A+ A A-
Inne działy

Inne działy

Kategorie potomne

Okładki

Okładki (362)

Na pierwszych stronach naszego tygodnika.  W poprzednich wydaniach Gońca.

Zobacz artykuły...
Poczta Gońca

Poczta Gońca (382)

Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.

Zobacz artykuły...
piątek, 27 lipiec 2012 17:21

Stare auto

Napisane przez

Pisanie o starociach na tym kontynencie jest jak wiosłowanie pod prąd. Wiadomo, że cała komercyjna kanonada bombarduje nasze głowy jednym podstawowym przesłaniem: kup sobie nowsze, bo najnowsze jest najładniejsze, najbardziej pachnące i najbardziej błyszczące...
Czasem tak, ale nie do końca... Samochodu z pewnością nie powinniśmy wymieniać raz na trzy lata, zaś jeśli naprawdę lubimy jeździć i kochamy cztery kółka, to powinniśmy mieć coś, co pogłaskane odrobiną miłości odwzajemni się nam stokrotnie tak w przyjemności prowadzenia, jak i... oszczędnościami.


Tydzień temu mówiłem o tym, że największym kosztem posiadania samochodu jest jego deprecjacja. Dlatego, jeżeli odrobinę pogłówkujemy, to okaże się, że możemy mieć auto niezbyt drogie w utrzymaniu, bardzo przyjemne dla kierowcy, a do tego trzymające wartość niczym sztabka złota.
Przedstawiony na zdjęciu obok u góry mercedes z 1965 roku można kupić w London za 3400 dol. (cena wywoławcza) i przy niedużym wkładzie pracy zrobić z niego cukierek, który przyciągał będzie uwagę bardziej niż najnowszy model tej marki (jeśli nam zależy na zawracaniu cudzych głów); który nie będzie w ogóle tracił na wartości; w którym – jeśli ktoś akurat ma hyzia na punkcie osobistej wolności – nie trzeba zapinać pasów bezpieczeństwa; który – uwaga, uwaga – jesteśmy w stanie ubezpieczyć za 100 – 200 dol. ROCZNIE, jako samochód historyczny. Co prawda, aby dostać takie ubezpieczenie, trzeba mieć jeszcze jeden "normalnie" ubezpieczony samochód, ale można to wszystko bez problemu załatwić.
Tu dodam, że nie wierzę w odstawianie samochodów do przechowalni na zimę – samochód jest po to, aby nim jeździć, a nie na niego patrzeć, ponadto, jak każda maszyna – proszę zapytać mechaników lotniczych – odpowiednio utrzymywany samochód jest w stanie – mimo soli na drogach – jeździć całymi latami. Wystarczy tylko lekko o niego dbać, myć zimą – zabezpieczać antykorozyjnie – w porę usuwać pierwsze ogniska rdzy...
W dobie Internetu nie ma też zupełnie problemu z częściami zamiennymi, przez wyspecjalizowane firmy czy kluby właścicieli dostaniemy wszystko – części wymontowane ze złomu albo dorabiane.


Kupując auto z lat 60., 70. czy nawet z pierwszej połowy 80., wiemy, że ktoś o nie musiał dbać, inaczej nie dożyłoby naszych czasów; trzeba więc zwrócić uwagę na to, co było robione, czy części są oryginalne, jak i gdzie samochód był eksploatowany.
Dobrze jest kupować uznaną markę. Stare auta produkowane były według innej filozofii niż dzisiejsze – zakładano, że kierowca będzie chciał wiele rzeczy sam robić – a więc, jeśli tylko nam się odrobinę chce przy aucie pogrzebać, to nie jest to trudne i zazwyczaj nie wymaga specjalistycznych narzędzi – a dostęp do większości elementów silnika czy zespołu pędnego jest łatwy.


Stare auto to również kawał europejskiej czy amerykańskiej historii – świadectwo czasów, w których Europa była symbolem najnowocześniejszej myśli technicznej, produkcji i najlepszej jakości. W tych autach nie znajdziemy chińskich czy koreańskich części.
Jeśli zaś nie chcemy pracować przy samochodzie, jest wiele warsztatów, które tanio naprawiają starocie.
Wybierając model warto zastanowić się, do czego będziemy go potrzebować, czy będziemy jeździć zimą etc.


Radziłbym kupić samochód jak najprostszy, bez żadnych "wodotrysków" i sterowanych elektrycznie podzespołów. W wypadku starego auta plusem są na przykład ręcznie otwierane okna. Mercedes, bmw, volkswagen – królują na tym rynku m.in. dlatego, że auta amerykańskie są – łagodnie mówiąc, dość paliwożerne, a poza tym, zostały jednak bardziej niechlujnie wykonane, choć oczywiście są odstępstwa od reguły.
Jeśli kupujemy samochód do jeżdżenia, a nie pokazywania i pieszczenia, unikajmy modeli "kultowych". Kiedyś bardzo się napaliłem na toyotę landcruiser, produkowaną do roku 1984 – auto niezawodne i proste w konstrukcji, którego miliony egzemplarzy pomagało przeprawiać się różnym śmiałkom i zbójom przez ostępy Afryki czy Ameryki Południowej i Australii.
Jednak dzisiaj to, co można kupić na rynku, to w większości wypadków złom, zaś pięknie odrestaurowany diesel landcruiser – kosztuje nawet i 40 tys. No a takim autem szkoda codzienne jeździć do pracy.
Toyota landcruiser produkowana była od lat 50. z myślą o wojsku i zaskarbiła sobie opinię pojazdu nie do zdarcia. Jeśli dodamy jej snorkel i przerobimy "petro" diesel na olej rzepakowy – dojedziemy w dowolne ostępy północnego Ontario.
Zatem gdy nam przyjdzie ochota na samochód dla prawdziwego mężczyzny, który wydaje się niewielki, a mieści 6 osób (w razie potrzeby z karabinami – z tyłu siedzi się na ławkach bokiem do kierunku jazdy) – to możemy poszukać w USA lub w Albercie firmy, która nam go zrobi pod klucz.

