Śledztwo w sprawie ostrzelania konsulatu w Łucku
Polska prokuratura wszczęła śledztwo w związku z ostrzelaniem konsulatu w Łucku, a co na to Ukraina?
Mazowiecki departament walki ze organizowaną przestępczością i korupcją Prokuratury Generalnej w Warszawie wszczął śledztwo w sprawie ostrzału Konsulatu Generalnego RP w Łucku na Ukrainie. O tym zawiadomiła prokuratura. Sprawę prowadzi ABW (Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego). Pomimo niewyjaśnionej sytuacji, polskie placówki na Ukrainie we wtorek, 4 kwietnia, wznowiły pracę i zaczęły przyjmować interesantów.
Równi i mniej równi
Wielkim skandalem rozpoczął się 4 kwietnia proces apelacyjny Piotra Rybaka, skazanego przez sąd pierwszej instancji na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności, za spalenie kukły „stereotypowego Żyda” podczas antyislamskich protestów na rynku we Wrocławiu. Nikt z rodziny i przyjaciół oskarżonego nie mógł przekroczyć kordonu policji. Na salę sądową mogli wejść jedynie posiadacze specjalnych przepustek, a te mieli Żydzi i KOD-ziarze. Wybuchła awantura, która szybko przerodziła się w obywatelski wiec.
Oskarżony twierdził, że kukła oznaczała nie Żyda, a konkretnie Sorosa, który walczy z narodem polskim.
Nadchodzi „bój ostatni”?
Jeszcze w święta wielkanocne „ukrajemy szyneczki, umaczamy w chrzanie”, ale zaraz po dyngusie wydarzenia mogą przyspieszyć, wytrącając nas na dobre ze świątecznej nirwany. Mnożą się bowiem zwiastuny kolejnej kombinacji operacyjnej, która tym razem będzie chyba przygotowana staranniej, z mniejszym wykorzystaniem głupich cywilów – chociaż bez tego się nie obejdzie.
Oto jeden z takich, konkretnie pan Ryszard Petru, napisał donos do Guya Verhofstadta. Ten Guy Verhofstadt był kiedyś premierem Belgii i niezłym ananasem, skoro prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył go Orderem Zasługi RP. Jest zwolennikiem utworzenia „Stanów Zjednoczonych Europy”, a teraz przewodniczy frakcji ALDE, to znaczy Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy. Nie można wykluczyć, że ta frakcja wykonywała jakieś zadania w ramach grudniowej kombinacji operacyjnej, która miała doprowadzić do przesilenia politycznego w Polsce – bo ni z tego, ni z owego 3 grudnia odbyła w naszym nieszczęśliwym kraju zjazd. W roli gospodarza wystąpił tam pan Ryszard Petru, przywódca Nowoczesnej, którą uważam, podobnie jak i jego samego, za wydmuszkę starych kiejkutów, utworzoną w ramach majstersztyku, mającego przekonać Amerykanów, że warto wciągnąć ich na listę „naszych sukinsynów”.
No a teraz pan Rysio poinformował Guya, że Polska „przestaje być demokratycznym państwem prawa”.
Pojenie wielbłądów
Po czym widać, że Polska zmienia się na lepsze? Może po wzroście notowań według takiej czy owakiej agencji ratingowej?
Owszem, to też. I po tym również, że rządzący mają problem z opozycją. Ale że Rzeczpospolita naprawdę (naprawdę) zmienia się na lepsze, wychodzi na jaw pełnym obliczem, gdy opozycji wydłuża się, a terapii żadnej nie poddaje, problem z rządzącymi. Zaś między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca opozycja ma dziś problem z rządzącymi – ustawiczny.
Mówił dziad do obrazu
List od Kancelarii Prezydenta Dudy:
Pan Aleksander Graf Pruszyński
Szanowny Panie,
potwierdzamy wpływ Pana listu z 3 lutego 2017 roku nadesłanego do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, a przekazanego do Biura Dialogu i Inicjatyw Obywatelskich Kancelarii Prezydenta RP w celu udzielenia odpowiedzi. Przepraszamy za długi okres oczekiwania na odpowiedź spowodowany licznym wpływem korespondencji kierowanej do Prezydenta RP i Kancelarii.
Metodologia manipulacji
Brak ruchu i nadmiar pożywienia prowadzą do otyłości, natomiast otyłość może człowieka zabić. Wszelako z większą skutecznością ludzi ukatrupia nadmiar teflonu.
To znaczy Tefałenu. Czy tam Złonetu, Newsweeka, Gazety Wyborczej – nieważne w sumie, boć tego rodzaju pasza zawsze prowadzi do totalnego ogłupienia, skutkującego podatnością na tresurę. Tresurę, finalnie ukatrupiającą człowieczeństwo ze stuprocentową pewnością.
I tyle tytułem wstępu. A zaczęło się od słów: „Polacy nie chcą przyznać, że nicnierobienie w obliczu Zagłady było działaniem, które przyczyniło się do śmierci Żydów”. Co przeczytawszy pojąłem, jak może czuć się człowiek, któremu napluto w twarz.
