Był rok 1989, gdy doszła do mnie wiadomość, że otwierana właśnie prywatna odlewnia rozpoczyna swoją działalność od poświęcenia zakładowej substancji, dokonywanej w stosownym trybie z oczywistym w tej sytuacji udziałem katolickiego kapłana.
Być może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo sektor ten zawsze dawał schronienie ludziom komunie niechętnym, ale oficjalne brzmienie tej informacji było na owe czasy naprawdę dającym otuchę zwiastunem zmiany nie tylko gospodarczego, ale też politycznego klimatu. W sferze pracy, w przestrzeni publicznej, czy wręcz w świadomości obywateli.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!