W czwartym miesiącu 16-letnia Fatma została zgwałcona przez kilku "żołnierzy" któregoś z watażków, a 15-letni Ali, kiedy o tym się dowiedział, przystał do bandy, licząc na odwet za krzywdę siostry. Bezpośrednich sprawców gwałtu nie odnalazł, ale zdołał zabić kilku członków grupy, z której pochodzili, sam cudem unikając śmierci.
Matka Fatmy wysłała ją wraz z jednym ze starszych braci z kraju. Najpierw znaleźli się w obozie dla uchodźców, gdzie uzyskali schronienie przez kilka miesięcy. Potem zakwalifikowali się oboje na emigrację do Kanady. Po badaniach lekarskich uzyskali sponsorstwo rządowe. Po przybyciu do Kanady Fatma zamieszkała z jeszcze dwiema innymi młodymi Somalijkami w przydzielonym im mieszkaniu w budynku rządowym w okolicach Islington i Dixie w Toronto. Nie znała angielskiego, więc od razu skierowana została do szkoły. Otrzymała skromne środki finansowe na utrzymanie. Po roku podjęła pierwszą pracę, a po kolejnym wyszła za mąż za imigranta somalijskiego.
Pracowali oboje w różnych restauracjach. Ciułali pieniądze, bo marzyli o otworzeniu własnego lokalu. Po trzech latach stało się to możliwe. Mieli już uzbierane kilkanaście tysięcy dolarów, a nadto bank godził się na udzielenie im pożyczki. Wynajęli lokal i rozpoczęli walkę o klientów. Mimo wielu trudności, szczególnie na początku, zdołali wypłynąć na powierzchnię. Spłacili długi, wynajęli po jakimś czasie lokal lepiej usytuowany, co dało większe dochody. Ciągle mieszkali w mieszkaniu rządowym, oszczędzając. Po kilku latach uznali jednak, że już ich stać na posmakowanie odrobiny luksusu. Kupili trzysypialniowy segment, bo już mieli dwoje dzieci i liczyli się z możliwością posiadania dalszych. Faktycznie "dorobili się" czwórki potomstwa i postanowili na tym poprzestać.
Po mniej więcej pięciu latach pobytu w Kanadzie Fatma dowiedziała się, że przebywa w tym kraju jej brat Ali. Rodzina w Somalii (której już pomagali finansowo) poinformowała ich o tym. Ale podano im adres w Quebecu. Fatma napisała list na podany adres, podając też swój telefon. Po mniej więcej dwóch tygodniach Ali zadzwonił do niej. Szybko wymieniali informacje, jak toczyły się ich losy od momentu rozstania przed laty, co wzajemnie wiedzieli o matkach i rodzeństwie. Fatma zapytała Alego, czym się zajmuje. Ten odpowiedział jakoś wykrętnie. Później okazało się, że żył z zasiłku rządowego, tkwiąc w półświatku etnicznym, coś kombinując, zarabiając i lekko tracąc zarobione pieniądze. Nie stronił od narkotyków, choć nie był od nich zupełnie uzależniony. Siostra i brat byli od tej porze w kontakcie telefonicznym.
Po dalszych dwóch latach Ali przeniósł się do Toronto. Najpierw zamieszkał u siostry, ale już po miesiącu znalazł sobie pokój. Fatma nie bardzo orientowała się, z czego brat żyje i czym się zajmuje. Po kolejnych dwóch latach zniknął. A kiedy minęły dwa dalsze, Fatma nagle otrzymała telefoniczną wiadomość, że Ali przebywa w więzieniu w Stanach Zjednoczonych. Zadzwoniła do niej jego konkubina, którą dotkliwie pobił, tak że ta zadzwoniła na policję. Po aresztowaniu Alego, z którym żyła przez półtora roku, zrobiło się go jej żal i zwróciła się do dobrze sytuowanej, według relacji Alego, siostry w Kanadzie.
Fatma poleciała do Nowego Jorku. Taksówką dotarła pod podany jej adres i zamieszkała przez kilka dni z konkubiną Alego. Ta pokazała jej ślady pobicia. Fatma szczerze jej współczuła. Była wściekła na brata, ale jednocześnie chciała mu pomóc. Zwróciła się po poradę do biura adwokackiego. Powiedziano jej, że obrona i wszystkie koszty wyniosą około czterdziestu tysięcy dolarów amerykańskich. Fatma, czująca się już "biznes woman", postanowiła sama rozprawić się ze sprawiedliwością amerykańską. Udała się do prokuratora, z którym uzgodniła warunki wypuszczenia jej brata na wolność. Wpłaciła kilkutysięczną kaucję. Ali wyszedł na wolność, ale już nie zamieszkał u swojej konkubiny, bo nawet warunki wyjścia z aresztu mu na to nie pozwalały. Nie mógł też wyjechać na razie ze Stanów, choć przebywał tam nielegalnie. Fatma pozostawała w kontakcie telefonicznym z byłą konkubiną Alego.
