Niby mamy lepiej, PKB rośnie, jednak jak człowiek przejrzy rachunki, to finansowy strach łapie za gardło i trudno oprzeć się wrażeniu, że jest gorzej niż było. Mimo tromtadrackich zapewnień, że nasza klasa średnia ma się lepiej od amerykańskiej, wygląda na to, że i tu, i tam zanika. Owszem, "bogaci się bogacą", reszta zaś żyje na kredyt i ufa, że nie spadną ceny domów.
Bogaci są bogatsi między innymi dlatego, że w dzisiejszych czasach wynagrodzenia wysokiej rangą kadry kierowniczej i administracyjnej przeszły wszelkie zasady przyzwoitości i proporcjonalnie są wielokrotnie wyższe niż w latach 60. czy 70. Kierownicy systemu zarabiają kwoty niewspółmierne do ich odpowiedzialności, uzupełnione sowitymi odprawami i pakietami socjalnymi, "szeregowcy" muszą się tymczasem pogodzić z wynagrodzeniem coraz bardziej obniżającym lot do "wysokości azjatyckich". Politycy, niezależnie od tego czy z prawa, czy lewa, zamiast chronić tutejsze miejsca pracy, jedzą z ręki "globalizatorom". Oczywiście pozostają wciąż różne zarobkowe enklawy, gdzie żyje się dobrze, ale ogólnie rzecz biorąc, szybujemy coraz bliżej gleby.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!