Prezydent pan
Niejaki Seneka, pytany, czym jest dobro, przekonywał, że dobro tożsame jest z wiedzą o rzeczywistości. I że po drugiej stronie tego samego medalu mamy do czynienia ze złem, oznaczającym brak takiej wiedzy.
To musiał być bardzo mądry człowiek, ten Seneka. Żył, rozmyślał, umarł, słońce wschodziło i zachodziło, lata zamieniały się w wieki, tu i tam piach zasypywał kamienne pomniki (te, których zasypać nie zdołał, dziś gruchoczą młoty z Państwa Islamskiego), zaś słowa greckiego myśliciela sprzed dwóch tysięcy lat nadal sprawdzają się co do litery: nie można czynić dobra, odczytując rzeczywistość niewłaściwie. Cała reszta to tylko konsekwencje.
Nowe mieszkanie
Po ponad 20 latach czekania moja żona, pracująca w Bibliotece Narodowej Białorusi, dostała przydział dwupokojowego 50-metrowego mieszkania, ze sporą kuchnią oraz oszkloną dwumetrowej powierzchni loggią, gdzie będzie można składać wiele rupieci. Dom jest między dwoma lasami, czyli jest dobre powietrze.
Jest to mieszkanie na zasadach "komercyjnych" i będziemy płacić z 250 dolarów kanadyjskich, czyli tyle ile ona zarabia na pół etatu, i 35 proc. tego, co płaciliśmy niesympatycznemu synowi żydowskiego kagiebisty za trzy pokoje o 5 metrów większego mieszkania dwa przystanki metra bliżej centrum. Dodam, że gdyby nam przydzielono mieszkanie "komunalne", tobyśmy płacili za wszystko ze 100 dolarów kanadyjskich. Ale teraz już takich przydzielają bardzo mało.
Tylko ciemność i rzeź
Czy na Starym Kontynencie może wybuchnąć wojna na pełną skalę? Starcie militarne, angażujące narody w zakresie podobnym do piekła, z jakim mieliśmy do czynienia w latach czterdziestych XX wieku? O porównywalnym stopniu bestialstwa? Czy może powtórzyć się holokaust? Ależ niemożliwe, mowy nie ma.
Być może ludziom rozsądnym trudno w to uwierzyć, niemniej większość Polaków, precyzyjniej: większość Polaków zamieszkujących kawałek Europy rozciągnięty między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca, ciągle tak właśnie myśli. Że nasza chata z kraja i nasza swojska wieś bezpieczna. Co najwyżej o ponownie spopielanym kontynencie tokują oszołomy z rozchwianą psychiką, którym jak raz zabrakło inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny, więc ich mózgi nie dają rady uporządkować rzeczywistości.
W Mińsku (10/2015)
W Mińsku
Po prawie miesiącu wróciłem do stolicy Białorusi. Tu też zimy w lutym nie było i nadal nie ma. Kilka razy spadło po centymetr śniegu i wiadomo, zaraz znikło, bo stale temperatura koło zera.
Niewiele się stało, a kurs dolarów i euro ustabilizowały się na poziomie sprzed mego wyjazdu.
Obrady w sprawie pokoju na Ukrainie zwane Mińsk II doprowadziły do kolejnego przerwania walk. Ciężki sprzęt obie strony odsuwają z linii przerwania ognia, ale mało kto wierzy, że konflikt się zakończył. Na ogół wszyscy przewidują, że Rosjanie uderzą za miesiąc – dwa, by zająć port Marianopol, który jest wygodny do zaopatrywania Krymu.
Cały pogrzeb na nic!
De mortuis nihil nisi bene – co się wykłada, że o zmarłych – tylko dobrze, toteż kiedy w Moskwie zastrzelony został Borys Niemcow, inaczej niż dobrze mówić o nim nie tylko nie wypada, ale chyba i nie wolno, bo padł właśnie rozkaz, że był on wielką nadzieją nie tylko rosyjskiej, ale i światowej demokracji, toteż nic dziwnego, że świat pogrążył się w żałobie. Tym większej, że od razu spenetrował prawdę, iż rozkaz zabicia Borysa Niemcowa wydał zimny ruski czekista Putin.
To znaczy – tak świat, a w każdym razie Umiłowani Przywódcy w naszym nieszczęśliwym kraju twierdzili początkowo, bo teraz już nie są tacy pewni, a to za sprawą profesora Zbigniewa Brzezińskiego, który stwierdził, że zabójstwo Borysa Niemcowa zorganizowała Służba Bezpieki Ukrainy pod kierownictwem Stanów Zjednoczonych. Jeśli prof. Brzeziński nie zwariował – a nic na to nie wskazuje – to znaczy, że coś tam musi wiedzieć, tym bardziej, że przy okazji potwierdził, że w zabójstwie Niemcowa brali udział "specjaliści realizujący zadanie wystrzelania »niebiańskiej sotni« na Majdanie", czyli mówiąc wprost – ukraińscy prowokatorzy.
