Rumunia. Początek XXI wieku. Obrzeża europejskiego imperium.
Jeden z najbiedniejszych na Starym Kontynencie krajów, przyjęty do Unii, jako "ubogi krewny", zamiast świętować szczęśliwe zrządzenie losu, laicyzując obyczaj i konsumując "chińszczyznę", przeżywa dziś religijny renesans, czym martwi zarówno własnych lewaków, jak brukselskiego patrona.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!