Pamiętajmy o Powstaniu Warszawskim – 73 lata temu
Wróciłam do miasteczka mojego i jest tu trochę moich szkolnych koleżanek. Spotyka się je teraz częściej niż w zimie. Koleżanki ze studiów mieszkają daleko, mamy się spotkać we wrześniu.
Niedziela, piękna i słoneczna i byliśmy nad jeziorem. Mąż poszedł na lewo, na starą plażę, ja poszłam z synem na prawo. O dziwo, pies poszedł za mężem. Idąc wzdłuż brzegu, znaleźliśmy małe wejście do wody, wśród sitowia. Poodgarniałam patyki i gałęzie, które były na dnie. Szkła nie było, a to najważniejsze. Popływaliśmy – ja ostrożnie, nie za daleko. Mąż wziął i ręcznik, i koc, więc wróciliśmy do niego, okrążając jezioro. Pies nasz właśnie wyjadał jakieś resztki ze śmietnika, utworzonego przez dwa plastykowe worki śmieci, które ktoś pozbierał, ale już nie wywiózł. Najgorsi są ci, którzy po sobie coś zostawiają. Mąż udawał, że to nie jego pies, i spokojnie sobie się opalał po wyjściu z wody. Odgoniłam psa od śmieci, poszła do wody, ona lubi patrzeć na pływające rybki. To suczka.
Zrywaliśmy czarne porzeczki, wcześniej były tam PGR-y
24 lipca, coś w Polsce się dzieje. Już od dawna się dzieje... poczekam, aż się wyjaśni, rozświetli. Oby wyszło to Polsce na dobre. Ale Polska dla jednych ma być inna, dla innych znów ma być całkiem inna. Walka o Polskę jest między Polakami, ale wiemy o zmienianych nazwiskach, więc nie jesteśmy tego pewni. Polska teraz nie wie, kto jest kto, kto jest kim.
Byliśmy na wsi, zrywaliśmy czarne porzeczki. Przerobiłam je, są już w małych i dużych słoikach, a mąż zaniósł je do plastykowego pojemnika, pod naszym nowym łóżkiem. Nie daję ich do piwnicy, bo nie lubię jej, dawno w niej nie byłam, niech jedzenie będzie w domu. Piwnica jest długa, pełno w niej piwnic lokatorów tego długiego budynku. Wprowadziliśmy się tu jako ostatni, gdy reszta pozajmowała już piwnice. Mniejsze mieszkania powinny mieć mniej piwnic, a tak nie jest. Jednej nocy ukradziono nam dwa rowery, a były lata 90. i rowery były bardzo, bardzo drogie. Były zawsze marzeniem dziecka komunijnego i czasami wszystkie prezenty komunijne nie starczały na zakup takiego roweru. Najgorsze było rozdrabnianie się gości na inne prezenty, podczas gdy dziecko chciało roweru i tylko roweru.
Zbyt niska emerytura polskich matek
Pielgrzymka bezdomnych na Jasną Górę – słyszę o tym w telewizji... Bezdomni... musi być ich dużo i przestają wstydzić się swojej bezdomności. O co będą prosić Matkę Boską? Na pewno o chleb i o dach nad głową.
W Niemczech człowiek, który nie ma pracy i jest zarejestrowany jako bezrobotny, otrzymuje zasiłek dla bezrobotnych. U nas nie dostaje nic. W Polsce ten zasiłek jest wypłacany tylko przez pół roku albo rok, a dalej zostawia się człowieka bez żadnej pomocy, bo opieki społecznej praktycznie nie ma. Bo czym może się pochwalić opieka społeczna? Tym, że nie ma pieniędzy na pomoc ludziom, że przyznaje po 100 złotych na miesiąc, a tak się szumnie nazywa. ZUS nie daje rent ludziom chorym, na wcześniejszą emeryturę mało kto może iść. Ludzie w wieku przedemerytalnym mają w Polsce bardzo źle – żadnych źródeł utrzymania, żadnej pomocy od państwa. Mężczyźni muszą doczekać do 65 lat, muszą dożyć do tego wieku, tylko nie wiadomo, z czego mają żyć. I to oni będą zasilać pielgrzymkę bezdomnych na Jasną Górę, bo tak się porobiło, że tylko w Matce Boskiej mają nadzieję. Niemcy mogą iść na wcześniejsze emerytury, mają potem niższą emeryturę, ale w sytuacji, gdy nie mają z czego żyć, taka wcześniejsza emerytura to jedyny dla nich ratunek. I korzystają z tego. Niemcy mają lepiej.