O strategiach obronnych, czyli czy warto bronić więzienia?
Romuald Szeremietiew opublikował na Prawica.net artykuł, w którym zachwala obronę terytorialną (cokolwiek miałoby to znaczyć, w sumie można wziąć parę zwykłych kompanii, rozrzucić po Polsce, nazwać je kompaniami obrony terytorialnej i po kłopocie, już owa obrona terytorialna byłaby, tylko co z tego?), działania partyzanckie i takie tam.
W sztabie można wszystko obmyślić, i zwycięskie ofensywy, zwycięskie odwroty i równie zwycięskie kontrofensywy, co tylko akurat potrzeba. Generałów u nas nie brakuje, nawet jeśli co drugi potrafi czytać i pisać, to może wysmażyć w jedną noc taką strategię obronną, która mogłaby świat zadziwić! Ale życie, życiem. Nie bez przyczyny tacy Ukraińcy jak mogą migają się przed pójściem w kamasze, mimo że u nich wróg nie stoi u bram, ale w biały dzień podbija systematycznie wschodnią Ukrainę.
Powstał Ruch Kontroli Wyborów - Krucjata Różancowa za Ojczyznę przynosi efekty
W sobotę, 21 lutego, w Częstochowie odbyła się konferencja założycielska Ruchu Kontroli Wyborów. Kongres zgromadził kilkaset osób, w tym tak znanych, jak dr Jerzy Targalski, Marcin Dybowski z Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, dziennikarka Ewa Stankiewicz, Jerzy Orzeł z Klubu Ronina, dziennikarka Dorota Kania, profesor Jan Żaryn, Ryszard Kapuściński.
W pierwszych dniach na apel o wstąpienie do Ruchu Kontroli Wyborów odpowiedziało około 2,5 tysiąca osób. Część wypowiedzi uczestników konferencji można zobaczyć na portalu internetowym http://vod.gazetapolska.pl/
Co się z nami stało
Małe dzieci wierzą we Wróżkę Zębuszkę. Duże dzieci ufają rozmaitym szarlatanom, dajmy na to premierzycy oraz jej konfratrom.
Ci z kolei urabiają rzeczywistość, strugając Rzeczpospolitą w rodzaj zbutwiałej sztachety, to jest wedle interesów merkantylnych.
W odróżnieniu od ludzi odpowiedzialnych, którzy rzeczywistość kształtują, dbając o interes wspólnoty.
Zgadzamy się?
Dziwny luty
Dziwny luty
W Toronto zima jak za dawnych lat, a praktycznie wiosna w Polsce. Cały miesiąc nie było nawet 4 stopni mrozu i tylko pytanie, czy nie będzie zimy w maju?
Zlot patriotów
W sobotę, 21 lutego, organizatorzy Krucjaty Różańcowej zwołali do Częstochowy rodaków, którzy chcą uczciwych wyborów. Zebranie powołało Ruch Kontroli Wyborów, który będzie robił, co się tylko da, by wyborów prezydenta i parlamentarnych nie fałszowano.
Polska ormowcem Europy
Co tu dużo gadać; Wojciech Młynarski – oczywiście "bez swojej wiedzy i zgody" – wszystko przewidział, i to kiedy? Jeszcze w koszmarnych latach 60., kiedy publicznie postawił pytanie: "czyśmy się trochę nie zanadto ostatnio rozdokazywali?". I oto jeszcze raz się potwierdziło, że każda słuszna myśl, ba – każde słuszne pytanie raz rzucone w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swego amatora.
Tutaj judeochrześcijańska sekta zgrupowana wokół "portalu poświęconego Fronda" najwyraźniej otrzymała od swoich protektorów zlecenie na Ruch Narodowy i przy pomocy anonimowych donosicieli próbuje denuncjować narodowców jako ruskich agentów, a tymczasem to pan marszałek Jarubas z PSL posunął się nawet do skrytykowania premierzycy Ewy Kopacz za to, że obsztorcowała węgierskiego premiera Wiktora Orbana. Jak bowiem wiadomo, premierzyca personifikuje polską rację stanu, a ta z kolei polega na tym, by nie tylko zawsze słuchać starszych i mądrzejszych, ale i sztorcować tych, którzy nie dość skwapliwie ich słuchają. Dzięki temu Polska utrwala swój wizerunek ormowca Europy. Za pierwszej komuny ormowiec to było takie popychadło milicjantów; zadaniem ormowca było pokrzykiwanie, wymachiwanie rękami, przytupywanie, czasami, gdy milicjantom omdlały ręce, bicie delikwentów, no a przede wszystkim – donosicielstwo.