farolwebad1

A+ A A-
Porady

Porady

czwartek, 10 maj 2012 23:48

Jacek Kozak: TWOJE PIENIĄDZE

Napisane przez

Wiosenne złudzenia

jacekNadeszła wiosna, zniknęły ślady skromnego tegorocznego śniegu, a z ziemi zaczęło wyłazić robactwo, także to polityczne. Quebeccy studenci mają nadzieję przymusić nas do fundowania im studiów uniwersyteckich, a w Toronto raz jeszcze podejmuje próby zawrócenia ludziom w głowach tłuszcza ruchu "Occupy". Wygrzali się przez zimę w rezydencjach zamożnych rodziców, więc z wiosną, pełni sił, ruszają do boju o nasze pieniądze.

      Debata z demagogią tego autoramentu "naprawiaczy świata" jest trudna, bowiem szermują oni hasłami, a nie faktami. Jest jednak możliwa, jeśli starannie wczytać się w najnowszy raport kanadyjskiego urzędu statystycznego dotyczący mobilności pionowej w kanadyjskim społeczeństwie. Mobilność pionowa to nic innego jak próba ustalenia (na bazie danych, a nie na bazie przekonań), jaki procent społeczeństwa bogaci się, jaki biednieje z upływem czasu, a jaki pozostaje na tym samym poziomie.

Survey of Labour and Income Dynamics oparty jest na obszernej próbce statystycznej 17 tysięcy losowo wybranych kanadyjskich gospodarstw domowych. Statystycy analizują sytuację tych ludzi przez sześć lat, a następnie wybierają nową próbkę, by ogólny obraz był w miarę rzetelny. Najnowszy raport dzieli wszystkich Kanadyjczyków na pięć grup zależnie od dochodów. Granice dla osób samotnych to 14.100 dol., 25.400 dol., 34.700 dol., 46.100 dol. oraz 76.600 dol. dochodu rocznie. Najnowsze dane za rok 2008-2009 wykazują, że aż 25 proc. tych, którzy rozpoczęli ów rok w najniższej grupie dochodów, w ciągu zaledwie 12 miesięcy przeszli do którejś z grup wyższych. Dla drugiej od dołu grupy wskaźnik ten wynosi 26 proc., a dla trzeciej – 24 proc. Innymi słowy – sytuacja finansowa niemal trzech czwartych Kanadyjczyków poprawiła się w ciągu owego roku co najmniej o jedną piątą.

      Jeśli rozszerzyć przedział czasowy, sytuacja staje się jeszcze bardziej optymistyczna. W okresie pięciu lat, 2005 do 2009, niemal połowa tych, którzy startowali w najniższej grupie dochodów, przeszła co najmniej o jedną klasyfikację wyżej. Najsilniej odczuli ową poprawę swego losu ci, którzy zaczynali w dolnej strefie 60 procent najuboższych.

      Proszę nie składać też tego na karb czy to rządów premiera Stephena Harpera, czy okoliczności rodem z międzynarodowej areny ekonomicznej. Dane za lata 2005-2009 są niemal dokładnym powtórzeniem obrazu kanadyjskiego społeczeństwa w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia.

      Jest rzeczą oczywistą, że w tym samym okresie jednym poszło lepiej, innym zaś – gorzej. Wyraźna część społeczeństwa odczuła poprawę swojej sytuacji finansowej, ale byli też i tacy, którym wyraźnie się w tym okresie pogorszyło. Mniejsza o dokładne dane liczbowe: proszę przyjąć moje zapewnienie, że tych drugich było wyraźnie mniej. W sumie, dla utrzymania proporcji podziału na sześć równych ilościowo części, Statistics Canada musi co roku zmieniać wartości dolarowe granic podziału, i top w tempie przekraczającym tempo zmian wskaźnika inflacji.

      Takie są realia życia i pracy w społeczeństwie gospodarki wolnorynkowej, czego zdają się nie rozumieć zwolennicy ruchu "Occupy". Wydaje im się, że bogaci zarabiają, bo biedni tracą, co nawet marksizm uznał za wierutna bzdurę, a co jednak ożywa raz po raz w pustce mózgownic niedokształconych "naprawiaczy świata".

      Statistics Canada posługuje się jeszcze jednym ciekawym wskaźnikiem statystycznym LICO. Jest to tzw. granica ubóstwa, a dokładniej – wartość w dolarach minimum, jakie jest niezbędne, by utrzymać się przy życiu w danej lokalnej społeczności. W okresie 2002-2007 aż 80 proc. Kanadyjczyków ani na chwilę nie znalazło się poniżej granicy tego wskaźnika, 8 proc. doświadczyło ubóstwa przez rok, a tylko 2,1 proc. – przez całe sześć lat. Nieco ponad dwa procent, a nie 99 proc.

czwartek, 10 maj 2012 23:46

PODPIS POD WŁASNĄ DEPORTACJĄ

Napisane przez

      W swojej wieloletniej praktyce, często interweniując w przypadku zatrzymania i aresztowania imigrantów bez ważnego statusu w Kanadzie, zauważyłam, że często popełnianym błędem jest podawanie nieprawdziwych informacji oraz PODPISYWANIE URZĘDOWYCH DOKUMENTÓW, nie znając ich zawartości. Tak się bowiem dzieje, że nieznający konsekwencji prawnej imigranci podpisują różnego rodzaju dokumentację, która może zaważyć na ich dalszych losach imigracyjnych... Niekiedy nakazy deportacyjne są wydawane zaocznie, jednak w specyficznych sytuacjach zatrzymania lepiej nie podpisywać dokumentów, których nie rozumiemy.

