A+ A A-
Porady

Porady

piątek, 15 czerwiec 2012 11:49

ZWOLNIENIA Z PRACY – LEGALNE CZY NIE?

Napisane przez

  zwolnienieW czasach kryzysu ekonomicznego istnieje potrzeba omówienia tych aspektów prawa pracy obowiązującego w Ontario, które mają szczególne znaczenie, gdy pracownikowi grozi zwolnienie z pracy lub gdy zwolnienie już nastąpiło. Zasadniczym pytaniem, które pracownik zadaje sobie w takich okolicznościach jest to czy zwolnienie z pracy zostało (lub będzie) dokonane legalnie, czy nie. Jeżeli tak, musi się on pogodzić z konsekwencjami i stratami wynikającymi ze zwolnienia. Jeżeli nie, ma prawo żądać od pracodawcy rekompensaty.

      Jak odróżnić zwolnienie legalne od nielegalnego?

      Po pierwsze, należy pamiętać, że każdy pracodawca może zwolnić każego pracownika kiedykolwiek chce, jeżeli da mu odpowiedni okres wypowiedzenia lub, nie dając odpowiedniego okresu wypowiedzenia, jeżeli wypłaci mu odpowiednią rekompensatę.

      Po drugie, pracodawca może zwolnić pracownika bez wypowiedzenia lub rekompensaty, jeżeli ma wystarczający powód do zwolnienia.

      A zatem, aby odróżnić zwolnienie legalne od nielegalnego, trzeba odpowiedzieć na następujące pytania: (1) Czy pracodawca miał wystarczający powód do zwolnienia? Jeżeli tak, zwolnienie było legalne. (2) Jeżeli nie było wystarczającego powodu, czy pracownik otrzymał przysługujący mu okres wypowiedzenia lub rekompensatę? Jeżeli tak, zwolnienie bylo legalne. Jeżeli nie było wystarczającego powodu i pracownik nie otrzymał należnego mu okresu wypowiedzenia lub rekompensaty to pracownik ma prawo domagać się należnej mu rekompensaty. W razie odmowy jedynym rozwiązaniem jest założenie przez pracownika sprawy sądowej o tzw. wrongful dismissal, czyli bezprawne (lub niewłaściwe) zwolnienie.

      Jaki jest zatem wystarczający powód do zwolnienia pracownika nie wymagający od pracodawcy wystosowania wypowiedzenia? Powodów może być wiele i dotyczą one takiego niedopowiedniego zachowania pracownika, które jest równoznaczne z zerwaniem umowy o pracę. Najczęstsze z nich to nieuczciwość w stosunku do pracodawcy, zachowanie kryminalne w pracy (kradzieże, falsyfikacja dokumentów, przekupstwo, itp.), niesubordynacja, niekompetencja, częsta nieobecność i niepuktualność, niemoralne lub "niewłaściwe" zachowanie w pracy, alkoholizm w pracy, używanie narkotyków, itp. Aczkolwiek powody te wydają się dość oczywiste, należy podkreslić, że nawet jeżeli zachowanie tego rodzaju miało miejsce pracodawca najczęściej staje przed trudnym zadaniem udowodnienia, że skala wykroczenia była na tyle poważna, iż uzasadniła ona decyzję o zwolnieniu. To znaczy, że zwolnienie było jedynym rozwiązaniem sutyacji. Prawo pracy w Ontario jest tak sformułowane aby chronić pracownika w sposób najbardziej możliwy i zwolnienie postrzegane jest jako ostateczność, do której pracodawca może się odwołać jedynie gdy jest przekonany, że wina pracownika jest niepodważalna, że jako pracodawca ma on wystarczającą ilość dowodów przeciwko pracownikowi, oraz, że otrzegał pracownika w sposób wystarczający i zrobił wszystko co w jego mocy (jeżeli było to możliwe), aby pracownikowi pomóc się poprawić.

      Jaki jest odpowiedni okres wypowiedzenia lub odpowiednia rekompensata? Odpowiedź na to pytanie jest również dość skomplikowana i zależy od kilku czynników. Punktem wyjścia jest pytanie czy istnieje umowa pisemna o pracę czy nie? Jeżeli umowa istnieje, należy przeanalizować jej treść, aby przekonać się czy pracodawca skutecznie ograniczył swoje zobowiązania co do okresu wypowiedzenia, zwłaszcza czy ograniczył długość okresu wypowiedzenia do minimum wymaganego przez Employment Standards Act. Jeżeli nie ma takiego ograniczenia, prawo Ontario wymaga, aby okres wymówienia lub rekompensata były reasonable, czyli adekwatne do danych okoliczności. Jaki okres lub rekompensata są reasonable zależy od wielu czynników i nie ma jednej formuły umożliwiającej ich matematyczne wyliczenie. Każda sytuacja jest różna od drugiej i nawet w przypadkach bardzo podobnych jeden sędzia może zdecydować inaczej od drugiego. Jedno jest pewne, że okres reasonable nie będzie krótszy od minimum zagwarantowanego przez Employment Standards Act. A zatem, w przypadkach zwolnień bez powodów, gdy nie ma pisemnych umów o pracę, pracodawca jest w zdecydowanie mniej korzystnej sytuacji niż pracownik.

      Co zatem dzieje się, gdy istenieje pisemna umowa o pracę, w której pracodawca starał się ograniczyć długość okresu wypowiedzenia należnego pracownikowi. Aby stwierdzić z dużym prawdopodobienstwem czy umowa na pewno daje pracodawcy takie zabezpieczenie należy dokładnie ją zinterpretować pod względem prawnym, gdyż klauzule dotyczące tego tematu mogą być podważone. Ma to miejsce w przypadkach, gdy tekst nie jest sformułowany precyzyjnie lub gdy można go zinterpretować w dwojaki sposób. Jeżeli tak się dzieje, sądy są skłonne stwierdzić, iż klauzula ta nie ma zastosowania. Kontrakt nie zostaje w takich sytuacjach unieważniony lecz jego element dotyczący minimum okresu wypowiedzenia będzie rozstrzygany według zasad tzw. common law (czyli prawa tworzonego przez decyzje sądowe) a nie Employment Standards Act. Prawo to wymaga tzw. reasonable okresu wypowiedzenia, który, jak stwierdziliśmy powyżej, z pewnością nie będzie krótszy od minimum zagwarantowanego przez Employment Standards Act należnego danemu pracownikowi.

      Jaki zatem może być to okres? Zależy to od wielu czynników i każda sytuacja musi być zawsze rozpatrywana osobno. Czynnikami, które mają znaczenie są na przykład: stanowisko pracownika, staż pracy, wiek, możliwość znalezienia innej pracy w danym zawodzie lub z kwalifikacjami danego pracownika, możliwość przekwalifikowania, sposób zwolnienia, czy pracodawca nakłaniał pracownika do podjęcia danej pracy, itp.

      Wiele osób pracuje nie mając pisemnej umowy o pracę i zastanawia się jak ich sytuacja różni się od sytuacji osób, które pracują na podstawie pisemnej umowy. Czy, na przykład, jest ich łatwiej zwolnić lub zmusić do zaakceptowania gorszych wrunków pracy lub, jakie są ich prawa w momencie zwolnienia z pracy? Należy stwierdzić, iż bez względu na to czy pracownik pracuje na podstawie umowy pisemnej czy nie, umowa o pracę istnieje. Fakt, że nie ma jej na piśmie to jedynie problem dokumentacji warunków tej umowy. W przypadku braku umowy pisemnej, zasadnicze warunki umowy mogą być odtworzone przy pomocy innych dokumentów i faktów. Na przyklad, fakt, że pracodawca "akceptował" fakt, iż dana osoba pojawiała się i wykonywała określone czynności w określonych godzinach świadczy o tym, że traktował ją jako pracownika. Czy był to pracownik etatowy czy tzw. niezależny kontraktor (independent contractor) będzie zależalo od analizy tego, kto kontrolował harmonogram pracy, czy pracownik używał własnych środków i narzędzi pracy, jak dokonywane były wypłaty i inne rozliczenia, pozycja pracownika w hierarchii danego przedsiębiorstwa, czy pracownik był szkolony lub instruowany przez pracodawcę co do zakresu czynności, ogólna zależność pracownika od pracodawcy, natura pracy i zależności, itp. Na podstawie wypłat wynagrodzeń będzie możliwe ustalenie, kiedy relacja pracownik-pracodawca się rozpoczęła oraz jaka była wysokość wynagrodzenia. Te fakty w połączeniu ze znajomością zakresu czynności wykonywanych przez pracownika pozwolą na odtworzenie większości zasadniczych warunków umowy. A zatem osoby pracujące bez pisemnej umowy o pracę.