Photo Hilltop Cruisers
Hilltop Cruisers z Alberty mają na parkingu całą gamę gratów, z których gotowi są wyczarować odrestaurowany model według naszej specyfikacji.
Latem landcruisera przepoczwarzyć można w gazik, opuszczając do przodu przednią szybę i zdejmując aluminiową górę. Toyota landcruiser jeździ absolutnie po wszystkim, a tam gdzie nie dojedzie, to się wciągnie na wciągarce napędzanej głównym silnikiem wprost ze skrzyni biegów.
Samochód ma stały napęd na cztery koła, ale koła przednie można "zwolnić" przy pomocy specjalnej nastawy na osiach.
Tak więc posiadanie starego samochodu może nam dostarczyć o wiele więcej nieustających przyjemności – gdy nowe auta szybko się nudzą – stare odkrywać będziemy co pewien czas na nowo.
Jeśli zaś podliczymy wszystkie koszty, to okaże się, że w okresie – powiedzmy – 10 lat przyzwoity hyundai drożej nam wyjdzie niż taki staroć, który naprawdę bardzo da się lubić.
Nie dość więc, że za małe pieniądze, to jeszcze mamy coś, czym pokazujemy dzisiejszej młodzieży świetną kulturę techniczną naszej blednącej cywilizacji zachodniej.
Samochód taki pełni w ten sposób nie tylko rolę transportową, ale też edukacyjną i rodzinną – zacieśniając więzi międzypokoleniowe. Nic tak bowiem nie intryguje juniora, niż tata z samochodem, którego mogą mu pozazdrościć koledzy (i koleżanki) z high-schoolu – o czym Państwa zapewnia.
Sobiesław

piątek, 27 lipiec 2012 16:58

Święcenie pojazdów

Napisane przez

W niedzielę, 22 lipca, obchodziliśmy dzień świętego Krzysztofa, patrona kierowców i podróżników. W tym dniu tradycją jest święcenie pojazdów w polskich parafiach na terenie kraju i poza granicami. Imię Krzysztof z greckiego Christophorus oznacza "niosący Chrystusa". Święty Krzysztof z Azji Mniejszej żył w III wieku naszej ery. Był potężnym mężczyzną o brzydkiej twarzy, który zamieszkał nad rzeką Jordan i używając swojej siły, przenosił przez rzekę podróżników. Pewnego dnia przeniósł dziecko, które było nadzwyczaj ciężkie. Dzieckiem tym był sam Chrystus, który wyznał: "Dźwigasz cały świat, gdyż ja jestem ten, któremu służysz pomagając innym". Jezus przywrócił Krzysztofowi normalny wygląd. Od tamtej pory Krzysztof czcił Chrystusa i nauczał. Był poddawany torturom, które miały odwieźć go od wiary, ale on nigdy się nie poddał. Później stał się patronem mostów, miast położonych nad rzekami, żeglarzy i pielgrzymów, a obecnie jest znany jako patron kierowców i podróżników.


W kościele świętego Maksymiliana Kolbe o godzinie 16.00 olbrzymi parking należący do parafii i pobliskiego Centrum Kultury im. Jana Pawła II wypełnił się po brzegi samochodami. Były też ciężarówki, motocykle i rowery. Święcenie pojazdów rozpoczęło się modlitwą, której przewodniczył goszczący w tym dniu w parafii arcybiskup metropolita poznański Stanisław Gądecki. Po wspólnej modlitwie arcybiskup Gądecki oraz proboszcz parafii ojciec Janusz Błażejak wraz z innymi księżmi i ministrantami obeszli parking i po kolei święcili wszystkie stojące tam auta. Ministranci wręczali zebranym specjalne Różańce do samochodów.


Wcześniej tego dnia, o godzinie 11.00, arcybiskup Gądecki celebrował Mszę Świętą. W swoim kazaniu nawiązał do niedawno ogłoszonego wiernym planu pojednania Kościoła katolickiego i Cerkwi rosyjskiej i apelował o jedność wśród chrześcijan. W sierpniu br. ma zostać podpisany przez Kościół katolicki w Polsce i Kościół prawosławny w Rosji, przygotowany przez Konferencję Episkopatu Polski i rosyjski Kościół prawosławny dokument, który dotyczyć będzie perspektywy głębszego braterstwa między chrześcijanami i narodami. W celu podpisania dokumentu do Polski przyjedzie Cyryl I, patriarcha Kościoła w Rosji. Dokument ma być pierwszym krokiem do pojednania Kościołów polskiego i rosyjskiego, do słów: "wybaczamy i prosimy o wybaczenie". Cyryl I ma w planie podarowanie Kościołowi katolickiemu w Polsce ikony Matki Boskiej Smoleńskiej.