      Zatrzymana czy aresztowana osoba nie musi podpisywać czegoś, co jest napisane w nieznanym języku i zanim pozna konsekwencje prawne złożenia podpisu na dokumencie. Należy uświadomić sobie także, że policja imigracyjna nie jest instytucją rządową pomagającą pozostać w Kanadzie, natomiast ich praca polega głównie na wdrażaniu w życie przepisów i ewentualnie karanie i usuwanie tych, którzy prawo imigracyjne złamali (na przykład pozostanie w Kanadzie bez ważnej wizy, praca bez autoryzacji, ukrywanie się i niestawienie się na meldunki itp.).

      Służby porządkowe i ich pracownicy nie rozpatrują podań o pobyt stały w oparciu o sponsorstwo rodzinne, względy humanitarne i inne. Proszę nie mylić odpowiednich, różnych instytucji oraz wykonywanej przez nie pracy. Nie ci sami urzędnicy wydają decyzje dotyczące pobytu stałego, przedłużenia wizy i nie ci sami urzędnicy wydają nakazy deportacyjne, poszukując imigrantów "nieudokumentowanych". Jednym udaje się żyć w ukryciu latami, inni są aresztowani i deportowani w niedługim czasie. Prośba o zezwolenie na pozostanie, lament, wołanie nad swoim losem w kraju pochodzenia, błagania zatrzymania deportacji w niektórych okolicznościach mogą spowodować dalsze uwięzienie i deportację, ponieważ aresztowana osoba pokazuje, jak bardzo jej zależy na pozostaniu, co jest rozumiane jako możliwy brak współpracy z władzami po uwolnieniu z aresztu i ewentualne ukrycie się przed procedurą deportacyjną.

      Dlaczego podkreślam ponownie, że nie powinno się podpisywać dokumentów urzędowych, których treści nie rozumiemy. Jest to bardzo ważna zasada i proszę ją zapamiętać.

      Oczywiście należy być prawdomównym i współpracować z urzędem imigracyjnym. Warto jednak także znać swoje prawa, a zatem poprosić o obronę czy chociażby tłumacza. W przypadku aresztu imigracyjnego, każda osoba ma prawo do prawnej reprezentacji i porozumiewania się w swoim języku. Po podpisaniu dokumentacji nie można sprawy odkręcić, tłumacząc się nieznajomością języka angielskiego.

      Niestety, negocjacje z władzami imigracyjnymi po fakcie są bardzo utrudnione. W przypadku, jeśli osoba chce sama się reprezentować, warto zasięgnąć przynajmniej porady-konsultacji specjalisty imigracyjnego, który posiada odpowiednią wiedzę i doświadczenie.

      Izabela Embalo

      Licencjonowany Doradca

Prawa Imigracyjnego

      OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY PROSIMY O KONTAKT: 416 515 2022 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

www.emigracjakanada.net

czwartek, 10 maj 2012 23:26

Pokręcony życiorys

Napisane przez

Dziwimy się czasami, kiedy ktoś z cudzoziemców nie potrafi określić, gdzie leży Polska, lub też ma braki w znajomości historii naszego kraju. A co my wiemy, na przykład, o tym, co się działo przed dwudziestu laty w Salwadorze, kraju położonym w północnej części Ameryki Południowej? W większości krajów tego regionu albo toczyły się w tym czasie wojny domowe, albo kraje były opanowane przez reżimy dyktatorskie, a prawie wszystkie pogrążone były w nędzy przeważającej części społeczeństwa. W Salwadorze było trochę wszystkiego z tych przypadłości, a nadto wysoka przestępczość.

czwartek, 10 maj 2012 23:18

JAK UZYSKAĆ POZWOLENIE NA PRACĘ W KANADZIE?

Napisane przez

      praca w kanadziePomimo przedłużającego się kryzysu ekonomicznego kanadyjski rynek pracy potrzebuje fachowców w wielu dziedzinach zatrudnienia. Jednocześnie, modernizowana obecnie polityka imigracyjna Kanady oraz wzmożona ochrona kanadyjskiego rynku pracy przez instytucje rządowe utrudniają ich napływ. Mimo utrudnień, fachowcy są i będą do Kanady sprowadzani, ponieważ na tutejszym rynku pracy ich po prostu brakuje. A zatem, jakie są, na dzień dzisiejszy, sposoby sprowadzenia wymaganego fachowca lub umożliwienia mu pozostania w Kanadzie, jeżeli on się już tu znajduje? Poniższy tekst skupia się jedynie na omówieniu możliwości, które dotyczą obywateli polskich, i jest omawiany z punktu widzenia pracodawcy w Ontario.

