Mali Polacy o szkole, Polsce i emigracji
Przebywając poza granicami kraju, rodzice niejednokrotnie zastanawiają się nad nauką języka ojczystego swoich dzieci. Jaki sposób wybrać? Czy warto uczyć dzieci dodatkowego języka? Jak dziecko poradzi sobie z nauką?
Fundacja Edukacji Polonijnej, która koordynuje działania projektu Polskich Szkół Internetowych Libratus sprawdziła, jak to wygląda z perspektywy dzieci. Co myślą dzieci o szkole, Polsce i emigracji? O zdanie zostali zapytani mali Polacy mieszkający poza granicami kraju. Odpowiedzi na te pytania czekają w poniższym filmiku.
To rodzice są odpowiedzialni za to, na jakie tory edukacyjne naprowadzą swoje dzieci. Najważniejsze jest jednak stwarzanie dziecku możliwości do rozwoju. Umiejętności, jakie nabędziemy w dzieciństwie w przyszłości będą procentować. A język jest jednym z najpiękniejszych prezentów, jakie rodzice mogą przekazać dzieciom. Bezpłatną możliwość nauki dla polskich dzieci, w wieku od 5 – 15 lat oferuje projekt edukacyjny Polskie Szkoły Internetowe Libratus. Zajęcia w ramach projektu Libratus odbywają się o dowolnej porze dnia. To rodzic w oparciu o Internetową Platformę Edukacyjną pełni rolę nauczyciela. Uczeń ma dostęp do szerokiej gamy profesjonalnych materiałów dydaktycznych – scenariuszy lekcji, gier, zabaw i filmów – które zostały przygotowane przez polskich pedagogów. Najmłodsi dzięki Polskim Szkołom Internetowym Libratus uczą się przedmiotów obowiązujących w polskiej szkole, mają też stały kontakt z nauczycielami. Swoją wiedzę dziecko może doskonalić na cotygodniowych zajęciach on-line – Webinariach.
http://www.goniec24.com/prawo-polska/itemlist/tag/polonia%20w%20swiecie?start=170#sigProId2c1d35812a
Uczniowie otrzymują legitymację szkolną, a po zdanym egzaminie końcoworocznym także świadectwo i promocję do następnej klasy. Jeśli rodzina zdecyduje się na powrót do Polski, uczeń może bez problemu kontynuować naukę w ramach tutejszego systemu oświaty.
Polskie Szkoły Internetowe Libratus mają już kilka tysięcy zadowolonych absolwentów z całego świata, którzy płynnie posługują się językiem polskim. Projekt współtworzą polskie szkoły partnerskie, polonijne szkoły sobotnie i organizacje – wszystko w trosce o powszechny dostęp do darmowej polskiej edukacji. Szczegóły na temat rekrutacji na nowy rok szkolny można znaleźć na stronie:
www.libratus.edu.pl/zapisy2016
Liczba miejsc na naukę w projekcie jest ograniczona. Zapisz dziecko i daj mu szansę na więcej!
Kilka dni w Gdańsku
Przyjechaliśmy do mieszkania syna, które oni będą sprzedawać, bo wyprowadzili się z kraju. Wczoraj dostaliśmy od teściowej syna klucze do niego, zostaliśmy poczęstowani bigosem z cukinii – nie ma to jak normalny bigos, z kapusty kiszonej, ja zjadłam tylko połowę... Przyjechaliśmy później, niż mieliśmy przyjechać. Po drodze pisaliśmy uspokajające sms-y, że będziemy później.
A było to tak, z tym naszym opóźnieniem: mąż pamiętał, z którego peronu był zawsze pociąg, w tym kierunku, w którym mieliśmy jechać. Ale idąc, słyszeliśmy głos, że jakiś pociąg wyjątkowo przyjedzie na drugi peron. Ale patrzymy, na tym peronie co zawsze stoi sobie pociąg i widzimy miejscowość, do której mieliśmy jechać. Wsiedliśmy do niego, nie pytając o nic podróżnych. Dziwimy się tylko, że on nie odchodzi, a już powinien odejść. Mąż poszedł się spytać i konduktor na peronie powiedział mu, że odjeżdża on planowo kilka minut później, niż mąż spisał z Internetu. Pociąg ruszył… a ja myślałam, że jedziemy w przeciwnym kierunku. Ale myślę sobie, może mi się wydaje. Jechaliśmy z 40 minut, gdy słyszymy i widzimy, że jesteśmy w miejscowości, w której na pewno nie powinniśmy być. Na pewno.
