Oczywiście, zdjęcie z oficjalnego Twittera prezydenta USA Donalda Trumpa dało pożywkę polskiej “totalnej opozycji”, więc dla porządku zacznę od tego że jej propozycje polityczne, polityki zagranicznej nie wyłączając, są jeszcze bardziej żenujące od realizowanego obecnie przez Warszawę kursu strategicznego chłopca na posyłki.
Stało się, co się stało; nie wiadomo czy zostało to zrobione umyślnie, ale w polityce nie ma przypadków, zwłaszcza w “oku Saurona”. Język dyplomacji to także gesty, dlatego mamy protokół dyplomatyczny. W takich gestach lubują się Żydzi, którzy jeżeli ktoś im tam zajdzie za skórę, często zachowują się wobec niego jak dzieci w przedszkolu, poniżając w groteskowy sposób. Doświadczyli tego Turcy, których ambasador wezwany na dywanik musiał siedzieć na kanapie 0,5 m niżej od Żydów siedzących po drugiej stronie stołu na krzesłach; w innym przypadku stojący obok Netanjahu bodajże premier Turcji człowiek i tak mikry został postawiony poniżej podestu co powodowało, że sięgał Bibiemu pod pachę, w jeszcze innym ambasadorowi zrobiono na lotnisku rewizję osobistą…
Fakt podpisania strategicznego partnerstwa między Polską a USA na rogu blatu biurka prezydenta USA to po prostu historyczna symbolika, a skomentowanie tego przez szefa MSZ Czaputowicza słowami, że “zaszczytem jest dopuszczenie do biurka, przy którym pracuje przywódca innego państwa” wydaje się być wyjęte ze sztambucha grzecznej pensjonarki.
Patrząc na to wszystko można naprawdę zacząć się bać; bać o Polskę i zadawać sobie pytanie czy ona w ogóle istnieje? Oczywiście, istnieje administracyjny twór o tej nazwie, ale czy istnieje państwo polskie, które realizuje interes narodowy Polaków? Państwo zdolne przeciwstawić się interesom żydowskim, rosyjskim, niemieckim, amerykańskim - a raczej zdolne rozgrywać te interesy dla własnej korzyści?
USA stają się tymczasem głównym egzekutorem żydowskiego interesu na terenie Polski co doskonale obrazuje to, jak po amerykańskim ofuknięciu Polacy w podskokach znowelizowali ustawę o IPN, a następnie mówili, że deszcz pada, gdy Waszyngton stanął murem za roszczeniami żydowskimi wobec mienia bezspadkowego. No i dzisiaj również uważają, że to deszcz. Fakt, że miłość do USA ślepa jest - to wiadomo było od dawna - ale to, że mamy syndrom sztokholmski, to okazuje się dopiero ostatnimi czasy. Zastanawiam się tylko, gdzie podpadł prezydent Duda? No bo przecież na odcinku żydowskim chyba nie można mu niczego zarzucić. Pamiętam, jak w Warszawie ukląkł nawet przed tablicą upamiętniającą na Dworcu Gdańskim pożegnalne łzy Żydów wyrzuconych przez partię komunistyczną z PRL-u… Czyżby dostał prztyczka za nie swoje grzechy?
Andrzej Kumor
Jeśli możesz, wesprzyj nasze wydawnictwo! Tel. 416-732-2951
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!