      Generalnie istnieją cztery możliwości sprowadzenia pracownika z Polski: (1) przeniesienie z przedsiębiorstwa w Polsce do "siostrzanego" zakładu w Kanadzie; (2) uzyskanie dla pracownika pozwolenia na pracę zaaprobowanego przez Service Canada (czyli z otrzymaniem tzw. Labour Market Opinion); (3) uzyskanie pozwolenia na pracę w ramach programu nominacji prowincyjnych (Ontario Provincial Nominee Program); oraz (4) w przypadku osób, które nie ukończyły 35. roku życia, sprowadzenie ich na zasadzie programu Youth Mobility wykorzystującego umowę pomiędzy rządami Kanady i Polski z 2008 roku.

      Pierwsza z możliwości ma zastosowanie niezmiernie rzadko, ponieważ wymaga, aby przedsiębiorstwo polskie, dla którego pracuje pożądany pracownik, było strukturalnie powiązane z przedsiębiorstwem kanadyjskim. Najczęściej są to tak zwane siostrzane korporacje, czyli takie, które mają bądź wspólnego właściciela, bądź są częścią tej samej międzynarodowej struktury. Aby się kwalifikować jako pracownicy transferowani do pracy w Kanadzie, pracownicy ci powinni pracować dla firmy co najmniej rok oraz posiadać specjalistyczną wiedzę na temat swojego zawodu oraz działalności danej firmy. Najczęściej są to fachowcy tzw. techniczni. Otrzymanie pozwolenia na pracę w kategorii menedżera jest trudne, ponieważ kandydat musi należeć do kategorii wyższego managementu. Zdecydowaną przewagą tej możliwości uzyskania pozwolenia na pracę nad innymi jest to, iż w momencie kiedy wszystkie warunki są spełnione, kategoria ta jest najłatwiejsza proceduralnie i najszybsza czasowo.    

      Drugą z możliwości sprowadzenia pracownika jest uzyskanie dla niego aprobaty Service Canada w formie tzw. Labour Market Opinion (LMO). Jest to forma najtrudniejsza, ale dająca najwięcej atutów imigracyjnych. Proces uzyskania LMO polega na tym, iż pracodawca musi umieszczać odpowiednie ogłoszenia w odpowiednich mediach przez odpowiedni czas (w zależności od kategorii zawodowej) i potem musi dokonać selekcji osób, które się zgłosiły. Najtrudniejszym elementem tego procesu jest skuteczne przekonanie Service Canada o właściwości procesu selekcji (to znaczy, ze pracodawca dał właściwą szansę na otrzymanie oferowanej pracy obywatelom i rezydentom Kanady) i wyjątkowej przydatności kandydata. Decyzja negatywna zamyka kandydatowi drogę do pozwolenia o pracę w tej kategorii. W przypadku decyzji pozytywnej, następnym krokiem jest przygotowanie podania o pozwolenie o pracę. LMO i pozwolenie na pracę są udzielane na okres 2-3 lat i po upływie tego czasu (jeżeli w międzyczasie pracownik nie uzyskał pobytu stałego w Kanadzie) muszą być odnawiane.

      Trzecią z możliwości stanowi program nominacji prowincyjnych w Ontario – Provincial Nominee Program. Jest to metoda najdogodniejsza dla osób, które już w Kanadzie się znajdują, gdyż umożliwia przeprowadzenie procesu i uzyskanie zarówno pozwolenia na pracę, jak i pobytu stałego bez konieczności wyjazdu przez kandydata z Kanady. Jest ona również niezmiernie korzystna dla osób mających problem z szybkim podniesieniem znajomości języka angielskiego, gdyż umożliwia uzyskanie pobytu stałego bez konieczności zdawania egzaminu językowego. Jedną z podstawowych trudności PNP jest jednak (oprócz konieczności kwalifikacji kandydata) wymóg odpowiednich kwalifikacji finansowych i organizacyjnych, jakie musi spełnić pracodawca. Aplikacja o pobyt stały jest częścią procesu w tej kategorii i dokonuje się w sposób przyspieszony oraz preferowany przez rząd federalny.

      Wreszcie czwartą z możliwości sprowadzenia pracownika jest skorzystanie z programu Youth Mobility przeznaczonego dla ludzi w wieku do 35 lat. Jest to metoda doraźna, gdyż umożliwia uzyskanie pozwolenia na pracę jedynie na okres 1 roku z bardzo ograniczonymi możliwościami skorzystania z niego ponownie. Program ten jest jednak bardzo korzystny zarówno dla osób tuż po ukończonych (lub zaawansowanych) studiach, jak i dla tych, którzy nie mają ukończonych żadnych studiów oraz nie mają ani odpowiedniego wykształcenia, ani doświadczenia zawodowego (które jest wymogiem we wszystkich wyżej rozważanych opcji). W jednej z trzech odrębnych kategorii, które składają się na ten program, nie jest nawet wymagana oferta pracy od kanadyjskiego pracodawcy. Niestety, poza możliwością poznania rynku pracy Kanady, program ten nie daje żadnych atutów imigracyjnych.

      Na zakończenie należy dodać, iż wszystkie wyżej wymienione opcje są częścią systemu imigracyjnego Kanady, który w ostatnich latach (a nawet miesiącach) ulega znacznej modyfikacji, a zatem osoby, które traktują uzyskanie pozwolenia na pracę jako pierwszy krok do uzyskania pobytu stałego w Kanadzie (a jest ich zdecydowana większość), powinny upewnić się, iż są na bieżąco z tymi zmianami. Pragniemy podkreślić, że pomimo następujących zmian i zaostrzeń imigracyjnych wykwalifikowany pracownik z Polski z kilkuletnim stażem pracy w poszukiwanym zawodzie mający ofertę pracy od tutejszego pracodawcy powinien być w stanie w dalszym ciągu skutecznie uzyskać pozwolenie na pracę w Kanadzie.