Janusz Puzniak

Barrister and Solicitor (Ontario, Canada)

Attorney at Law (Missouri and New York, USA)

905-890-2112, 416-999-3023

 UL jest nietypowym rodzajem stałego planu na życie, elastycznym połączeniem planu terminowego z kontem oszczędnościowym pod jednym parasolem ubezpieczeniowym i korzystnym wykorzystaniem dochodów inwestycyjnych pod względem podatkowym. Inwestycje wewnątrz polisy rosną -"tax-deferred" i potencjalnie mogą być wykorzystane w przyszłości bez podatku (tax-free). Niektórzy mylą polisę UL(universal life) z WL(whole life) ze względu na zawartość części inwestycyjnej. W WL konserwatywny dobór inwestycji i zarządzanie pozostaje w gesti doradców i ekspertów kompanii. W UL właściciel polisy osobiście, przy pomocy agenta, brokera wybiera rodzaje inwestycji i sposób ich inwestowania. Praktycznie możecie Państwo wybierać prawie wszystkie rodzaje inwestycji; od gwarantowanych – "GICs", poprzez "index funds"-TSX, S&P 500, NASDAQ..., "bond funds", "equities", az po "Mutual Funds". Jeżeli zbudowaliście dobrze zbalansowane portfolio inwestycyjne, macie szansę w dłuższym okresie czasu osiągnąć wyższe przyrosty inwestycyjne niż w WL. W tradycyjnych polisach WL właściciel wybierając pieniądze kasuje polisę ubezpieczeniową. W UL wybierając pieniądze z części inwestycyjnej, kontynuuje płacenie i zachowuje sumę, na którą się ubezpieczył.

      - Na co należy zwrócić uwagę i czym się kierować przy zakupie polisy UL?

      - Prawidłowo wybrać i dopasować do naszych potrzeb koszt ubezpieczenia - "cost of insurance". Mamy do wyboru: "Level T100"– stały koszt do końca życia i "Yearly Renewable Term"(YRT) – zmienny koszt ubezpieczenia, niski na początku, rośnie wraz z wiekiem osoby ubezpieczonej. Korzystny dla ludzi młodych, którzy w pierwszych latach pragną uzyskać większy przyrost wartości inwestycji. Niestety w dłuższym okresie czasu zmienny koszt -"YRT" będzie wyższy niż w "Level T100". Zeby temu zapobiec lepiej jest, patrząc z mojego punktu widzenia, wybrać na początku faktor - "YRT with switch to T100". Właściciel wybiera na początku w aplikacji np.przejście w 10 roku z "YRT"na "Level T100". Przez 10 lat inwestowania bez podatku, płacąc tą samą składkę miesięczną co w "Level T100", odłoży się niezła suma pieniędzy na koncie polisy, a po zmianie, koszt będzie stały do końca życia i niewiele wyższy. Warto sprawdzić w kontrakcie, czy wszystkie podane powyżej rodzaje kosztów są gwarantowane.

      - Podstawowe czynniki, które wpływają na wyliczenie kosztu ubezpieczenia to: wiek osoby, płeć, palący, niepalący, stan zdrowia aplikanta, styl życia w momencie zatwierdzenia i wydania polisy. Najbardziej popularny na rynku wydaje się faktor "Level T100" po przekroczeniu wieku średniego. Bowiem stając się starszym stawka ubez. idzie niestety w górę i nasze ryzyko jest wyższe przy wyborze"YRT" w tym czasie.

      -Wybrać sumę ubezpieczeniową (wypałcaną po śmierci bez podatku) po przeanalizowaniu naszych potrzeb z poniżej podanych rodzaji: "Level"- stała suma, niezmienna od początku, "Increasing"- suma taka jak wykupiona na początku plus zakumulowane inwestycje, "Minimized"- właściciel od początku życzy sobie maksymalizowanie inwestycji z wykorzystaniem korzyści podatkowych z jednoczesnym minimalizowaniem sumy ubezpieczeniowej. Ta opcja jest tylko możliwa przy wybranym faktorze "YRT" kosztu ubezpieczenia.

      - Jak postępować z polisą UL?

      - Oszczędności gromadzone w polisie powinne być inwestowane rozsądnie i niezbyt agresywnie.

      - Zamiast wybierać pieniądze bezpośrednio z konta polisy (dotyczy dużych sum) celem uniknięcia niepotrzebnego opodatkowania, używać strategii -"leveraged life insurance" (opiszę w późniejszym termine).

      - Pokrywać składki ubez. bezpośrednio z puli oszczędnościowej - korzyść podatkowa.

      - W UL możemy płacić składkę minimalną na pokrycie tylko kosztów ubezpieczenia celem utrzymania polisy. Zalecam nadpłacać 20% - 30% ponad minimalną stawkę ubez.w pierwszych 7 latach, ponieważ w późniejszym okresie nie będziemy mogli dopłacić większej sumy ze względu na limity ustalone przez rząd.

      - Unikać wpłat do polisy ponad określony maksymalny limit celem uniknięcia podatku. Przypomnę, że dochody od kapitału w formie "interest" i "capital gain"w kontrakcie nie podlegają opodatkowaniu (tax-sheltered). Płacimy jedynie 2% podatku od składki ubezpieczeniowej w Ontario.

      - Ze względu na kompleksowy charakter polisy inwestycyjnej typu UL, utrzymujcie stały kontakt z brokerem, który zaoferował wam ten plan, celem analizowania portfolia inwestycyjnego i dopasowania sumy ubezpieczenia do zmieniających się waszych potrzeb.

      Trzeba przyznać, że liczba osób chętnych do inwestowania w polisach ubezpieczeniowych typu UL nieco spadła w ostatnich 4 latach z uwagi na pojawienie się na rynku inwestycyjnym nowego produktu -"Tax Free Savings Account" z możliwością $5,000 wpłaty rocznie. Pomino tego, jednak dla wielu inwestorów inwestowanie w polisie nie straciło na atrakcyjności.

Tadeusz Niemiec

tel: 416-939-3770

e-mail: tadeuszniemiec

@yahoo.com

paragrafSzanowni Czytelnicy - przedstawiam Państwu kolejny artykuł z cyklu "POWROTY" – cyklu dobrze przyjętego przez Czytelników "GOŃCA". Do tej pory w jego ramach ukazały się następujące artykuły: część 1 "Obywatelstwo polskie dla dzieci urodzonych w Kanadzie" opublikowana w październiku 2010 r., część 2 "Polskie dokumenty tożsamości" opublikowana w listopadzie 2010 r., część 3 "Rozwód w Kanadzie i jego skutki prawne w Polsce" opublikowana w marcu 2011 r., część 4 " jak nabyć spadek w Polsce – zasady dziedziczenia" opublikowana w kwietniu 2011 r., część 5 "Zachowek – ochrona osób najbliższych przed pominięciem w testamencie" opublikowana w maju 2011 r., część 6 "Jak nabyć własność nieruchomości w Polsce nie będąc jej właścicielem – instytucja zasiedzenia" opublikowana w czerwcu 2011 r., część 7 "Podział majątku małżonków po rozwodzie – według prawa polskiego" opublikowana w lipcu 2011 r. część 8 "Testament w Polsce – jak sporządzić ważny dokument" opublikowany w sierpniu 2011 r., część 9 "Ustalenie ojcostwa dziecka – według prawa polskiego" opublikowany we wrześniowym wydaniu gazety, część 10 "Obowiązek alimentacyjny wobec dziecka – według prawa polskiego" opublikowany w październiku 2011r., część 11 "Darowizna w Polsce – czyli jak skutecznie przekazać majątek najbliższym za życia" opublikowana w listopadzie 2011 r., część 12 "Dział spadku – według prawa polskiego" zamieszczona w grudniowym wydaniu Gońca, część 13 "Podatek od spadków i darowizn w Polsce" opublikowana w styczniu 2012 r., część 14 "Obowiązki alimentacyjne między byłymi małżonkami" opublikowana w lutym 2012 r., część 15 "Kontakty z dzieckiem po rozwodzie według prawa polskiego" opublikowana w marcu 2012r., część 16 "Zapis windykacyjny – nowy sposób rozporządzania majątkiem po śmierci" opublikowana w kwietniu 2012r.

