Przesunięto czas, a ja i tak wstałam jak w poprzednie dni. I zorientowałam się dopiero, jak miałam starszą panią budzić i dawać jej bryję – czyli zmieloną, gotowaną z mlekiem pszenicę.
Zegarka mojego nigdy nie umiałam przestawiać, zawsze był w tym celu dawany do zegarmistrza. Wiedziałam potem na krótko, jak go przestawić, ale zapomniałam już, niestety. Będę musiała odejmować godzinę.
Jestem nie w swoim domu, jestem przecież w Niemczech, u starszej 94-letniej pani. Dlaczego Niemcy w niedzielę rano robią to, co mogliby robić w ciągu tygodnia? Starsza pani namoczyła właśnie swoje spodnie, dżinsowe, ze sztruksu i będę musiała to ręcznie zaraz prać, płukać, i wieszać. A przecież stoi tu piękna pralka, jednak służy tylko do prania ściereczek, ręczników i pościeli.
Ale, o czym to ja miałam pisać?
Chciałam to zatytułować – musztarda po obiedzie. Potem jednak pomyślałam, że my nie używamy musztardy do obiadu.
Musztardą, czyli tym czymś spóźnionym, byłyby moje myśli na temat obiadu. Obiadem byłby majątek polski albo majątek Polski, czyli naszego kraju. Majątek ten w 1989 był wszystkich Polaków, był wspólny.
Dzisiaj niedziela, powinnam iść do kościoła, tak czuję. Tak bym chciała. Ale to już trzecia niedziela tutaj i bez kościoła. Nie widzę tu nigdzie wysokich wież kościoła katolickiego. Jesteśmy na wsi. Mam rower, mogłabym gdzieś podjechać. Ale kto zająłby się starsza panią. To byłoby jak zejście z posterunku.
W radio słyszałam kawałek kazania. Kazania tutaj, w Niemczech, są dłuższe niż w polskich kościołach. Msze u nas bardziej mi się podobają, są weselsze, bardziej poprzerywane muzyką. W Niemczech kazanie trwa bite pół godziny. Nie ukrywam, że w tym czasie nie wszystko rozumiem.
Ale, o czym to ja miałam pisać? Aha, o majątku polskim. Gdzie on jest? Przecież powinien być wspólny. Bo państwo było socjalistyczne i mało było własności prywatnej. Fabryki, zakłady pracy, a także ziemia, to było wspólne.
Zakładów nie widać, ale pieniądze z ich likwidacji powinny być. Po co likwidowano zakłady? Po co likwidowano nasz przemysł? Może tam, w świecie, już był kryzys nadprodukcji . Kraje socjalistyczne mogły opóźnić ten kryzys, były ratunkiem, bo były to wygłodniałe kraje. Potrzebowały towarów... w ładnych opakowaniach. To też.
Pamiętam, jak wkroczył do naszego miasteczka pierwszy market. Jak pięknie w środku było i wszystko trochę jednak tańsze niż w okolicznych sklepikach. Potem kupiłam rumianek, który rośnie na ugorze, przed naszym osiedlem. Rumianek był niemiecki.
A moja starsza niemiecka pani każe mi kupować masło tylko z tego regionu i mleko też.
Ale wracam do myśli o naszej Polsce. Ziemia była wspólna. Jak zlikwidowano PGR-y, to przecież nie rozdzielono tej ziemi między Polaków. Czytałam kiedyś w przelocie, że szef zmian w tym czasie chciał stworzyć warstwę bogatych ludzi, bo nie było tej warstwy. Chodziło też o to, aby były tylko duże gospodarstwa, żeby nie było takich małych. Wiem, że określeni ludzie brali kredyty i kupowali i kupowali tę ziemię. Kredyty były dofinansowywane ze środków unijnych. I musieli pod zalecenia unijne uprawy stosować.
Najśmieszniejsza była uprawa orzecha włoskiego. Wiele hektarów ziemi zostało zasadzonych tym orzechem. Robiło się to tak – ziemi się wcześniej nie przygotowywało, tylko robiło się co jakiś czas dziurę w ziemi i wtykało się orzech. A orzechy można było kupić w sklepie. Więc bardzo łatwa była to uprawa. Potem tylko czekać, aż wykiełkuje i wyrośnie. Ciekawe, czy wyrosło. Unia do tej uprawy dopłacała.
Ale dlaczego my nic a nic nie dostaliśmy ze zlikwidowanego czy sprzedanego majątku polskiego, jeśli ten majątek był przedtem wspólny?
Wiem, że niektórzy ludzie w miastach dostali trochę akcji ich przedsiębiorstw. Te akcje bardzo szybko pospadały, połowa roku 2007 była tego czasem.
Jeszcze zostały nam lasy i jeziora. I morza kawał.
