NA SYGNALE
W sobotę zaproszono mnie do „GRAPPY” z przyjaciółmi. Przepiękna, stylowa włoska restauracja urządzona ze smakiem italiańskich tawern. Czysta, schludna, nastrojowa. Wtargałem swoją walizę, w której spoczywał mój koncertowy akordeon. Maszyna diabelnie ciężka, lecz o przepięknych tonach. Obie sale były pełne rozbawionych gości. Zapytałem menedżerki, czy mogę im coś zagrać, ze zdziwieniem i z uroczym uśmiechem wyraziła zgodę. Gdy założyłem na siebie ten kaloryfer, rozległy się rzęsiste oklaski. Ojej! Takiego przyjęcia się nie spodziewałem. Zacząłem ostro; od czardaszy, przeplatając włoskimi przebojami, hiszpańskimi kompozycjami, kończąc moimi perełkami standardów jazzowych. Wróciłem do domu z propozycją kontraktu na granie...
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!