Polscy pionierzy kanadyjskiej Prerii
Polacy mają olbrzymie zasługi w budowie Kanady. W XIX wieku w prowincjach preryjnych istniały setki osad polskich. Katalogowaniem ich historii i identyfikowaniem pozostałości - głównie kościołów od lat zajmują się państwo Grażyna i Lech Gałęzowscy. Efektem ich pracy jest pięknie wydana przez Kanadyjsko-Polski Instytut Badawczy książka pt. “In the Footsteps of Polish Pioneers on the Canadian Prairies”. W piątek 19 października w Konsulacie RP w Toronto odbyło się spotkanie z Autorami.
Jeśli możesz wesprzyj nas
Lech Gałęzowski: Dlaczego akurat wybraliśmy temat o pionierach, w ogóle temat polskich pionierów. Dosyć dawno temu wpadła mi w ręce książka Edwarda Hubicza „Polish Churches in Manitoba”. Nigdy nie myślałem, że jest tyle miejscowości, tyle wiosek, gdzie Polacy się osiedlili. On opisuje dosyć sporo. Zaaranżowałem spotkanie z nim, już był w podeszłym wieku, chciałem się dowiedzieć jak je znaleźć. Zacząłem szukać, zacząłem od miejscowości, która się nazywa Zbaraż. Znalazłem ją. To tylko jest nazwa, tej wioski już nie ma, ale został też taki mały kościółek. Wchodząc do tego kościoła można zobaczyć, że byli tam Polacy, bo są akcenty polskie, jest obrus na ołtarzu, na którym napisane jest: „Panie Boże pobłogosław lud swój”. Były proporce z Matką Boską Częstochowską, były również stacje drogi krzyżowej napisane po polsku. Potem poszedłem na cmentarz i na cmentarzu były podpisane polskie groby.
Od tego się zaczęło, zacząłem coraz więcej podróżować, zacząłem fotografować te miejsca wewnątrz, zewnątrz, potem zacząłem również fotografować cmentarze.
Druga książka, która wpadła mi w ręce to jest księdza Walewandera z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przyjechał do Kanady i on też opisał właśnie osady polskie w Kanadzie zachodniej i w Kanadzie wschodniej. W pewnym sensie ułatwił mi sprawę. Jego publikacja rozszerzyła to i mogłem zacząć jeździć do tych miejsc. Znalezienie ich jednak nie było łatwe.
Podam państwu taki przykład. Tylko dlatego że była napisana jakaś nazwa, jak Acadia Valley, w Albercie to nie znaczy, że polski kościół był w tej wiosce czy miasteczku. Kościół, który zbudowali pionierzy, był 16 km poza. I wtedy ci tłumaczą; jedziesz 5 minut w prawo, trzy mile w lewo i znajdziesz... No i tak znajdowaliśmy. Później robiło się notatki i można było łatwiej trafić.
Druga rzecz, dlaczego wybrałem ten temat to pamiętniki emigrantów. Zachęcam do ich czytania. Instytut wydał kilka książek, bardzo dobre książki, i jak zacząłem czytać, to ten temat tak bardzo mnie zafascynował, że połknąłem bakcyla. Chciałem więcej wiedzieć o tych pionierach.
http://www.goniec24.com/u-indian/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=40#sigProId65d298d1ff
Grażyna Gałęzowska: Na początku byłam sceptyczna... Ale wyjeżdżamy do Alberty, gdzie człowiek spojrzał jest pusto, szukamy tego kościoła i nagle podjeżdża samochód, pytamy, a pani popatrzyła na nas, jakby zobaczyła UFO... Skąd wyście się tutaj wzięli? Tutaj nikt nie przyjeżdża... Proszę sobie wyobrazić, jak daleko byliśmy od jakiegoś ośrodka. Ta pani powiedziała tak, tak jedźcie jeszcze 10 mil i znajdziecie. I znaleźliśmy! W innym przypadku jedziemy dosyć długo, już się obawiamy, że noc nas tam złapie, podjechaliśmy do stacji, no i mówią tak i tak. Znaleźliśmy ukraiński cmentarz, a po prawej jest las i nic więcej. Znaleźliśmy cmentarz, trawa wysoka po pachy, napisane: „tu spoczywa świętej pamięci Tomasz taki taki”. No był kościół polski! Ale tego kościoła nie widać! Jedzie samochód, zatrzymujemy, czy pan wie czy tutaj był kościół? No tak, patrz! I rzeczywiście, jak wskazał, to wtedy zobaczyliśmy wieżyczkę zarośniętą. Wchodzimy tacy już podekscytowani, co to będzie. Otwieram drzwi wylatują jakieś ptaki, skrzypi wszystko, wchodzimy do środka i na wprost taka ogromna belka z napisem „Święta Boża Rodzicielko módl się za nami”.
Taki polski napis! Aż mi skóra ścierpła. Oczywiście wszystko jest zniszczone, gołębie, myszy, wszystko porozwalane. Mąż robi zdjęcia, mówi w pewnym momencie do mnie, zamknij drzwi. Z tyłu jest napis „1973 r. z literkami Trzech Króli. 40 lat minęło i kościół kompletnie zarósł.
Wyobraźcie sobie, że w tych śmieciach znaleźliśmy szarfę, na której było wyhaftowane 3 maja 1791. Obchodzili Konstytucję 3 Maja, ludzie wtedy w tej okolicy w tych czasach byli tak oddani swoim korzeniom.
Co mnie urzekło, to że kiedy spotykamy ludzi to natykamy się na ogromną radość dzielenia się swoją historią rodzinną, historią okolic. Bardzo często pytają, a czy wiecie to, czy macie tamto? Często nie wiemy. Taką właśnie historia w Saskatchewan była w Wishart, gdzie „wylądowałam” na poczcie i pytam czy jest ktoś, kto mógłby nam dać klucz, żeby otworzyć kościół i zrobić zdjęcia, pani zaczyna mnie wypytywać, ja jej wytłumaczyłam, ona mówi, o to wy musicie przyjechać do nas, bo u mojej córki na jej polu jest polski kościół. A jak się nazywa? Biały orzeł. Nie do uwierzenia, że coś takiego jest, a my o tym nie wiemy.
L.G.: Było wiele takich miejsc które były po prostu pominięte.
G.G.: Jedziemy w te punkty i ludzie nas wtedy zabierają do następnych. Zabierają nas na quad jedziemy tak przez wszystkie pola na skos, pytam czy to tak można? „A, czemu nie, przecież to mój sąsiad...”. Ta serdeczność. My w mieście zamykamy się w naszych domach nie odczuwamy tej bliskości z ludźmi.
Gdy wchodzimy, jak tylko przedstawimy cel naszej wizyty, to zapraszają, mówią teraz jest obiad, proszę usiąść, zjeść, a potem będziemy rozmawiać i nas zabierają, pokazują, dzielą się tym, co mają. Właśnie tam, daleko od miasta, w tych małych domkach, ludzie mają pamiętniki, dokumenty ojca, dokumenty pradziadków. I oni tego już nie umieją przeczytać i nie wiedzą co z tym zrobić. W jednej wsi, której żeśmy bardzo długo szukali, ktoś nam powiedział, że już nie istnieje. Wisła, to też przez przypadek, przez przypadek dojechaliśmy do tej wsi.
Nasz samochód stał się minihotelem, zwykły dodge caravan przeszedł do historii bo tam trzeba było i przespać się, i zjeść i trzymać wszystkie dokumenty. Jak się wyjechało ponad 400 kilometrów od miasta i tylko widać pola, pola, pola, no to hoteli nie ma.
Innym źródłem były oczywiście archiwa pojechaliśmy do biblioteki we Ottawie, gdzie mogliśmy skorzystać z niektórych fotografii. Ale najlepsze źródło to zawsze byli ludzie, potomkowie pionierów.
L.G.: Zasięgamy języka u takiego farmera, każe nam pojechać tam dalej, znajdujemy cmentarz, wchodzimy na cmentarz i ukazuje się pomnik, poświęcony polskim pionierom. To jest chyba jedyny taki pomnik w Kanadzie. Jest napis i są nazwiska. I to robi wrażenie, że 440 km na północ od Winnipegu można znaleźć taki piękny pomnik. Ale to, co mnie najbardziej wzruszyło to, że kiedy spotkaliśmy się z tym człowiekiem on był chyba jedynym, który działał, żeby ten pomnik postawić tym pionierom. W 2007 roku było odsłonięcie i pokazuje kasetę, którą nakręcił. Takim wzruszającym momentem było to, że przyjechali zewsząd potomkowie, żeby ten pomnik odsłonić, dzieci i starsi. W pewnym momencie on mówi, żeby oni wszyscy wstali...
G.G.: Jak popatrzycie na to wideo, to rozpoczyna się uroczystość, wszyscy stoją, odśpiewują hymn Kanady i już jakby chcą usiąść, a wtedy ten człowiek mówi, proszę stać, a teraz odśpiewamy hymn naszych ojców, naszych dziadków, i śpiewają „Jeszcze Polska nie zginęła”. Mnie to po prostu dreszcze przeszły; tak daleko, gdzieś tam na tych Preriach, na tym cmentarzu śpiewają polski hymn. No to jak można to zignorować czy nieuszanować, kiedy oni tyle miłości w to włożyli. Pomnik jest piękny, duży, jak jedziemy gdzieś na jakiś cmentarz szukamy czegoś, to potem taką jedną polską lampkę zapalamy.
