W zeszłych latach przez cały okres Wielkiego Postu nie jadłam mięsa. W stołówce w mojej pracy jedzenie było jednak mało postne – najczęściej mogłam wybrać jedynie ziemniaki (ewentualnie kaszę lub ryż) i surówkę. A pomyśleć, jakich rarytasów można by było spróbować, gdyby szefowa stołówki postanowiła nam zaoferować wyłącznie tradycyjne staropolskie postne potrawy...
Pamiętam, jak koledzy z niedowierzaniem patrzyli na zawartość mojego talerza. I pytali, dlaczego tak? Więc musiałam tłumaczyć, że to ze względu na Wielki Post. Takie wyrzeczenie na czas pokuty. Bo czym właściwie ma być post? Dobrowolnym wymaganiem od siebie, dyscyplinowaniem swojej woli, połączonym z modlitwą w jakiejś intencji... Wtedy jest formą ofiary, wyrazem pokory.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!