Dlaczego szczyt G20 umieszczono akurat w Hamburgu?
Byłam tam w roku 2011, w tym mieście jest więcej imigrantów niż w innych miastach niemieckich. Wielu z nich nie ma pracy, żyje z zasiłku i nie czuje, aby ich przyszłość zależała od nich.
W lecie 2011 niechcący dostałam się tam na pochód-manifestację, którą zamykała policja. Autobus miałam z dworca PKS, walizę moją ciężką miałam na dworcu PKP w przechowalni – wydałam na to jedyne moje pieniądze – aż 10 euro. Miałam przed sobą cały dzień, bo autobus do Polski był dopiero o 19. Była niedziela, oddaliłam się od dworca, aby poszukać czegoś do picia czy jedzenia, ale najpierw chciałam sprzedać mój pierścionek złoty, bo nie miałam pieniędzy. Firma za moją pracę w Hamburgu miała mi zapłacić dopiero za miesiąc, na moje konto. To musiał być inny dzień tygodnia, bo jubiler był otwarty. Sprzedałam pierścionek, stać mnie było na wszystko, dostałam za niego 100 euro. Wtedy to zostałam zagarnięta przez ten pochód – szeroki na całą ulicę i dwa chodniki Nie wiem, o co chodziło ludziom w pochodzie, ale nie mogłam zawrócić, bo za mną jechały wozy i motocykle policyjne. Bałam się, że oddalę się od dworca i nie trafię do niego, a mój niemiecki był wtedy jeszcze kiepski. Poza tym, bałam się tego pochodu, chciałam dojechać do moich dzieci w Polsce. Wyjechałam zarobić na chleb dla rodziny, nie w głowie mi były jakieś manifestacje.
Jak to ulice zmieniają swoje nazwy…
Dzisiaj 27 czerwca i przypomnieliśmy sobie pamiętny ten dzień. Było to może w roku 1961, lato, a nasi rodzice wyprawili się pierwszy raz na dziką plażę. Był tam mostek, blisko brzegu, a oni siedzieli na zielonym kocu w kratkę. Tata szykował się już na dyżur, na 16. Miał już sandały wojskowe skórzane i pas zakładał gruby, do krótkich spodni koloru wojskowego, dość jasnego zielonego.
Wspominałam to dzisiaj z mężem, idąc do miasta na zakupy, a potem zadzwoniła moja mama i ja to jej przypomniałam, bo uświadomiłam sobie, że nasz ojciec był bohaterem, bo uratował dwoje dzieci. Dzieci nie były dobrze upilnowane, bo rodzice nie sprawdzili dna, a tam zaraz od brzegu robiło się spadziście, głęboko. Najpierw skoczył brat i krzyknął do nas, – on miał 9 lat, a my siostry – ja 8, a siostra miała prawie 6 lat. On kazał nam skakać, a on będzie nas ratował. Skoczyłam ja, on podpłynął, ale ja sama dałam sobie radę, podpłynęłam do brzegu. Skoczyła moja siostra, za nią mój brat… naraz ich już nie było. Zaczęłam krzyczeć, kopać nogami w wodę. A siedziałam na kładce do łowienia ryb. Ojciec wskoczył do wody – mama dzisiaj mówi, że w sandałach, i wyciągnął ich z wody. Moja siostra była uczepiona brata.
Porządek porządkuje, przyporządkowuje
Lubię naukowe programy telewizyjne. Mendelejew rozesłał 200 listów do ważniejszych naukowców na świecie, z jego tablicą pierwiastków, z ich uporządkowaniem. Robił to dla swoich uczniów, gdyż był akademickim nauczycielem. Nie było wtedy książek do nauki chemii.
Tak, gdyby nie wysłał, toby nie było tablic, jego mądrego uporządkowania. On wiedział, że zrobił coś bardzo ważnego, i świat nauki to przyjął, zaakceptował.
Porządek w chemii był istotny, gdyż łatwiej było zrozumieć i opanować tę naukę, wiedząc, że są rodziny pierwiastków, wiedząc, że wszystko ma swój sens. Elektrony, które krążą naokoło jądra atomowego, ich liczba decyduje o tym, jaki będzie ten pierwiastek. Jeden elektron na orbicie mniej i już mamy inny pierwiastek chemiczny. Mamy sąsiada. Jeden elektron więcej i już mamy drugiego sąsiada, tego cięższego, bo jeśli elektron więcej, to i proton więcej, proton ma już istotną masę.