Arcybiskup Stanisław Gądecki głosił w swoim kazaniu, iż wszyscy chrześcijanie, bez względu na denominację, narodowość, rasę czy jakąkolwiek przynależność są uczniami Chrystusa, misjonarzami, których Chrystus obdarzył jednakową miłością. Podkreślił, iż pomimo często uzasadnionych niechęci w stosunku do innych narodowości ze względu na skomplikowaną historię Polski, musimy potrafić wybaczać i stać razem z innymi chrześcijanami w zgodzie, musimy wyciągać do innych rękę właśnie dlatego, że jesteśmy uczniami Chrystusa i to jest nasz obowiązek i nasza misja.


Tekst i zdjęcia
Barbara Rode

wielodzietniW moim małżeństwie jestem strasznie samotna i nierozumiana. Kiedyś dla mojego męża byłam najważniejsza, a teraz jestem ostatnia w kolejce. Najpierw jest praca, potem golf, futbol, jego rodzina, koledzy, no i wreszcie na końcu – ja. Czasem myślę, że on się nawet cieszy, że jest ze mną, bo zajmuję się domem, dziećmi, ale on to traktuje jako coś oczywistego. Nie mogę powiedzieć, że w ogóle o mnie nie pamięta. Dostaję od niego dużo prezentów. Pamięta o moich urodzinach, rocznicy ślubu czy walentynkach. Kupuje mi kwiaty zawsze, kiedy wypada to zrobić lub kiedy chce mnie za coś przeprosić, ale to wszystko wydaje mi się takie puste. On nigdy nie ma dla mnie czasu. Nie wychodzimy razem, nie rozmawiamy ze sobą, po prostu niczego nie robimy wspólnie. A ja tak bardzo potrzebuję jego obecności, chociażby tylko leniuchowania, ale we dwoje. Kiedy mówię mu o tym, żeby poświęcał mi więcej czasu, on zawsze twierdzi, że go krytykuję, i mówi, że powinnam być mu wdzięczna, bo nie zdradza mnie, dobrze zarabia i niczego mi nie brakuje. On zawsze myśli tylko o rzeczach materialnych, a mnie to nie wystarcza. Chcę mieć męża, który mnie będzie kochał, poświęcał mi swój czas, dla którego po prostu będę najważniejsza. Karolina


Gdy czujemy się kochani, to świat wydaje nam się piękny i kolorowy. Gorzej jest, gdy pojawia się w nas niepokojące przekonanie, że mąż/żona już nic do nas nie czuje. Jakże często wtedy mylimy się i mając współmałżonka, który świata poza nami nie widzi, zamartwiamy się, że jesteśmy już mu obojętni. A cały problem polega nie na braku miłości, tylko na tym, że on swoją miłość okazuje nam w sposób inny, niż my oczekujemy, w sposób, który dla nas nic nie znaczy i tym samym nie stanowi dla nas potwierdzenia jego/jej szczerego uczucia. A ileż razy my sami staraliśmy się pokazać, jak bardzo męża/żonę kochamy, a w zamian spotykaliśmy się z obojętnością lub nawet pretensjami. Zastanawialiście się, o co tu tak naprawdę chodzi? Psychoterapeuta rodzinny, dr Gary Chapman (The Five Love Languages of Children), zauważył, że każdy człowiek (dorosły i dziecko) posługuje się innymi tzw. kodami (językami) miłości, czyli sposobami wyrażania uczuć do drugiej osoby. Na ogół żona inaczej okazuje miłość i pragnie ją otrzymywać niż jej mąż. To jest normalne, nie świadczy źle o małżonkach, ani też nie skazuje związku na niepowodzenie. Warto jednak wiedzieć, jaki kod miłości samemu najwyżej się ceni i co najwyżej ceni nasz współmałżonek. I właśnie przemawianie do partnera jego językiem jest receptą na udany związek.


Kodów miłości jest pięć, więc miłość możesz wyrażać poprzez: czas, prezenty, słowo, dotyki i pomoc.
1. Wspólnie spędzany czas
Są osoby (tj. nasza bohaterka, Karolina), które czują się kochane tylko wtedy, kiedy współmałżonek wspólnie z nimi spędza czas. One po prostu chcą być z drugą osobą i pragną poświęcenia im uwagi (nawet wykonując najmniejsze czynności). Nie potrzebują być w tym czasie szczególnie adorowane czy zabawiane, one po prostu muszą czuć się zauważone. I nie chodzi tu o przebywanie obok siebie, np. oglądając telewizję, tylko ze sobą.
Nie ma gotowej recepty na to, ile czasu para powinna spędzać razem i jakie ma wybrać zajęcia, ponieważ zależy to od osobowości partnerów, ale mogą to być np.:
• 15-minutowa rozmowa każdego wieczoru o tym, co wydarzyło się ciągu dnia, o tym co myślimy, co czytamy. W rozmowie tej powinniśmy bardziej skoncentrować się na słuchaniu tego, co współmałżonek ma do powiedzenia, niż na mówieniu.
• wspólne posiłki, codzienny zwyczaj wypicia razem filiżanki herbaty
• weekendowe wyjazdy tylko we dwoje np. do miejsc, które są wam bliskie, w których wychowywało się któreś z was. Zadawajcie sobie wtedy pytania o dzieciństwo.
• gra w ulubioną grę planszową, w karty
• przynajmniej 30-minutowe spacery dwa razy w tygodniu
• wspólne oglądanie filmów, sztuk teatralnych, słuchanie koncertów i wymiana myśli na ich temat
• wspólne planowanie nowych rzeczy: ogrodu, położenia nowej tapety...
• wspólne rozważanie spraw najwyższej wagi, dotyczące sensu życia, kontaktu z Bogiem, stosunku do świata itp.
"Efektem ubocznym wspólnie przeżytych chwil są wspomnienia, do których można sięgać w kolejnych latach. To są wspomnienia miłości – zwłaszcza dla osoby, której podstawowym językiem jest wartościowo spędzony czas". (Gary Chapman)