      W dzisiejszym artykule omówię dopuszczalne prawnie sposoby uniknięcia zapłaty zachowku na rzecz osób uprawnionych do jego otrzymania w świetle polskiego prawa spadkowego tj. dzieci (również z poprzedniego małżeństwa), małżonka i rodziców.

      Do podstawowych sposobów uniknięcia zapłaty zachowku można zaliczyć wydziedziczenie. Przyczyna wydziedziczenia nie może być jednak dowolna i musi wynikać z testamentu. Polskie prawo cywilne mówi o 3 przyczynach tj. gdy uprawniony do zachowku:

      1. dopuścił się wobec spadkodawcy lub bliskiej mu osoby umyślnego przestępstwa przeciwko zdrowiu, życiu, wolności lub rażącej obrazy czci,

      2. wbrew woli spadkodawcy, postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego,

      3. uporczywie nie dopełniał wobec spadkodawcy obowiązków rodzinnych.

      Innym z możliwych sposobów uniknięcia zapłaty zachowku jest zawarcie z przyszłym, potencjalnym spadkobiercą umowy o zrzeczeniu się praw do spadku. Umowa taka musi być zawarta w formie aktu notarialnego, z każdym ze spadkobierców osobno. W przypadku zmiany zdania należy zawrzeć drugą umowę o uchylenie zrzeczenia się spadku – również w formie notarialnej. Bez zachowania tej formy umowa taka jest nieważna i nie wywołuje żadnych skutków prawnych. Zrzeczenie się prawa do spadku obejmuje również dzieci spadkobiercy. Do zawarcia takiej umowy niezbędna jest jednak dobra wola spadkobierców, którzy muszą samodzielnie stawić się do notariusza.

      Aby mąż, czy żona mogli uniknąć zapłaty zachowku pasierbom należy rozporządzić majątkiem jeszcze za życia obojga. Dotyczy to majątku, którego dorobili się wspólnie po zawarciu związku małżeńskiego. Małżonkowie tacy powinni na początek sporządzić u notariusza intercyzę (tj. umowę o rozdzielności majątkowej). Ustaje wtedy wspólność majątkowa między małżonkami i mogą oni dokonać podziału wspólnego majątku. Gdy w skład wspólnego majątku wchodzi nieruchomość podział majątku musi zostać dokonany u notariusza lub przed sądem. Wtedy jeden z małżonków, który w wyniku podziału otrzymał prawo do połowy mieszkania może, również w formie aktu notarialnego, przenieść swą część na drugiego małżonka. Jednak aby uniknąć płacenia zachowku – nie może tego dokonać ani w formie sprzedaży, ani w formie darowizny. Najskuteczniejszym sposobem uniknięcia obowiązku zapłaty zachowku jest zawarcie umowy dożywocia. Umowa taka polega na przeniesieniu własności nieruchomości, albo jej części na nabywcę w zamian za zapewnienie dożywotniego utrzymania. Zawiera ją w formie aktu notarialnego zbywca z nabywcą tego prawa. Zapewnienie utrzymania polega na tym, że osobę która oddała lokal, w zamian za dożywocie, przyjmuje się do mieszkania, jako domownika, dostarcza się mu wyżywienia, mieszkania, światła, opału, zapewnia się odpowiednią pomoc i pielęgnowanie w chorobie. Natomiast po śmierci osoby uprawnionej sprawia się jej własnym kosztem pogrzeb, odpowiadający zwyczajom miejscowym. Gdy małżonkowie, mający rozdzielność majątkową, zawrą między sobą umowę dożywocia nastąpi przeniesienie własności nieruchomości na rzecz jednego z małżonków. Mieszkanie to wchodzi do jego majątku osobistego, natomiast małżonkowi uprawnionemu nie przysługuje już prawo do mieszkania. Zmiany właściciela lokalu należy wpisać do księgi wieczystej nieruchomości. Po śmierci osoby uprawnionej – jej spadkobiercy ustawowi nie mają prawa do zachowku z tego mieszkania, gdyż nie weszło ono do masy spadkowej.

      Zawarcie umowy dożywocia jest również korzystne dla drugiego małżonka. Interesy zbywcy, który przestał być właścicielem mieszkania są również zabezpieczone, ponieważ mieszkanie obciążone zostało prawem dożywocia, które wpisano do księgi wieczystej. W przypadku pogorszenia się w przyszłości stosunków między małżonkami uprawniony chroniony jest w następujący sposób: w razie sprzedaży mieszkania prawa te wpisane są do księgi wieczystej nieruchomości i nowy właściciel ponosi osobistą odpowiedzialność za świadczenia objęte tym prawem lub istnieje również prawna możliwość zamiany dożywocia na dożywotnią rentę.

      Pewne problemy mogą wystąpić, gdy wspólnym majątkiem jest mieszkanie zakupione na kredyt. Po zawarciu umowy u notariusza o rozdzielności majątkowej małżonkowie mogą przystępować do podziału majątku. Jednak gdy mieszkanie zakupione jest na kredyt to na podział takiego mieszkania zgodę musi wyrazić bank, aby dług przejął jeden z małżonków. Do czasu wyrażenia tej zgody oboje małżonkowie są dłużnikami. Nie można bowiem dzielić długu, bez zgody wierzyciel, którym jest bank.

      Podsumowując należy podkreślić, iż spadkodawca ma prawne możliwości kreowania kręgu osób uprawnionych do dziedziczenia po nim. Może to zrobić dysponując majątkiem jeszcze za życia, albo poprzez sporządzenie testamentu na wypadek śmierci. Jednak pewna, najbliższa grupa osób (tj. dzieci, małżonek i rodzice) chronieni są przez ustawodawcę przed pominięciem w testamencie przez instytucję zachowku. W przypadku gdy spadkodawca nie chce by dziedziczyły po nim np. dzieci z pierwszego małżeństwa (lub nie chce by otrzymały one zachowek) ma możliwość dokonania jednej ze wskazanych w artykule dróg postępowania. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości w tej trudnej i ważnej materii polecam zwrócenie się do polskiego adwokata, który pomoże w wyborze właściwej i skutecznej drogi postępowania.

Monika Skrzypek – Paliwoda - adwokat

reprezentująca w całym kraju sprawy

Polaków powracających do Ojczyzny,

prowadząca Kancelarię Adwokacką

w Polsce

Ostatnio zmieniany piątek, 15 czerwiec 2012 18:31
piątek, 15 czerwiec 2012 11:25

Najprawdziwsza katastrofa

Napisane przez

TWOJE PIENIĄDZE

jacekSytuacja na międzynarodowym rynku finansowym zrobiła się tak skomplikowana, iż całkiem słusznie nawet przeciętny klient kanadyjskiego rynku pracy czy emerytur zastanawia się, czy klęska europejskiego eksperymentu monetarnego z wprowadzeniem wspólnej waluty może wpłynąć na izolowane podobno dochody Kanadyjczyka.         Daleki jestem od stwierdzenia, iż wiem, czym się ta zabawa w euro skończy. Nie ulega jednak dla mnie wątpliwości, iż należy z wielką ostrożnością podchodzić do deklaracji polityków i ekspertów wypowiadających się na tak drażliwy aktualnie temat.

      W Toronto odbyła się mianowicie debata ekspertów nad postawioną przez wybitnych specjalistów – historyka Nialla Fergusona i wydawcę dziennika „Die Zeit” Josefa Joffe. Postawili oni tezę, iż eksperyment nie powiódł się i należy z kontynuacji go jak najszybciej zrezygnować.

      Na poparcie swoich poglądów obaj szanowani myśliciele przedstawili wiele dobrze przemyślanych i przekonujących argumentów. Rzeczowo, spokojnie, na temat. W opozycji do ich stanowiska pojawił się szereg mówców ze spekulantem na czele (ale miliarderem) George’m Sorosem. Oponenci prezentowanej przez Fergusona i Joffe tezy argumentowali mniej więcej tak: eksperyment okazał się tragiczną pomyłką, ale nie można z niego zrezygnować, bo grozi to katastrofą. Tak jakby obecna sytuacja finansowa Grecji, Italii czy Hiszpanii katastrofą dla ludności tych państw nie była.

