Ostatnie dni życia pani starszej i mojej pracy w Niemczech
Byłam na spacerze, wykorzystałam to, że przyszła córka pani starszej niemieckiej. Córka po dwutygodniowym wyjeździe z Niemiec na Majorkę, zachorowała na ucho i dzisiaj dziesiąty tydzień brania antybiotyku, ostatni dzień, a ona ucho ma nadal zatkane. Dobrze, że przyszła do swojej 97-letniej matki, pani przy swoich dwóch córkach, jest zawsze spokojniejsza i jakoś słyszy, co do niej mówią.
Kończę mój pobyt tutaj, z nowymi doświadczeniami. Wiem, że polepszyłam życie pani starszej i przy okazji całej rodzinie. Teraz przyjedzie nowa opiekunka. Myślę, że to, co opiszę, już reasumując, może się przydać innym opiekunom, albo po prostu ludziom starszym. Tutaj był taki przypadek, że pani starsza nie potrzebowała środka nasennego przed pójściem spać, bo normalnie zasypiała. Podawano jej jednak i to, wg wskazówek lekarza, od dawna – Oxazepan. Budziła się więc już o 2 w nocy i trochę podsypiała do rana, ale wciąż budziła opiekunkę czy rodzinę i pytała, która to jest godzina. Następny lek od lekarza szkodził jej skutkami ubocznymi i przeszliśmy na zioła.
Powstanie Listopadowe – obchody we Lwowie
Minęła rocznica Powstania Listopadowego. Wiemy, że przyniosło wiele złego. Wiemy, że jego skutki dla Polski były fatalne. Zastanawia mnie, dlaczego tak mało osób o nim pamięta? Nawet jeśli powstanie było zgubne już w swoim zamyśle, to nie oznacza, że powinniśmy o nim zapomnieć. Przede wszystkim – o nich. O tych, którzy walczyli i którym obca była ręka Rosji w Królestwie Polskim.
W rocznicę Powstania Listopadowego, we Lwowie ludzie pomodlili się i złożyli kwiaty w miejscu pochówku „Żelaznej Kompanii”. Powstańcy listopadowi są pochowani na cmentarzu Łyczakowskim. Przynieśliśmy wieńce i znicze. Cóż więcej potrzeba? M.in. Lwów był jedynym miastem II Rzeczpospolitej, w którym była ulica Powstania Listopadowego. I właśnie mieszkaniec tej dawnej ulicy (wiadomo, wszystkie albo większość nazw z nadejściem nowej władzy pozmieniano) przyszedł 29 listopada, aby z grupką działaczy społecznych oddać hołd poległym. Starszy, miły, całkiem siwy pan, Lwowianin „z krwi i kości”, pomimo mroźnego, śnieżnego poranka przybył na Łyczków.
Złoty saksofon, złote Niemcy
Jest 14 listopada, powinnam może już wracać do domu, do Polski. Tym bardziej że zbliżają się moje urodziny. Zapowiedziałam już tutaj, że ich nie obchodzę. Krępowałabym się tylko. Myślę, że dla nich też by to było krepujące. W moim domu rodzinnym nie obchodziło się urodzin.
Raz, w Niemczech, nie zastrzegłam tego, a byłam wtedy u rodziny w Hamburgu. Zorganizowali cały dzień. Pani starsza upiekła dzień wcześniej ciasto i schowała je do piwnicy, żeby to była niespodzianka. Córka pani starszej przyszła opiekować się dziadkiem, a my na występ baletu. Tam kielich wina w przerwie, a ja się bałam, bo ta ponad 70-letnia żona pana starszego kierowała samochodem i bez alkoholu bardzo źle. Często najeżdżała na krawężnik, jeździła za szybko. I jakoś łapczywie. Dostałam wiele kwiatów – drogich wiązanek, ale nie dostałam żadnego normalnego prezentu. Żeby chociaż jedną kawę czy czekoladę, żebym mogła zawieźć dzieciom.
„Dwa królestwa” – czyje i przez kogo sterowane?
Ksiądz greckokatolicki Igor Pełechatyj napisał list otwarty dotyczący książki „Dwa królestwa” Hryhorija Chomyszyna. Do niedawna był dyrektorem wydawnictwa „Nowa Zoria” (Nowa Zorza) i redaktorem naczelnym greckokatolickiego czasopisma, a bp Hryhorij Chomyszyn był biskupem stanisławowskim i jest błogosławionym.
List księdza Pełechatego został skierowany do Jego Świętobliwości arcybiskupa ukraińskiej greckokatolickiej Cerkwi Światosława Szewczuka, metropolity lwowskiego rzymskokatolickiego obrządku Jego Ekscelencji arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego, nuncjusza apostolskiego na Ukrainie Jego Ekscelencji arcybiskupa Claudio Hudzherottiego.
Niemiecki pokoik dla polskiej opiekunki ludzi starszych (2)
Pokoik w wielkim domu milionerki – 92-letniej babci, która dbała o picie dla ptaszków.
Dom stary, pomalowany na biało, koło Lubeki. Dom z basenem, też starym, a mój pokój z łazienką o kaflach niebieskich, na szczęście zamykany na klucz. Kilka osób miało klucze do tego domu. Jak się zamknęłam wieczorem, to już stamtąd bałam się wychodzić. Na początku błądziłam po tym domu, różne korytarze, rycerze w zbroi o normalnej wysokości człowieka. Raz tylko ta pani w nocy mnie zawołała, chyba też miała przycisk alarmowy, bo przecież była daleko ode mnie. Dziwny to był dom, a pierwszej nocy spałam w pokoju z balkonem, na którym królowały już gołębie i wszystko zabrudziły. W ciągu dnia wyjechała poprzednia opiekunka, więc poszłam na jej miejsce, lepsze, bo zamykane.
