Ruch obrony niepodległości Polski
Coraz więcej słychać o Ruchu Narodowym, coraz więcej wskazuje na to, że idea obrony własnych interesów przekonuje ludzi młodych – nowe pokolenie Polaków, które nie ma już kompleksów swych rodziców, które chce żyć u siebie, w dobrze rządzonym kraju.
Współczesny ruch narodowy nie ma nic wspólnego z szowinizmem czy nacjonalizmem, a jest jedynie zdrowym odruchem zorganizowanego oporu przeciwko globalizacji i realizowanemu w imię tej ideologii demontażowi suwerennego państwa. Jest to po prostu ruch obrony niepodległości Polski, ruch obrony polskiej tożsamości na płaszczyźnie kulturowej, ruch obrony interesów gospodarczych milionów zwykłych Polaków.
Jak przysłowiowy Kali z powieści Sienkiewicza
Przypomnę, że Kali, jeden z pomniejszych bohaterów "W pustyni i w puszczy", kierował się zasadą, że jak Kali ukraść krowę, to dobrze, ale jak ktoś ukradnie jemu krowę, to bardzo niedobrze... Jeżeli ktoś chce zrobić przysłowiowe kuku Stanom Zjednoczonym, to bardzo niedobrze i Amerykanie mają prawo (które sami sobie wymyślili, ustanowili, ogłosili za święte i niepodważalne) takiego gościa, nawet cały kraj, wdeptać w ziemię.
Od czasów ogłoszenia doktryny Monroe'a, 1823, upłynęło sporo lat i o izolacjonizmie USA nikt już nawet nie wspomina. Przypomnę, że wspomniana doktryna krótko stwierdzała, iż Ameryka jest dla Amerykanów i nikt spoza tego obszaru nie ma prawa wtrącać się w wewnętrzne sprawy, głównie chodziło o utarcie nosa Hiszpanii i Portugalii, państwom, które miały bardzo bogatą przeszłość kolonizatorską. Ale doktryna stwierdzała też, że Stany Zjednoczone nie będą się wtrącać w sprawy europejskie i życie ich kolonii, np. Kanady.
Upór i zazdrość
Wiele osób ubzdurało sobie, że inni im czegoś zazdroszczą, może raczej powinni zazdrościć. A miało być tak pięknie, ale koleżanki, zamiast zazdrościć mi męża, naśmiewają się, zupełnie nie widzą jego zalet, a przecież jemu i jakaś lafirynda się trafi, męski taki, a jaki mądry, wiadomo, mój facet. Co z tego, że nie potrafi zarobić, ale jaki ładny i poglądy ma bardzo nowoczesne, kupiliśmy nawet najtańszego mercedesa, abym miała do roboty czym jeździć, faktem jest, że tyrać muszę, pieniędzy bez przerwy brakuje, no i właściwie zazdroszczę innym, ale się przyznać nie mogę, tak sobie sama życie ułożyłam, a więc lepiej być nie może... zboczenia bywają różne.
(...) Możliwość, aby przyznać się do swojego błędu, nie istnieje, upór i zazdrość nie pozwalają na jakąkolwiek refleksję. Co sobą reprezentuje osoba przekonana o swojej nieomylności, niepotrafiąca nawet w obronie "swoich" ideałów wydukać choćby jednego rozsądnego zdania, ale doskonale potrafi milczeć, lub czasami wykrzyczeć głupotę, tylko po to, by zaraz znowu wstydzić się i milczeć.
Weźmy udział w cichym froncie
To, co przytrafiło się panu Andrzejowi Ciastkowi – pośrednikowi handlu nieruchomościami w Mississaudze, ponownie uzmysławia, jak ważna jest solidarność – potrzeba ludzkiej solidarności z ludźmi, których usiłuje przemielić system politycznej poprawności. Bądźmy solidarni z tymi, których poglądy popieramy – głosujmy nogami i portmonetką.
Od jakiegoś czasu omijamy z żoną z daleka te sklepy i kawiarnie sieciowe, których prominentni właściciele deklarują się zdecydowanie i wspierają środkami korporacyjnymi wrogie poglądy społeczne, którzy atakują nasze wartości.
I co dalej, panie Havranek?
"Pane Havranek, to se ne wrati..." mówimy czasem, mając na myśli sprawę przesądzoną, o której lepiej zapomnieć i nie zaprzątać sobie nią głowy. Po prostu było, minęło i... trzeba z żywymi – jak pisał poeta – naprzód iść, po cele sięgać nowe, a nie w umarły liść z uporem stroić głowę.
Zmienia się świat, wszechogarniająca globalizacja i nieustanna pogoń za coraz wyższymi zyskami powodują, że ruch związkowy przeżywa poważny kryzys.