2. Obdarowywanie się prezentami
Jest grupa osób (do których należy mąż Karoliny), które czują się kochane wtedy, gdy otrzymują prezenty, czyli namacalne dowody miłości. Biorąc do ręki podarunek, myślą: "Mąż o mnie pamięta", "Żona o mnie myśli". Same też lubią dawać choćby najdrobniejsze upominki. Nie wolno jednak mylić tego z materializmem, ponieważ najczęściej dla tych osób nie jest ważna cena prezentu, ale to, co za tym stoi tzn. poświęcenie uwagi, wysiłek jaki trzeba włożyć w wyszukanie go, zapakowanie itd.
Jeśli z początku nie wiesz co możesz ofiarować partnerowi, poszukaj pomocy np. u siostry, brata. Zapytaj ich o radę, poproś o towarzyszenie w trakcie zakupów. Po pewnym czasie na pewno będziesz sam umiał znaleźć odpowiedni podarunek. Czasem trzeba się tu wykazać pewną kreatywnością i wielkim rozsądkiem, szczególnie jeśli możliwości finansowe są ograniczone. Postaraj się jednak, aby prezenty, które wybierasz, miały jakiś związek z życiem partnera, jego hobby, zainteresowaniami. Możesz mu także podarować tzw. gift certificate, kupić bilety do kina czy teatru. Wspaniałym prezentem dla męża może być nowa koszula czy piękny krawat, a dla żony pudełko z jej ulubionymi cukierkami. Zasada jest jedna, jeśli wiesz na pewno, że twoja żona/mąż czuje się najbardziej kochana/y wtedy, gdy otrzymuje upominki, to musisz ją/jego obdarowywać jak najczęściej. Jest to twoja najlepsza inwestycja, jaką możesz poczynić, ponieważ inwestujesz w swój związek. A kiedy współmałżonek będzie się czuł kochany, także odpłaci ci się tym samym, czyli miłością.
cd. o słowie, dotyku i pomocy za tydzień

piątek, 27 lipiec 2012 16:48

Spadochroniarstwo po latynosku

Napisane przez

witoldJasek copyNa wyspie Kuba niedaleko miejscowości Varadero znajduje się bardzo dobrze zorganizowany klub spadochronowy Centro Internacional de Paradaismo de Varadero, czyli Centrum Spadochroniarstwa w Varadero.
Lotnisko zlokalizowane jest około 30 min od Varadero. Do dyspozycji spadochroniarzy są – uwaga! – helikoptery. Słynne Mi-17 identyczne jak te używane przez Polskie Siły Zbrojne w Afganistanie.
Jest to nie lada gratka, gdyż koszt zakupu i utrzymania helikopterów jest wielokrotnie większy od samolotów, przez co większość lotnisk sportowych helikopterów nie posiada. Skoki spadochronowe z helikoptera są w Kanadzie "zarezerwowane" dla wojska, bo rzadko który klub spadochronowy chciałby utrzymywać helikopter.
W komunistycznym kraju, jakim jest Kuba, jest to możliwe, ku uciesze turystów-spadochroniarzy. Kuba jest spadochroniarskim rajem!
Skoki można też wykonywać jak w Polsce, z samolotów Antonow AN-2 zwanych u nas antkami, znanych z tego, że metalowe krzesełka trzęsą się, jakby były podłączone bezpośrednio do silnika.
Osoby, które chcą spróbować skoków w tandemie, mogą tego dokonać wraz z doświadczonym instruktorem. Doświadczenie spadochroniarskie uzyskane w CTE, czyli Comando Tropas Especiales (Oddziały Specjalne), jest nie do przecenienia, niektórzy instruktorzy mają z CTE ponad 3000 skoków.
Tak na marginesie, CTE jest oczkiem w głowie Fidela Castro i snajperów z CTE darzy największym szacunkiem.

Arms Trade Treaty 2012
Epidemia strzelanin w dzielnicach murzyńskich Toronto i gdzieś tam w Stanach ma miejsce w tym samym czasie, gdy ONZ chce namówić wszystkich sygnatariuszy do odebrania cywilom prawa do posiadania broni. Właśnie teraz, w lipcu, odbywa się kongres dotyczący Arms Trade Treaty.
Takie kraje, jak Szwajcaria, są na pewno na celowniku. Tam przestępstw jest "za mało", ludzie się wzajemnie szanują i kochają, a społeczeństwo szwajcarskie jest świadome, że jego wolność, neutralność i suwerenność zależy od posiadania broni przez obywateli – karabin ma każdy. Oj, będzie Szwajcaria uznana za kraj niecywilizowany, dziki, zacofany, sto lat za... nieważne za kim.