Fatma wróciła do domu. Po kilku miesiącach pojawił się w progu jej nowego domu Ali. Był wychudzony, głodny, brudny. Okazało się, że przeszedł granicę, gdzieś na terenie rezerwatów indiańskich w okolicy Ottawy, i autostopem dostał się do Toronto. Nie miał w ogóle pieniędzy. Po wykąpaniu się, nakarmieniu i odpoczęciu Ali opowiedział siostrze o swoich wojażach amerykańskich. Przyrzekł, że już teraz postara się ustatkować. Faktycznie, po miesiącu, po pożyczeniu od siostry kilkuset dolarów (ona od początku traktowała to jako darowiznę, zresztą nie pierwszą), wyprowadził się i zamieszkał wspólnie z dwoma kolegami. Od czasu do czasu odwiedzał Fatmę i jej rodzinę. Ale odwiedziny te były coraz rzadsze. Bywało, że Fatma nie wiedziała, co się z nim dzieje, po pół roku. Nagle skądś wypływał. Pojawiał się zwykle bez grosza, prosząc o kolejną pożyczkę. Fatma prowadziła już z mężem i jego bratem bardzo dobry lokal, który dawał im godziwe dochody. Słała systematycznie pomoc dla rodziny w Somalii. Praktycznie matka jej była na jej utrzymaniu. Czworo rodzeństwa, które nie rozbiegło się po świecie, lecz pozostało w Mogadiszu, też było przez nią wspomagane. Podobnie pomagał swojej rodzinie jej mąż. Powodziło się im nieźle i dzielili się tym, co mieli. Fatma ubolewała najbardziej nad tym, jaki tryb życia prowadzi jej brat w Kanadzie. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie chce on również skorzystać z szansy, jaką stwarza ten kraj.
Po kolejnej półrocznej przerwie nagle Fatma została powiadomiona, że jej brat Ali znajduje się w szpitalu w Toronto. Pośpieszyła tam natychmiast w towarzystwie męża i brata. Oni nie zostali dopuszczeni do chorego, bo był aresztantem. Ona natomiast wyprosiła możliwość widzenia się z nim. Poparła ją w tej prośbie lekarka opiekująca się Alim, bowiem sama pochodząc ze Sri Lanki, nie mogła z nim się porozumieć, gdyż mówił niewyraźnie i dość słabo po angielsku. A jak wynikało z dokumentów, przebywał już w Kanadzie (włączając w to dwuipółroczny pobyt w Stanach) szesnaście lat. Głównie obracał się we własnym środowisku etnicznym i stąd słaba znajomość angielskiego. A seplenienie wynikało z postępu jego choroby.
Ali był średniego wzrostu i miał szczupłą budowę ciała. Widać to było na zdjęciach. Siostra, kiedy go zobaczyła, przeraziła się jego widokiem. Był to kościotrup. Skóra dokładnie przylegała do kośćca. Nastąpił zanik nie tylko tkanki tłuszczowej, ale znacznej ilości mięśni. Ali został przed dwoma tygodniami aresztowany przez oficerów imigracyjnych i osadzony w więzieniu, a nie w areszcie imigracyjnym, bo od razu było widać, że coś jest z nim nie tak. W więzieniu zrobiono rutynowe badania lekarskie. Tracił z dnia na dzień wagę, prawie nic nie jadł, tylko trochę pił. Po kilku dniach został umieszczony w izolatce więziennej. Tam też, mimo podawania mu jakichś leków, nie następowała poprawa.
Wysłano go do szpitala, a tam skierowano go na oddział zakaźny. Wstępnie uznano, że ma zaawansowaną gruźlicę. Wskazywały na to zdjęcia płuc. Ale kolejne badania wykazały, że to nie gruźlica, ale zajęcie płuc przez wirusy, przeciw którym organizm Alego się nie bronił. Był on bowiem w zaawansowanym stadium AIDS. Trudno było uzyskać od niego informację, skąd się nabawił tego schorzenia, czy jeszcze w Somalii, czy też już tutaj na kontynencie amerykańskim.
Lekarka z całą cierpliwością tłumaczyła Alemu, przy pomocy jego siostry Fatmy, jakie badania i zabiegi będzie prowadziła. Ten z trudem podniósł się z łóżka, nachylił nad stolikiem, aby lekarka mogła oczyścić jego plecy, które wymagały jakiegoś zabiegu. On wytrzymał to tylko chwilę. Rzucił się na łóżko, krzycząc po angielsku, że chce umrzeć. Lekarka odstąpiła od czynności. Siostra została z bratem, tłumacząc mu potrzebę poddania się zabiegom. W końcu zgodził się, ale poprosił siostrę, aby kupiła mu frytki. Ta to uczyniła i zjadł małą porcję z apetytem. Jedzenia szpitalnego nie ruszał. Lekarka wykonała swoje czynności i Ali ponownie położył się w pozycji embriona.
Fatma ze smutkiem, ale i z pewną dozą pretensji powiedziała, że jej brat to "loser", mając na myśli całe przegrane jego życie. Ciało jego kurczyło się z dnia na dzień – a po dwóch tygodniach zmarł.
Aleksander Łoś – Toronto