      Staranna analiza wypowiedzi polityków niemieckich każe sądzić, iż Bundesrepublika gotowa jest wyciągać za uszy Greków, Włochów czy Hiszpanów, czy kogokolwiek tam jeszcze przyjdzie wykaraskać z fiskalnego bagna, ale pod pewnymi warunkami. Wielu wrażliwych na niuanse obserwatorów dopatruje się w tym machiawelicznego spisku – to, czego nie udało się załatwić siłą Niemcom hitlerowskim, spokojnie i pokojowo załatwią Niemcy Angeli Merkel: panowanie na Europą. Może co najwyżej przy cichej współpracy Anglików, Skandynawów czy Polski i Czech (jakże miło, że i nas w tej grupie „porządnych” krajów wymieniają!)

      Jak będzie – nie mnie wróżyć. Straszy mnie co innego: gdy już doszło do publicznej debaty na szacownym forum, rzeczowe argumenty Nialla Fergusona i Josefa Joffe skontrowane zostały retoryką, apelami o jedność, wierność itp. Innymi słowy: z jednej strony rzeczowa analiza, z drugiej – podbijanie bębenka i gra na emocjach. A najstraszliwsze, iż po zakończeniu formalnej debaty przeprowadzono głosowanie i stosunkiem głosów 55 do 45 zwyciężyli zwolennicy George’a Sorosa i jego kompanów od „niedopuszczalnej katastrofy”.

      Wygląda na to, że faktycznie grozi nam katastrofa – nie tyle z racji deficytu budżetowego Greków, co z racji tego, iż naszymi ważnymi sprawami rynkowymi, naszą polityką fiskalną zajmują się ludzie mieszający dwa podstawowe pojęcia: realizm i chciejstwo. Ludzie, którzy twierdzą, że katastrofy nie będzie, bo jakby była, to by się okazała katastrofą.

      I nic jakoś nie przeszkadza im, iż zagadnieniami, które nie podlegają emocjom, rządzą emocje. A to jest właśnie prawdziwa katastrofa.

piątek, 15 czerwiec 2012 11:22

Opcje dla małżonków i konkubentów

Napisane przez

Współmałżonków lub konkubentów można zasponsorować na terenie Kanady lub poza jej granicami. Wiele osób uważa, że zaraz po ślubie sponsorowani partnerzy otrzymują numerek socjalny, prawo do szkoły czy medyczne ubezpieczenie. Spotkałam także imigrantów, którzy nie przedłużyli swojego statusu w Kanadzie (wiza czasowego pobytu), uważając, że złożenie sprawy o pobyt stały zwalnia ich już z tego obowiązku. W taki właśnie sposób stracili czasowy pobyt i pozostali w Kanadzie nielegalnie, narażając się na aresztowanie czy w konsekwencji akcję deportacyjną. Należy pamiętać, że złożenie podania o emigrację nie jest zezwoleniem na rezydencję czasową w Kanadzie.

      Niestety, współmałżonkom/konkubentom nie przysługuje także automatycznie prawo do pracy, nie otrzymują na podstawie posiadania aktu małżeńskiego numerków do pracy, nie posiadają także rządowego ubezpieczenia medycznego. O takowe można dopiero się starać po wielu miesiącach i wtedy kiedy sponsorstwo i sprawa zostaje zaakceptowana przez władze imigracyjne.

      Możemy się zastanowić, czemu tak się dzieje? Dlaczego sponsorowana żona obywatela, płacącego podatki, nie jest uprzywilejowana? W mojej opinii, zwyczajnie rząd nie chce przyznawać benefitów, nie wiedząc jeszcze, czy sponsor spełnia wymogi i czy małżeństwo jest prawdziwe, zawarte z intencją posiadania rodziny i nie uzyskania kanadyjskiego pobytu stałego.

      Dopiero po zweryfikowaniu informacji i dokładnym przejrzeniu dokumentów, ewentualnie przepytaniu partnerów, urzędnik może zaakceptować sponsorstwo, również sprawę o pobyt i właśnie od tej akceptacji zależy przyznanie wszelkiego rodzaju przywilejów, takich jak ubezpieczenie rządowe lekarskie czy prawo do pracy.

      Sponsorowany partner musi jednak nadal oczekiwać na finał sprawy o nadanie statusu stałego rezydenta. Należy także wspomnieć, że czas rozpatrywania spraw małżeńskich na terenie Kanady znacznie się wydłużył, osoby zamieszkujące w dużych skupiskach miejskich, na przykład w Mississaudze, mogą oczekiwać na pobyt stały nawet dwa lata i dłużej.

      Zupełnie inaczej wygląda sprawa rozpatrywana poza Kanadą. W tych przypadkach decyzje w sprawie podań imigracyjnych przyznawane są przez biura imigracyjne ambasad kanadyjskich za granicą i sponsorowany małżonek/partner otrzymuje wszelkie przywileje na granicy kanadyjskiej w momencie przyznania stałego pobytu. Warto nadmienić, że sprawy małżeńskie rozpatruje się szybciej, są ona także priorytetowe. Istotną różnicą proceduralną jest brak możliwości apelacji pierwszego stopnia spraw prowadzonych na terenie Kanady.

Izabela Embalo

licencjonowany doradca imigracyjny

OSOBY ZAINTERESOWANE SPONSOROWANIEM BLISKICH DO KANADY PROSIMY O KONTAKT TEL: 416 515 2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

www.emigracjakanada.net

piątek, 15 czerwiec 2012 11:17

Mój dom: Z agentem czy bez...

Napisane przez

maciekczaplinski- Maćku, przy obecnym dostępie do internetu prawie każdy dom oferowany na sprzedaż można znaleźć na internecie. Czy wobec tego agent, który ma pomóc znaleźć dom dla kupujących jest nadal potrzebny?

      - Jest on potrzeby bardziej niż kiedykolwiek przedtem! Nadmiar informacji, może być często bardzo trudny do właściwej oceny i selekcji. Chciałbym, by Państwo myśleli o agentach Real Esate jako swoich bardzo ważnych doradcach.

      Pomoc w wyborze domu to nie tylko pokazywanie domów dostępnych na rynku potencjalnym kupcom. To jest trywialne i by to robić, nie potrzeba być ekspertem. Sztuka zaczyna się, kiedy należy obiektywnie ocenić wartość pokazywanych domów, umieć odrzucić te domy, które są w złej lokalizacji, są nieciekawe funkcjonalnie, mają problemy techniczne czy są wycenione zbyt wysoko. Agent pracujący dla kupujących nie powinien być tak zwanym "YES MANEM". Agent powinien potrafić dawać klientom sugestie i właściwe wskazówki. To jest bardzo trudne i wymaga od agenta dużej odporności psychicznej i wiedzy, ale tego właśnie klienci powinni oczekiwać.

      Większość ludzi poszukujących domów nie ma właściwego rozeznania rynku, nie orientuje się w cenach domów, nie ma rozeznania, które okolice są lepsze, a które gorsze. Jeśli trafią poprzez internet na agenta, który sprzedaje swój listing i któremu nie zależy na ich interesie, ale na szybkiej sprzedaży własnego listingu - skutki mogą być tragiczne i mierzone w dziesiątkach tysięcy dolarów.

      Proszę pamiętać agenci, którzy pracują dla kupujących nieruchomość są opłacani przez sprzedających i naprawdę ma ogromny sens korzystać z ich pomocy.

      Doświadczony agent pracujący dla "kupujących" nazywany obecnie buyers broker - nie tylko pomoże znaleźć okazję, ale również będzie w stanie pomóc Państwu przygotować właściwą ofertę, która jest ważnym dokumentem prawnym.

      Negocjacja ceny jest innym ważnym elementem. Wielu poszukujących nieruchomości, próbuje kupić dom bezpośrednio od agenta, który reprezentuje sprzedajacych dom, mając nadzieję na znaczną oszczędność finansową. Najczęściej nie jest to prawdą. Agenci, którzy listują dom, pracują dla sprzedających i wcale nie są skłonni zaniżać cenę, by pomóc kupującym. Wręcz przeciwnie, jest znacznie łatwiej uzyskać lepszą ceną mając swojego własnego agenta, który pracując dla nas i znając ceny i rynek jest bardziej skuteczny w negocjacjach.

