Szymon Nadzieja jest prezesem warszawskiej firmy Proventuss, handlującej materiałami budowlanymi i posiadającej oddział na Ukrainie. W ostatnich dniach był na targach... w Kijowie.
– Czy to była Twoja pierwsza podróż do Kijowa?
– To była moja pierwsza podróż do Kijowa po wielu latach, poprzednim razem byłem tam w 2006 roku.
O tyle było inaczej, że w dawnych czasach latałem na stary sowiecki terminal w Kijowie, a teraz jest tam piękne lotnisko. Ale nadal trzeba wypełniać deklarację, ile się wwozi do nich walut. Jak ludzie przechodzili przez terminal, niektórych się pytali, co wwożą. Akurat na mnie też trafiło, podszedł do mnie taki celnik, który miał wszystkie złote zęby, i zaczął wypytywać, ile wwożę pieniędzy. Pieniędzy nie wwoziłem, ale ponieważ jechaliśmy na targi, miałem całą walizkę pełną różnych gadżetów, na przykład z trzysta długopisów i pięćdziesiąt pendrive'ów. Pomyślałem sobie, kurczę, jak mi postanowią prześwietlić bagaż i stwierdzą, że mam jakieś tajne informacje na tych pendrive'ach...
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!