morzem, w bibliotece znalazłem książkę o Westerplatte. Przejrzałem ją dość dokładnie i nie zauważyłem nawet wzmianki, że wśród obrońców było ponad 50 prawosławnych Białorusinów spod Nowogródka, bo właśnie żołnierzy z Kresów brano do załogi Westerplatte, by uniknąć przedostania się tam agentów niemieckich.
Z kalendarza
Rozwalił się mi kalendarz i poszukując nowego, znalazłem wydany przez Wydawnictwo Diecezjalne w Sandomierzu, gdzie było moc cytatów Ojca Świętego. Oto jeden: Trzeba, byście się modlili w różnych miejscach i na różne sposoby. Sprawą kluczową jest, aby każdy człowiek się modlił, aby nie oddalał się od modlitwy, aby nie pozwolił nigdy zwyciężać się przez pokusę niemodlenia się, przez lenistwo duchowe, aby powrócił do modlitwy, także za cenę najwyższych wysiłków.
Z Juraty
Pogoda w kratkę, ale w niedzielę mieliśmy urozmaicenie na wieczornej mszy. Pokazał się na niej pan prezydent ze swą nie tak chudą żoną. Cicho wprowadzony przez proboszcza, zasiadł z nią w ławce, nawet nieotoczony borowcami. Rozpoczynając mszę, ksiądz przywitał przybyłą parę i podobnie podziękował na zakończenie mszy i zaprosił gości na doroczne święto parafii pierwszego lipca. Prezydent dał jakiś datek na tacę i z żoną przyjęli komunię.
Nim prezydent i żona ruszyli z miejsca, moc ludzi wyszło do kruchty kościoła. Para prezydencka miała zaszczyt przywitać się z korespondentem "Gońca", który przypomniał Prezydentowi, że w Polsce bez wyroku siedzi tymczasowo tysiące ludzi i on właśnie powinien coś w tej sprawie zrobić. Potem przed kościołem z 50 osób otoczyło prezydenta i trochę z nim rozmawiało. Świadczy to, że prezydent wcale nie jest taki popularny w kraju.
Następnego dnia zadzwoniłem do ciotki prezydenta i ponowiłem prośbę, by mu przypomniała, że bez wyroków w Polsce siedzi kilkanaście tysięcy ludzi. Dowiedziałem się jednak, że prezydent nie lubi informacji przekazywanych mu przez rodzinę. Czyli nie jest zbyt mądry, bo właśnie niezależne informacje są dla rządzących bardzo cenne. Trudno.
Tamte czasy (dokończenie)
Nadszedł styczeń i złe wieści z Polski. Na szczęście, nie wywożono rodaków na Sybir, ale moc ich siedzi w więzieniach.
Przed 13 stycznia Marek Gołdyn, ówczesny fotograf mego pisma "Słowo-Solidarność", wyszedł z cenną inicjatywą, by 13. każdego miesiąca robić pod konsulatem demonstrację. Pierwsza nie była zbyt udana, ale z biegiem czasu po kilkuset rodaków tam przybywało. Może to nie było wiele, ale w każdym razie komuchów w konsulacie nie bawiło.
Jeżeli wiem, to z tych, co aktywnie popierali "Solidarność", tylko Leszek Prusiński dostał jakiś order. Inni nie; ba, w Polonii też nie wszyscy byli cacy. Pana Jacka Adolfa, redaktora "Związkowca", organu Związku Polaków w Kanadzie, ówcześnie największego pisma będącego półtygodnikiem, wyrzucono z pracy. Zaoferowano jego stanowisko Grażynie Farmus, która tam przeszła z mego pisma kilka miesięcy przedtem, ale ona odmówiła i otworzyli nowe pismo "Echo", które podobnie jak ja popierało opozycję w Polsce.
***
Donosiliśmy, że Andrzej Poczobut, przewodniczący Rady Związku Polaków Białorusi, siedzi. Ma mieć w przyszłym tygodniu proces. Warto mu pomóc. Sugeruję, by czytelnicy posyłali mu pozdrowienia na adres jego e-mailu – administracja prezydenta doskonale będzie wiedziała, ile dostał pozdrowień. Adres Andrzeja Poczobuta: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Aleksander graf Pruszyński
Mińsk/Polska
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!