Z początkiem maja starły się ze sobą dwie owiane legendą postacie. Otóż słynna motorniczy Henryka Krzywonos zdenerwowała Lecha Wałęsę, sugerując, że to nie on, bo Bogdan Borusewicz, "kręcił tym strajkiem" w Sierpniu 1980 r. w Stoczni Gdańskiej. Borusewicz przezornie przeczekał medialną burzę i bagatelizując całą sprawę, przyznał laur kierownictwa i sobie, i Wałęsie.
Wałęsa wyczuł tu atak. Niewykluczone, że słusznie. Atak ten miałby przynieść symboliczną korzyść Borusewiczowi. Wszak dzisiejszy marszałek wiele nie ustępuje Wałęsie w falsyfikowaniu kulis strajku "sierpniowego". Borusewicz również z powodzeniem wykorzystywał swój status polityczny do eliminowania ze świadomości społecznej niewygodnych świadków historii. Z grona osób przygotowujących strajk odpadli na przykład Jan Karandziej i Leszek Zborowski, najwcześniej wtajemniczeni w plany strajkowe.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!