Kiedyś pewien pan mówi nam, chyba tutaj byliście, bo ta lampka taka nietypowa... Ten pan jest teraz z nami w kontakcie, zainteresowany naszą pracą i jest bardzo dumny ze swojego dziedzictwa, swoich korzeni. Był jednym z tych, którzy brali udział w odsłonięciu tablicy, jaką w zeszłym roku odsłanialiśmy w parlamencie Manitoby zadedykowanej 200. rocznicy przybycia Polaków do Manitoby. Był, jako ten przedstawiciel ery pionierów
L.G.: Odwiedzamy też miejsca gdzie były organizacje, które mogą mieć materiał, z którego będziemy mogli skorzystać. Jeżeli tam było organizowane dwudziestopięciolecie czy pięćdziesięciolecie. Niekiedy informacji jest brak, są skąpe i jedyna szansa to po prostu pojechać porozmawiać z tymi ludźmi, żeby te rzeczy nie przepadły, bo potomkowie mogą to trzymać przez pewien okres, a potem to wyrzucą, bo nie widzą wartości i stracimy tę historią i szkoda tego. (...)
W książce mamy mapy, aby każdy mógł zobaczyć gdzie była dana wioska czy miejscowość którą żeśmy odwiedzali.
(..)
Inny przykład, to jest na przykład Sifton to jest 350 km od Winnipegu. Co jest ciekawe, tam na tym krzyżu po lewej stronie były takie metalowe emblematy. Jeden to był orzeł polski, a drugi był profil Kilińskiego. Pytanie, kto to tam włożył i kiedy, z jakiej okazji? Podejrzewam, że to było przyczepione z okazji Konstytucji 3 Maja czy czegoś takiego. Bo nie ma żadnej informacji, Tutaj w środku ten pomnik poświęcony jest księdzu Franciszewskiemu, który pracował tam 17 lat. Niektórzy księża po prostu stracili życie przy takiej pracy, dlatego że to był ogromny wysiłek i olbrzymie odległości. Proszę zobaczyć to zdjęcie to było tabernakulum, a teraz jest to karmnik dla ptaków...
(...)
Proszę zwrócić uwagę, że na mapach jest dużo miejscowości, które są polskie, mają polskie nazwy, tak jak tutaj jest Kowalówka, są Dobrowody, jest Krasne. Niekiedy Polacy byli w stanie dostać polską nazwę, a niekiedy nie. Przykładem takim może być miejscowość, która nazywa się Candiac, Polacy zabiegali o to, żeby nazywała się Sobieski, jednak nie otrzymali tego pozwolenia i został się Candiac.
W każdej prowincji są nazwy miejscowości, gdzie Polacy mieszkali, czy też pracowali i tam było życie polonijne. Bo to życie polonijne nie kręciło się tylko wokół wielkich miast. (...)
Przenosimy się do Alberty i tam to samo, kilka miejscowości, które są polskie, mają polskie nazwy Nisku, Kopernik (Polska), Kraków. Taka anegdotka, jeżeli chodzi o Nisku. Przyjechał tam polski pionier nazywał się Sarnecki, idzie tam do administratora, rozmawiają o tym, że on chce nabyć ten homestead, no i pyta się go jak chcesz żeby się to nazywało, a on myśli, myśli i mówi nisko tutaj...
Kopernik (Polska), jak wyjeżdżamy do tej miejscowości, jest napisane „Polska”; tu na fundamencie jest napisane „Boże zbaw Polskę”. Mnie osobiście podoba się ta tablica pamiątkowa „In memory of the Polish pioneers of this nation and community who helped build the nation from the wilderness”. To mówi samo za siebie. Tutaj też była szkoła polska. Duże zasługi położył ksiądz Paweł Kulawy to jest znana postać jeżeli chodzi o Albertę.
Kościół, który polecałbym zobaczyć to jest w Wostok, w środku mają piękne rzeczy, mają też oczywiście tablicę pamiątkową, że nie zapomnieli o tych, którzy budowali.
- Kto przyjeżdżał z Polski kim byli ci ludzie?
- Przeważnie przybywali chłopi z Galicji. To byli analfabeci, a przyjechali dlatego, że w 1895 r. minister Clifford Sifton ogłosił taką ustawę że potrzebują zasiedlić Prerie, a ponieważ angielska, irlandzka imigracja już stanęły, więc patrzyli skąd by najlepiej zyskać nowych ludzi i spojrzeli na Europę centralną gdzie była Galicja. Posłali tam agentów, obiecywali złote góry, że są dobre zarobki, że można pracować w górnictwie, na roli, aby tylko ich tutaj sprowadzić. Realia okazały się inne, ponieważ, jeżeli chodzi o polską społeczność, to oni nie byli przygotowani. To, co tutaj zastali, to było całkiem co innego niż się spodziewali.
Mieli bardzo trudne życie, trudno sobie to dzisiaj wyobrazić, ale to byli zwykli rolnicy, chłopi którzy z Galicji wyjechali za chlebem. Większość przyjechała na Prerie dlatego że to byli rolnicy. Ziemia, którą otrzymywali była prawie pół darmo. Dla takiego zwykłego chłopa, jeżeli on otrzymał 160 akrów to było coś! Jak on napisał do domu, słuchaj kupiłem 160 akrów za 10 dolarów, to robiło wrażenie. Tam tylko dziedzic miał te 160 akrów. Dopiero później w okresie międzywojennym zaczęła przybywać emigracja bardziej wykształcona, a po wojnie to już całkiem co innego. Ale ci pierwsi to naprawdę nie da się opisać, jak mieli trudno. Niektórzy, jak się ich pyta jak było, w tym czasie to siadają, łzy lecą, nie chcę o tym mówić.
- A czy są jakieś przejawy kultywowania tej polskiej tradycji w następnych pokoleniach?
G.G.: Jeśli Pan ma na myśli następne, pierwsze pokolenie, to tak, ale już trzecie, czwarte to tylko zostaje takie ciepłe miejsce w sercu, „bo babcia to mówiła”, „dziadek to mówił”. Trudno powiedzieć, że kultywują to. Ale mąż kiedyś czytał artykuł z 1920 r., kiedy już bardzo często to pierwsze pokolenie się asymilowało i ludzie pisali do gazety, że dzieci tak szybko zapominają mówić po polsku, nie dbają o to. Tak że, jak teraz narzekamy, że nasze dzieci szybko się asymilują, to proszę sobie wyobrazić, że wtedy były ciężkie warunki i nie dziwię się, że chcieli jak najszybciej się wydostać z tego miejsca, gdzie byli.
Pamiętam takie jedno miejsce, gdzie byliśmy, są tam trzy cmentarze katolicki, ukraiński i greko-ukraiński. Te cmentarze były przedzielone płotem i taki pan jeździł tam kosiarką i mówi, po co oni to tutaj dzielili, przecież wszyscy poszli w jedno miejsce. Zaczął wtedy opowiadać i mówi że z jego rodziny wszyscy są wykształceni, ale „ja tutaj zostałem, żeby tym cmentarzem się zająć, i chociaż tyle dla nich robię”. Taki był dumny z tego, że jego bracia, czy kuzyni są w mieście, chwalił się, że są na stanowiskach. To było też bardzo miłe usłyszeć.
L.G.: Ta polskość docierała wszędzie takie silne centra to można wymienić, Brandon w Manitobie. Tak jak powiedzmy w Keld. Tam też była silna Polonia, oni pracowali na roli, ale organizowali różne imprezy czy to były pikniki czy jakieś zakładali organizacje. Oni chcieli mieć tę polskość. W Albercie na przykład Calmar, tam to rzeczywiście w okresie międzywojennym nastąpił rozkwit. Mieli swoją organizację, mieli kółko dramatyczne mieli 2 gazety, które ściągali, mieli bibliotekę i to dużą bibliotekę. Również i kościół. Tak że tam życie polskie tętniło. I to właśnie nie tylko w tych dużych miastach, ale również małych miasteczkach. Byłem zdziwiony, że tam na preriach jest organizacja i nazywa się Sokół.
W jednych z takich miejscowości zbierali się żeby czytać Sienkiewicza. To było w 1914 r. Byłem zdziwiony zapamiętałem nazwisko, nazywał się Jeżewski i zorganizował wieczór poświęcony Henrykowi Sienkiewiczowi. Tam najbliższa miejscowość to nie wiem ile od Calgary będzie, chyba z 200 km, ale gdzieś tam na wiosce organizować wieczór poświęcony Sienkiewiczowi to jest niespotykane.
Ale to nie jest jedyna taka miejscowość, są inne, gdzie organizowali takie właśnie rzeczy. Dlatego w książce próbowałem ująć takie ciekawe rzeczy, o których nikt nie wie. Jest taka miejscowość w Saskatchewan, która nazwa Cedoux, kościoła już nie ma, dopiero później wpadł w moje ręce dokument, w którym człowiek pisze, że tam była szkoła imieniem Poniatowskiego. Skąd wzięli Poniatowskiego?! Nie wiem, będę musiał tam jeszcze raz pojechać i może jakieś informacje uzyskać.
G.G.: Taka ciekawostka w Saskatchewanie w Prudhomme jest muzeum, w muzeum jest jeden pokój poświęcony Polakom i w tych dokumentach odkrywamy, że organizacja, która tam istniała namawia, prosi, żeby kupować książkę Wańkowicza „Tworzywo” i żeby czytać, bo „on tutaj był i on tutaj zna wasze życie”.
L.G.: Tam widzieliśmy też ciekawą rzecz. Mieli tam takie karteczki przygotowane i na tych karteczkach były daty. Zacząłem czytać książkę w parafii; kiedy powstała parafia, to chodziło o to, żeby wszyscy pomagali finansowo, ale byli tacy którzy korzystali z sakramentów i tak dalej, ale nie dokładali się, więc - tego nie wymyślił ksiądz, to wymyślili parafianie - postanowili że będą mieć te kartki, każdy będzie je miał jeżeli opłacił co miał opłacić, to będzie mógł przystępować do Komunii św., będzie mógł chodzić do spowiedzi, a jak nie ma podstemplowanej kartki to ksiądz nie spowiada. I utrzymali ten kościół! Stoi do tej pory. To było skuteczne.
- Ile tych kościołów, misji, zostało przez państwa udokumentowane?