      Od kilku już lat w real estate pojawiło się pojęcie buyer broker – jest to agent, który właśnie na podstawie podpisanego kontraktu współpracuje z kupującymi przy znalezieniu nieruchomości. Taki kontrakt określa w sposób formalny zasady współpracy, a przede wszystkim określa jej czas, zasady wynagrodzenia oraz terytorium działania. Jest to bardzo ważny dokument i o nim powiem więcej za tydzień.

      Wracając do twojego pytania. Radziłbym używać internetu dla ogólnego rozpoznania rynku, ale do znalezienia własnego domu – zdecydowanie radziłbym nawiązać współpracę z "własnym" wybranym agentem real estate.

      Wybór agenta jest jednym z najważniejszych posunięć. To tak jak z dentystą czy księgowym, którzy najczęściej są wybierani na wiele lat. W każdym z tych przypadków współpraca powinna opierać się na całkowitym zaufaniu, które często przeradza się w wieloletnią przyjaźn.  

      - W czym jeszcze oprócz znalezienia wymarzonego domu, agent zajmujący się kupującymi nieruchomość może pomóc?

      Wspomniałem już o ofercie i negocjacjach.

      Pozostaje oczywiście znacznie więcej spraw do załatwienia przy kupnie nieruchomości. Wspomnę tu tylko o kliku.

      Finansowanie – umiejętność zorganizowania finansowania oraz doradzenia właściwego finansowania – jest bardzo ważnym czynnikiem naszej pracy. My jako agenci real estate – często kierujemy naszych klientów do wybranego banku. Naszym obowiązkiem jest umiejętność doradzenia, który mortgage i dlaczego jest lepszy lub gorszy w danej indywidualnej sytuacji.

      Prawnik – Na ogół w większość z nas nie korzysta z pomocy prawników dopóki nie mamy specyficznej potrzeby. Kupno domu jest jedną z takich sytuacji, w których prawnik jest niezbędny. Którego wybrać? Agent nieruchomośći w tej sytuacji jest często znakomitym kontaktem.

      Insurance - jakie wybrać i w jakiej firmie ubezpieczyć dom? Czy warto ubezpieczyć się na życie kupując dom? Czy lepiej ubezpieczyć hipotekę czy raczej wykupić ubezpieczenie personalne na życie? Znajdowanie odpowiedzi na te pytania na własną rekę bez pomocy własnego konsultanta potrafi być zbyt kosztowne!

      Renowacje czy rozbudowy domów są często marzeniem wielu naszych rodaków. Jest to znakomity sposób na tworzenie własnego miejsca pracy oraz zarabiania pieniędzy. Ale bez właściwej i rzetelnej porady opartej na wiedzy i zaufaniu – nasza inwestycja może być pod znakiem zaufania.

      Jak Państwo wiecie nasza trójka ma doświadczenie projektowo-budowlane, ale również niektórzy nowi członkowie domatorteam – są wykształconymi architektami.

      Home Inspection – Który inspektor ma sprawdzić dom? Czy warto robić inspekcję? To są częste dylematy kupujących.

      Jest jeszcze wiele innych pytań, na które kupujący dom potrzebują odpowiedzi. Od początku do końca procesu "własny" agent jest dla kupujących najważniejszym ogniwem i doradcą.

Maciek Czapliński

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Mississauga

piątek, 15 czerwiec 2012 10:38

Opowieści z aresztu imigracyjnego: Ach te kobiety

Napisane przez

    Marek, pięćdziesięcioletni mężczyzna trafił do aresztu imigracyjnego pierwszy raz po wpadce w Niagara Falls. Syn konkubiny zgubił drogę i wjechał przez pomyłkę na drogę prowadzącą do Stanów. Odwrotu już nie było i myślał, że tak jak łatwo wjechał w jedną stronę, podobnie będzie w drugą. On nie miał problemów, bo był obywatelem Kanady, ale aktualny "pan" jego matki miał problemy. Przybył bowiem do Kanady mając wbitą do paszportu wizę turystyczną na trzy miesiące, a od wygaśnięcia jej ważności minęło już półtora roku. Został zatrzymany na granicy i odesłany do aresztu imigracyjnego.

      Kochająca go kobieta czuła się winna sytuacji, do jakiej doprowadził Marka jej syn. Zapłaciła doradcy imigracyjnemu tysiąc dolarów, dwa tysiące wpłaciła jako kaucję i po dwóch tygodniach od zatrzymania Marek był już wolny. Ale związek z tą panią nie utrzymał się długo.

      Marek, mimo już pewnego wieku, podobał się kobietom. Był to wysoki (185 cm.), przystojny mężczyzna. Zaprawa z młodych lat na gospodarstwie rodziców, później uprawiany sport w okresie szkoły (głównie koszykówka) i z kolei praca fizyczna spowodowały, że nie było na nim grama tłuszczu. Widoczne za to były wyraźnie dobrze wyrobione mięśnie. Nie były to mięśnie sztucznie wyrobione jak u kulturystów, lecz naturalna tężyzna fizyczna. Nadto, mimo braku formalnego wykształcenia, miał pewne wyrobienie towarzyskie. Lubił się bawić i kobiety w tym mu nie przeszkadzały, a wręcz odwrotnie.

      Marek już w czasach "polskich" obracał się głównie w kręgu kobiet. Oprócz żony miał cztery dorodne córy. Kiedy wylatywał z Polski jedna już była mężatką i miała rocznego synka. Obecnie już trzy były usamodzielnione, a tylko jedna, po maturze, podejmowała studia pedagogiczne i była ciągle na utrzymaniu rodziców. Marek posyłał żonie od czasu do czasu zarobione w Kanadzie pieniądze.

      Przyleciał do Kanady przed ponad trzema laty na zaproszenie męża swojej koleżanki. Pochodziła ona z tej samej wsi małopolskiej co Marek, a później była jego sąsiadką w miasteczku, w którym mieszkał. W Polsce była ona rozwiedziona z dwójką dzieci, które sama musiała utrzymywać. Często w tym domu była po prostu bieda. Marek i jego żona starali się pomóc tej trochę bezradnej kobiecie. Jej niedola się skończyła kiedy poznała swojego przyszłego męża, który, już będąc osiadły w Kanadzie, przyjechał na urlop do Polski. Znajomość zamieniła się w miłość, ożenek i ściągnięcie żony i jej dzieci do Kanady było tego konsekwencją. W dowód wdzięczności pan ten zaprosił Marka do siebie na urlop. W zasadzie od początku obie strony zakładały, że Marek zostanie trochę dłużej i sobie dorobi. I tak się stało.

      Marek szybko uzyskał pracę przy rozbiórkach i remontach domów. Właścicielem firmy był polski imigrant, który zatrudniał "na kasz" kilkunastu "nielegalnych", głównie Polaków, ale i Ukraińców. Marek pracował tam aż do pierwszego aresztowania, zarabiając 13 dolarów na godzinę, bez jakichkolwiek obciążeń. Mogło to się zakończyć tragicznie. Któregoś dnia, kiedy Marek stał na drabinie i przecinał piłą tarczową jakiś element na dachu domu, który był remontowany, piła ta wypadła mu z ręki i poczuł lekki ból w bicepsie lewej ręki. Jednak dopiero jak spojrzał na to miejsce zorientował się, że piła przecięła mu mięsień na długość około dziesięciu centymetrów. Mocno krwawiło. Zszedł szybko z drabiny i krzyknął o pomoc do kolegi Polaka. Ten krzyknął, że dzwoni po pogotowie. Marek odkrzyknął, aby tego nie robił, bo właśnie dzień wcześniej skończyła mu się ważność ubezpieczenia, które miał wykupione. Liczył się z tym, że wizyta w szpitalu kosztowałaby go sporo pieniędzy. Kolega szybko powiadomił właściciela firmy, który był obok w baraku. Ten przewiązał ranę, zalepił ją plastrem, dał koledze Marka swoją kartę ubezpieczenia (OHIP) i polecił mu zawieźć rannego do chirurga.

