I tak w 1966 roku dopłynęliśmy do Montrealu, a potem pociągiem dotarliśmy do Toronto. Radości było wiele, bo czekali na nas siostra z mężem i bliźniaczkami.
Odpoczęliśmy kilka dni i mąż ze szwagrem pojechali do firmy Phillips. Po krótkiej rozmowie prezydent powiedział mężowi: "To przychodź do pracy jutro! Witamy". "O nie!" "Dlaczego?" – zapytał prezydent. "Bo muszę najpierw znaleźć dom i dzieci w szkołach ulokować!" "Tydzień ci wystarczy?" – zapytał prezydent. "Tak."
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!