L.G.: Myśmy w tej chwili odwiedzili chyba ponad 230 miejscowości z czego około 100 w Manitobie, w Saskatchewan jest 57 i w Albercie jest około 50. Na pewno, jest jeszcze więcej takich miejscowości, w których żeśmy nie byli, ale jak otrzymamy informację, to po prostu jedziemy tam od razu.
Niekiedy są błędy, kiedyś ktoś mówi, że tam jest polski kościół i miejscowość nazywa się Prosperity patrzę w książkę nie ma takiego Prosperity - ktoś napisał „b” zamiast „p”, ale pojechaliśmy i rzeczywiście znaleźliśmy.
Dużo jest takich miejsc, gdzie jest informacja że było tam społeczeństwo polskie, ale już tam nic nie ma. Ostatnio pojechałem do Saskatchewan szukać za 4 miejscami i niestety nie znalazłem prawie nic oprócz jednego. Po prostu to znikło; chodzi o to, żeby udokumentować, że tam byli Polacy, czy to było 5 rodzin czy 15, że oni tam byli; a dodatkowa informacja jest to jak tam działali, to już jest bonus.
G.G.: Od momentu kiedy zaczęliśmy zbierać dokumentację, robić zdjęcia, zdarza się potem, za 5 lat wracamy i okazuje się że już kościółek, który mąż sfotografował, już go nie ma, bo został spalony, bo zagrażał bezpieczeństwu albo były inne powody.
L.G.: To był taki kościół, próbowali go odrestaurować, ale zabrakło funduszy i zaprzestali tam był azbest musieli to usunąć, bo to było niebezpieczne i spalili ten kościół
Jest dużo ludzi, którzy, jak jedziemy to zostawią wizytówki, jest dużo ludzi, którzy potem dzwonią, albo się kontaktują. Z natury jeżeli mają coś, to bardzo chętnie się dzielą, dlatego że chcą zachować to, co zostało po ich dziadkach, po ich pradziadkach. Uważam, że to jest ważne dla nas, to jest nasze dziedzictwo to, co pozostało po tych pionierach. A powiedzmy za 5 - 10 lat to nie wiem co zostanie. Teraz ostatnio, w tym roku znikły 2 kościoły.
G.G: Ale wydaje mi się że największy taką radością tej pasji jest to, jak widzimy, jak ludzie się cieszą. W czasie festiwalu w Manitobie 2 tygodnie, każdy naród prezentuje swoją kulturę, posiłki, tańce i mamy polski pawilon. Przechodzi jeden w miarę młody człowiek zobaczył tę naszą książkę. I ta jego radość, zaraz złapał za telefon i nakręcił wideo i mówi, tato to jest książka dla ciebie. Okazało się że był synem byłego premiera Manitoby.
Ta właśnie radość, że przyznają się do swojej polskości, do swoich korzeni. Mąż brał kiedyś taki kurs jak przeprowadzać wywiady, powiedział że robi taki projekt o polskich pionierach i wtedy zaraz wszyscy zaczęli się przyznawać, a to mój pradziadek, a to moja babcia, i tak dalej. Dlatego powinniśmy być dumni z tych naszych korzeni z naszych tradycji, z tego że jednak w Kanadę Polacy włożyli bardzo dużo pracy. Nie tylko na Preriach.
Jest dużo takich tematów, które niestety nie zostały opracowane. Na przykład cmentarze. Cmentarze polskie to jest tylko coś takiego, co występuje w zachodniej Kanadzie. We wschodniej Kanadzie chyba tylko na Kaszubach, a reszta to są cmentarze komunalne czyli nie ma wydzielonej sekcji dla Polaków.
Inną klasyfikację, którą należałoby zrobić to polskie szkoły w zachodniej Kanadzie. Tego też nikt nie opracował, to jest bardzo ciekawy temat.
(...)
Dobrym źródłem była też gazeta katolicka tam jest też dużo informacji, ale co jest ciekawe, Polacy niekiedy jak nie dostali swojej nazwy to na przykład dodawali do istniejącej nazwy swoją, na przykład w gazecie piszą że jest Trójczyn w Manitobie, ale gdzie jest, nie mam pojęcia, albo że tam jest Kantowo. Później zacząłem grzebać szukać, oni tak to zrobili że Angusville to był Trójczyn, między sobą mówili, idę do Trójczyna, albo że szedł do Oakburn Farms to mówili idę na Kantowo, albo była taka miejscowość Rossburn to była Antonówka, więc między sobą używali swoich nazw. (...)
Życie obracało się wokół kościoła wokół parafii dlatego, że to było miejsce centralne, gdzie oni mogli się spotkać rozmawiać w języku polskim, wymieniać swoje poglądy i tak dalej i czuli się wtedy wygodnie. Bo w tym czasie ta grupa ludzi była bardzo silnie dyskryminowana to byli tak zwani undesirables. Z jednej strony, ich chcieli, ale z drugiej strony, reprezentowali niższą klasę. Anglicy zawsze się wywyższali, bo przyjechali stamtąd, ale ci co przyjechali.
Na początku nie mieli żadnych pieniędzy więc te pierwsze kaplice były bardzo, bardzo biedne niekiedy msze odbywały się na zewnątrz, albo w prywatnych domach, dopiero później z biegiem czasu, budowali większe kaplice, kościoły.
- Czy mieliście Państwo rozmowy jak ewentualnie zachować te miejsca?
L.G.: Mogę odpowiedzieć, że są niekiedy osoby które są zainteresowane, żeby zachować kościółek, czy kaplicę, więc robią wszystko, żeby przetrwał. Takim przykładem jest miejscowość Tolstoi niedaleko granicy amerykańskiej w Manitobie, gdzie 3 siostry odrestaurowują kościół. Biskup im to odstąpił za dolara pod warunkiem, że jeżeli będę używać te mogą używać, a kiedy przestaną, to przechodzi to na własność biskupa. Im chodziło o to, żeby zachować ten kościół, bo ich rodzice i dziadkowie tam chodzili.
Rozumiem pani pytanie, ja też bym chciał to zachować, żeby był to taki skansen; żeby te wszystkie kościoły tam dać w jedno miejsce, żeby można je było oglądać.
Innym przykładem jest kościół w Redfield, tam grupa Polaków przeniosła go do muzeum. I ten kościół tam stoi. Niestety nie ma wiele takich osób, dlatego niekiedy te kościoły się rozpadają. To jest tylko kwestia czasu zanim to się rozpadnie bo trzeba byłoby wydać kupę pieniędzy, żeby to odrestaurować. Niektóre rzeczywiście są piękne, ale nie ma na to funduszy. Mnie bardzo szkoda, ale nic na to nie poradzę. Mam udokumentowane, że był sfotografowany zewnątrz, wewnątrz...
G.G.: Realia są też takie, że na tych Preriach jest coraz mniej ludzi, tzw. ghost towns to jest normalka. Przejeżdżamy, domy zabite deskami, pusto wszędzie, pamiętam jak szukaliśmy Dobrowody. Kościół jest naprawdę piękny widać że tam jeszcze ludzie dbają koszą trawę, raz w roku spotykają się 29 czerwca na Piotra i Pawła, odbywają się wtedy uroczystości. Kościół naprawdę utrzymany, zadbany, ale tam opiekuje się kościołem 7 osób. Też czasem się zdarza, że jest to 1 osoba, jakiś staruszek, który ma dziewięćdziesiąt lat. Nie ma komu się tym zająć, żeby to utrzymać, i w pewnym momencie to zniknie.
Przykre, że byliśmy w kilku miejscach, gdzie te kościoły zostały celowo zdewastowane. Czy młodzi, czy trudno powiedzieć kto, ale specjalnie zostały zniszczone, ktoś się włamał. Na cmentarzu łamią pomniki... W jednym kościele były organy zrzucone na podłogę, wszystko było zdewastowane, a kiedy byliśmy jeszcze kilka lat wcześniej wszystko było na miejscu. To boli.
Jednak Prerie zmieniają się i zaczynają być puste, w Albercie zaobserwowaliśmy, że teraz żniwa odbywają się na tej zasadzie, że farmerzy przyjeżdżają z miasta, mają swoje motorhomes, tam mieszkają na czas upraw, a potem wracają do miasta. Czyli to jest kompletnie inna wizja pracy na wsi. Tak że znikają te domki i znika stara wersja farmera. Zawsze się śmiejemy, jak szukamy informacji to gdy jest piękny dom, nawet nie ma co wchodzić, tam nikt nie ma żadnej informacji, bo to są ludzie młodzi, a gdy jest starsza farma, no to jest kopalnia informacji.
(...)
Dlatego ważne jest, by naszą książkę dostali politycy, aby wiedza o polskich pionierach nie zginęła...
notował Andrzej Kumor
Obrona dobrego imienia Polski to kwestia niepodległości - Z ustępującym prezesem Kongresu Polonii Kanadyjskiej Władysławem Lizoniem rozmawia Andrzej Kumor
Andrzej Kumor Niedawno w Warszawie odbył się Zjazd Polonii i Polaków mieszkających za granicą, w którym brała udział liczna delegacja Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Wydaje się że ostatnimi czasy rząd Polski podejmuje szereg inicjatyw jeśli chodzi o kontakty z Polonią. Wychodzą nowe propozycje powołania senatorów ze wschodu i zachodu. Z drugiej strony, chyba jeszcze przed wyborami platforma Prawa i Sprawiedliwości mówiła o 3 posłach z Polonii. Jak Pana zdaniem powinny wyglądać stosunki Polonii z krajem?
Wesprzyj naszą pracę, wesprzyj Gońca
Władysław Lizoń To był już 5. z kolei Zjazd Polonii i Polaków za granicą odbywający się oczywiście w roku szczególnym; w roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Z tego też powodu ten Zjazd był większy niż zazwyczaj. Było ponad 600 delegatów z całego świata. Z Kanady Kongres Polonii Kanadyjskiej miał przydzielone miejsce dla 22 delegatów, ale oprócz tego byli delegaci, przedstawiciele duszpasterstwa pod przewodnictwem księdza proboszcza Janusza Błażejaka. Była grupa edukacyjna, grupa nauczycieli, była grupa mediów z p. Piotrowskim z Radia Polonia, no i gdyby to wszystko zebrać, to było w sumie ponad 40 osób, ponieważ kilka osób było również zaproszonych bezpośrednio na Zjazd przez Senat.