"Zezwolenie na alkohol było?"
Zanim odbierzemy broń długą uczciwym i niewinnym myśliwym czy farmerom, którzy mają uprawnienia do posiadania broni długiej po wielu godzinach szkoleń, papierkowych spraw i opłat, wywiadów środowiskowych czy zapewnień gwarantorów, wraca to samo pytanie: czy przestępcy dokonujący takich napadów, jakie ostatnio były w Toronto, mają uprawnienia do posiadania czy transportu pistoletów?
Podobnie można zapytać: czy BBQ party na Danzig w Scarborough posiadało zezwolenie na serwowanie/sprzedaż alkoholu pod "chmurką"?
Czy w tłumie 200 ludzi były osoby posiadające zezwolenie na dystrybucję substancji tzw. narkotykowych?
Jeżeli jest tu mowa o nielegalnym obrocie/użyciu alkoholu, narkotyków czy broni, czy miałyby być temu winne apteki, sklepy LCBO czy myśliwi?
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

piątek, 27 lipiec 2012 16:39

Raport z państwa środka: życie

Napisane przez

Jeżeli przyjąć, że życie to ruch, aktywność, nieustanna zmienność barw, obrazów, zapachów oraz dźwięków, to możemy powiedzieć, że dzisiejsze Chiny tętnią życiem na całego. Na ulicach czy to noc, czy dzień zawsze jest gwarno. Za dnia korki i nieustanne trąbienie, wieczorem za to hałaśliwe towarzystwo w knajpach, które to nigdy nie narzekają na brak klientów. Kraj się rozwija, krąży żywa gotówka (!), ludzie, nieograniczeni przez unijne przepisy, wydają i zarabiają pieniądze. Zarabiają jak się da, od wielkich biznesów do ulicznego handlu i usług (u nas to już dawno zakazane!). Wszędzie migają neony reklam, których zadaniem jest wabić potencjalnych klientów. Czy to wieś, czy duże miasto jak chcesz iść na masaż o 2 w nocy, to idziesz i jest otwarte, jak chcesz coś zjeść, to jest knajp cała masa (tanio!), jak chcesz kupić garnek, to o 2 w nocy też może się to udać. Wieczorową porą tańce na ulicach, a w dyskotekach zawsze tłumy, i to od poniedziałku do poniedziałku – zawsze jest gdzie iść. Budowa goni budowę, i to na trzy zmiany.


Trochę to wszystko inne od naszej polskiej rzeczywistości. Małe miasteczka, jak i dzielnice dużych miast (poza centrum) w Polsce to wieczorem miasta widma.


W czasach globalizacji jednak pewne zwyczaje, modele czy rozwiązania są na świecie wszędzie takie same. Wchodząc właśnie do chińskiego supermarketu, możemy zobaczyć dowód na powyższe stwierdzenie. Sposób eksponowania towarów, ustawienie kas, koszyków nie różni się niczym od naszych odpowiedników w Polsce. Ponadto ochrona, dziewczyny rozdające promocyjne próbki produktów, karty lojalnościowe na punkty czy osobne regały z egzotycznym jedzeniem (w tym wypadku europejskim) to norma w Chinach, jak i w Polsce. I ja również, czy to jestem w Polsce, czy w Chinach, mam wobec takich miejsc identyczne odczucie, unikam chodzenia tam. Kolejka przy kasie, płatna reklamówka i świadomość, że moje pieniądze trafią do tych, co już mają tych pieniędzy w nadmiarze, jest wystarczającym powodem. Ja mam alternatywę kupować na targowiskach, w małych sklepach czy na ulicznych straganach bezpośrednio od właściciela, nieuwikłanego w żadne sieciowe "Żabki" czy inne "Biedronki". Czy w Polsce są jeszcze takie miejsca?


W razie wszelkich pytań lub spraw związanych z Chinami, prosimy o bezpośredni kontakt z autorem.
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

piątek, 27 lipiec 2012 16:35

Mój dom: Jak oszczędzać

Napisane przez

maciekczaplinski- Wielu z nas, kupując dom w Kanadzie, musi go niestety kupić na raty, czyli musimy zaciągnąć pożyczkę hipoteczną. Pożyczka hipoteczna jest zwykle rozłożona na wiele lat amortyzacji. Opłaty są zwykle poważną częścią naszych miesięcznych wydatków. Powiedz mi, jakie są sposoby, by się pozbyć tych wydatków jak najszybciej?


