farolwebad1

A+ A A-

Ost Front: Czwarta doba w Gruzji

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

pruszynskiNa śniadaniu spotkałem interesującego Kanadyjczyka z Toronto. Pisze doktorat z finansów i wiele razy był w tutejszym Ministerstwie Skarbu. Okazuje się, że za prezydentury Miszy wiele zrobiono, by ułatwić życie przedsiębiorcom. Zmniejszyli z 50 do 8 liczba podatków i już na niskim poziomie urzędniczym nie ma korupcji. Problemy jednak są na wyższym poziomie, gdy się chce wygrać z urzędem podatkowym w sądzie. Tam jest niewiele szans, by to zrobić. Gdy mu powiedziałem, że na Białorusi są tylko cztery podatki i trzy akcyzy powiedział, że tak powinno być.
Później byłem na targu staroci. Czego tam nie było... Ordery i odznaki Armii Czerwonej, porcelana, platery, nawet komplet do herbat warszawskiego Norblina z XIX wieku za 1000 dolarów. Sporo starych miedzianych naczyń, w tym nawet całe urządzenia do pędzenia samogonu. Różne pozłacane i srebrne świecidełka dla pań, kilimy. Trochę kryształów i tutejsze typowe suweniry, jak ikony, kielichy z rogów czy kindżały, a wreszcie obrazy, znacznie ciekawsze niż te, które można oglądać na rynku suwenirów w Mińsku.


Ale było siedem razy tyle sprzedających co kupujących, wśród których spotkałem ludzi z Północnej Osetii, która jest częścią Rosji. Od dwóch lat ludzie z rosyjskimi paszportami mogą jeździć bez wiz do Gruzji, ale Gruzini muszą nadal mieć wizę, jadąc do Rosji. Spotkałem ich znów przy stoisku z obrazami, gdzie pan bez ceregieli wyjął spory zwitek studolarówek i kupił dwa obrazy. Okazało się, że jadą do Messcheta, odległej o 20 km pierwszej stolicy Gruzji, gdzie urzędował ich chrześcijański król już w IV wieku, i wprosiłem się na tą wycieczkę.
Po drodze dowiedziałem się, że jego ojciec dostał się do niewoli niemieckiej, był w różnych obozach, a na koniec w Holandii. Po wyzwoleniu wrócił do ZSRS i jeszcze osiem lat był w łagrze wcale nie lepszym niż niemieckie. Jechaliśmy jego drogą japońską terenówką doliną rzeki Mittari. Po obu stronach drogi były góry porosłe trawą i krzakami, a koło drogi widać nowe wysokie domy. Gdy wyjechaliśmy z miasta, była niska zabudowa.
Starożytna stolica Gruzji była w znacznym stopniu odbudowana, a może nawet pobudowana, bo rozebrano stare domy wokół monasteru i podobne do siebie nowe. Wszystko na koszt UNESCO, które, jak wiadomo, nic na Białorusi nie finansowało.
Weszliśmy do wielkiego kościoła bez ławek i klęczników, gdzie kapłan udzielał ślubu i było koło młodych z osiem osób. Przeciwieństwie do ślubów katolickich, kapłan długo się modlił, zaś młodzi tylko dwa razy powiedzieli tak i z kapłanem obeszli z trzy razy centralny drewniany mebel, na którym była rozłożona księga, z której kapłan czytał modlitwę, i wypili wspólnie wino z kubeczka, jaki im podał kapłan. Okazuje się, że ten monaster jest modnym miejscem brania ślubów. W ciągu niecałych dwóch godzin widzieliśmy z siedem par, a wychodząc na parking, aż trzy przedłużone amerykańskie limuzyny, którymi przyjechali młodzi i ich goście. Potem dowiedziałem się, czemu dwie pierwsze pary były tylko z garścią gości. Byli tutejsi, a na huczne wesele jechali do odległych miejsc, gdzie żyją rodzice i krewni. Panny młode były w uroczych białych ślubnych sukniach, kosztujących z 300 dolarów, zaś panowie w byle jakich czarnych ubraniach prócz jednego, który występował w tradycyjnym męskim stroju Gruzina.
Wieczorem byłem na kolacji u tutejszego Polaka, z którym mnie spiknęła pani Maria spotkana w Tbilisi na lotnisku. Okazało się, że jesteśmy tego samego herbu Rawicz, który przyszedł do Polski z Czech. Podano podobne do polskich pierogi i zapijaliśmy je doskonałym tutejszym winem oraz wódką robioną z pozostałego po wytłoczeniu z winogron soku. Przy okazji dowiedziałem się, że aby z winogron dostać słodkie wino, trzeba wstrzymać się z ich zerwaniem i wyciskaniem nawet do... grudnia.
Tam poznałem panią profesor Tamarę Kilendadze z tutejszego międzynarodowego prywatnego uniwersytetu. Okazało się, że oboje jesteśmy sceptykami co do zalet Unii Europejskiej. Niestety, takich jak ona jest mało, bo "wszyscy", podobnie jak lata temu w Polsce, nie bardzo znają szczegóły działania Unii, ale są zaślepieni jej zaletami. Pani Tamara, widząc we mnie bratnią duszę, zaprosiła mnie do swego uniwersytetu, bym miał dla studentów wykład o Polsce i Białorusi.
Niedziela
Po śniadaniu bez kłopotu taksówką dotarłem do kościoła katolickiego. Przed nim sporo brązowawych ludzi, ksiądz i zakonnice hinduskie oraz jedna Polka. Kościół pobudowany w XIX w. przez Polaków już nie jest tak polski i tylko raz w miesiącu są polskie msze, choć proboszcz jest Polakiem i nawet uczy dzieci po polsku. Kiedyś nawet w Tbilisi była ulica polska i jest jeszcze polski cmentarz i boleję, że go nie odwiedziłem.
W niedziele są msze: rosyjska, gruzińska i po południu łacińska. Po mszy spotkałem ciekawego rodaka, pana Kamińskiego, którego dziad z Kiejdan na Litwie został zesłany do Gruzji. W Tbilisi pracował na kolei, która zresztą została zbudowana przez Polaków i na wyższych stanowiskach, podobnie jak na Kolei Transsyberyjskiej byli sami Polacy.
Jego dziad ożenił się potem z siostrą innego Polaka, która przyjechała odwiedzić brata. W 1920 roku z dziećmi chcieli przez Baku dostać się do Polski, ale to okazało się niemożliwe i wrócili do Tbilisi, gdzie już zostali. Mój rozmówca skończył miejscową politechnikę i pracował jako metrolog. Mimo że nie było polskiej szkoły, nauczył się sam dobrze po polsku, a w Polsce był tylko raz, odwożąc na wakacje grupę tutejszych dzieci kilka lat temu. Teraz zbiera materiały historyczne o tutejszych Polakach, ale ma kłopoty z ich wydaniem. Choć jest dobrze wykształcony, nie miał pojęcia o tym, że w 1919 r. kapitan Kozłowski złamał szyfr Armii Czerwonej, co pomogło Polakom pobić Sowietów w 1920 r., oraz nie wiedział, że była Enigma, czyli złamanie przez Polaków, a potem Francuzów i Anglików szyfru niemieckiego, a informacje uzyskane przekazywano też Sowietom. To też walnie przyczyniło się do zwycięstwa aliantów nad Hitlerem.