- Zawsze pytam o konkrety. Czy przy takiej dużej grupie delegatów udało się osiągnąć jakiekolwiek rezultaty, które można by podać jako osiągnięcia tego zjazdu?
- Myślę, że na tego typu zjazdy trzeba patrzeć w bardzo ogólnych aspektach - po prostu nie ma czasu na to żeby dyskutować o szczegółach. Generalną linię polityczną rząd nam przedstawił i ci delegaci, którzy mieli wystąpienia i przedstawiali stanowisko swoich organizacji, przedstawiali swoją stronę i ja myślę że to zostanie w jakiś sposób ujęte i rozpatrzone przez rząd Polski. Te materiały tam zostały.
Jeżeli chodzi o koncepcje nie wiem posłów, czy teraz się mówi o senatorach, o czym pan marszałek Senatu Stanisław Karczewski, mówił na samym początku zjazdu - najpierw mówił o jednym, teraz widzę że jest koncepcja żeby było dwóch - to my nie odnosimy się z jakimś wielkim entuzjazmem do tego, z bardzo prostego powodu. Nie bardzo wiadomo czemu ma to służyć. Dużo lepiej byłoby stworzyć grupy robocze i mieć dobre kontakty i dobrą współpracę z przedstawicielstwami rządu polskiego, jak i z tymi organizacjami, które w imieniu rządu kontaktują się z Polonią.
- Myśli Pan o grupach roboczych które z ramienia rządu kontaktowałyby się, na przykład, ze środowiskiem Polonii amerykańskiej, australijskiej czy niemieckiej? Bo przecież te problemy są różne.
- My ze sobą współpracujemy jeżeli chodzi o współpracę Polonii w różnych krajach, to jakiś poziom tej współpracy jest nawet w ramach Rady Polonii Świata, natomiast jeżeli mówimy o posłach czy senatorach, którzy mają być w parlamencie polskim, no to oni kogoś muszą reprezentować. I mamy 20 mln Polaków rozsianych po całym świecie największa grupa tutaj, w Ameryce Północnej, ale warunki życia i warunki w jakich działa Polonia są bardzo różne.
Poza tym trzeba też wziąć pod uwagę to, że Polacy na wschodzie - ja na wschodzie Polaków nie nazywam Polonią - to są Polacy, którzy tam zostali i nawet jeżeli mówi się o finansowaniu Polonii, to wielokrotnie zwracałem uwagę na to - jak pan wie byłem również kilkakrotnie na Forum Polonii w Toruniu - żeby rozdzielić budżet.
Ponieważ w ostatnich latach słyszymy takie zdanie, że na wschód to myśmy już tyle dali pieniędzy, to teraz im trzeba mniej dać, żeby dać więcej na zachód. Nie! To powinny być dwa różne pule pieniędzy, bo to są niezwykle różne potrzeby; potrzeby, które mają Polacy na wschodzie i te wszystkie problemy z którymi się zmagają nie są porównywalne z tym, co my tutaj robimy.
Tak, my tutaj potrzebujemy pieniędzy, nie na naszą działalność, ale na programy związane ze promocją Polski, języka polskiego, kultury, obroną dobrego imienia. To się wszystko razem wiąże.
Natomiast oni potrzebują więcej; oni potrzebują też czasem wsparcia socjalnego.
Oczywiście, my tutaj w tej prowincji, jeśli chodzi o nauczanie języka polskiego, mamy komfortową sytuację, bo podatnik ontaryjski to opłaca. Natomiast w innych prowincjach jest trochę inaczej, trochę inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, trochę inaczej jest w Australii... Tak że to są rzeczy, do których rząd Polski i te agencje, które wykonują tą część tej polityki polonijnej muszę uznać, muszą znać problemy, które są specyficzne dla danego kraju. Nie powinno się nas wrzucać do jednego worka, bo nawet jak się komuś wydaje że to jest jednakowe, to to nie jest jednakowe; warunki życia są inne, z innymi problemami ludzie się borykają. Ale ja myślę że jak będziemy rozmawiać, jak będzie wola współpracy po obydwu stronach to możemy na pewno osiągnąć wiele.
A ja apelowałem i zawsze będę apelował, żeby na wschód Polakom wysyłać pieniądze, mieć osobny budżet, bo oni mają do tego pełne prawo, a Polska ma obowiązek to dofinansować. Oni nie są winni temu, że się granice przesunęły. Polacy w Kazachstanie to byli ludzie wywiezieni im trzeba tam pomóc, trzeba ich promować, oni czują się Polakami i trzeba ten płomień podtrzymywać
- W każdym z tych środowisk jest też inny potencjał współpracy. Inny z inżynierami polskimi pracującymi w Stanach Zjednoczonych czy urzędnikami w administracjach rządowych czy korporacjach. Te relacje mogą być wykorzystane z obopólną korzyścią.
Proszę pana, potencjał Polonii jest ogromny, jeżeli mówimy o Stanach Zjednoczonych i Kanadzie to jest to niewykorzystane i tutaj można stworzyć...
- Jak go odetkać?
- Trzeba się dogadać, trzeba gdzieś zacząć i zacząć coś robić. Trzeba docierać do ludzi, którzy są w korporacjach. Wiem że Polska oprócz tych zjazdów, robi również fora gospodarcze, ale ciągle mnie się wydaje, że nie ma na nich zbytnio tych ludzi z poważnych korporacji. Ich trzeba znaleźć i tam zaprosić.
- Czy nie powinno być tak, żeby po pierwsze, wiedzieć o tym, kto, gdzie jest.
- Myślę że mamy dużo wiedzy, zarówno tutaj, jak i w Stanach, o tym gdzie kto jest, a ciągle można szukać i znaleźć, bo to znowu nie jest aż takie trudne. Trzeba znaleźć na to środki i tych ludzi odszukać.
Niektórzy czują się Polakami chcą coś pomóc i przychodzą, ale większość gdzieś tam pracuje i jak się do nich zwróci to przypuszczam, że większość nie odmówi pomocy.
Wracając do sprawy obrony dobrego imienia Polski i Polaków, promocji Polski, to mnie się marzy i mówiłem to stronie polskiej, żeby w Polsce rząd Polski jednak przemyślał tę całą sprawę i stworzył jakiś program, jakąś nową strategię promocji, obrony Polski, strategię obrony prawdy historycznej. My możemy być doskonałym partnerem, my, w kongresie stworzyliśmy – to ciągle będziemy budować będziemy zwracać się o pomoc do Polonii i do biznesów – Fundusz Dobrego Imienia Polski. Chcemy pewną pulę pieniędzy zebrać i zacząć działać, wynająć firmę consultingową, która profesjonalnie tym się zajmuje, żeby robić to profesjonalnie.
Możemy być doskonałym partnerem dla strony polskiej, ale tam też powinna powstać koncepcja, na świat, a potem uszczegółowiona na każdy kraj, na wiele lat naprzód.
To, jaka jest świadomość i obraz Polski w tej chwili w wielu krajach, jest wynikiem długoletniej pracy tych, którzy byli, i nawet jeżeli nie są teraz, naszymi wrogami, to dobrymi przyjaciółmi też nie są.
Niech pan popatrzy na taki drobny wydawałby się fakt, 1 września, rocznica wybuchu II wojny światowej. Przeglądałem wszystkie główne media, nawet napisaliśmy listy do głównych mediów, z zaznaczeniem, że nie naziści napadli na Polskę, tylko wojska niemieckie. Armia niemiecka!
To były wojska niemieckie i o tym powinno się mówić. I nie może to być częścią jakiejś poprawności politycznej!
- Nie mówi się też zupełnie o tym że były to także wojska sowieckie. Spotkałem się tutaj z ludźmi wykształconymi, którzy nie zdawali sobie sprawy z faktu istnienia paktu Ribbentrop-Mołotow czy z faktu sojuszu między Hitlerem, a Stalinem na początku wojny.
Akurat tutaj, jak pan wie, my podtrzymujemy pamięć o pakcie Ribbentrop-Mołotow, obchodzimy w sierpniu Dzień Czarnej Wstążki z diasporami krajów bałtyckich i innych, przypominamy o tym światu i tutaj Kanadzie w każdym roku.
Jest dużo do zrobienia. Trzeba gdzieś zacząć i to powinna być strategia obrony kraju, tak jak jest strategia wojskowej obrony, tak powinna być jej częścią strategia obrony dobrego imienia Polski
- Rozmawiał pan w Warszawie z przedstawicielami różnych władz polskich czy mają świadomość takiej potrzeby?
- Świadomość jest bardzo niska, ale nie można przestawać, może się ktoś znajdzie. To trochę mi tak przypomina szukanie tych sprawiedliwych w Sodomie i Gomorze. Jak kiedyś znajdę jedną osobę, która zrozumie, która się przebije, to już będzie dobry początek. Szczerze powiem, że na razie nie ma jakiegoś zrozumienia. Oczywiście jest oczekiwanie, że Polonia będzie coś robić, ale my to musimy robić wspólnie, żeby to miało efekty
- Ale zdarza się i tak, że jesteśmy w pewnych momentach wyciszani czy wygaszani przez Warszawę; bo akurat jakaś bieżąca polityka decyduje o tego rodzaju postawach w kraju.
- W polityce mamy często do czynienia ze zwrotami, są elementy polityki, z którymi rząd nie dzieli się z nami, ani nawet z szeroką publicznością. Tak że tego typu rzeczy będą się zdarzały, ale kierunek powinien być nakreślony i pewna koncepcja realizowana. I to na lata naprzód. To powinno być zrobione tak, żeby niezależnie od tego, jaki będzie rząd, żeby to było realizowane.