Janusz Puźniak

Barrister and Solicitor (Ontario, Canada)

Attorney at Law (Missouri and New York, USA)

905-890-2112, 416-999-3023

czwartek, 10 maj 2012 23:09

Maciek Czapliński: Mój dom

Napisane przez

Inwestujmy, kupujmy!

- Otrzymaliśmy pytanie od słuchaczy. Mamy oboje ponad 50 lat, posiadamy "townhouse" w Brampton ("condo"), który spłacimy całkowicie w tym roku. Ponieważ chcielibyśmy zwiększyć wartość naszej nieruchomości przed przejściem na emeryturę, mam pytanie. Czy sprzedać nasz obecny "townhouse" i zainwestować w kupno "freehold" w innym dobrym miejscu?

      Maciek Czapliński: Zacznę od tego, że osobiście uważam, że dzisiejsza 50-tka – to jak kiedyś 40-tka, a może nawet lepiej. Sam mam bliżej do 60-tki, ale czuję się jak 25-latek. Nie znaczy to wcale, bym zachęcał do odkładania decyzji inwestycyjnych na później, bo tak naprawdę im szybciej je zrobimy – tym szybciej będziemy mogli cieszyć się "wolnością".

      Otóż typowe jest, że wielu z nas marzy o tym, by spłacić pożyczkę i mieszkać bez długów. Ja to szanuję i nie ma nic złego w takim podejściu. Natomiast pomysł, by zwiększać swoje własne "equity" poprzez kupienie następnego, lepszego i jednocześnie droższego domu, jest tym, o czym wielokrotnie wspominałem i promowałem. O co w tym wszystkim chodzi?

      Nikt nie może podważyć argumentu, że inwestycja w nieruchomości jest zwykle inwestycją długoterminową, ale również jedną z najbardziej bezpiecznych. Często się dzieje, tak jak w pytaniu. Spotykam klientów, którzy dawno już spłacili nieruchomość zakupioną lata temu, która na dzień dzisiejszy jest warta na przykład 300.000 dol. Jeśli jest to tak jak w przypadku pytania o "townhouse condo" – miesięczne opłaty, których nie jesteśmy w stanie uniknąć, wynoszą prawdopodobnie około 800 dol. W rozbiciu na szczegóły (przybliżenia) 250 dol. to "maintenance", 250 dol. "property tax" i 300 dol. "utilities". Mieszkamy w domu ("townhousie"), ale i tak płacimy jak za czynsz. Nasza inwestycja nabiera wartości powoli, zgodnie ze średnim wzrostem "condominium" (około 4 proc. w skali rocznej w ostatnich latach). Wszystkie nasze oszczędności – jeśli je mamy, wpłacamy czasami na GIC albo na "saving account" i zbieramy na emeryturę! W praktyce – najczęściej je po prostu przejadamy!

      Rozważmy teraz inną możliwość. Sprzedajemy nasz "townhouse" i otrzymane 300.000 dol. inwestujemy we "freehold" bliźniak, a jeszcze lepiej dom wolno stojący (najlepiej parterowy z osobnym wejściem) i z potencjałem na tak zwany dodatkowy dochód. Jeśli będzie to dom nawet za 500.000 dol., to "nasz" "mortgage" wyniesie 200.000 dol. – czyli spłata przy obecnych oprocentowaniach wyniesie mniej niż 900 dol. na miesiąc. To jest dokładnie tyle, za ile mogą Państwo przy obecnych cenach wynająć basement. Czyli mamy kogoś, kto płaci za nasz dodatkowy "mortgage" i pracuje na naszą emeryturę. Oczywiście tak zwany "freehold" – nie jest za darmo. Czyli też musimy płacić za podatki i utrzymanie domu. W tym przypadku podatek od nieruchomości będzie na poziomie około 400 dol./mies., świadczenia około 300 dol./mies., ubezpieczenia i inne wydatki około 100 dol./mies. – czyli tyle co w przypadku "condo townhouse". Czyli mamy lepszą inwestycję i te same wydatki miesięczne. Oczywiście jeśli kogoś stać na płacenie więcej – to albo może zakupić jeszcze lepszy (droższy) dom przy tych samych założeniach, albo może zakupić dom bez potrzeby wynajmowania części z niego.

      Niezależnie, który wariant wybierzemy, nie zmienia to faktu, że moim zdaniem, ma ogromne znaczenie, by nie "spoczywać na laurach" i cieszyć się, że mieszkamy w domu spłaconym, ale inwestować (z rozsądkiem) w swoją przyszłość. Dodam jeszcze, że według najnowszych statystyk, przyrost wartości domów wolno stojących był na poziomie 10 proc. w skali roku w ostatnich latach! Warto oczywiście przypomnieć, że przyrost wartości tak zwanego "prime residence" – czyli domu, w którym mieszkamy, jest zwolniony z podatku! Reasumując, czy ktoś może mieć problem z 30-50 tysiącami dol. rocznie "tax FREE money" – ja nie mam żadnych problemów!