Białoruś (12/2017)
Białoruś
Sytuacja jest już gorąca, mamy ponad 200 aresztowanych i już hasłem nie jest obalenie dekretu o podatku dla „nierobów”, a dymisja prezydenta.
Napisałem do Niego otwarty list, który już został opublikowany na portalu „Białoruski Partyzant”, a we wtorek ma ukazać się w półtygodniku „Narodna Wola”.
Oto tekst listu.
Eliciarze
Głupiemu nie wytłumaczysz. Rysowanie najgrubszą kredką nie pomoże. Co tam kredka, co tam rysowanie, głupiemu nie wytłumaczysz, choćbyś farbą czerwoną mazał po ścianach, najbardziej rozczochranym mopem.
I po co to przypomnienie, ktoś natychmiast zapyta, i co z tym dalej, zainteresuje się ktoś inny, jaki sens przywoływać prawdy o przywarach, na które rady żadnej nie ma? Otóż, że tak to ujmę, a wcale że bo nie. Recepta istnieje, brzmi zaś: oddurnianie. Odduraczanie, mówiąc Michalkiewiczem. Co trzy godziny, w największej możliwej dawce, do osiągnięcia trwałych skutków. Następnie zaś dawka podtrzymująca do życia końca. Bez rymu ani rusz.
Czy to koniec Kołchoźnika?
Niespodziewanie wódz Białorusi odwołał na rok podatek od „tych, co nie pracują co najmniej sześć miesięcy w roku, nierobów”, czyli uległ demonstracjom. Ci, co zapłacili i zaczną pracować, mają dostać pieniądze z powrotem, a inni nie będą musieli go płacić przez rok.
Tymczasem opozycja odwołaniem podatku poczuła się silniejsza.
W niedzielę były demonstracje w mniejszych miastach, jak Orsza i Słuck. Po demonstracjach ubrane na czarno „ludziki” napadały na przywódców demonstracji i odwoziły ich w nieznane.
W atmosferze zwycięstwa moralnego
Nareszcie Polska wstała z kolan, nareszcie pokazaliśmy tym wszystkim Europejsom, jakie to z nich zgniłki, słowem – odnieśliśmy ogromny, wiekopomny sukces, można powiedzieć – zwycięstwo porównywalne do Wiktorii Wiedeńskiej albo do zwycięstwa w wojnie bolszewickiej. Takie wrażenie można by odnieść, oglądając rządową telewizję albo czytając prorządową prasę. Chodzi oczywiście o podjętą przez rząd próbę przeforsowania kandydatury pana Jacka Saryusza-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej, którym przez ostatnią, 2,5-letnią kadencję był Donald Tusk.
Jak wiadomo, jednym z politycznych priorytetów prezesa Jarosława Kaczyńskiego jest wytarzanie Donalda Tuska w smole i pierzu. A właśnie nadarzała się ku temu wyjątkowa okazja, bo gdyby Donald Tusk nie został przewodniczącym Rady Europejskiej na następną kadencję, to musiałby chyba wrócić do Polski – no a tutaj od razu wpadłby w tryby sejmowej komisji badającej aferę Amber Gold, która chyba w tym celu, albo przede wszystkim w tym, została utworzona. Zostałby tam dokładnie wytarzany w smole i pierzu, a być może jeszcze przy innych okazjach, bo – powiedzmy sobie szczerze – na niewinnego nie trafiło. W rezultacie w ciągu najbliższych dwóch lat zużyłby się moralnie do tego stopnia, że nie tylko nikt nie chciałby zaryzykować wystawienia jego kandydatury na prezydenta w wyborach w 2020 roku, ale nawet pokazać się w jego towarzystwie na ulicy.
Jakby tego było mało, to jeszcze powracający do Polski Donald Tusk oznaczałby potężny zgryz dla Grzegorza Schetyny, który musiałby stoczyć z nim walkę o polityczne przetrwanie, czego Platforma Obywatelska mogłaby nie przetrzymać. Zatem intryga mająca na celu zablokowanie ponownego wyboru Donalda Tuska poprzez wysunięcie przez Polskę kandydatury Jacka Saryusza-Wolskiego, teoretycznie była dobrze pomyślana. Ale powtórzę, co mówiłem od dawna; Jarosław Kaczyński jest wprawdzie wirtuozem intrygi, ale takim, co z reguły na końcu potyka się o własne nogi.