Bo to jest najbardziej istotny problem, który nie tylko trzeba zaadresować, ale to leży w podstawowym interesie Polski. Od tego ewentualnie może kiedyś zależeć przetrwanie kraju. To jest kwestia niepodległości
- Pamiętajmy, jak chociażby przed rozbiorami we Francji w innych krajach dorabiano Polakom gębę, że nie potrafią się rządzić.
Właśnie po to, żeby taką opinię wyrobić Polsce Fryderyk czy Katarzyna łożyli na encyklopedystów francuskich.
Proszę pana, dokładnie to samo się robi teraz; metody są trochę inne, ale dokładnie to samo się robi, i trzeba się bronić! Tak, jak mamy armię w Polsce, która jest coraz lepiej wyposażona, tak musimy mieć armię ludzi w tym zakresie propagandy - nazwijmy to propagandy pozytywnej o Polsce - która będzie walczyć. Bo to jest walka o Polskę!
- Kończy się Pana kadencja jako prezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej, z tego co wiem nie będzie Pan kandydował na następną...
- Myślę że wysłużyłem się już...
- Jakie ma Pan dokonania? Co by Pan chętnie pokazał?
- Nie wiem czy jestem zadowolony, zawsze na końcu jest pewien niedosyt, zawsze jest takie poczucie, że można zrobić więcej. To, gdzie trzeba zrobić najwięcej, to że jednak nie znaleźliśmy klucza do jakiegoś takiego masowego zaangażowania Polonii; Polonii w szerokim tego słowa znaczeniu.
- Nie jest Pan zadowolony, że tyle młodych ludzi bierze tutaj udział w wyborach municypalnych w Ontario?
- Oczywiście, jestem zadowolony z tego, jest też wielu młodych ludzi, Polaków, którzy pracują dla nowego rządu ontaryjskiego.
W wyborach miejskich mamy 2 kandydatów, którzy chcą być trustees. Jest bodajże 5 kandydatów, którzy starają się o pozycję radnego w radzie miejskiej Mississauga.
Tak że dobrze że jest zainteresowanie i dlatego właśnie w interesie Polski byłoby żeby inspirować i zachęcać tutaj Polonię, czy też tych, którzy są zainteresowani polityką. Chiny, inne kraje bardzo mocno nad tym pracują żeby ludzie szli w politykę, i wchodzili do przedstawicielstw różnego stopnia w krajach, gdzie mieszkają. Bo wtedy jest z kim rozmawiać.
Wie pan, to jest zupełnie inna sytuacja. Ja, na przykład, byłem w parlamencie, jeśli pojawił się problem, to mogłem iść dwa kroki i porozmawiać z ministrem, a nie działać z zewnątrz, gdzie trzeba przejść przez szereg osób żeby się w końcu gdzieś dopchać. A i tak nie zawsze to jest możliwe.
Tutaj chciałem też powiedzieć że jeżeli chodzi o naszą kadencję, moją kadencję w parlamencie i pana Opitza, to ja jestem zaskoczony i jest mi przykro, że są takie opinie, iż niczegośmy nie zrobili. Myślę, że zrobiliśmy dużo dla Polski, że o Polsce dużo się mówiło w parlamencie.
Gdyby popatrzeć, gdyby ktoś sobie zadał troszkę trudu to może to zbadać, może to sprawdzić, że w tym okresie 4 i pół roku, mówiło się o różnych rocznicach o sprawach polskich, obrona dobrego imienia też była poruszana. Kiedy był szkalujący artykuł bodajże w Globe and Mail, też to było krytykowane na forum parlamentu. Więc mówiło się, w sumie więcej niż kiedykolwiek wcześniej...
- Nawet w czasach Solidarności?
- Osobiście jestem również niezwykle dumny z tego że włożyłem wiele pracy, trwało to 3 i pół roku, żeby mój projekt, moja inicjatywa poselska ustanowienia dnia Jana Pawła II 2 kwietnia, zakończyła się powodzeniem - taki ustawowy dzień mamy.
- Jest Pan zadowolony z tego, jak to jest wykorzystywane?
- Tak, jak to obchodzimy, to jestem zadowolony. Organizowałem pierwsze obchody w parlamencie jeszcze wtedy. Zaprosiliśmy wszystkich ze wszystkich opcji politycznych. Wszyscy przyszli i nigdy nie wykorzystywaliśmy tego dnia czy też obchodów tego dnia do celów politycznych. Niestety tak się działo na poziomie prowincjonalnym.
- Gdzie też mamy dzień Jana Pawła II...
- To jest temat na osobną rozmowę, bo to była riposta, żeby mój bill obciąć, ale to jest temat na osobną rozmowę, natomiast to, że był wykorzystywany do celów polityczny to mnie bardzo osobiście się nie podoba.
- Jest Pan Dumny ze swojej kadencji?
- Jestem, czy można było zrobić więcej? Nie wiem.
- Co Panu nie wyszło, co by Pan chciał zrobić więcej?
- Po prostu, nie starczyło czasu, bo była wtedy taka koncepcja i kongres zwracał się wtedy do mnie i do Tadka Opitza, żeby sprawić czy też przez proces legislacyjny doprowadzić do tego, żeby zbrodnia katyńska została uznana za ludobójstwo. To ciągle można zrobić nad tym trzeba pracować ja trochę pracowałem na tym teraz, jest dużo do zrobienia, jeżeli chodzi o zebranie materiału; żeby tego typu rzecz przeprowadzić przez parlament w Kanadzie to trzeba zebrać materiały, dużo materiałów, które przekonają posłów o tym, że to było działanie zaplanowane i świadome żeby wyniszczyć pewną grupę. Tak że jest to proces do przygotowania, to ciągle można zrobić, ja myślę że powinno się zrobić. Dyskutowaliśmy tę sprawę. Dyskutowałem też i z IPN czy nienależy tego połączyć z masowymi wywózkami na wschód, gdzie zginęła ogromna liczba Polaków. To było celowe wyniszczanie polskiej nacji. Tak że myślę że dużo jest do zrobienia, dużo można zrobić, trzeba planować.
- To jest wszystko sfera historyczna, symboliczna, upamiętnienia wydarzeń, a co w konkretnej współpracy, na ile się zacieśniły relacje Kanady i Polski podczas kadencji tego parlamentu?
- Myślę że po wyborach 2015 roku trochę się rozluźniły...
- Czy jest jakiś dysonans, brak zaufania między nowymi władzami liberalnymi Kanady a rządem Prawa i Sprawiedliwości w Polsce?
- Nie wiem czy to jest związane z rządem, ale jest jakiś taki... Wie pan, za poprzedniej kadencji, poprzedniego rządu, premier Kanady był w Polsce z wizytami 3 razy, czyli więcej niż poprzednie 30 czy 40 lat.
To teraz w związku ze spotkaniami nato był premier Trudeau, ale wizyty oficjalnej jako takiej nie było; natomiast o czym Pan wie przecież, że w Kanadzie przez ponad rok nie było polskiego ambasadora. Nie wiem czy to jest przypadek czy nie, ale w zeszłym roku w lecie skrócono kadencję ambasadorowi Kanady w Warszawie, przesuwając go do Szwajcarii. I do dzisiejszego dnia, co prawda przyjechała już nowa pani ambasador, ale nie złożyła listów uwierzytelniających. Bo Pałac Prezydencki ma jakiś swój kalendarz i ona ciągle czeka. Czyli to jest też ponad roczny okres. To nie jest dobre.
- Z czego to wynika, czy to są animozje osobiste, między politykami na przeciwległych stronach politycznego spektrum?
- Myślę, że niekoniecznie, może trochę zmieniły się też i w jednym i w drugim rządzie priorytety polityki zagranicznej. A trochę szkoda, bo oczywiście z Polski zawsze się jeździło w pierwszej kolejności do Waszyngtonu, bo to jest mocarstwo światowe, ale Kanady nie można i nie powinno się nie doceniać, Kanada ma tutaj do spełnienia bardzo ważną rolę i może bardzo Polsce pomóc.
- Kanada była zawsze znana z takiej cichej dyplomacji.
- Nie tylko cichej dyplomacji ale patrząc na to stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, to Kanada miała troszkę wkładu przez ten okres. Myślę że dobre relacje są ważne i trzeba je ciągle budować. Myślę że jeszcze moglibyśmy o wielu rzeczach mówić.
- Zbliża się zjazd Kongresu, jakie są główne problemy, przed którymi stoją organizacje Polonii kanadyjskiej?
- Głównym problemem jest brak nowej krwi.
- Starzejemy się, odchodzimy na emerytury...
- to, że się starzejemy, to nie jest niczym nowym, ale nie ma nowego narybku. I to jest problem wszystkich organizacji członkowskich KPK, i jakkolwiek Związek Harcerstwa Polskiego jest bardzo żywy, pan był w zeszłym roku na zjeździe i widać że to rośnie - to jednak gros organizacji boryka się z problemami.
- Pana zdaniem, powinny być tworzone nowe organizacje czy też ta młodzież powinna szukać swojego miejsca w ramach tych, które istnieją?
- I jedno i drugie jest właściwe i dobre. Jeżeli ktoś chce działać, nie widzi miejsca w organizacji istniejącej i ma pomysły... Róbmy cokolwiek co jest polskie, bądźmy zaangażowani a wszystkim, którzy to robią, ja z całego serca dziękuję, bo to, co robicie jest niezwykle ważne. Można robić różne imprezy, ale jak się to wszystko złoży i dołoży tę cegiełkę własną do budowy to jest czym się pochwalić. To jest nasza wielopoziomowa kultura, wielowarstwowa, to jest też promocja Polski i obrona dobrego imienia.
- Również pierogi i gołąbki?
- Tak, wszystko, bo to jest też nasza kultura. I jedzenie i stroje ludowe i poważne imprezy też. Jest wiele imprez które zaznaczają ważne momenty historyczne i te z których jesteśmy dumni i te przykre.