Nie zapominajmy przy tym i o politycznych zmianach, o których pisałem na łamach "Gońca" w tekście pt. "Lepiej już nie będzie". Przypomnę tylko, że z chwilą zakończenia zimnej wojny i zniknięcia Związku Sowieckiego, który chciał u(nie)szczęśliwić ludzkość komunizmem, kapitał – mówiąc starym Marksem – ma ponownie wolną rękę i konsekwentnie to wykorzystuje: stawki idą w dół, ucina się świadczenia socjalne, przenosi zakłady pracy tam, gdzie istnieje na pół niewolna siła robocza i taki system polityczny, który gwarantuje spokojną produkcję.
Wyszukiwarka Żydów w Hollywood
Strona j-dar.ca to wyszukiwarka Żydów w przemyśle filmowym. Cymes dla wszystkich Żydów i antysemitów.
Pozwala ona sprawdzić, jaki odsetek Żydów był wśród osób pracujących nad filmem i kto z ekipy jest Żydem. Wyszukiwarka została stworzona w ramach Żydowskiego Festiwalu Filmowego w Toronto.
Dominująca pozycja Żydów w Hollywood nie jest dla nikogo tajemnicą – pisał o niej w swojej książce "Tajemnice Zakonu Synów Przymierza" Emmanuel Ratier. Była ona wielokrotnie wykorzystywana do prowadzenia przez środowiska żydowskie swoich kampanii propagandowych.
Kanada - kraj rasistowski
Kiedyś Mikołaj Tesla, jeden z najgenialniejszych odkrywców i wynalazców naszej cywilizacji, stwierdził, że użyteczna energia będzie dostępna za darmo – tak jak za darmo jest (jeszcze) powietrze czy woda.
W zasadzie czemu nie? – Energia, z którą mamy do czynienia, nie jest niczyją własnością – tak się składa, że dał nam ją Pan Bóg – mamy jej mnóstwo dookoła i w większości wypadków jej źródłem (nawet w przypadku węgla, ropy naftowej czy wiatru) jest nasza gwiazda centralna. Jednym słowem, wszechświat jest energią (materia to pojęcie wymyślone przez materialistów); my sami jesteśmy energią. A jeśli tak, to trzeba jedynie wymyślić użyteczny sposób, jak ją kierunkować na własny użytek.
Filozofowie
Paweł Zyzak dla "Gońca"
Największe szanse przebicia się ze swą filozofią mają dziś nie uczeni filozofowie, myśliciele, przywódcy religijni, czy nawet znający przyrodę jak swą własną kieszeń górale, ale gwiazdy show-biznesu.
Wyczuły one ową anomalię w "macierzy" i bez skrępowania zajmują stanowisko w tematyce filozoficznej, etycznej, religijnej. Z kolei cynicy z branży przyklaskują im i kiwają głowami. Dbają o dobre samopoczucie klienta, podczas gdy w jego psychice zachodzą doniosłe zmiany. Zmienia się przede wszystkim jego wyobrażenie o nim samym. Taka gwiazda wygłosi kilka maksym, wstrzymuje oddech… i uznaje, że nikt jej nie nakrył na błazenadzie, a nawet cytuje się ją tu i ówdzie. Wyprostowuje tedy plecy, unosi wyżej brodę, poważnieje na twarzy i dzieli się z napotkanym dziennikarzem refleksją, z jaką zamykała dziś rano drzwi od łazienki.
Sukces nabyty
W książce W. Reymonta pt. "Ziemia obiecana" jej główny bohater na koniec czuje, że zmarnował życie w pogoni za pieniądzem, i postanawia pomagać innym ludziom, zamiast myśleć tylko o sobie.
Karol Borowiecki czuje się przegrany, ale nikt nie może go nazwać nieudacznikiem, niedojdą czy niedorajdą. Albowiem w czasie swojego życia nabył on wiele umiejętności, które dały mu możliwości zarobkowe, aby dzielić się swoim dochodem. Większość ludzi nie ma takich możliwości i sami potrzebują pomocy.
Złodzieje i szuje wymierają
Lekko podrażniają mi oczy ludzie, którzy w dzisiejszym "tu i teraz" wyrażają opinie, w rodzaju – wiesz, w firmach kanadyjskich jest lepsze niż... w polonijnych to czy tamto. Dlaczego drażnią? – Bo powielają stereotyp, którego zapewne sami są ofiarami; jakobyśmy byli tu, w Kanadzie, w jakimś sensie poza głównym nurtem; że jesteśmy niszowi, stoimy z boku, nie to co... "Kanadyjczycy".
No właśnie, nie to, co kto? Które firmy są "kanadyjskie"? – Czy prowadzony przez Tamilów Sram-Tax to jest ta kanadyjska firma, czy też może hongkoński bank HSBC, a może arabska Rabba, a może założony i prowadzony przez austriackiego imigranta gigant części samochodowych Magna? Czy mississaudzki Cyclone, należący do Polaka i zatrudniający gros naszych rodaków, to jest zakład "polonijny" czy "kanadyjski", a supermarkety Starsky'ego?