Głos ze Lwowa: Jak można przekręcić dwa słowa i zrobić aferę międzynarodową?
Czy wiecie, drodzy czytelnicy, że podano moją osobę do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy za domniemane podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym? Także niektórzy ukraińscy działacze obawiają się, że zagrażam integralnej całości państwa ukraińskiego. Moja twarz już jest rozpoznawalna we Lwowie, bo wszystkie lwowskie media opisały wniosek niejakiego działacza Olega Radyka, co nie słuchając tego, o czym mówiłam, stwierdził, że powiedziałam, „że Lwów był, jest i będzie polski”.
Oleg Radyk znany jest we Lwowie głównie z pogromów rosyjskich banków i sklepów. Jest przewodniczącym organizacji „Bojkot ekonomiczny” i nie znalazł innego sposobu na wypromowanie swojej sylwetki, niż pomówienie na mój temat. Ale jak stwierdzili moi przyjaciele, którzy są dziennikarzami ukraińskimi, ktoś pracuje na czyjeś zamówienie.
Mięta utrzymuje ludzi w dobrym stanie
Niebo różowe, wieczór już letni, godzina 21. Syn je kawałki indyka, który jest na jutro na obiad, ale jemu specjalnie i tylko jemu odkroiłam najlepsze kawałeczki, dałam na talerzyku.
Jestem w Polsce.
Bolało mnie dziąsło za ostatnim zębem. Myślałam, że to niemożliwe, żeby mi tam rósł ząb mądrości, bo ten ostatni ząb to jest właśnie ząb mądrości, o ile pamiętam. Płukałam to szałwią i nic. Popłukałam więc płynem, który kupuję w Niemczech i nazwę ma od choroby paradontozy. Na końcu ma literkę x w swojej nazwie. Do Polski, do dużej sieci sklepów rossm… w skrócie, weszła pasta do zębów z kwiatkiem, ale płynu nie ma jeszcze. Kupuję go więc w Niemczech. Kwiatuszek jest różowy, w środku ciemnoróżowe kółeczko i jeden listek. Zielony. I dzisiaj rano zauważyłam, że mnie już tam nie boli, że minęło. Cieszę się, bo do dentysty nie lubię chodzić i dentysta dużo kosztuje. Zaraz by sobie coś znalazł w ostatnim zębie z tej strony i… lepiej nie pisać dalej.
Czy możemy czuć się bezpiecznie?
W obecnym globalnym świecie trudno o dyskrecję. Trudno o ukrycie czegokolwiek bądź o tzw. ochronę osobistych danych, które we wszystkich systemach są jawne. Może je zdobyć prawie każdy. Nie ma mowy o utajnieniu czegokolwiek. Banki i urzędy wiedzą o nas wszystko. Spójrzmy na to trochę z innej strony.
Wszyscy korzystamy z laptopów, tabletów, smartfonów i innych wynalazków cywilizacji. Jest to wygodne i dużo pomaga, ale jeszcze więcej przeszkadza. Mamy coraz mniej czasu na rozmowę. Nawet analizując ostatnie zachowania młodzieży, widać, że coraz rzadziej korzystają z komórki jako telefonu, coraz mniej dzwonią. Częściej piszą lub klikają „like” w sieciach społecznościowych. Nawet analizując rozmowy, coraz częściej mówimy „OK”, zamiast dobrze, dziękuję bądź zgadzam się. Nie używamy zwrotów typu „przepraszam Pana”, rzucamy zamiast tego głupie „sorki” bądź „oj”.
Nad jeziorem
Wczoraj, nad jeziorem, skaleczyłam sobie stopę.
Syn zawiózł nas nad zupełnie dziką część jeziora. Najpierw jedna plaża, ale wejścia do wody już nie było, chyba że ktoś by się uparł. Szliśmy więc dalej, wzdłuż jeziora, a jezioro jest w lesie. Zadziwiła mnie część lasu, gdzie jezioro ma zatoczkę. Rosły tam same paprocie. Równomiernie i nic innego. Zrobiłam zdjęcie.
Kogo i dlaczego nie uczy historia. Spiskowe teorie wokół zmiany nazwy placu Moskiewskiego na Bandery
Niżej prezentujemy tłumaczenie części artykułu, napisanego przez ukraińskiego historyka Wasyla Rasewycza. Ostatnio coraz częściej inteligencja, jeszcze częściej lwowska, przedstawia swój punkt widzenia, nie bojąc się ogólnego nurtu propagandy.