- Na koniec zapytam Pana czy jednak ranga naszej obecności w społeczności kanadyjskiej troszeczkę ostatnimi czasy nie wzrosła; między innymi przez to że Polska jest lepiej postrzegana? Bo Polska dołączyła do tej „rodziny europejskich narodów”, można tam pojechać, zobaczyć, turyści się tam bardzo dobrze czują, to się bardzo dobrze wszystko prezentuje, w Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu. Czy nie sądzi Pan, że jesteśmy troszkę lepiej postrzegani niż w latach siedemdziesiątych, a już nie mówię o sześćdziesiątych?
- Niewątpliwe tak. Jest to nie tylko proces, który dokonał się tutaj, ale w związku z tym, że Polska wyszła z tych okowów, zrzuciła kajdany, jest krajem otwartym. Polska się bardzo zmieniła jest krajem nowoczesnym; ludzie stąd, Kanadyjczycy, jeżdżą do Polski, osoby, które znam, które były w Polsce, które nie mają z Polską nic wspólnego w sensie korzeni, są zachwycone Polską. I to jest reklama której się nie da kupić. Młodzi ludzie, gdy jadą do Europy to jadę do Polski i bardzo im się tam podoba. To wszystko składa się na to, że jest potencjał. I na tym można budować i na tym trzeba budować. Myślę że rząd Polski też pomyśli o tym, żeby może rozbudowywać programy wymiany młodzieży, zarówno szkół średnich, jak i uniwersyteckie
- Może kolonie?
- Kolonie też są planowane, ale z nastawieniem na dzieci polonijne, co też jest ważne, ponieważ pokolenia urodzone tutaj często borykają się z językiem, a jak pojadę na taką kolonię, to jest możliwość próby językowej, niezależnie od tego jak ona pokracznie wygląda. Te programy kolonijne są fajnie organizowane, bo dzieciom pokazuje się Polskę, i tego im nikt z serca nie wyjmie, to im zostanie.
- Może jest też czas na takie programy wymiany młodzieży, jak kiedyś organizowały to szkoły językowe; do ludzi z prywatnym zamieszkaniem?
- One tutaj są na poziomie kuratoriów szkolnych, bo i z katolickiego kuratorium i z publicznego kuratorium szkoły mają wymianę z wieloma krajami europejskimi, i nawet dzieci polskie jeżdżą do Francji, czy Niemiec. Ale to z Polską też można zrobić! Oczywiście, gdzieś trzeba zacząć, ale można i można działać wielokierunkowo.
- A więc działajmy!
- Działajmy i zachęcam wszystkich do działania, cokolwiek możecie zrobić i zróbcie na tyle, na ile macie czasu, wasza praca będzie doceniona i każdy będzie zadowolony. A wszystkim, którzy to już robią dziękuję bardzo i gratuluję.
- Panie Prezesie dziękuję bardzo.
- Ja dziękuję i wszystkim życzę wszystkiego najlepszego.
IV Koncert Młodych Talentów w SPK, Toronto - Wydobywamy potencjał i rozwijamy skrzydła polonijnej młodzieży artystycznie utalentowanej
„Muzyka i śpiew to moja pasja życiowa”, „Śpiew jest moją przyjemnością i rozrywką”, „Staram się służyć Bogu i Polonii i naszej Ojczyźnie- Polsce- sławiąc Jej imię” – oto niektóre cytaty z wypowiedzi młodych artystów – kandydatów do nagród w IV Konkursie Młodych Talentów, którzy wystąpią w Domu SPK, 21 października 2018 o 3.00 po południu.
Już po raz czwarty Zarząd Główny Federacji Polek w Kanadzie organizuje Koncert Młodych Talentów, aby zaprezentować talenty naszej polonijnej młodzieży, tym razem w dwóch kategoriach: muzyka instrumentalna i śpiew. Koncert dla publiczności jest okazją dla młodych artystów zaprezentowania swoich możliwości wokalnych lub instrumentalnych. Tym razem jest to specjalny koncert poświęcony muzyce polskiej, klasycznej i rozrywkowej z okazji 100 lat od odzyskania niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej. Poprzyjmy młodzież, która przygotowała specjalny program jakiego jeszcze nie było. Obiecujemy dużo wzruszeń, przeżyć estetycznych, a także emocji związanych z trudnym wyborem nagród w kategoriach: Junior i Senior, śpiew i gra na instrumencie. Polegamy tu na ocenie profesjonalnego Jury pod przewodnictwem znanego w Polonii dyrygenta i dyrektora muzycznego Toronto Sinfonietta Macieja Jaśkiewicza. Członkowie Jury to Maria Leśniak, dyrygent Agnus Dei i Chóru Symfonia w Hamilton, Bartosz Hadala, pianista, studiował jazz na Western Michigan University i nagrał swój pierwszy jazz album “The Runner up”, oraz znana z wielu występów, sopran, Katarzyna Konstanty.
Nie będzie to łatwe zadanie ponieważ prawie wszyscy kandydaci studiują w szkołach muzycznych i niektórzy dostali nagrody i wyróżnienia na różnych konkursach w Kanadzie, Polsce i w USA. Dla osób zainteresowanych programem uchylę rąbka tajemnicy i zapowiem skalę utworów od muzyki klasycznej: Chopin, Wieniawski, Lutosławski do współczesnej muzyki rozrywkowej Cohena, Korcza, Anny German „ Eurydyki” i Młynarskiego. Wszystkie utwory reprezentują muzykę polską, ale będą też i inne niespodzianki.
Nagrody są ustanowione przez zacnych sponsorów, którzy rozumieją potrzebę uznania pracy tych młodych artystów. Dziękujemy Fundacji Charytatywnej KPK i Fundacji Jadwigi Dobruckiej Federacji Polek za najwyższe nagrody. Federacja Polek w Kanadzie ustanowiła też specjalna nagrodę, na którą złożyło się kilka Ogniw: Ogniwo Nr 8 – Ottawa, Nr 18 – Hamilton, Nr 21 i Nr 24 z Mississauga.
Całość zorganizowana jest przez Zarząd Główny Federacji Polek w Kanadzie reprezentowany przez Komitet Organizacyjny: Katarzyna Grandwilewska, Anna Wolochacz i Iwona Bogorya Buczkowska. Dziękujemy sponsorom za poparcie naszego Konkursu i za ufundowanie nagród: Fundacji im. W. Reymonta, Fundacji Polskiego Dziedzictwa, Związkowi Polaków w Kanadzie, KPK Hamilton, Polish Parishes Credit Union, Koło Pań „Nadzieja” przy SPK oraz firmie Supreme Pierogies – pomogliście tej młodzieży, która włożyła tyle pracy i wysiłku w swoją karierę muzyczną. pomogliscie im rozwinąć skrzydła i prezentować swój wspaniały potencjał i talent. To oni w przyszłości będą występować na scenach polonijnych (i nie tylko) dzięki Waszej pomocy.
Federacja Polek w Kanadzie jest znana z promowania młodzieży i jej rozwoju artystycznego poprzez Koncerty Młodych Talentów organizowane w roku 2008, 2011 i 2014. W I-szym Koncercie (2008 r.) zwycięzcami byli: Jacqueline Mokrzewski (17), Amadeusz Kozubowski (12 lat), Marta Herman (21), Aleksandra Gorska(16). Jacqueline, wyróżniona na International Piano Competition w Paryżu mając 8 lat zdobyła nagrodę Socan i Canadian Music Competition w Quebec. Amadeusz Kozubowski uzyskał wiele nagród na festiwalach muzycznych i występował na wielu uroczystościach polonijnych. Marta Herman miala role solowe w Canadian Youth Opera Choir, Opera „Hansel und Gretel” i śpiewała Tessa w Kanadyjskiej Operze „Lottery”, obecnie odnosi duże sukcesy sceniczne na scenach Operowych w Europie. Aleksandra Górska studiuje w Royal Conservatory of Music pianino i flet, grała jako pierwszy flet w National Music Camp Orchestra w Orillii.
W drugim Koncercie Młodych Talentów (2011) główne nagrody wygrali: Joanna Górska- skrzypce, Tymoteusz i Oskar Shura- pianino, Jessica Siemionkiewicz –śpiew, Julia Dębowska-śpiew, Adam Filaber-gitara i Katarzyna Kacala-śpiew. Joanna Górska zaczęła grać na skrzypcach w wieku lat 8, zdobyła dwa srebrne medale na Provincial Music Festival i nagrody na różnych festiwalach. Oscar Shura i jego brat Tymek brali udział w Peel Music Festival and Kiwanis Music Festivals. Julia Debowska, która śpiewa od lat 12, zdobyła nagrody w Kanadzie i w Polsce, wystąpiła jako solistka w koncercie Noworocznym Macieja Jaśkiewicza.
W trzecim konkursie Młodych Talentów w roku 2014 główne nagrody zdobyli Anna Wójcik (śpiew) i Victoria Melik (skrzypce). Ania Wojcik od tej pory występuje często z Kinga Mitrowską i jest znana w Polonii z wielu scenicznych sukcesów. Jako Laureatka naszego poprzedniego koncertu będzie występowała gościnnie na koncercie 21 października 2018. Cieszymy się, że będziemy też gościć znaną nam z estrad polonijnych Karolinę Podolak (sopran), zdobyła Grand Prix, Festiwal Kolęd oraz I-sze miejsce w International Great Composers Competition.
W tym roku mamy następujących kandydatów do nagród –
- W kategorii Junior od 12 do 18 lat: Maria Zalewska (Windsor, zespół „Polskie Nadzieje”), Adam Jan Przyjemski (Hamilton, Level 5-śpiew; level 6 – piano), Andrzej Ośko (level 5- klarnet- RCM Honours), Camilla Lubaszka (9 klasa, Cawthra Art Program-śpiew, nauczyciel: Kinga Mitrowska), Jessica Malek (Hamilton, RCM level 6-śpiew, Level 6-piano), Maya Budzinski (Edmonton, 2018 Grand Prix CMC), Mark Wojtowicz (Burlington, RCM klasa 8-śpiew, klasa 6 - piano), Adam Górski (London, RCM, klasa 10), Adrian Kroczak (Mississauga, 5 lat szkoły muzycznej w Polsce-gitara, studiuje grę na fortepianie i śpiewa), Michael Zalewski (Windsor, zespół rodzinny, studiuje muzykę na University of Windsor-Bachelor of Music).
