70 lat temu
CBC nadało dobry program o końcu wojny. Pokazano kanadyjskich weteranów witanych w Holandii, bo oni sporą część jej wyzwolili, choć wcześniej Bredę wyzwolili Polacy gen. Maczka.
Po wojnie były same afronty wobec Polaków. Polskich generałów nie zaproszono ani na trybunę honorową, ani do udziału w defiladzie, bo "swych" Polaków miał przysłać Stalin. Gdy się okazało, że ich nie będzie, na dzień przed paradą zaproszono ich i nawet miano ze Szkocji przysłać po nich samoloty. Oczywiście głównodowodzący bodaj generał Bór-Komorowski odmówił.
Skąd taki wynik Kukiza?
Reżim trzyma rękę na pulsie. Póki Ruch Narodowy i korwiny miały niskie poparcie, wystarczyło szczucie "faszystami" i "oszołomami". Potem już to nie wystarczyło, bo ludzie już tego nie kupują. I teraz taka analiza ostatniego roku, zobaczcie, jak to przemyślano:
– Korwin pokazuje, że ludzie spoza Sejmu (nie nazywam go antysystemowcem) mają coraz większe poparcie, Korwinowi udaje się wejść do Europarlamentu. Zapala się światło awaryjne reżimu,
– nasyłają Tymochowicza, by wepchnął Stonogę do polityki. Ten bohater Internetu bez wsparcia jest bezpiecznym figurantem, by odciągnąć elektorat. I robi to. Początkowo kandyduje na prezydenta, potem udaje, że zakłada partię, ale głównym jego zadaniem jest... skłócanie elektoratu i robienie czarnego PR Korwinowi. Przypomnijcie sobie!
Operacja zatykania szczeliny
No i już wiemy, co się stało 10 maja. Andrzej Duda nieznacznie wyprzedził Bronisława Komorowskiego, co dla urzędującego prezydenta może być zapowiedzią katastrofy.
Prawdziwą jednak sensacją był ponad 20-procentowy rezultat Pawła Kukiza, który przyciągnął do siebie wyborców młodych – również częściowo tych, co przedtem popierali Janusza Korwin-Mikkego, który w rezultacie uzyskał niewiele ponad 3 procent głosów.
Racja Stanu
Pierwszą turę wyborów prezydenckich zdecydowanie wygrał, tak jak to było zaplanowane, "układ okrągłego stołu".
Miłą niespodzianką jest dobry wynik Pawła Kukiza, którego głównym hasłem programowym jest zmiana ordynacji wyborczej na jednomandatowe okręgi wyborcze, takie jakie mamy w Kanadzie. Spowodowało to wielką radość moich przyjaciół z organizacji JOW zbudowanej przez śp. prof. Jerzego Przystawę.
Kolonialne marzenia II Rzeczypospolitej
Obecny rząd grzeszy małymi ambicjami międzynarodowymi. Nie tylko nie chce być głównym podmiotem polityki w Europie Środkowowschodniej, swoistym zwornikiem politycznym i liderem pozostałych państw postkomunistycznych tego obszaru, ale nic nie robi, by siła i znaczenie naszego państwa odpowiadały jego potencjałowi.
Mamy obecnie całkowite wycofanie w polityce międzynarodowej i brak pomysłu na realizację polskiej Racji Stanu w relacjach z innymi państwami. Nasza obecna polityka to raczej zaspokajanie ambicji innych państw i gwarantowanie ich interesów w Polsce, szczególnie Niemiec i Rosji.
O korycie i świniach
W telewizorze mówili o kobiecie, która umarła, zanim ZUS zdążył przyznać jej rentę. Zmarła pracowała jako pielęgniarka i z powodu choroby nie mogła wykonywać tego zawodu. W ostatnich miesiącach życia utrzymywał ją syn. W telewizorze pojawiło się pytanie, jak tak może być, że przez opieszałość ZUS-u chora kobieta została bez środków do życia?
Pytanie zostało tak sformułowane, aby odpowiedzią na nie była krytyka "błędów i wypaczeń" systemu, a nie krytyka samego systemu. A właśnie ów system jest przyczyną mnóstwa patologii, biedy, złodziejstwa itd., a różne durnoty, ubóstwo, kradzieże są tylko jego skutkami. Zupełnie zresztą jak za komuny, tej sprzed 1989 roku. Można było skrytykować, że nie w porę dowieźli towar do sklepu, ale nie to, że handel został przejęty przez państwo.