      - Czy z decyzją kupna innej nieruchomości zaczekać do ostatecznej spłaty, czy kupić teraz, korzystając z niskich oprocentowań pożyczek hipotecznych?

      - Zdecydowanie NIE! Jest to jeden z najczęstszych błędów popełnianych przez niedoświadczonych inwestorów.

      Prosty przykład. A właściwie dwa. Pamiętam, kilka lat temu miałem klientów, którzy planowali zakup domu, ale mieli 5 proc. wpłaty i obawiając się płacenia ubezpieczenia CMHC, postanowili odłożyć zakup do momentu, kiedy uzbierają 20 proc. na "down payment". Jaki jest efekt? Taki, że ciągle zbierają pieniądze i nie uzbierali nawet 10 proc., a w tym czasie nieruchomości wzrosły o prawie 30 proc.!

      Podobnie ma się sprawa ze spłacaniem "resztki" pożyczki hipotecznej. Spłacenie na przykład pozostających 40.000 – 50.000 dol. pożyczki, szczególnie jeśli płacimy tylko minimum, może potrwać lata. W tym czasie – jeśli spłacamy nasz "townhouse" – nabiera on 3-5 proc. rocznie od na przykład sumy 300.000. Jeśli jednak zrobimy ruch i zakupimy nieruchomość z potencjałem za 500.000 dol. (jak w przykładzie z pierwszej części) – to jej przyrost wartości będzie szybszy, bo około 10 proc. według obecnych statystyk i będzie liczony od większej sumy.

      Patrząc na liczby i opierając się na obecnych statystykach, dom wolno stojący versus "condo townhouse" – nawet jeśli weźmiemy wariant bardzo zachowawczy, czyli 5 proc. wzrostu w przypadku "freeholds" i 3 proc. wzrostu w przypadku "condo", to na przestrzeni 5 lat obliczenia będą następujące.

      "Condo" wzrośnie na wartości o około 75.000 dol., "freehold" o około 125.000 dol. Czyli dokładnie więcej o 50.000 dol., które pozostało nam do spłaty. Zamiast próbować spłacić 50.000 dol. z resztki pożyczki (co i tak nie będzie łatwe w ciągu 5 lat), mamy szansę zyskać owe 50.000 dol. dzięki przyrostowi ceny nieruchomości!

      Oczywiście – nie każda inwestycja i nie każdy zakup będzie rósł z takim samym potencjałem. By uniknąć chybionych inwestycji, należy korzystać z pomocy doświadczonych agentów, którzy będą patrzyli na Państwa dobro, a nie na to, by szybko zarobić "commission". W tym biznesie łatwo popełnić błąd i działanie w pośpiechu, bez właściwej porady, powoduje często ogromne straty.

      Często widzę przykłady, kiedy klienci zwabieni chęcią uniknięcia płacenia "commission" podejmują decyzję na własną rękę, po czasie dopiero odkrywając swoje błędy!

      Szanowni Państwo, poprzez lata byłem zaangażowany w ponad 4000 transakcji zakupu i sprzedaży. Czy ktoś, kto robi to po raz pierwszy czy dziesiąty, nie podejmuje ryzyka?

Maciek Czapliński

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Mississauga

czwartek, 10 maj 2012 22:36

O FINANSACH PRZY HERBACIE

Napisane przez

Gdy dotknie Cię choroba lub wypadek

niwemiec tadeuszW naszym polonijnym środowisku temat ubezpieczeń budzi szereg kontrowersji, wywołuje animozje, a czasami wręcz negatywne nastawienie. Ma swoich zagorzałych przeciwników, jak i zwolenników. Często ludzie zadają mi pytanie: po co się w ogóle ubezpieczać?

      - W moim wieku, mam dopiero 30 lat, nie spodziewam się raczej żadnej choroby. Wypadek - może się zdarzyć, ale raczej nie mnie, panuję nad tym, co robię, mam doskonały refleks i orientację. Mnie nie może się nic przytrafić, w moim wieku... pan chyba żartuje, choroba, śmierć, to nie pod tym adresem, to mnie nie dotyczy... itd. - Ile razy otrzymałem taką odpowiedź. A jak często również słyszę - czy nie lepiej pieniądze wydawane co miesiąc na pokrycie stawki ubezpieczeniowej zainwestować, użyć na wyjazd na "ciepłe południe", wykorzystać na bieżące potrzeby codziennego życia, a takich potrzeb jest przecież bez liku. Co jest znamienne i zastanawiające, że w większości przypadków to ubezpieczenie naszego domu, samochodu, motorówki, cottage'u jest potrzebne i pożądane, a zabezpieczenie siebie, osoby, która "produkuje", tworzy dochód, niezbędny do zakupu i utrzymania powyższych dóbr materialnych, nie jest dla niektórych konieczne, no bo przecież kosztowne.

 

 

      Jeżeli dotknie nas jakiś niespodziewany wypadek, choroba, a do tej pory nie zadbaliśmy o nasze personalne ubezpieczenie, to na nic nasze nabyte dobra, cały majątek, bo i tak nie sprostamy finansowo kosztom ich utrzymania. Zabraknie "producenta dochodu", który ma to wszystko opłacić. Dlatego też, nie lekceważcie potrzeby posiadania indywidualnego zabezpieczenia waszego zdrowia, bo w chwili choroby lub wypadku jest już za późno na podjęcie tej decyzji. Proszę zastanowić się i uczciwie odpowiedzieć sobie na poniższe pytania, pozwalające wam przeanalizować i określić wasze potrzeby (szczególnie dotyczy "self-employed"):

      - Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, co wydarzy, zmieni się w stylu twojego życia, jeżeli niespodziewany wypadek lub choroba nie pozwoli ci otrzymywać dochodu z twojej pracy, choćby od jutra?