      Czekali w poczekalni dwie godziny. Rana nie krwawiła. W końcu chirurg polskiego pochodzenia przyjął Marka. Odkleił plaster i zszył ranę mówiąc, że chce widzieć Marka za tydzień, aby wyjąć szwy. Ten przeraził się tą perspektywą bo widział nie tylko nieporządek w tym gabinecie, ale zwyczajny brud, w tym niechlujne i brudne ubranie lekarza. Okazało się, że był to znajomy szefa firmy, któremu ten wykonywał jakieś prace remontowe. Tak więc Marek uzyskał pomoc bezpłatną. Po tygodniu przeprowadził sam na sobie operację zdjęcia szwów. Siedem, które wystawały, dały się wyjąć bez problemu. Ale z dwoma miał kłopot, bo wrosły w ciało. Wziął więc małe nożyczki do paznokci i ostrym końcem przeciął gojącą się ranę i wyjął te szwy. Mimo, że wydezynfekował nożyczki w spirytusie (sam się też trochę znieczulił wewnętrznie przed tą operacją), to jednak jeszcze przez kilka dni wyciskał z rany gromadzącą się ropę. W końcu wszystko się zrosło, choć pozostała długa i szeroka blizna. Wprawdzie lekarz zalecił Markowi aby przez co najmniej tydzień nie wykonywał pracy, ale ten miał swój rozum i nie utracił ani jednej dniówki. Miał świadomość, że musi się utrzymać, a zapasu pieniędzy wówczas (jak i przez pozostały okres pobytu w Kanadzie) nie miał.

      Już po zwolnieniu z aresztu Marek nie wrócił do prac remontowo-budowlanych. Była akurat wiosna. Z gazetowego ogłoszenia dowiedział się o możliwości pracy w firmie urządzającej i pielęgnującej ogrody. Właścicielka, z pochodzenia Polka, zatrudniła natychmiast przystojnego, silnego krajana. Mając doświadczenie w pracy na roli w Polsce, szybko nabrał doświadczenia w nowej pracy. Wkrótce stał się ekspertem w układaniu elementów trwałych (cegły, płytki, kamienie), trawy i urządzaniu klombów kwiatowych. Płacę miał wprawdzie trochę niższą, bo dziesięć dolarów na godzinę, ale właścicielka dbała też, aby nie opadł z sił, przywożąc mu raz dziennie do miejsc, gdzie pracował, posiłki. Obie strony były zadowolone.

      Do tego stopnia, że Marek miał zapewniony nie tylko dach nad głową na okres zimy, ale również ciepłe łóżko właścicielki firmy. W tym czasie pracował tylko dorywczo 1-2 dni w tygodniu przy pracach malarskich. Kiedy nadeszła wiosna to zapragnął wolności, bo jego pani starała się go trzymać krótko: z dala od kolegów i alkoholu, za którym Marek przepadał. Na pomoc przyszła kolejna kobieta.

      Ponownie Marek wyczytał w polskojęzycznym tygodniku, że poszukiwani są pracownicy w ogrodnictwie w okolicach Niagara Falls. Skojarzył to z możliwością pobycia częściej nad słynnym wodospadem, gdzie był tylko raz na początku swojej wizyty w Kanadzie. Kiedy zadzwonił pod podany numer odezwała się kobieta, która, po krótkim rozpytaniu Marka o jego status w Kanadzie i doświadczenie zawodowe poprosiła go, aby stawił się w poniedziałek z rana w umówionym miejscu w Hamilton ze zmianą bielizny i odzieży. Spotkali się w umówionym miejscu i czasie i Marek został zabrany i dowieziony samochodem przez właścicielkę do jej ogrodnictwa.

      Głównie uprawiała pomidory i ogórki: na sprzedaż w tunelach, według powszechnie stosowanej technologii, a za nimi, trochę grządek uprawianych było tradycyjnie, po polsku. Stamtąd pomidory i ogórki były dla właścicielki i jej pracowników. Bo głównie uprawa w tunelach polegała na wysadzaniu sadzonek na watę szklaną i doprowadzaniu do każdej sadzonki małym wężykiem wody wraz z rozcieńczonymi w niej nawozami. Z takich upraw pochodzą głównie pomidory i ogórki kupowane przez nas w sklepach. Tylko naiwni wierzą, że pochodzą one z gruntu, bo są reklamowane jako kanadyjskie, w odróżnieniu od tych "sztucznie pędzonych" z Kalifornii.

      Po kilku miesiącach pracy w tym ogrodnictwie (płaca 9 dolarów na godzinę, plus łóżko w baraku, plus dowolna konsumpcja pomidorów i ogórków) Marek pomyślał, że trzeba zabezpieczyć się na zimę. I znowu z ogłoszenia uzyskał pokój w suterenie u pewnej polskojęzycznej wdowy w pobliżu polskiego konsulatu w Toronto (350 dolarów miesięcznie), przy czym zapłacił z góry za dwa miesiące. Po zawarciu tej umowy i wrzuceniu ciuchów pojechał ponownie na swoją tygodniową "szychtę". Właścicielka prosiła go, aby został na weekend bo jest dużo pracy, ale on chciał nacieszyć się nowym mieszkaniem, zrobić pranie, spotkać kolegów, coś wypić, itd.

      Kiedy z rana w sobotę przechodził przez park (wypił już kilka piw i jedno miał jeszcze w torbie) został zatrzymany przez policjanta siedzącego w samochodzie. Marek na jego pytania odpowiadał, że nie zna angielskiego. Policjant wziął torbę Marka, trochę w niej pogrzebał i wydobył jakiś dokument pytając, czy nazwisko na nim jest nazwiskiem Marka. Ten potwierdził. Policjant powybijał coś na swoim komputerze samochodowym i już po chwili aresztował Marka za nielegalny pobyt w Kanadzie.

      Po kilku godzinach został on zabrany do aresztu imigracyjnego, skąd po dwutygodniowym pobycie (tak długo trwało biurokratyczne załatwianie biletu lotniczego na koszt kanadyjskiego podatnika) został on deportowany do Polski. Wracał z nadzieją szybkiego wyrwania się na nowe wojaże, bo dwie córki, które wyjechały z Polski z mężami do Irlandii uzyskały tam dobrą pracę i namawiały ojca, aby do nich dołączył.

                          Aleksander Łoś

Toronto

Ostatnio zmieniany piątek, 15 czerwiec 2012 10:42
piątek, 08 czerwiec 2012 17:06

Tego ze sobą nie zabierzesz

Napisane przez

jacekPrzeważająca większość z nas martwi się raczej jak tu zrobić, by w końcowej fazie życia mieć na niezbędne wydatki i ewentualnie jakieś dodatkowe atrakcje. Stąd – tendencja do oszczędzania. Szczególnie widoczna u tych z nas, którzy nie urodzili się (jak mówią Anglicy) ze srebrną łyżeczką w ustach, czyli zaczynali skromnie. A następnie całe życie ciężko pracowali, by na wszystko starczyło i jeszcze coś zostało na wygodne życie na emeryturze. Oszczędzamy, czasem – ciułamy, byle tylko konto rosło.

      I słusznie.

      Co nie znaczy, że to jedyny problem z pieniędzmi w ostatniej fazie życia. Wbrew pozorom, należy też zastanowić się nad wydatkami (czy nie za niskie?) w fazie emerytalnej. By nie zostawić ciężko zapracowanych pieniędzy nie tym, komu chcieliśmy.

      Nadmierna ostrożność w wydawaniu pieniędzy w emerytalnej fazie życia to nawyk, który często prowadzi do straconych bezpowrotnie okazji. Załóżmy, że przedmiot naszego zainteresowania, państwo Kowalscy, mają na koncie emerytalnym zgromadzone dość pieniędzy na życie jeszcze przez wiele lat. Zastanawiają się nad kupnem „wycieczki całego życia” po Europie. Koszt – dajmy na to: kilkanaście tysięcy dolarów. Państwo Kowalscy wahają się i rezygnują. „Bo może to za bardzo nadszarpnie zaoszczędzone zasoby”. Najczęściej jednak, strach przed nadmiernymi wydatkami sprawi, że nigdy już na tę wycieczkę nie pojadą. Nigdy czegoś tam atrakcyjnego nie przeżyją. A pieniądze?

      Od kilku lat gospodarka światowa zmaga się z kryzysem finansowym. Wielu przyprawia to o nerwowe drżenie rąk i pióra przy wypisywaniu kolejnego czeku. Zdarzają się i przypadki, gdy ktoś – na przykład – rezygnuje z zakupów ulubionych potraw (dajmy na to: mięsnych), dla celów oszczędnościowych. Tak postępowali przodkowie w trudnych latach kryzysu międzywojennego, tak więc postępuję i ja.

      Nie zaważając, że na koncie takiego emeryta znajduje się na przykład 600 tysięcy dolarów.