Namaszczeńcy
Czego powinna nauczyć Polaków prezydencka kampania wyborcza? Na przykład tego, że urzędujący prezydent nie skompromitował się dotąd w takim stopniu, by nie móc skompromitować się jeszcze bardziej.
No i ponownie pozawijał sobie w sreberka, co tam sobie miał pozawijać, prezydent nasz, pan (czy tam nasz pan prezydent). "Nie chcę być prezydentem sumień Polaków, choć sam mam sumienie w znacznej mierze ukształtowane przez uczestnictwo w Kościele katolickim" – rzekł był funkcjonariuszom Agory "pan Bronisław" (autor: Magdalena Ogórek, wszelkie prawa zastrzeżone). Pan Bronisław dodał, że rozstrzygać dylematów moralnych nie zamierza. Kto jak kto, ale on nie. Co to, to nie on, można powiedzieć.
Wylew wazeliny
Nie wiem, czy kiedyś była w "Gazecie Koszernej" taka liczba nekrologów jak po śmierci pana Władysława Bartoszewskiego, gdzie przynajmniej połowa dających klepsydry tytułowała go niezgodnie z prawem "profesorem".
Nie da się ukryć, że był działaczem Rady Pomocy Żydom oraz wybitnym pisarzem. Ale sławienie go jako polskiego męża opatrznościowego to co najgrzeczniej przesada.
Ba, trzeba przypomnieć, że nie zareagował, gdy w jego obecności w parlamencie Izraela szkalowano Polskę oraz na inne tej samej kategorii ataki na Polskę.
Partyjnie i państwowo
"Dziś moja moc się przesili, dziś poznam, czym najwyższy, czylim tylko dumny" – będą mogli w niedzielę wieczorem powtórzyć za poetą kandydaci na prezydenta. Wiele wskazuje na to, iż pierwsze podejście nie wyłoni zwycięzcy, w związku z czym nasz nieszczęśliwy kraj będzie skazany na dodatkowe dwa tygodnie rozterki i coraz wścieklejszej agitacji.
Dotychczas kulminacyjnym momentem kampanii była telewizyjna debata kandydatów na prezydentów, w której wzięli udział wszyscy z wyjątkiem jednego – urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Najwyraźniej wzgardził pozostałymi kandydatami, co pokazuje nie tylko, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, ale również – że chleb bodzie – co zauważył już dawno pan Zagłoba. Najwyraźniej pan prezydent musiał przez okres kadencji dopuścić sobie do głowy, że jest kimś w rodzaju legata urodzonego, co to nie będzie się pospolitował z jakimiś politycznymi ambicjonerami.
Do zobaczenia w konsulacie
Tegoroczne wybory prezydenckie rozgrywają się bliżej mojego płota, tak się złożyło, że kilku kandydatów znam osobiście, a z Andrzejem Dudą mamy kilku wspólnych psorów z liceum Sobieskiego. Notabene, małżeństwo państwa Dudów to krakowska klasyka; on z Sobka, ona z wiecznie konkurującego Nowodworka.
Zacznijmy od tego, że wybory w RP to tylko szminkowanie podskórnego układu. Jego rozpoznanie nie jest bardzo trudne – wystarczy choćby przeczytać kilka książek Wojciecha Sumlińskiego, żeby zobaczyć, kto rządzi nieprzerwanie od trzech dekad. Skrótowo mówiąc są to służby. Te lokalne i te lokajskie, czyli agentura. Jest to system, który podzielił się Polską, czyniąc z niej republikę okrągłego stołu. Obalenie jej leży w interesie narodowym Polaków – jak to kiedyś słusznie zauważył Robert Winnicki z Ruchu Narodowego, ale wywrócenie układu sił przy pomocy kartki wyborczej jest w RP niemożliwe. Władzę nominalnie sprawować będą ludzie z prawa czy z lewa, ale pobłogosławieni przez system. A system, dysponując pieniędzmi, instytucjami państwa i mediami, tanim kosztem może rozdawać role.