Spotkał mnie zaszczyt niesłychany. Znany dziennikarz Dawid Wildstein poprosił mnie o wywiad. Krótki, ale zawsze, dla pana z telewizora, i do tego mnie jako mnie, jako mnie, a nie mnie jako anonimowego przechodnia.
Rzecz się działa na demonstracji poparcia dla Węgrów. A właściwie po tej demonstracji. Już miałem się ulotnić z miejsca rozwiązanego zgromadzenia, by spotkać się z koleżanką w celu knucia (niestety tylko politycznego), gdy podszedł do mnie pan Dawid ze swoim towarzyszem. Widać znani dziennikarze chodzą dwójkami, niczym Batman i Robin.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!