      Jak z wszystkimi innymi przypadkami operacji finansowych, przy wydawaniu zasobów w wieku emerytalnym należy kierować się rozsądkiem, a nie nerwowością. Nie chodzi tylko o niewykorzystane sytuacje i okazje. Także o podstawowe zagadnienie: komu owe nie wydane pieniądze przyniosą ostateczną korzyść?

      Pieniądze zgromadzone na kontach RRSP czy RRIF należą do oszczędzającego emeryta, ale pod warunkiem, że je z tego konta wyjmuje zgodnie z ustalonymi regułami. Jeżeli debity są niższe od przewidzianych, rosną należne państwu podatki. W niektórych okolicznościach można w ten sposób stracić na rzecz państwa nawet i połowę swoich oszczędności.

Co więcej, państwo nie waha się przed zagarnianiem należnych sobie sum nawet po śmierci oszczędnego i gospodarnego emeryta. Opłaty za zarządzanie spadkiem (probate fees) są różne w różnych prowincjach Kanady, ale bywa, że sięgają nawet połowy masy spadkowej. Kto nie wykorzysta 500 tysięcy dolarów swojego majątku, ten wzbogaci skarb państwa o 220 tysięcy dolarów w opłatach skarbowych przy realizacji testamentu. Nie tylko przepadną te pieniądze, ale do „strat” należy także włączyć nie zainkasowane sumy należne ustawowo na mocy przepisów o Old Age Security.

      Jak zawsze przy rozpatrywaniu sytuacji majątkowej, i tu dobrze jest zastanowić się, podliczyć wszystko i ewentualnie poradzić się specjalisty, doradcy finansowego. Bowiem, jak wynika z przepisów, jeśli masz pozostawić po sobie ponad milion dolarów – lepiej wydać je samemu.

piątek, 08 czerwiec 2012 11:26

Cyrkowiec

Napisane przez

Wołodia urodził się na Syberii, ale rodzice jego przenieśli się w ramach wędrówek ludów dawnego Związku Sowieckiego na wschodnią Ukrainę. Byli Rosjanami, ale po rozpadzie Sojuzu stali się obywatelami Ukrainy. Wołodia tam kończył szkołę podstawową i średnią z językiem wykładowym rosyjskim. Ten obywatel Ukrainy w ogóle nie czytał i nie mówił po ukraińsku.

      Już w szkole podstawowej zdradzał uzdolnienia sportowe, które rozwinął w szkole średniej. Uczestniczył w zawodach międzyszkolnych, często wygrywając nawet kilka konkurencji sportowych. Pociągu do nauki nie miał, ale do sportu tak. Mieszkał jednak w małym miasteczku, rodzice byli niezamożni, a więc o jakichś możliwościach sportu wyczynowego nie mógł nawet marzyć.

      Znalazł rozwiązanie poprzez zapisanie się do szkoły cyrkowej. Przeszedł pomyślnie egzaminy sprawnościowe i zaczął dwuletnie szkolenie, przy czym wybrał jako specjalizację akrobatykę. Po szkole znalazł pracę najpierw w małym, a później w większym cyrku, który objeżdżał wiele republik byłego Związku Sowieckiego, a nawet zahaczał o „Demoludy”.

W jego zespole pewnego razu znalazł się Polak, który obiecał Wołodi, po zakończeniu swojego kontraktu, załatwienie mu kontraktu w cyrku w Polsce. Dotrzymał słowa. Wołodia dostał zaproszenie i występował w Polsce przez kilka sezonów. Zimował w Jelinku pod Warszawą, gdzie mieści się polska szkoła cyrkowa. Nauczył się płynnie polskiego i dobrze wspomina ten okres w swoim życiu.

      Później występował w cyrku w Niemczech i tam został zauważony przez selekcjonera z Kanady. Dostał zaproszenie, angaż i zezwolenie na pracę w Kanadzie. Przyleciał do Toronto i został odebrany przez poznanego w Niemczech selekcjonera, który odwiózł go do taboru cyrkowego. Wołodia miał już obycie międzynarodowe, a więc zbyt dużego stresu nie odczuwał. Tym bardziej, że w zespole byli Rosjanie, Ukraińcy i Polacy, a wiec miał możliwość łatwego komunikowania się, bo angielskiego nie znał.

      Pracował głównie jako akrobata w zespołach kilkuosobowych. Był średniego wzrostu, ale nie miał wyglądu siłacza. W jego przedstawieniach raczej liczyła się technika niż siła. Oprócz tego pomagał przy innych numerach, zajmował się rozkładaniem i składaniem dekoracji, oraz rozkładaniem i składaniem całego taboru w odstępach przeciętnie co dwutygodniowych, bo taka była rotacja ich występów w poszczególnych miejscowościach. Występowali głównie w krytych halach drużyn hokejowych. Nadto Wołodia był kierowcą jednego z wozów taboru cyrkowego.

      Za te prace, wykonywane w sezonie siedem dni w tygodniu, otrzymywał wynagrodzenie tygodniowe 1500 dolarów, bez jakichkolwiek obciążeń. W sezonie nadto nie kosztowało go nic mieszkanie, bo mieszkał w wagonie cyrkowym. Sezon trwał zwykle sześć miesięcy. Jeździli po całej Kanadzie. Trwało to łącznie siedem lat.

      Na początku kolejnego sezonu Wołodia zwrócił się do kierownika cyrku o podwyżkę uważając, że za tę morderczą pracę należy mu się wyższe wynagrodzenie, tym bardziej, że kilku z jego kolegów miało wyższe niż on wynagrodzenie. Szef odmówił. Wówczas Wołodia porzucił pracę. Zarobione dotychczas pieniądze wystarczyły mu na przeżycie nawet kilku miesięcy bez pracy, nawet przy konieczności opłacenia połowy czynszu za wynajmowany wspólnie z kolegą pokój w Toronto. Wcześniej, w okresie zimowym, mieszkał w pokoiku w kanadyjskiej szkole cyrkowej w pobliżu Toronto.

Wołodia spędzał sporo czasu z kolegami, którzy tak jak on byli bez pracy. Rozmowy te często dotyczyły dalszych perspektyw pobytu w Kanadzie. W końcu nawiązali kontakt z rodzimym (tj. rosyjskim) gangiem, na którego zlecenie wykonali kilka usług, głównie polegających na przerzutach narkotyków.

      Kiedy pewnego dnia w trzech jechali w kierunku Niagara Falls celem odbioru trefnego towaru, zepsuł się im samochód. Kiedy stali przy drodze dzwoniąc po pomoc drogową nadjechał radiowóz policyjny. Policjant spytał o przyczynę postoju na poboczu drogi szybkiego ruchu. Po uzyskaniu odpowiedzi już zamierzał odjechać, ale powiedział, że tak dla porządku chce sprawdzić dokumenty trzech panów mówiących z wyraźnym rosyjskim akcentem. Zabrał okazane mu dokumenty do swojego radiowozu i po chwili wyszedł mówiąc, że dwaj panowie są wolni, jako że mieli status stałych rezydentów Kanady, a Wołodię on aresztuje, w związku z jego nielegalnym pobytem w Kanadzie.

      Okazało się, że tylko przez pierwsze trzy lata pobyt Wołodi w Kanadzie był legalny. Na tyle miał zezwolenie na pracę. Przed upływem tego terminu jego pracodawca nie zawracał sobie głowy z uzyskaniem przedłużenia zezwolenia u władz imigracyjnych i zatrudnienia. Ale, jak wspominał Wołodia, przed dwoma laty, w więc już w okresie, gdy wygasło jego zezwolenie na pracę, jechali z całym taborem przez Manitobę i zostali zatrzymani przez policję. Po sprawdzeniu dokumentów Wołodia mógł odjechać bez problemów. Widocznie tamtejsza policja nie miała połączeń komputerowych z centralnym rejestrem resortu imigracji, lub po prostu leniwy policjant nie sprawdził legalności pobytu Wołodi przy użyciu swojego łącza w radiowozie.

      Tym razem się nie udało. Wołodia został dowieziony do aresztu w Niagara Falls i tam został przesłuchany przez oficera imigracyjnego. Po kilku dniach został przewieziony do aresztu w Toronto. Już na początku podstawowym problemem był brak paszportu. Wołodia nie wiedział co się z nim stało. Swoje rzeczy miał rozrzucone w trzech miejscach: gdzieś w magazynku w szkole cyrkowej, gdzieś w kącie w taborze cyrkowym i część w wynajmowanym mieszkaniu. Oficer imigracyjny oświadczył mu, że bez paszportu nie będą się toczyły jakiekolwiek dalsze rozmowy, czy to na temat wypuszczenia Wołodni na wolność za kaucją, czy też zmierzające do wysłania go na Ukrainę.