Dlaczego my nic nie mamy... Kilkadziesiąt lat od końca wojny, ludzie przecież pracowali wszyscy, gdzie to wszystko się podziało? Gdzie pieniądze. Dlaczego naród taki biedny? Dlaczego nikt tu nie tworzy miejsc pracy, dlaczego…
To nie na moją głowę. Ale myślę, że wszystko w świecie ma swój sens. Myślę, że Zachód, świat kapitalistyczny ogólnie, bał się nas, ludzi socjalizmu, wychowanych w innym duchu. Zachód bał się także i o swoje miejsca pracy. Bali się wykształconych ludzi socjalizmu. Jak otwarto pierwsze wrota, w roku 2005, wtedy najwięcej wykształconych ludzi pojechało do Anglii i Irlandii.
Niemcy nie chciały tych ludzi. Niemcy zadowalają się teraz takimi, co to przyjadą, popracują i wyjadą. Majstrami, opiekunkami. Młodzi inżynierowie wyjechali wcześniej, zakorzenili się i nie wracają.
Więc Niemcy nie chcieli tej wykształconej części naszego narodu. Dlaczego? Czy nie zrobili błędu?
Zaraz, jakaś część śmietanki, ta najbardziej rzutka i zdecydowana, wyjechała jeszcze wcześniej, po roku 1980. Niektórzy wylądowali bardzo daleko, w Kanadzie, w USA, w Australii. I patrzą stamtąd na Polskę i widzą więcej niż my, Polacy.
Ale miałam pisać o musztardzie.
Kiedyś, jak przyjeżdżałam w rodzinne strony ze Śląska, to myślałam sobie, że najważniejsze jest świeże i czyste powietrze. Oddycham smrodami, to gorzej niż nie mieć co jeść.
Słońce za oknami, zaraz wyciągnę starszą panią na spacerek.
Ostatnio nie chciało mi się przebierać. Miałam przydeptane srebrne pantofelki i do tego odblaskowe skarpety grube. Nadal je mam na sobie. I w takim to ubraniu, nawet i w spódnicy, wyszłam na spacer z panią. Bardzo wolniutko zawsze idziemy, do żywopłotu, który robi cień. Spacer trwa około pół godziny.
Opiekunka polska co była tu poprzednio mówiła, że wzięła ze sobą spódnicę, ale jak ją założyła, to Niemka – sąsiadka, spytała się, czy ma ona dzisiaj urodziny. Niemki chodzą w spodniach. One są praktyczne.
Wracam do tematu.
Jednak gdyby obdzielono wszystkich Polaków ich majątkiem narodowym z roku 1989, to wszyscy by mieli po trochu. Nie wykształciła by się warstwa ludzi bogatszych, którzy by w przyszłości inwestowali pieniądze, stwarzając miejsca pracy.
Więc lepiej było dać więcej pieniędzy niektórym, wartościowym, z punktu widzenia rozdzielających, rządzących wtedy.
Czy to było błędem? Trochę Polaków się nachapało, trochę się nachapuje dalej, będąc w otoczeniu ważnych ludzi.
Tylko nie był to gatunek ludzi, którzy by myśleli o innych i tworzyliby miejsca pracy. Bo myślę, że majątek polski uciekł za granicę. Szkoda, że nie pozostał tutaj.
Bogaty zawsze ściągnie do siebie pieniądze. Tzn. pieniądze szybciej pójdą do bogatego niż do biednego. W samej Polsce są różnice, ostatnio widziałam taki wpis na blogach – ci z wielkich miast i głodujących wsi. Ci z dużych miast orientują się we wszystkim na pewno lepiej i szybciej. Ja myślę jak typowa małomiasteczkowa istota.
Wiem, że wiem mało.
• • •
Teraz właśnie mój mąż w Polsce jest u naszego dorosłego syna, który jest w szpitalu. Będzie prosił lekarza o badanie mikroskopowe kawałka dziąsła, gdzie dwa lata temu zrobiła się jakaś dziwna narośl – gulka, usuwana potem przez dentystę. Będzie to badane pod kątem boreliozy. Uniknęłoby się nakłucia dolędźwiowego.
• • •
Aha, wczoraj wybrano ostatecznie najmądrzejszego człowieka Niemiec na rok 2012. Został nim Norbert Kempiński. Nazwisko polskie, może ma pochodzenie polskie.
Drugie miejsce zajął też ktoś o nazwisku podobnym do polskiego.
Jako jedyna kobieta dostała się do czołówki pani Gabi Zucker. Bardzo mi się ona podobała. Szokowała zarówno niewiedzą, jak i wiedzą. Ale jak ona tą wiedzą szokowała!
Niemcy przygotowali różne fajne łamigłówki. Ja lubię wszystkie teleturnieje tego typu, a więc wybory – Mam talent, Supertalent itd.
A Polacy głodni, bez obiadu!
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!