      - Jak długo możesz finansowo przetrwać bez dochodów... miesiąc, rok?

      - Skąd mógłbyś otrzymywać pieniądze na pokrycie kosztów leczenia: z oszczędności (jeżeli je posiadasz), planu emerytalnego (jeżeli go otworzyłeś wcześniej), karty lub linii kredytowej (jeżeli nie jest w pełni wykorzystana)?

      Weź pod rozwagę, że twoje możliwości tworzenia, zarabiania pieniędzy, utrzymania się przy życiu i zabezpieczenia materialnego są ważne dla ciebie i twoich najbliższych. Stąd pytanie: co zrobiłeś, żeby to zabezpieczyć?

      Ubezpiecz się już dzisiaj (!), bo nie wiesz, co może wydarzyć się jutro. Prawdopodobieństwo wystąpienia wypadku lub choroby rośnie z wiekiem osoby, zaś możliwości zakupu planu "disability insurance" maleją, kiedy stajemy się starsi. Ubezpieczenie indywidualne od wypadku i choroby, oprócz dodatkowych ofert, obejmuje głównie dwa podstawowe elementy; "accident insurance", znane również jako "injury" - wypłacany na wypadek nagłego, niespodziewanego zdarzenia, oraz "sickness insurance" - w przypadku choroby. Dostarczają nam one zabezpieczenia w formie miesięcznych wypłat benefitów, kiedy nie będziemy w stanie wykonywać naszej pracy zarobkowej. Miesięczne benefity wahają się średnio od 500 do 6000 dol. Okres, od którego nabywamy uprawnienia do wypłaty tzw. "waiting period" - przeważnie wynosi od 0 do 120 dni. W zależności od polisy, kompania ubezpieczeniowa płaci benefity przez 2 lata, 5 lat lub do wieku 65 lat.

      Główne cechy "disability insurance":

      - zamiana naszych dochodów, zarobków w momencie zaistnienia choroby lub wypadku. Suma otrzymanego benefitu nie przekracza w zasadzie 2/3 aktualnych zarobków;

      - stawka ubezpieczeniowa zależy nie tylko od wieku, stanu zdrowia, stylu życia, ale głównie od sumy ubezpieczenia i rodzaju wykonywanej pracy. Im bardziej niebezpieczna praca, tym wyższa stawka ubezpieczeniowa;

      - płacone benefity, poza pewnymi wyjątkami, nie podlegają opodatkowaniu w planach indywidualnych;

- po 65. roku życia ubezpieczenie może być kontynuowane i często modyfikowane, jeżeli ubezpieczony dalej pracuje.

Tadeusz Niemiec

tel. 416-939-3770

e-mail:

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

piątek, 04 maj 2012 13:22

Maciek Czapliński: Mój dom

Napisane przez

  Bardzo gorący rynek!

osiemmilionowhome- Od ponad dwudziestu lat jesteś w biznesie real estate. Jak oceniasz obecny rynek?

      - Bardzo GORĄCY! Osobiście przeżyłem bardzo różne okresy w tym biznesie. Pamiętam rok 1996, kiedy przeżywaliśmy długą recesję i trudno było kogokolwiek namówić na domy w Lorne Park na ravinie za 350.000 do 500.000 dol. Dziś te ceny należy pomnożyć przez trzy! Pamiętam oczywiście czas po "September 11" – kiedy wszystko zamarło na kilka miesięcy. Dziś – to co się dzieje, jest kompletną odwrotnością tych czasów. W GTA, nieruchomości, a szczególnie tak zwane FREEHOLDS, sprzedają się jak świeże bułki – prawie bez wyjątku. Wyjątkiem są oczywiście jak zawsze:

       •nieruchomości w złych lokalizacjach;

      •wycenione zdecydowanie za wysoko na swój stan techniczny, wielkość i lokalizację;

      •nieruchomości ze stygmą – tam gdzie hodowano marihuanę, ktoś zmarł, koło linii wysokiego napięcia itd.

      Najnowsze statystyki opublikowane przez TREB (Toronto Real Estate Board) potwierdzają, że mamy wzrastający rynek. I tak, porównując marzec tego i poprzedniego roku:

      •w tym roku sprzedano 9690 nieruchomości w porównaniu do 8986, czyli wzrost o 7,8 proc.;

      •średnia cena wzrosła z 456.234 dol. do 501.614 dol., czyli o 9,9 proc.;

      •średni czas potrzebny na sprzedaż nieruchomości (właściwie wycenionej) spadł do 21 dni z 22 dni.

      Oczywiście wzrost cen był różny w różnych kategoriach cenowych. Najbardziej wzrosły ceny domów wolno stojących, bo średnio o 11 proc., następnie bliźniaki o 7 proc., townhouse'y o 5 proc., a condominia o 3 proc. Raz jeszcze potwierdza się zasada, że lepszy "własny i ciasny domek" niż luksusowe condo!