Z Niemiec do Polski
Dzisiaj wróciłam do świata ludzi zdrowych, chodzących po ulicy, robiących zakupy. Jestem jeszcze w Niemczech, ale niedługo wyjeżdżam.
Bardzo się zmęczyłam tym moim spacerem, bo ostatni tydzień był ciężki - złapała mnie choroba. Zaczęło się tym, że zaspałam na spotkanie ze znajomą Polką, która tutaj też pracuje, w tej okolicy, kilometr dalej. Zaspałam na godzinę 13.15, co mnie bardzo zdziwiło, a to był początek choroby.
Musiał to być jakiś wirus, został mi po nim – brak sił - nie mogę długo stać, chodzić, oraz jęczmień na oku. Na który lekarz niemiecki przepisał mi maść z gentamecyną. Malutka, malusia tubeczka kosztowała mnie prawie 13 euro, ale może ubezpieczenie mi to zwróci.
Trzy wiejskie rodziny niemieckie
Porównuję ze sobą trzy gospodarstwa niemieckie, w których ostatnio pracowałam, jako opiekunka ludzi starszych Są one położone w tym samym rejonie Niemiec.
W jednym było po wojnie dużo dzieci, ale się pokształcili, ziemie sprzedali pod domy, pieniądze podzielili. W tej rodzinie jest zgoda, jeżdżą dużymi, czarnymi samochodami, odwiedzają się. Odwiedzą matkę, drzwi tego domu są zawsze otwarte. Naokoło mieszkają bracia, kto ich może okraść? Ze dwa razy zauważyłam ze drzwi w nocy były otwarte, potem już pilnowałam i sama je zamykałam. Uczyłam Niemców, aby tacy ufni nie byli. Tam, naprzeciwko jest przecież droga, obok drogi, a z jednej i drugiej strony rośnie kukurydza. Można się w niej ukryć, przyjść tutaj. Zaczęli wiec zamykać drzwi, o 23-ciej, gdy szli już spać. Cały czas, w ciągu dnia, ktoś przychodził, ktoś wychodził, nikogo się nie częstowało niczym, żadnego gościa się nie zabawiało. To mi się podobało.
Na jednym polu szparagów pracują Polacy, na drugim Rumuni
Tu są dwa pola, jedno jednego sąsiada, drugie drugiego. Na jednym pracują Polacy, na drugim pracują Rumuni. Moja znajoma, która jest tu opiekunką, u dziadka niemieckiego pyta się go dlaczego Niemcy nie pracują na polach szparagów. On odpowiedział - bo by ich plecy bolały.
Jestem nadal przy dużej rodzinie niemieckiej na wsi i opiekuję się ich babcią. Dwa domy gospodarują razem. W naszym domu je się trzy posiłki przy długim stole.
Jest dwójka dzieci córki, która mieszka obok, jej mąż, jest wujek który mieszka na dole, jestem ja, która mieszkam na górze i na parterze mieszka babcia ze swoim mężem. Babcia w dzień zajmuje wielki salon, z oknami od podłogi do sufitu. Przez okno widać łany żyta już podrośniętego Jaki piękny ma kolor! Jasno zielony, ze zgniło zielonym zrobiłam nawet zdjęcie
Aktywuję panią starsza niemiecką, a tutaj wybory - wygrało CDU
Kupiłam pani starszej, która ma Parkinsona… kupiłam jej mazaki, grube mazaki- 8 sztuk, nie za dużo. Kupiłam dwa bloki, jeden mniejszy, drugi większy. Dwa bloki, bo może te dwa wnuki, które tu mieszkają, może dołączą się i będą razem z babcią malować. Ona zawsze ma ranki lepsze, a rano znalazłam u jej męża w pokoju biurowym, tak, na wsi w Niemczech mają takie pokoje. Tam mają dokumenty, tam mogą pogadać z gościem, zamiast na polu z nim sterczeć, a gość to może być sprzedawca paszy, który z Holandii ma tu blisko.
Wynalazłam u niego mazak czerwony, czarny i niebieski, a zielony był wypisany. Były też grube wspaniałe dwie kredki, które pięknie malowały po natemperowaniu. Temperówkę też znalazłam, akurat dzisiaj odkurzałam w tym jego pokoju.