Tak też stało się i w tym przypadku. Kandydatura Jacka Saryusza-Wolskiego została wysunięta przez polski rząd dosłownie w ostatniej chwili, w związku z czym nie było czasu nie tylko na staranne, ale w ogóle – na jakiekolwiek dyplomatyczne przygotowanie operacji. W rezultacie Donald Tusk został wybrany na drugą kadencję przy osamotnionym sprzeciwie Polski, której nie poparły w tej sprawie ani Węgry, ani Słowacja, ani Czechy, ani Wielka Brytania. Następnego dnia po wyborze węgierska gazeta „Magyar Nemzet” w artykule zatytułowanym „Są granice przyjaźni” wyjaśniła, o co chodzi. O to, że kraje Grupy Wyszehradzkiej, podobnie jak Wielka Brytania, chcą i mogą współpracować z Polską w ważnych również dla nich sprawach, ale żadne szanujące się państwo nie pozwoli, by traktować je instrumentalnie, w dodatku w jakichś podwórkowych polskich bijatykach. Tymczasem prezes Kaczyński, swoim zwyczajem, potraktował przywódców zaprzyjaźnionych z Polską krajów jak swoich wyznawców, którzy mają psi obowiązek poświęcać się dla niego bez najmniejszych wątpliwości. Tymczasem ani Wiktor Orban, ani Teresa May żadnymi wyznawcami Jarosława Kaczyńskiego nie są, a pomysł, jakoby mieli się poświęcać dla jego osobistych antypatii, nie przyszedłby im do głowy nawet w gorączce. Toteż postanowili dać mu nauczkę, by na przyszłość nie próbował wciągać połowy Europy w swoje idiosynkrazje. Niestety, koszty tej nauczki zapłaciła Polska, bo w tej sytuacji Nasza Złota Pani miała ułatwioną sytuację z przeforsowaniem kandydatury swego faworyta, chociaż zarzut podniesiony przez Polskę przeciwko Donaldowi Tuskowi, że dał się on użyć przeciwko Polsce w grudniowej kombinacji operacyjnej, był nie tylko prawdziwy, ale i dobrze w Europie rozumiany. W rezultacie Donald Tusk ma otwartą drogę do kandydowania w roku 2020 na prezydenta Polski, z czym Niemcy z pewnością wiążą swoje nadzieje. Po zakończeniu kadencji wróci do Polski na białym koniu, a Grzegorz Schetyna stanie na głowie, żeby wypchnąć go na stanowisko prezydenta, dzięki czemu, niezależnie od wsparcia Naszej Złotej Pani, która z sobie tylko wiadomych powodów w Donaldzie Tusku szczególnie sobie upodobała i pilotuje jego karierę, niezależnie od wsparcia ze strony starych kiejkutów, Donald Tusk będzie miał gotowy aparat wyborczy, bo oprócz konfidentów zorganizowanych w Komitecie Obrony Demokracji i konfidentów tworzących trzon partii politycznych, takich jak np. Nowoczesna, którą uważam za wydmuszkę starych kiejkutów, będzie miał wsparcie ubeckich mediów, celebrytów, autorytetów moralnych, no i mikrocefali tworzących środowisko żydowskiej gazety dla Polaków. Takim saldem zamyka się intryga zadzierzgnięta przez prezesa Kaczyńskiego, więc nic dziwnego, że jego wyznawcy uruchomili kampanię, która za pierwszej komuny nazywała się propagandą sukcesu, i triumfalnie ogłosili wielkie zwycięstwo Polski w konfrontacji z Europą, której pokazaliśmy – i tak dalej. Przypomina to historię opowiadaną przez Adama Grzymałę-Siedleckiego, jak to w pensjonacie w Krynicy jakieś towarzystwo grało w karty, czemu przyglądało się grono kibiców. Jeden z kibiców zauważył, że jeden z graczy oszukuje, więc zwrócił mu uwagę: vous trichez, Monsieur – co się wykłada: pan oszukuje, mój panie! – na co tamten odłożył karty i powiedział: nie wiem, w jakim celu informuje mnie pan o czymś, o czym przecież nie mogę nie wiedzieć – po czym wyzwał go na pojedynek i w tym pojedynku zabił. Mówiąc krótko – Polska za sprawą prezesa Kaczyńskiego odniosła kolejne tak zwane zwycięstwo moralne.
Podczas gdy pławimy się w atmosferze moralnego zwycięstwa nad zgniłą Europą, przygotowania do kolejnej kombinacji operacyjnej nieubłaganie postępują. Kolejnym symptomem tego nieubłaganego postępu było niedawne oświadczenie pana sędziego Waldemara Żurka, przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa, że wobec zagrożenia praworządności w naszym nieszczęśliwym kraju konieczna jest interwencja ze strony Unii Europejskiej. Warto zwrócić uwagę, że deklaracja ta ukazuje się na tydzień przed wyznaczoną na 22 marca sesją Parlamentu Europejskiego, która ma być poświęcona zagrożeniom demokracji i praworządności w Polsce. Jest wysoce prawdopodobne, że wystąpienie pana sędziego Żurka musiało zostać skoordynowane z tymi przygotowaniami, podobnie jak kolejne generalskie „odejścia” z naszej niezwyciężonej armii. Właśnie odszedł z niej pan generał Jerzy Gut na tle niemożności porozumienia się ze złowrogim ministrem Antonim Macierewiczem. Skoro generałowie nie mogą dogadać się ze złowrogim ministrem Macierewiczem, to tym łatwiej dogadają się z Naszą Złotą Panią, w następstwie czego demokracja i praworządność zostaną u nas przywrócone nawet bez otrąbiania zwycięstwa moralnego.
Stanisław Michalkiewicz