Dziwne przypadki, towarzyszące teraźniejszej historycznej polityce Ukrainy, nie mogą pozostawić obojętnym nikogo – ani intelektualistów, ani wyznawców heroicznej „narodowowyzwoleńczej” narracji. Doszło do tego, że jeden z najlepszych ukraińskich historyków, którego szanują na Ukrainie i za granicą, zaproponował lżejszą wersję teorii spiskowej. Zasugerował, że przyjęcie przez Werchowną Radę (parlament ukraiński) dekomunizacyjnych ustaw w dniu, gdy przemawiał tam prezydent Polski Bronisław Komorowski, zarówno jak zmiana nazwy prospektu Moskiewskiego w Kijowie na naczelnika OUN Stepana Bandery w przededniu szczytu NATO w Warszawie, jest zmową przeciwników prezydenta Petra Poroszenki.
Pomagać i integrować
W minioną niedzielę z okazji 30-lecia Funduszu Dziedzictwa Polek w Kanadzie odbył się w parku Paderewskiego w Vaughan uroczysty i wesoły piknik. Mszę św. jak zawsze w swoim unikatowym stylu, odprawił o. Jan Szkodziński OMI. Przybyli m.in. reprezentujący Kongres Polonii Kanadyjskiej Juliusz Kirejczyk oraz reprezentujący władze RP konsul Andrzej Szydło. Całość prowadziła p. Urszula Madej-Wojnarowicz, a do tańca grał zespół „Polanie”.
Fundusz Dziedzictwa Polek podejmuje wiele zbożnych dzieł na rzecz ludzi potrzebujących tak w Polsce, jak i w Kanadzie, pełniąc – co podkreślał Juliusz Kirejczyk – funkcję integracyjną w społeczności polonijnej.
W swoim przesłaniu odczytanym ze sceny przewodnicząca funduszu p. Łucja Stec pisze m.in.:
– W tym roku mija 30 lat od momentu założenia Funduszu Dziedzictwa Polek w Kanadzie (obecna nazwa istnieje od roku 2000). Różne były koleje losów naszej organizacji, ale zawsze i wszędzie pracując społecznie w jej szeregach, miałyśmy, mamy i mieć będziemy na uwadze przede wszystkim dobro naszych podopiecznych. Są nimi dzieci specjalnej troski, wymagające nie lada trudu i poświęcenia, aby ulżyć im w ich niedoli, dając im choćby odrobinę słońca i ciepła naszych serc.
Za trzy lata
Za trzy lata, a nie za 5, mój mąż będzie miał emeryturę. Zasłużył na nią, ciężko pracował, aby utrzymać 5 dzieci. Skończył studia politechniczne, zarządzał zakładem, zgłosił kilka wniosków racjonalizatorskich przy rozruchu zakładu. Nigdy nie chorował, a do pracy jechał ze zwichniętą kostką i z grypą. Jak trzeba było, to się przekwalifikował na ekonomistę, nauczał pracowników zakładu obsługi komputera. Jego zakład zlikwidowano, jest bez środków do życia.
Pomyślicie pewnie, dlaczego nie szuka pracy – szukał i w czasie tego szukania się postarzał, nawet zgłosił się na kurs obsługi wózka widłowego. Zamiast tego został stażystą, ale stażysty dalej nie chcieli zatrudnić, bo następny stażysta na nią już czekał, a potem jeszcze następny. Co pól roku zmiana.
Głos ze Lwowa: Dlaczego Polacy zapomnieli o swojej racji stanu?
Ciekawe i wymagające szerszej analizy pytanie. Być może dlatego, że urzędy państwowe działają, jak działają, a sądy odciągają wszystko, co można i starają się maksymalnie wydłużyć każde postępowanie?
A może dlatego, że odgórnie nastąpiła pełna ignorancja polskiego interesu? Czy może chodzi o przekonanie wśród polskiego społeczeństwa, że policja i prokuratura są zdolne do obrony wyłącznie cudzego dobra?
Mamy ostatnie przykłady działania policji w Przemyślu. Gdy w końcu ubiegłego miesiąca szła procesja pod hasłami „sława Ukrainie” i „jeszcze Polska nie zginęła, ale musi zginąć” policja nie interweniowała za obrazę racji stanu czy cokolwiek w tym rodzaju. W milczeniu przyglądała się, jak gdyby nigdy nic. Nie zapominajmy też, że Przemyśl leży na pograniczu i postawa policji właśnie tam, powinna być wzorowa i taka, żeby nikomu do głowy nie przychodziło wysuwać roszczenia o polskie powiaty.