- Jest wiele sposobów, by oszczędzać na spłatach i by szybciej pozbyć się spłat hipotecznych. Może w pierwszej części opowiem, gdzie szukać oszczędności na typowym mortgage'u, a w drugiej części powiem o tym, jak zamieniając typowy mortgage na inny rodzaj spłat i oszczędzać jeszcze więcej.
Wybierz "bi-weekly mortgage payment" – płacenie połowy pożyczki co dwa tygodnie zamiast raz w miesiącu ma wiele zalet. Prawie niezauważalnie dla budżetu rodzinnego oszczędzamy znaczne sumy na oprocentowaniu oraz skracamy czas spłaty pożyczki. Przykład: 100.000 dol. mortgage'u przy 5-proc. oprocentowania i 25 latach amortyzacji – miesięczne spłaty wynoszą 581,6 dol. Jeśli zaczniemy płacić połowę tej sumy, czyli $290,8 co dwa tygodnie, to skracamy amortyzację do mniej niż 22 lat i oszczędzamy około 12.100 dol. na procentach!
Płać więcej niż minimum – jeśli nie możemy zamienić naszych spłat na co dwa tygodnie – warto rozważyć opcję płacenia dodatkowych 10–15 proc. ponad minimum wymagane przez bank. Przykład: 100.000 dol. pożyczki, 5 proc. oprocentowania, 25 lat amortyzacji – minimalna wymagana spłata 581,6 dol./miesięcznie. Jeśli zaczniemy płacić co miesiąc ekstra 10 proc., czyli 58,1 dol., to skracamy amortyzację do 21,5 roku i oszczędzamy na oprocentowaniu około 12.500 dol. Gdybyśmy pozostali przy opcji "bi-weekly payments", ale podwyższylibyśmy spłaty o 10 proc., czyli zamiast 290,8 dol. płacilibyśmy 319,8 dol. (co dwa tygodnie), nasze oszczędności byłyby jeszcze bardziej imponujące – pożyczka 100.000 dol. spłacona w 18,2 roku oraz ponad 21.500 dol. w naszej kieszeni!


Dopłacaj przynajmniej raz w roku – jeśli możemy przeznaczyć nasze zwroty podatkowe, bonus z pracy lub inne niespodziewane dodatkowe pieniądze, by nadpłacić mortgage – warto o tym pamiętać. Wszystkie ekstra płatności schodzą w całości z "principal". Przykład: 100.000 dol. mortgage, 5-proc. oprocentowanie, miesięczna spłata 581,6 dol. – jeśli raz do roku na rocznicę zaciągnięcia pożyczki wpłacimy 2000 dol. – to skrócimy amortyzację do 16,5 roku, a oszczędzimy 27.500 dol. na procentach!
Płać jak najwięcej w chwili odnawiania pożyczki – proszę pamiętać, że zwykle zawieramy umowę z bankiem na określony okres (term). Zwykle jest to 1-, 2-, 3-, 4- lub 5-letni okres. W chwili odnowy umowy z bankiem pożyczka jest całkowicie otwarta i wówczas możemy nadpłacić, ile chcemy, bezkarnie! Warto z tego korzystać.


Kontroluj dodatkowe spłaty – raz w roku dostajemy z banku "mortgage statement". Proszę sprawdzać, czy wszelkie dodatkowe spłaty zostały właściwie udokumentowane na tym dokumencie. Wszelkie ponad minimum dopłaty powinny być robione na osobnym czeku z wyraźną adnotacją, że są to dodatkowe pieniądze – należy podać również numer pożyczki.
Warto śledzić rynek – często osoby spłacające mortgage – jak już podpiszą umowę z bankiem – zapominają o spłatach i płacą minimum. Na to liczą banki – gdyż na minimalnych spłatach zarabiają najwięcej pieniędzy. Należy być świadomym, jak możemy oszczędzać! W ostatnich latach ci wszyscy, którzy wybierali "variable interest", zwykle wygrywali z tymi, którzy płacili "fix interest" – czy tak będzie w przyszłości, nie wiadomo, ale poprzez obserwację rynku możemy przewidzieć trendy!


Szukaj najlepszej oferty od banków – wielokrotnie wspominałem, jak ważny jest dobry kredyt. Ci, którzy go mają, są atrakcyjnym klientem dla banków. W chwili kupna domu i załatwiania pożyczki lub jeśli ją przefinansujemy – warto sprawdzić, jakie warunki oferują nam poszczególne banki. Czasami są to poważne różnice w oprocentowaniu. Proszę korzystać z porad agentów, oni często mają lepsze "oferty" dla swoich klientów niż to, co normalnie banki oferują "ludziom z ulicy".


– Wspomniałeś w pierwszej części o jeszcze jednej metodzie oszczędzania, co to za metoda?


– Ponieważ jest to bardzo obszerny temat, to być może więcej powiem o tym innym razem, a dziś podam tylko zarysy.
Sposób oszczędzania, o którym wspomniałem – polega na zamianie typowego mortgage'u na inny rodzaj pożyczki. Jest ona udzielana przez niektóre banki w formie linii kredytowej, w której zabezpieczeniem jest nieruchomość. Różnica pomiędzy typowym mortgage'em a tą formą pożyczki jest zasadnicza.


Po pierwsze, dom, który ma być zabezpieczeniem pożyczki, musi mieć minimum 35 proc. zamrożonego "equity". Posłużmy się przykładem. Bank wycenia nasz dom na 500.000 dol. Mamy na nim istniejący mortgage 325.000 dol. – czyli spłacone mamy 175.000 dol. wartości domu – to jest właśnie owe 35 proc. "equity". W tym momencie jeśli zamienimy nasz mortgage na linię kredytową – jej wartość będzie 325.000 dol., z tym że dostępny kredyt wynosi 0 dol. – gdyż nic nie spłaciliśmy z pożyczonych 325.000 dol.


– Jaka jest więc różnica w przypadku typowego mortgage'u i linii kredytowej?


– W przypadku hipoteki na 325.000 dol. przy 25 latach amortyzacji i 5-proc. oprocentowaniu – spłata jest stała i wynosi 1822 dol./miesięcznie – pożyczka ma swoje przywileje nadpłacania określone w kontrakcie.