Obecna sytuacja we Lwowie
Ostatnio jest bardzo modne być oskarżanym o separatyzm, agenturę rosyjską, putinowską, moskiewską itp. Zauważmy, co najciekawsze, że zawsze oskarża ten, komu brakuje jasnej myśli i argumentów. Człowiek niegotowy bądź niezdolny prowadzić zdrową dyskusję, spycha innych na margines agentury, tym samym promując kwitnącą w państwie ukraińskim cenzurę.
Mieszkam we Lwowie. Pięknym, wabiącym i przyciągającym mieście. Taki już jest ten Lwów. Kto go raz zobaczył – zakochał się na zabój. Wraca myślami, marzeniami i ciało też tu ciągnie, gdyż łyk lwowskiego powietrza leczy duszę. O tym, że Lwów jest wyjątkowy, nie muszę pisać. Sami to Państwo wiedzą.
Niemiecki pokoik dla polskiej opiekunki ludzi starszych
Opiekunce należy się bezpłatne zamieszkanie wraz z wyżywieniem. Mieszka ona przy starszej osobie niemieckiej i się nią opiekuje, przez 24 godziny na dobę. Nie ma mowy o żadnym alkoholu, o wyjściu czy zwolnieniu lekarskim. Jak ktoś poważnie chory, to się go zawraca. Przy grypie, gorączce, spełnia się swoje obowiązki nadal.
Opiekunka powinna mieć jeden dzień wolny w tygodniu i powinna mieć dwie godziny czasu wolnego na dzień, w ustalonych godzinach. W umowach tego nie ma. Jedne opiekunki to mają, inne nie. Myślę, że 70 proc. opiekunek tego nie ma, zwłaszcza gdy rodzina daleko, a osoba starsza w domu rodzinnym. Młodzi Niemcy zaczęli także wyjeżdżać za pracą, w obrębie swojego kraju. Najlepiej się zarabia koło Monachium, ale tam też droższe jest utrzymanie.
Głos ze Lwowa: Jak to jest z językiem ojczystym w pewnym kraju
Obecnie Ukraina ma problem. I to poważny. Zresztą od dawna go miała, ale nikt nie nazywał tego problemem. Chodzi o dwujęzyczność narodu. Od Lwowa zaczynając, po Kijów, dominował język ukraiński. Od Kijowa po Krym – rosyjski. I taka sytuacja nikogo nie dziwiła, a wręcz nikt nie zwracał na nią uwagi. Kijów jako Kijów, wiadomo – stolica, a w każdej stolicy na świecie spotkamy ludzi różnej narodowości i posługujących się różnymi językami. Chociaż w każdym wypadku, w Kijowie dominował rosyjski.
Wydawać by się mogło, że sytuacja po Majdanie się zmieni. Owszem, zmiany są. Co mamy w chwili obecnej? Język rosyjski wciąż się słyszy w większości przypadków na ulicach Kijowa, od Kijowa na wschód już nie wspominając, a w związku z masowym przesiedleniem się ludzi z Donbasu na bardziej bezpieczne tereny, język rosyjski jest bardzo często słyszany i we Lwowie. Jakoś tak dziwnie się składa, że ci, co uciekli przed wojną i chcieli pozostać na terenie Ukrainy, napłynęli do Lwowa, jako do europejskiej stolicy kultury i miasta zaiste wielkiego i pięknego. Ciekawe, dlaczego?
Każdy dom niemiecki ma coś specyficznego
Pierwszy dom było koło Lubeki, małżeństwa staruszków. Ona jeszcze żwawa, on miał z tyłu, na nerkach, ranę powojenną. Ten dom kojarzy mi się z jabłkami. Otaczały go jabłonie, jabłka z nich spadały i nikt ich nie zbierał, nie zagospodarowywał. Było ich za dużo. Nie były też grabione, leżały pod drzewami.
Drugi dom, pani z demencją, wielkie domisko, do którego zaglądały jeżyny z pędami po trzy metry. Ten dom to wielkie drewniane piękne okna. Były brudne, co widać było z ulicy. Stawałam na drabinie i je myłam. Nie musiałam tego robić, robiłam to, aby mieć satysfakcję, aby zabić czas wolno sunący i aby zabić tęsknotę za dziećmi zostawionymi w Polsce, za rodziną czekającą i potrzebującą pieniędzy, a żadnego 500 plus jeszcze nie było. Był rok 2009. O takich oknach marzyłam, tymczasem nie stać nas na to było. Dopiero pod koniec 2015 i na początku tego roku wszystkie wymieniliśmy w całym mieszkaniu naszym.
Początek listopada we Lwowie
Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny we Lwowie w tym roku przebiegły w podniosłej atmosferze. Osobliwie ten pierwszy. Zawsze i bez wyjątków obchodzony na cmentarzu Łyczakowskim. Ludzi – multum, zniczy – jeszcze więcej, uroczysta Msza Święta na cmentarzu Obrońców Lwowa i oprawa mszy jak należy. Gdzie nie spojrzysz – wszędzie jakieś znajome twarze, ludzie których w ciągu roku się nie widziało. Ale i dużo nieznajomych osób. Tu mężczyzna z Torunia przyjechał rowerem z ogromną biało-czerwoną flagą, tam – ludzie z różnych fundacji, osoby prywatne z Katowic, Bytomia i innych śląskich miast. Nawet ludzi, których się znało wyłącznie z Facebooka, w tym dniu można poznać w realnym świecie.