Jest 14 listopada, powinnam może już wracać do domu, do Polski. Tym bardziej że zbliżają się moje urodziny. Zapowiedziałam już tutaj, że ich nie obchodzę. Krępowałabym się tylko. Myślę, że dla nich też by to było krepujące. W moim domu rodzinnym nie obchodziło się urodzin.
Raz, w Niemczech, nie zastrzegłam tego, a byłam wtedy u rodziny w Hamburgu. Zorganizowali cały dzień. Pani starsza upiekła dzień wcześniej ciasto i schowała je do piwnicy, żeby to była niespodzianka. Córka pani starszej przyszła opiekować się dziadkiem, a my na występ baletu. Tam kielich wina w przerwie, a ja się bałam, bo ta ponad 70-letnia żona pana starszego kierowała samochodem i bez alkoholu bardzo źle. Często najeżdżała na krawężnik, jeździła za szybko. I jakoś łapczywie. Dostałam wiele kwiatów – drogich wiązanek, ale nie dostałam żadnego normalnego prezentu. Żeby chociaż jedną kawę czy czekoladę, żebym mogła zawieźć dzieciom.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!