W przypadku linii kredytowej – oprocentowanie bazuje na "bank prime rate" – wymagane jest minimum wpłaty, by obsłużyć oprocentowanie udzielonej pożyczki, ale jest to całkowicie otwarta pożyczka. Możemy wpłacać co miesiąc ile chcemy ponad minimum i o tę nadpłaconą sumę automatycznie powiększa się nasza dostępna linia kredytowa.


Proszę sobie wyobrazić sytuację typową. Dostajemy wypłatę, wpłacamy pieniądze na typowe konto czekowe – leży tam czasami 5000 dol. lub więcej tysięcy na wszelki wypadek, by mieć środki na typowe opłaty. Ta suma dla nas nie pracuje, gdyż oprocentowanie jest praktycznie 0 proc., a nawet jeśli coś zarobimy, to musimy od tego płacić podatki.


Jeśli jednak te same 5000 dol. (lub więcej) wpłacimy na linię kredytową, to automatycznie zmniejszamy zadłużenie o 5000 dol., czyli zaczynamy oszczędzać na procentach, bo płacimy oprocentowanie od mniejszej sumy! Jeśli wpłacimy więcej, to automatycznie oszczędzamy więcej. Najlepsze jest to, że gdy spłacimy część linii, to jak potrzebujemy pieniędzy czy na opłaty, czy na życie – możemy je spokojnie wybierać – z naszej linii kredytowej. Zamiast używać typowego "checking account", zaczynamy używać konta związanego z linią kredytową i oszczędzamy tysiące dolarów, gdyż pieniądze, które dotychczas siedziały w banku, nic nie robiąc, zaczynają dla nas pracować.
Mamy motywację by nadpłacać linię, gdyż jeśli potrzebujemy pieniędzy na wakacje, studia dla dzieci czy inne wydatki – możemy je bez problemów wyjąć z linii na bardzo korzystny procent!

Curyk M 9264Jestem wielkim zwolennikiem porozumień wynegocjowanych przez rozstające się pary, bez uciekania się do drogi sądowej. Rozwiązują one wszystkie kwestie sporne, związane z separacją bądź rozwodem. Są nie tylko mniej stresujące dla stron i dzieci, ale nie zaostrzają konfliktu, są lepiej dostosowane do potrzeb stron, są poufne, mogą być zakończone dużo szybciej niż uzyskanie orzeczenia sądowego i bez wątpienia są dużo tańsze. Niestety, nie zawsze są one możliwe.

Część druga
Zarówno case conference, jak i early case conference są zwykle poprzedzone rozmowami i negocjacjami pomiędzy prawnikami stron.
Przed case conference i przyśpieszoną case conference prawnicy stron muszą przygotować dokument zwany case conference brief, a często także uaktualnić financial statement i affidavit in support of claim for custody and access. W efekcie końcowym, koszty uczestniczenia w case conference są z reguły spore.
Po case conference sędzia może zadecydować, że potrzebna jest kolejna case conference, i wyznaczyć jej termin lub wyznaczyć termin settlement conference.


Settlement conference zwykle następuje po case conference. Jej celem jest przede wszystkim rozważenie możliwości ugodowego rozstrzygnięcia sprawy. Settlement conference daje stronom okazję rozstrzygnięcia wszystkich kwestii spornych w danej sprawie. Jeżeli nie wszystkie kwestie sporne mogą być rozwiązane w trakcie settlement conference, strony mogą rozwiązać niektóre z nich, a tym samym zawęzić swoją sprawę do mniejszej ilości kwestii spornych. Strony mogą także ujawnić sobie nawzajem dowody, które mają dla poparcia swojego roszczenia, a w przypadku, gdy polubowne załatwienie sprawy wydaje się mało prawdopodobne, mogą rozpocząć planowanie rozprawy sądowej.
Trial management conference następuje zazwyczaj po settlement conference i ma na celu nie tylko danie stronom jeszcze jednej szansy na polubowne rozwiązanie swoich problemów, ale także zaplanowanie rozprawy sądowej. Zazwyczaj kwestie, które są omawiane podczas trial management conference, obejmują potencjalnych świadków oraz określenie czasu trwania ich zeznań, konieczność zatrudnienia tłumaczy, konieczność uzyskania raportów ekspertów (np. wyceny majątku), uzyskanie dodatkowych informacji finansowych, ustalenie przewidywanego czasu trwania rozprawy i ustalenie jej daty.


