24 lipca, coś w Polsce się dzieje. Już od dawna się dzieje... poczekam, aż się wyjaśni, rozświetli. Oby wyszło to Polsce na dobre. Ale Polska dla jednych ma być inna, dla innych znów ma być całkiem inna. Walka o Polskę jest między Polakami, ale wiemy o zmienianych nazwiskach, więc nie jesteśmy tego pewni. Polska teraz nie wie, kto jest kto, kto jest kim.
Byliśmy na wsi, zrywaliśmy czarne porzeczki. Przerobiłam je, są już w małych i dużych słoikach, a mąż zaniósł je do plastykowego pojemnika, pod naszym nowym łóżkiem. Nie daję ich do piwnicy, bo nie lubię jej, dawno w niej nie byłam, niech jedzenie będzie w domu. Piwnica jest długa, pełno w niej piwnic lokatorów tego długiego budynku. Wprowadziliśmy się tu jako ostatni, gdy reszta pozajmowała już piwnice. Mniejsze mieszkania powinny mieć mniej piwnic, a tak nie jest. Jednej nocy ukradziono nam dwa rowery, a były lata 90. i rowery były bardzo, bardzo drogie. Były zawsze marzeniem dziecka komunijnego i czasami wszystkie prezenty komunijne nie starczały na zakup takiego roweru. Najgorsze było rozdrabnianie się gości na inne prezenty, podczas gdy dziecko chciało roweru i tylko roweru.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!