- w kategorii Senior od 19 – 24 lat: Joanna Dratwa (Burlington, 3- ci rok vocal na McMaster University, ukończyła klasę 8 RCM), Anna Leszonska (Toronto, Grand Prix, X Festiwal Pieśni Religijnej, nauczyciel-Kinga Mitrowska), Adam Wojdecki (Mississauga, RCM, klasa 9, studiuje na Ryerson University), Julia Zalewska (Windsor, Canadian Conservatory of Music, zespół „ Polskie Nadzieje”) i Matylda Blakala (Toronto, szkola im. G. Bacewicz w Koszalinie - skrzypce, 1 miejsce na Festiwalu Pieśni Religijnej w Koszalinie).
Specjalną niespodzianką będzie zaproszenie jednego z Laureatów Konkursu na występ w koncercie „ Droga do Niepodległej” dnia 11 listopada 2018 roku pod batutą Maestro Macieja Jaśkiewicza (Centrum Jana Pawła II w Mississauga).
Jest to świetnie przygotowana i utalentowana młodzież. Niektórzy dali się poznać z występów na estradach polonijnych. Wszyscy studiują w szkołach muzycznych. Mamy trzy osoby z Windsor – rodzina Zalewskich i jedną z Edmonton (Maya Budziński). Rozpiętość wieku jest duża stąd dwie grupy wiekowe ponieważ różnią się doświadczeniem i długością formalnej nauki. Jesteśmy dumne, że laureaci naszych konkursów odnoszą tyle sukcesów. Dobrze to dla Polonii, że młodzież ta ma ambicje, rozwija swoje umiejętności i przyczynia się do wzbogacenia naszego wkładu kulturowego w Kanadzie. Po występach będą ogłoszone wyniki, rozdane zostaną nagrody, a laureaci głównych nagród zaprezentują jeszcze jeden utwór na pożegnanie
Dziękujemy tej młodzieży za branie udziału w naszym Koncercie. Zapraszamy rodziców, kolegów i koleżanki występujących młodych artystów, aby przybyli licznie, bili brawa i dodawali otuchy - będzie to naprawdę atrakcyjna i ciekawa impreza.
Pragniemy podziękować za bezpłatne poparcie promocji naszego Koncertu mediom polonijnym, a szczególnie Polish Studio TV, redakcjom pisma Goniec, Wiadomości, Gazeta, Życie, Fakty, Przegląd Tygodniowy, Polish Canadians.ca
Życzymy wszystkim kandydatom konkursu dużo energii i dalszych sukcesów. Ważne jest że rozwijacie swój potencjał i że dajecie widowni swój talent, swoją pasję do muzyki i śpiewu. Podziwiamy Waszą pracę i Wasz wysiłek!
Poprzyjmy młode talenty!!!!
Iwona Bogorya Buczkowska
Burmistrz Tory: jest dobrze, będzie lepiej…
10 września w ratuszu Toronto odbyło się spotkanie burmistrza Toronto Johna Tory’ego z dziennikarzami Kanadyjskiej Rady Mediow Etnicznych (National Ethnic Press and Media Council of Canada).
Na rozpoczęcie spotkania John Tory powiedział, w jakich okolicznościach rozpoczynał swoją kadencję burmistrza (John Tory jest burmistrzem Toronto od października 2014 roku).
Między innymi, powiedział że kiedy zaczynał pracę nie było nawet jednego dolara w kasie miasta na budowę nowej sieci dróg i połączeń komunikacyjnych. Udało mu się na cel przebudowy sieci komunikacji uzyskać 9 miliardów dolarów od rządu federalnego, prowincyjnego i z podatków miejskich; w tym na przedłużenie linii metra w Scarborough (LRT). Ten plan został zaaprobowany przez radę miasta Toronto, co z kolei znowu było dużym sukcesem.
Inna sprawą jest to, że w Toronto przez 25 lat mówiono o rozbudowie linii komunikacyjnych i nic w tym celu nie zrobiono (transit plan). Dopiero teraz mamy plan. Mamy zapewnione dofinansowanie tego planu z 2 poziomów rządu (federalny i prowincjonalny).
http://www.goniec24.com/u-indian/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=40#sigProId01d6c04c03
- Pani Keesmaat (kontrkandydat na burmistrza Toronto - przyp. red.) twierdzi że ja nie mam planu i że ona ma plan - przekonywał Tory - Problem w tym, że kiedy zmieni się plan to te 2 poziomy rządu, każdy z nich będzie miał jakieś uwagi. Oni nie lubią zmiany planów. Pani Keesmaat podobały się moje plany, i brała udział w ich tworzeniu ( jako była główna planistka miasta) za co muszę jej podziękować. Pani Keesmaat po rezygnacji ze stanowiska miasta powiedziała między innymi, że jeśli zmienia się plan, to cofamy się o 3 lata. Ona powiedziała że mój plan jej się podoba. Wówczas mówiła, że jest to świetny plan, a teraz kiedy ubiega się o posadę burmistrza mówi wiele innych rzeczy.
Więc plan dotyczący komunikacji będzie jednym z głównych wyzwań (key issues). Drugim wyzwaniem będzie sprawa budowy tanich mieszkań (affordable housing). Kiedy przyszedłem na to stanowisko to planowano budować 1,000 nowych mieszkań (units) w ciągu roku. To był nasz cel ustanowiony w 2009 roku. W okresie między 2009 rokiem a 2015 rokiem ten cel nie był nigdy osiągnięty. W tym roku osiągnęliśmy już 1800 mieszkań. Z tym, że to nie jest public housing, to są mieszkania prywatne. To jest kombinacja rządowej pomocy (incentives) i prywatnych pieniędzy. To mniej więcej wygląda tak, że miasto oferuje ziemię, czasem odkłada podatki w czasie, czasem dajemy granty na rozpoczęcie budowy budynku. Prywatni inwestorzy mówią nam o tym, co by wybudowali na tej ziemi, jakie tanie mieszkania (affordable housing) chcą wybudować. Miasto te plany zatwierdza.
My będziemy odkładali zapłatę podatków, czasami będziemy oferowali pomoc w postaci gotówki, żeby upewnić się, że te mieszkania (affordable housing) będą tanie przez następne, powiedzmy, 25 lat.
Musimy załatwić tę sprawę ponieważ, jeśli - powiedzmy - ktoś zarabia 50,000 dolarów rocznie, i jest to płaca przed podatkiem, to gdy próbuje znaleźć mieszkanie do wynajęcia, przy aktualnych stawkach tego mieszkania nie znajdzie. Musimy drastycznie zwiększyć podaż mieszkań na rynku, tych tanich (afforable) i tych do wynajęcia. Pytałem pracowników i radnych miasta, o to ile z tych mieszkań może być wynajmowanych? Tiwerdzą, że 30,000 jednostek mieszkalnych (units) w przeciągu 10 lat, co przekłada się na 3000 mieszkań w roku. To jest bardzo ambitny plan, który wyszedł od naszych ekspertów. Zapytałem, czy nie mogliby być bardziej ambitni i czy nie mogliby podnieść poprzeczki do 40,000 mieszkań (units), co przekłada się na 3300 w roku?
Pani Keesmaat mówi że może zbudować 100,000 mieszkań w przeciągu 10 lat. Ja mam kłopot ze znalezieniem ludzi, którzy potwierdzą, że to możliwe. Nie ma pracowników, nie ma wielu rzeczy.
I ostatnia sprawa (issue) to podatki. Jak powiedziałem: chciałbym żeby miasto było niedrogie (affordable) dla jego mieszkańców. W tej chwili największy wydatek roczny dla mieszkańców, to jest podatek miejski od nieruchomości. Jest olbrzymia grupa ludzi, szczególnie starszych, którzy żyją tylko z renty czy emerytury i muszą ponosić tego rodzaju wydatki. To powoli rujnuje ich finanse i odbiera możliwość mieszkania we własnym domu.
Wiemy że chcieliby mieszkać w swoim domu tak długo, jak długo zdrowie im pozwoli. Z drugiej strony, mamy tych, którzy chcieliby kupić dom. W tym celu muszą pożyczać olbrzymie pieniądze. I do tego jeszcze muszą płacić podatki.
Więc wasze dzieci i moje dzieci mają taki dylemat. Musimy wytyczyć linię wzrostu podatków, żeby utrzymać niedrogie miasto (affordability in the city). To zrobiliśmy. Mamy nadwyżkę budżetową każdego roku. Dokonaliśmy też rekordowych inwestycji w transporcie miejskim (TTC), w tanie mieszkania (affordable housing), w opiekę nad dziećmi, w biblioteki.
Są 3 czy 4 mierniki dostępności (affordability) w kontekście inflacji i wzrostu podatków. Jeden to żeby dzieci mogły jeździć za darmo. To jest dużym udogodnieniem dla rodzin, szczególnie tych, które mieszkają na przedmieściach i nie mają samochodów. Pomyślcie tylko ile dziennie rodzina wydaje na publiczną komunikację, szkoła, biblioteka, sklepy... to są setki dolarów. Te dzieci mogą dzisiaj podróżować za darmo. Ludzie dziękowali mi. Po raz pierwszy w historii miasta wprowadziliśmy miesięczne bilety dla ludzi o niskich dochodach. Ludzie, którzy otrzymują pomoc społeczną (welfare) są uzależnieni od komunikacji publicznej. Chcemy, żeby ludzie na zasiłkach otrzymywali tańsze bilety komunikacji miejskiej. Inny program, żeby na jednym bilecie można jeździć kilka godzin. W tym czasie można zrobić zakupy, można odwiedzić znajomych. Nie trzeba płacić drugi raz. To są duże inwestycje dla osób o niskich dochodach. To są bardzo drogie rzeczy dla miasta, które byliśmy w stanie zrobić. Przy czym próbujemy ograniczyć wzrost podatków miejskich. Jak to robimy? Lepiej się rządzimy. Więc to są te sprawy, na których się skupiamy. Pani Keesmaat proponuje wprowadzenie nowych podatków, nowego podatku od sprzedaży (sales tax) w granicach miasta.
