Zanim jednak rozprawię się z tym piramidalnym oszustwem, muszę się pochwalić – znowu wygrałem. Oczywiście, że nie żartuję. Wygrałem wraz z całą grupą osób bojkotujących ostatnie wybory.
Było nas ponad 52 proc. wszystkich uprawnionych. Nie zagłosowałem, chociaż byłem w kościele i miałem przy sobie dowód osobisty. W klasycznym rozumieniu demokracji, rzeczywistej a nie wirtualnej, te wybory powinny zostać uznane za nieważne. 52 proc. – owa większość nie zaakceptowała formuły, zatem należy zmienić formułę. I chyba najwyższy czas rozpocząć na ten temat dyskusję. Żałuję jedynie, że nie było nas przynajmniej 60 proc. Byłoby dużo łatwiej udowodnić, że system narzucony Polakom po roku '89 nie ma legitymizacji społecznej. Rzućmy się zatem z motyką na słońce.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!