Podobnie jak ma to miejsce przed case conference, dokumenty (briefs) muszą być przygotowane przed settlement conference i trial management conference. Strony zobowiązane są do wymiany ofert zawierających warunki ugody (settlement offers) przed settlement conference. Ponadto przed każdą konferencją prawnicy stron muszą uaktualnić Twój financial statement.
Wszystkie konferencje zazwyczaj poprzedzane są rozległymi negocjacjami pomiędzy stronami za pośrednictwem prawników.
Wszystkie te przygotowania są bardzo czasochłonne, a przez to dość kosztowne dla obu stron. Mam zwyczaj informowania moich klientów, że czas potrzebny do negocjacji, przygotowania niezbędnych dokumentów oraz udział w każdej konferencji zazwyczaj przekracza 20 godzin.
Oprócz nieuniknionych i znacznych wydatków finansowych, proces sądowy jest zwykle bardzo czasochłonny i stresujący dla obu stron. Powszechną praktyką jest to, że strony i ich adwokaci pojawiają się w sądzie rano i czekają, aż ich sprawa zostanie rozpatrzona, co może nastąpić nawet pod koniec dnia. W niektórych, na szczęście nieczęstych, sytuacjach strony i ich prawnicy mogą pojawić się w sądzie w wyznaczonym terminie, aby dowiedzieć się, że z powodu nieprzewidzianych okoliczności ich case conference lub motion nie zostanie rozpatrzona tego dnia.
Ponieważ konferencje (case conference, settlement conference i trial management conference) są standardowymi etapami każdej sprawy sądowej, należy uwypuklić ich najistotniejsze aspekty.
Po pierwsze, poszczególne kroki postępowania sądowego w prawie rodzinnym mają na celu umożliwienie stronom jak najszybsze ugodowe rozwiązanie kwestii spornych. Strony mają liczne okazje, aby rozstrzygnąć swój spór bez rozprawy sądowej. Głównym celem konferencji jest zachęcenie stron do osiągnięcia porozumienia.


Ponieważ osiągnięcie uczciwego porozumienia nie może nastąpić bez pełnego ujawnienia przez strony swoich informacji finansowych, kolejnym ważnym celem konferencji jest upewnienie się, że każda ze stron otrzymała wymagane informacje i dokumenty.
Sędzia, który przewodniczy konferencji, nie podejmuje decyzji na temat tego, jak strony powinny rozwiązać swoje kwestie sporne. To znaczy, że sędzia nie decyduje w trakcie konferencji, jakie alimenty mają być płacone albo jak ma być podzielony majątek. Tego typu decyzje podejmowane są po rozprawie. Niemniej jednak, jeżeli strony osiągną w tych kwestiach porozumienie w trakcie konferencji, to sędzia wydaje decyzję zgodną z warunkami ugody. Na przykład, jeżeli strony rozwiążą kwestie alimentów lub podziału majątku, to sędzia wyda decyzję (order) zgodną z warunkami porozumienia stron i dana kwestia zostaje uznana za rozwiązaną. Jeśli była to jedyna kwestia sporna, to proces sądowy ulega zakończeniu. Jeśli była to jedna z wielu kwestii, proces sądowy jest kontynuowany, ale w węższym zakresie.
Podczas konferencji sąd może podejmować decyzje o kwestiach proceduralnych bez zgody stron.

Motions
Motion zostaje wniesiona przez stronę, która chce, aby sąd podjął tymczasową decyzję w sprawie roszczenia zawartego w aplikacji lub chce zmienić istniejącą tymczasową decyzję. Niemniej jednak, nie można wnieść motion przed case conference, z wyjątkiem spraw wymagających pilnego rozpatrzenia, tj. np. przeciwdziałanie możliwości usunięcia dziecka z kraju przez jedno z rodziców. W niektórych przypadkach może złożyć motion bez powiadomienia strony przeciwnej, jeżeli np. charakter lub okoliczności motion nie wymagają zawiadomienia lub jeśli nie jest ono możliwe. Decyzja wydana poprzez motion bez powiadomienia strony przeciwnej jest zwykle krótkotrwała i wiążąca tylko do momentu, gdy motion zostanie ponownie rozpatrzona z udziałem wszystkich zaangażowanych stron.


Motion wymaga przygotowania zawiadomienia (tzw. notice of motion) oraz opisu faktów w dokumencie zwanym affidavit, który jest zaprzysiężonym oświadczeniem faktów. W większości motions, affidavits stron stanowią jedyne dowody na poparcie ich roszczeń. Affidavits zazwyczaj bywają długie i są poparte licznymi dowodami (tzw. exhibits – na przykład dokumentami potwierdzającymi oświadczenia zawarte w affidavit, takimi jak wyciągi z kont bankowych czy listy od lekarza itp.). Affidavit jest dokumentem o wielkiej wadze i wymaga skrupulatnego ustalenia faktów przez prawnika, a także znacznego wysiłku i nakładu czasu na jego spisanie.


Przygotowanie dokumentów sądowych niezbędnych do złożenia wniosku i wystąpienie w sądzie jest czasochłonne, a co za tym idzie, powoduje wysokie koszty sądowe dla obu stron. Zawsze informuję moich klientów, że przygotowanie niezbędnych dokumentów może zająć nawet od 15 do 25 godzin mojej pracy. Obecność prawnika w sądzie, która często trwa cały dzień, dodatkowo podnosi koszty motion. Należy zdać sobie sprawę z tego, że wszystkie fakty, które sędzia powinien znać, aby podjąć decyzje w Twojej sprawie, muszą być zawarte w Twoim affidavit. W przeciwieństwie do rozpowszechnionego przekonania, strony nie mają okazji, aby "powiedzieć sędziemu" o rzeczach, które uważają za ważne. Każdy fakt i każdy dokument, który chcesz, aby sędzia rozważył, musi być uwzględniony w Twoim affidavit.
Charakter procesu sądowego jest taki, że sędziowie w trakcie motion podejmują decyzje na podstawie dokumentów złożonych przez strony i istniejącego stanu prawnego zaprezentowanego przez prawników stron.


Monika Curyk M.A., M.Ed., J.D.
Barrister & Solicitor, Notary Public

Tel. 289-232-6166

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.