      Wołodia zadzwonił do współlokatora prosząc go o dokładne przeszukanie jego rzeczy, celem odnalezienia paszportu. Po godzinie zadzwonił ponownie i kolega powiedział mu, że nie znalazł paszportu Wołodi. Wówczas Wołodia zwrócił się do oficera imigracyjnego z prośbą o zawiezienie go do dwóch dalszych miejsc, w których mógł znajdować się jego paszport. Początkowo nawet oficera imigracyjny jakby na to przystał, ale później zdecydowanie odmówił. Wybrano inną drogę. Zrobiono Wołodi zdjęcia, wypełnił on odpowiedni kwestionariusz, który został wysłany do konsulatu Ukrainy, celem wydania mu dokumentu podróży. Cała procedura trwała trzy tygodnie. Po tym jeszcze dwa tygodnie trwało załatwianie biletu lotniczego. Tak więc Wołodia przebywał w areszcie imigracyjnym około półtora miesiąca.

      Spokojnie znosił warunki pobytu w areszcie. Dużo spacerował w towarzystwie innych rosyjskojęzycznych aresztantów. Szczególnie ciekawe były dla niego opowieści tych, którzy niedawno przylecieli z Ukrainy do Kanady. Chciał się dowiedzieć, co go czeka po powrocie w rodzinne strony.

      Warunki bytowe w areszcie były niezłe, w porównaniu z tymi, jakie miał na wolności. O dziwo, kiedy wielu z aresztantów ćwiczyło tężyznę fizyczną, on w ogóle nie angażował się w gry zespołowe i nie ćwiczył indywidualnie. Zagłębił się on natomiast w lekturę książek. Znalazł w bibliotece aresztu kilka książek drukowanych w języku rosyjskim i spędzał większość czasu na czytaniu.

      Pobyt w areszcie dał mu możliwość zastanowienia się tak nad niedaleką przeszłością, jak i najbliższą przyszłością. W sumie uznał za dobre to, że poprzez aresztowanie przerwany został jego związek z działalnością przestępczą w Kanadzie. Znalazł się w tym kręgu z konieczności, bo nie miał pracy i utracił kontakt ze swoim dotychczasowym kręgiem znajomych. Miał też świadomość, że z uwagi na wiek jego kariera w cyrku się kończy. Perspektywy były marne również w związku z biedą panującą w jego kraju.

      Wracał jednak do czegoś trwałego. Bo część dochodów systematycznie wysyłał swoim rodzicom, którzy wybudowali za te pieniądze nowy dom. Mieszkali w nim i czekali na powrót Wołodi. Sami wprawdzie mieli marne emerytury, ale uważali, że ich syn, po doświadczeniach z tak wielu krajów, ma szansę na pracę w bliższej lub trochę dalszej okolicy.

Aleksander Łoś

Toronto

puzniak1Osoby, które uzyskały rozwód poza granicami Kanady a teraz pragną zawrzeć związek małżeński w Kanadzie są często zaskoczone, iż poza dokonaniem tłumaczenia dokumentu rozwodowego (jeżeli nie jest on sporządzony w języku angielskim lub francuskim) muszą jeszcze uzyskać pisemną opinię prawną na temat ważności tego rozwodu.

      Wymóg uzyskania opinii prawnej to wymóg prawa rodzinnego i dotyczy on wszystkich sytuacji, gdy przyszłym małżonkiem jest osoba uprzednio rozwiedziona za granicą. Najczęściej wymóg ten zaskakuje osoby pragnące jak najszybciej dokonać sponsorstwa imigracyjnego przyszłego małżonka. Wymóg ten również utrudnia poczynania przyszłych małżonków, gdy plany uroczystości ślubnych zostały już dokonane i daty zaproszeń, rezerwacji, itp. trudno zmienić.  

      Uzyskanie opinii prawnej dotyczącej poprzedniego rozwodu jest niezbędne do uzyskania oficjalnego pozwolenia administracji rządowej na zawarcie związku małżeńskiego w Kanadzie, czyli tzw. marriage licence. Należy w tym miejscu podkreślić, iż marriage licence nie może być mylone z marriage certificate, którą to pomyłkę często robią małżonkowie. Marriage licence pozwala na wzięcie ślubu, marriage certificate jest oficjalnym dokumentem potwierdzającym jego zawarcie. W przypadku osób pragnących dokonać imigracyjnego sponsorstwa małżonka aplikacja o sponsorstwo musi zawierać właśnie ten dokument, a nie licence zezwalającą na zawarcie związku. Jest to istotne z punktu widzenia planowania czasu złożenia aplikacji sponsorstwa, gdyż okres oczekiwania na uzyskanie marriage certificate wynosi pomiędzy 6-9 tygodni od czasu zawarcia związku małżeńskiego.

      Trzecim dokumentem związanym z zawarciem związku małżeńskiego jest tzw. Reconrd of Solemnization of Marriage, który małżonkowie mogą otrzymać tuż po ceremonii zawarcia związku małżeńskiego od urzędnika, który udzielił ślubu. Ten dokument również nie zastąpi marriage certificate w aplikacji o sponsortstwo.

      Wracając do opinii prawnych podsumujmy, jakie dokumenty są potrzebne prawnikowi zatrudnionemu do wydania takiej opinii. Po pierwsze, oryginał dokumentu (wyroku) rozwodowego z Polski. Po drugie, jego oficjalne tłumaczenie przez tłumacza przysięgłego. Jest ono niezbędne w urzędzie podejmującym decyzję oraz prawnikowi wydającemu opinię. Pomimo faktu, iż prawnik znający oba języki nie powinien mieć trudności z przeczytaniem dokumentu polskiego, należy się upewnić, iż terminologia użyta przez tłumacza i terminologia użyta w opinii prawnej omawiającej polski dokument są te same. Urzędnik, który będzie rozpatrywał podanie nie może mieć wątpliwości, iż prawnik i tłumacz mieli do czynienia z tym samym dokumentem. Po trzecie, małżonek występujący o opinię musi złożyć oficjalną deklarację potwierdzającą, iż bądź on/ona bądź jego/jej poprzedni małżonek czy małżonka zamieszkiwali na terenie jurysdykcji sądu, który wydał wyrok rozwodowy przynajmniej przez rok bezpośrednio przed rozwodem oraz w momencie złożenia podania o rozwód. Wymóg ten odzwierciedla wymóg prawa kanadyjskiego, aby przynajmniej jeden z małżonków rezydował na terenie jurysdykcji dającej rozwód przez rok przed i w momencie złożenia wniosku o rozwód.

      Oprócz opinii prawnej na temat ważności rozwodu, małżonkowie, lub ich prawnik, muszą również wypełnić podanie o wspomnianą wcześniej marriage licence, które musi być podpisane i załączone do dokumentacji. Muszą oni także podpisać oświadczenie (tzw. Statement of Sole Responsibility), iż pomimo spełnienia wszystkich wymogów formalnych żądanych przez adminsitrację prowincji Ontario zdejmują oni z rządu prowincji (gdyż to on udziela zgody na małżeństwo) wszelką odpowiedzialność na wypadek, gdyby któryś z elementów wyżej wymienionego procesu okazał się w przyszłości nieprawdziwy, itp. Taki dokument musi być sporządzony i podpisany przez oboje przyszłych małżonków odnośnie każdego poprzedniego rozwodu.

      Należy również pamiętać, iż opinia prawna musi być adresowana do obojga osób, które zamierzają zawrzeć związek małżeński, oraz że musi im towarzyszyć oryginał polskiego dokumentu rozwodowego. Jeżeli czas na uzyskanie decyzji w sprawie potwierdzenia ważności rozwodu polskiego nagli, należy załączyć krótki list proszący o pilne rozpatrzenie sprawy. Prośby takie najczęściej są honorowane, aczkolwiek termin, o który się prosi nie może być zbyt krótki.

Janusz Puzniak

Barrister and Solicitor (Ontario, Canada)

Attorney at Law (Missouri and New York, USA)

905-890-2112

416-999-3023

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.