Ostatnia doba
W niedzielę wieczorem wpadłem do mej ulubionej kafejki Encore i zaprosiłem menedżerkę, która właśnie kończyła służbę, na kawę. Okazało się, że była dawniej dziennikarką w TV, ale jej stacja splajtowała i chcąc, nie chcąc została kelnerką, a po dwóch latach menedżerką w tej kafejce. Zarabia niecałe 400 zielonych i zasadniczo nie widzi żadnej przyszłości w tej pracy. Więc zasugerowałem jej, że jeśli uda mi się kogoś namówić w Polsce na wejście na tutejszy rynek z bursztynami, to mogłaby mieć przy tym pracę. Ale nie miała wielkiego pojęcia, co to jest bursztyn, więc zrobiłem jej wykład na ten temat i szans sprzedawania go. Potem zaproponowałem, by zwróciła się do starszej pani siedzącej przy drugim stoliku i zapytała ją, czy wie, co to bursztyn i czy by sobie coś z bursztynu kupiła. Dziewczyna to zrobiła. Panie rozgadały się, a potem dosiedliśmy się do nich i okazało się, że jej towarzysz jest wydawcą tutejszego tygodnika. Zaproponował mi, że następnego dnia zrobią z mną wywiad.
W poniedziałek po południu pani profesor zawiozła mnie do Międzynarodowego Uniwersytetu, który ma studentów zarówno z Azerbejdżanu, jak i Gruzji. Mówiłem po angielsku do ponad dwudziestu młodych. Powiedziałem wiele o Białorusi i sporo o Polsce, a szczególnie o wadach UE. O tym, że polscy rolnicy dostają po latach nadal dopłaty niższe niż ich konkurenci w zachodniej Europie.
Później przyjechała dziennikarka z tygodnika "Tbilisi" i zrobiła z mną wywiad, gdzie sporo znów mówiłem o wadach UE. Mam nadzieję, że koś poważniejszy to przeczyta i zastanowi się, w co się oni pchają, a robią dokładnie to, co Polska, mówiąc, że muszą gwałtem wstąpić do UE.
Z rodakami z mego hoteliku pojechaliśmy na lotnisko autobusem miejskim za jednego lari, a nie za 20 dolców. Niestety, trzeba było biwakować do 5 rano. Jedyna pociecha, że spotkałem tu rodaków, w tym tych, co przyjechali tym samym rejsem co ja. Byli w górach. Dużo zwiedzili, spotkali moc serdecznych ludzi, są gotowi przyjechać jeszcze raz i szczęśliwi czekali na odlot. Potem spotkałem grupę polskich "nafciarzy", którzy wiercą tu za ropą. Ponoć ma być na głębokości 2500 metrów, czyli dość płytko. Oni mieszkali na prowincji, po wsiach. Dwa tygodnie pracują, potem dwa tygodnie urlopu. Spotkali się z wielką biedą, emerytury są poniżej 100 dolarów, a mieszkania w blokach kosztują niewiele mniej, więc ludzie się z nich wyprowadzają do pustostanów, których jest sporo.


Miło było tam być, choć z wielkimi tego kraju się nie widziałem, ale sporo się dowiedziałem i może wiosną tam jeszcze wpadnę, jeśli dokopię LOT-owi i wydębię bilet za moje mile.


Aleksander graf Pruszyński
Warszawa/Mińsk


Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!

Zaloguj się by skomentować

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.