      Czemu należy przypisać taki mocny rynek nieruchomości? Składa się na to wiele czynników:

      •historycznie niskie oprocentowania pożyczek – około 3-proc. bank prime rate (Bank of Canada Overnight Rate 1,0 proc. niezmienne od prawie dwóch lat);

      •ogólnie gospodarka kanadyjska jest odbierana jako stabilna i nie są przewidywane gwałtowne zmiany;

      •wskaźnik bezrobocia jest w obrębie GTA prawie niezmienny od lat – oficjalnie wynosi 8,6 proc., ale tak naprawdę to jest znacznie niższy, bo wiele biznesów operuje na gotówkowych rozliczeniach;

      •GTA – odbierane jest jako jedno z najbardziej stabilnych miejsc na świecie do inwestycji. Ceny tu są ciągle znacznie niższe niż w innych wielkich aglomeracjach światowych – to przyciąga wielu inwestorów;

      •stały dopływ imigracji – nakręca popyt;

      •ale to, co jest najważniejsze, to to, że na przestrzeni ostatnich lat nieruchomości okazały się najlepszą formą inwestycji. Zwroty znacznie przewyższają tu to, co mogą zaoferować banki na swoich GIC czy podobnych inwestycjach. Wiele osób zniechęciło się do giełdy i woli bezpieczne inwestycje w nieruchomości.

      - Powstaje wobec tego pytanie, kiedy to się zakończy? Kiedy nastąpi załamanie?

      - Przyznam się, że sam z dużym zainteresowaniem obserwuję to, co się dzieje, i czasami patrzę z niedowierzaniem, jak bardzo ceny się zmieniły na przestrzeni dosłownie kilku lat. Dziś w Mississaudze trudno znaleźć dom wolno stojący poniżej 400.000 dol. – kiedy jeszcze dwa – trzy lata temu można było przebierać. Nie ma odpowiedzi na to pytanie, czy rynek się załamie, czy nie, ale moje wyczucie podpowiada mi, że nie. Że ceny nadal będą wzrastały – tak długo, jak długo procenty będą niskie i ogólna sytuacja gospodarcza nie ulegnie gwałtownemu załamaniu. Osobiście myślę z kolei, że procenty pozostaną niskie – bo zarówno Kanada, jak i USA oraz większość rozwiniętych krajów świata mają ogromne deficyty i zadłużenia, które są też oprocentowane, czyli podnoszenie oprocentowania "samemu sobie" nie pomogłoby bilansować obsługi kredytu.

      Naturalną sprawą jest również ukryta inflacja, która tak naprawdę, pomimo że nielubiana, może okazać się pewnego rodzaju zbawieniem. Dlaczego? Bo będzie powodowała, pomimo wzrostu cen, możliwość wejścia w rynek nowym "kupującym po raz pierwszy".

      Tak – to jest to, co potrzebne jest, by rynek nieruchomości się nie załamał. Zawsze kupujący po raz pierwszy napędzali rynek. W chwili obecnej, ponieważ ceny są trochę poza kontrolą – wielu "first time buyers" przestało myśleć o zakupie, bo ich na to nie stać. Owszem, kupują oni obecnie głównie condominia (najmniej opłacalną inwestycję) – napędzając ten rynek ponad jego rzeczywistą wartość. I jeśli się naprawdę spodziewam, że cokolwiek się załamie w nieruchomościach, to właśnie ten rodzaj inwestycji. Nie prawdziwe "real estate", czyli ziemia – a beton i szkło – czyli bardzo abstrakcyjne miejsce na ziemi!

      - W świetle tego, co powiedziałeś, czy łatwiej jest OBECNIE sprzedać czy kupić?

      - Zdecydowanie łatwiej jest sprzedać niż kupić – oczywiście znów z pewnymi zastrzeżeniami:

      •nieruchomości dobrze wycenione, w dobrym stanie technicznym i w dobrych lokalizacjach sprzedają się w ciągu kilku dni – często z kilkoma ofertami na jedną nieruchomość;

      •domy wolno stojące są najbardziej poszukiwane;

      •rynek condominium jest trochę nasycony – nowi klienci wolą kupować od deweloperów – licząc na przebitkę cenową.

      Mamy do czynienia z rynkiem sprzedających, co po angielsku określa się "sellers market". W takiej sytuacji kupujący muszą być przygotowani na:

      •podejmowanie szybkiej decyzji zakupu, często bez możliwości ponownego zobaczenia domu;

      •możliwość "multiple offers";

      •płacenia pełnej ceny, a czasami ponad "asking price";

      •składanie ofert bezwarunkowych – czyli warto mieć zaaprobowany mortgage i czasami nie żądać wstępnej inspekcji domu przez inspektora;

      •ograniczony wybór w kategorii cenowej, na którą nas stać.

      Zauważyłem, że często w takiej sytuacji wielu kupujących przestaje działać racjonalnie, poddając się psychozie, by kupić cokolwiek za wszelką cenę. Z braku listingów w systemie MLS, czasami kupują "wątpliwe okazje" prywatnie i bez konsultacji z doświadczonym agentem, myśląc, że jak zaoszczędzili "commission", to zrobili superzakup. W rzeczywistości – okazuje się często, że przepłacili znacznie za dom w stosunku do cen rynkowych. Nie mówiąc o tym, że często przy okazji kupili kota w worku.

      Co wobec tego robić? Korzystać z pomocy doświadczonych agentów, którzy w czasie spotkania po obejrzeniu obecnej nieruchomości i zapoznaniu się z "wymarzonym zakupem", będą mogli zasugerować najlepszy rodzaj działania.

      Wszystkich zainteresowanych oczywiście zapraszam na bezpłatną konsultację osobiście ze mną lub z każdym członkiem naszego teamu!

Maciek Czapliński

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Mississauga

Pochodzili ze średnio zamożnej, dość przeciętnej rodziny. Ojciec ich miał tylko dwie żony, choć prawo pozwalało mu mieć do czterech. Ale nie stać go było na więcej. Ona była najmłodszą córką pierwszej żony, z którą miał pięcioro dzieci, a on najmłodszym synem od drugiej żony, z którą zdążył mieć tylko troje dzieci. Rodzice prowadzili normalny tryb życia muzułmańskiej rodziny. Rodzinny sklep w Mogadiszu był ich źródłem utrzymania do czasu wybuchu wojny domowej. Już w pierwszym miesiącu walk ich sklep został rozbity i rozgrabiony. W drugim miesiącu zabity został w czasie zamieszek ojciec rodziny. W trzecim miesiącu zabrakło środków do życia. Dwaj starsi bracia gdzieś zniknęli. Pojawiali się co jakiś czas, przynosząc trochę jedzenia, a później znowu znikali. Jasne było, że przyłączyli się do którejś z walczących grup.

Ostatnio zmieniany sobota, 12 maj 2012 17:32
piątek, 04 maj 2012 13:05

Izabela Embalo: Łączenie małżonków

Napisane przez

Izabela EmbaloCzęsto pytają nas klienci, gdzie musi być zawarty ślub, by był uznawany przez rząd Kanady w sprawie o sponsorstwo. Czy lepiej wesele wyprawić w Kanadzie, czy w Polsce, a może w Las Vegas? Ślub może być zawarty w dowolnie wybranym kraju, choć prawa tego kraju muszą być zgodne z kanadyjskim systemem prawnym, na przykład nie jest dopuszczalny związek matrymonialny bigamistów. Rząd kanadyjski honoruje w większości certyfikaty małżeńskie innych państw. Niekiedy, w określonych sytuacjach, łatwiej jest wstąpić w związek małżeński w Kanadzie, dlatego że w Polsce sprawa rozwodowa może trwać latami...

Ostatnio zmieniany sobota, 05 maj 2012 06:55
piątek, 04 maj 2012 13:01

Powroty: Zapis windykacyjny

Napisane przez

prawo-spadkoweNowy sposób rozporządzenia majątkiem po śmierci w polskim prawie spadkowym

Szanowni Czytelnicy przedstawiam Państwu kolejny artykuł z cyklu "POWROTY" – cyklu dobrze przyjętego przez Czytelników "GOŃCA". Do tej pory w jego ramach ukazały się następujące artykuły: część 1 "Obywatelstwo polskie dla dzieci urodzonych w Kanadzie" opublikowana w październiku 2010 r., część 2 "Polskie dokumenty tożsamości" opublikowana w listopadzie 2010 r., część 3 "Rozwód w Kanadzie i jego skutki prawne w Polsce" opublikowana w marcu 2011 r., część 4 "Jak nabyć spadek w Polsce – zasady dziedziczenia" opublikowana w kwietniu 2011 r., część 5 "Zachowek – ochrona osób najbliższych przed pominięciem w testamencie" opublikowana w maju 2011 r., część 6 "Jak nabyć własność nieruchomości w Polsce, nie będąc jej właścicielem – instytucja zasiedzenia" opublikowana w czerwcu 2011 r., część 7 "Podział majątku małżonków po rozwodzie – według prawa polskiego" opublikowana w lipcu 2011 r., część 8 "Testament w Polsce – jak sporządzić ważny dokument" opublikowana w sierpniu 2011 r., część 9 "Ustalenie ojcostwa dziecka – według prawa polskiego" opublikowana we wrześniowym wydaniu gazety, część 10 "Obowiązek alimentacyjny wobec dziecka – według prawa polskiego" opublikowana w październiku 2011r., część 11 "Darowizna w Polsce – czyli jak skutecznie przekazać majątek najbliższym za życia" opublikowana w listopadzie 2011 r., część 12 "Dział spadku – według prawa polskiego" zamieszczona w grudniowym wydaniu Gońca, część 13 "Podatek od spadków i darowizn w Polsce" opublikowana w styczniu 2012 r., część 14 "Obowiązki alimentacyjne między byłymi małżonkami" opublikowana w lutym 2012 r., część 15 "Kontakty z dzieckiem po rozwodzie według prawa polskiego" opublikowana w marcu 2012 r.

      W dzisiejszym artykule omówię problematykę zapisu windykacyjnego. Jest to nowa instytucja w polskim prawie, która została wprowadzona do polskiego kodeksu cywilnego dopiero od 23 października 2011 r. Do tej pory można było swobodnie rozdysponować majątkiem tylko za życia, czyniąc darowizny.

Ostatnio zmieniany sobota, 12 maj 2012 09:19
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.