Na przykład Miasto Nowy York ma 18 podatków. My, mamy 3 podatki miejskie. Uważam że nie można dodawać następnych. Nie pójdziemy drogą wprowadzenia nowych podatków.
I teraz ostatnia sprawa, to są sprawy społeczne. To było wyzwanie dla nas w tym roku. Sprawa bezpieczeństwa.
Toronto dalej jest jednym z najbezpieczniejszych miast w Północnej Ameryce. Ale mamy wyzwania. Jednym z nich jest aktywność gangów i przestępstwa z użyciem broni. Właśnie miałem spotkanie z premierem (Justinem Trudeau) w sprawie zabronienia posiadania krótkiej broni w Toronto. Dlaczego ktoś kto mieszka w Toronto ma mieć broń? Ja uważam że to jest niepotrzebne. Takie rozwiązania zostały przyjęte w Wielkiej Brytanii, w Australii.
Powinniśmy wspierać naszą policję, powinniśmy dać jej więcej nowoczesnej technologii, powinniśmy używać więcej mediów społecznościowych. Zatrudnimy w następnym roku 200 nowych policjantów. Musimy zmienić niektóre przepisy. Uważam że przepisy dotyczące broni powinny być zmienione. Policja mi mówi że kiedy oni kogoś aresztują, i to czasem po raz drugi, po raz trzeci, specjalnie dotyczy to młodocianych sprawców, to są oni zaraz zwolnieni i ponownie popełniają następne przestępstwo. Więc jest bardzo ważne żeby zmienić te przepisy dotyczące broni.
No i trzecia sprawa i może najważniejsza, to zainwestowanie w dzieci i rodzinę. Ja przeglądałem wszystkie te programy. Kiedy dzieci zaczynają źle się zachowywać, to mają kłopoty w nauce. I na odwrót. Te dzieci mają kłopoty ponieważ ich rodzice słabo znają język angielski by im pomóc w nauce, czy też na przykład w matematyce. Ja osobiście nie byłem dobry z matematyki, ale znalazłem kogoś kto mi pomógł. Ale z tymi dziećmi jest tak, że po chwili one w ogóle przestają się uczyć i nie kontynuują nauki, no i następnie w wieku 15, 16 lat wchodzą do gangów. I to mogliśmy widzieć niedawno w telewizji, w sprawie o zabójstwo, oskarżony miał 16 lat. To nie do przyjęcia żeby 16-latek miał pistolet w kieszeni. Musimy zabronić sprzedaży broni, żeby inni jej nie kupowali. Żeby nie mogli jej kupić, lub nawet gdy już ją maja żeby nigdy nie pomyśleli o jej użyciu, dlatego że są inne pozytywne alternatywy w ich życiu.
Dlatego my, miasto Toronto i rząd federalny, mamy zamiar razem wprowadzić programy sportowe, muzyczne, takie które nauczyłyby te dzieci pewności siebie, szacunku dla siebie.
A teraz zanim zadacie mi pytania, chciałbym przypomnieć o naszych celach, o tym że jesteśmy miastem zróżnicowanym etnicznie i że jesteśmy jednym z najbardziej asymilujących (inclusive) miast na świecie. Pierwszy program skierowany przeciw rasizmowi wobec czarnych został stworzony pod moim zarządem. Mieliśmy 45 spotkań z różnymi społecznościami, mieliśmy 800 osób włączonych w te spotkania, i to były spotkania zaplanowane przez ratusz. Później wprowadziliśmy szkolenia dla pracowników ratusza. Szkolenia przeciwko rasizmowi skierowanemu przeciw czarnym. Wprowadziliśmy wiele inicjatyw mających pomóc w asymilacji marginalizowanych grup społecznych. Oprócz tego wprowadziliśmy targi pracy w ratuszu (job fares), skierowane na zatrudnienie mniejszości (visible minorities). W tym miesiącu będziemy mieli jeszcze 2 takie targi pracy skierowane na te marginalizowane społeczności. Chcemy przynajmniej o połowę zmniejszyć bezrobocie w tych grupach. Potrzebujemy te dzieci. To są kluczowe dla nas rzeczy. I ja przewodzę tym programom i uczestniczyłem w tych spotkaniach.
***
Następnie kierowano do burmistrza Johna Tory pytania z sali. Dziennikarz Gońca zadał dwa pytania. Pierwsze): Panie burmistrzu, widzę te duże problemy jakie stoją przed miastem Toronto, takie jak komunikacja, affordable housing, jako pochodną polityki emigracyjnej prowadzonej przez rząd federalny. Większość nowo przybyłych emigrantów kieruje się do miasta Toronto. Czy rząd federalny nie powinien ograniczyć emigracji, czy nie można jakoś skoordynować federalnej polityki emigracyjnej z tym co robią te trzy ośrodki miejskie w Kanadzie mianowicie miasta Toronto, Montreal, Vancouver? Przy czym prowincja Quebec powiedziała że zawiesza przyjmowanie emigrantów. Rząd federalny prowadzi politykę emigracyjną na koszt miasta Toronto i tych dwu pozostałych miast Kanady.
Burmistrz John Tory odpowiedział mniej więcej w ten sposób, że Kanada potrzebuje nowych emigrantów, że Kanada jest dużym krajem o małej liczbie ludności, że ludność Kanady się starzeje, więc programy imigracyjne trzeba kontynuować.
Drugie pytanie skierowane do Johna Tory przez dziennikarza Gońca brzmiało tak: Kieruję do pana to pytanie jako do dziennikarza (John Tory był w zarządzie firmy Rogers Communications. Przypomnienie autora). Czy nie uważa Pan że media głównego nurtu za mało informują Kanadyjczyków o stanie negocjacji o handlu z USA, że za mało bronią strony kanadyjskiej?
John Tory odpowiedział że według niego informują, ale tak, że mogłyby informować może więcej....
Jak po większości tego typu spotkaniu dziennikarze mogli zrobić sobie zdjęcie z zaproszonym gościem. W trakcie robienia zdjęcia John Tory powiedział: “Dziękuję ci za te pytania, które mi zadałeś”.
Janusz Niemczyk
Thanksgiving w Kanadzie
Kanadyjskie Święto Dziękczynienia zawsze związane było z zakończeniem okresu żniw, który w Kanadzie zaczyna się wcześniej niż w Stanach Zjednoczonych. Jedna z teorii mówi, że Dziękczynienie pochodzi od francuskich osadników, którzy przybyli do Kanady na początku XVII wieku i pragnęli podziękować za swe żniwa w kolonii, którą wtedy nazywano Nową Francję. W 1879 r. święto zostało formalnie uznane za święto państwowe i jednocześnie religijne. Jak wynika z publikacji tygodnika Time w 1859 roku grupa pastorów protestanckich zaczęła monitować władze kolonii, aby wyznaczyć oficjalny dzień świąt dla podziękowania Panu za obfitość plonów, "co jest dowodem że Bóg istnieje". Kanadyjczycy byli również wdzięcznie i za ocalenie od rozlewu krwi jaki dotknął Stany Zjednoczone w wojnie secesyjnej.
Mniej więcej w tym czasie Kanada miała stać się oddzielnym krajem tak więc protestanckie obchody ogólnokrajowe stanowiły część tworzenia nowej tożsamości kanadyjskiej.
Święto Dziękczynienia obchodzono oficjalnie w Kanadzie po raz pierwszy 6 listopada 1879 r. Wielu uważa że prawdziwą przyczyną Thanksgiving jest europejski obyczaj dożynek, jaki przynieśli ze sobą europejscy osadnicy w wieku XIX.
Ford Fest przeszedł najśmielsze oczekiwania
Dwa potężne tornada w rejonie Ottawy
Dwa potężne tornada przeorały w piątek pod wieczór okolice Ottawa i Gatineau. Pierwsze sklasyfikowane zostało jako EF3 na Enhanced Fujita scale, w pewnym momencie miało średnicę 0,5 km z wiatrami o prędkości dochodzącej do 260 km/h. Jest to pierwszy taki wypadek w historii by tornado o tej sile pojawiło się w Kanadzie we wrześniu. Drugie tornado zakwalifikowane jako EF 2 miało wiatry o prędkości około 220 km/h.
Burmistrz Ottawy Jim Watson powiedział że nigdy w życiu nie widział takich zniszczeń w mieście i wygląda to jak bombardowanie. W Ottawa Hospital w sobotę rano podawano na Twitterze, że 5 osób leczonych jest w związku z obrażeniami doznanymi podczas tornada; 2 osoby są w stanie krytycznym, a 1 w poważnym. Stan dwóch innych określono jako stabilny. Wszystkie 4 główne szpitale w Ottawie borykały się z wyłączeniami prądu i musiały używać własnych generatorów. Początkowo władze zachęcały mieszkańców do robienia zapasów wody i żywności, jednak później szef wydziału zarządzania sytuacjami nadzwyczajnymi w Ottawie Pierre Poirier ostrzegł że nie należy powodować wykupowania towarów, kiedy we wschodniej części miasta wszystko działa normalnie.
Straż pożarna chodziła od drzwi do drzwi, aby ustalić czy domy są bezpieczne, władze ostrzegły ludzi, aby nie wchodzili ponownie do swych domów do czasu aż nie uznane zostaną za zdatne do zamieszkania. W Gatineau wiatr uszkodził kilka bloków mieszkalnych. Jak twierdzą świadkowie żywioł dokonał tych zniszczeń w niespełna minutę.
Bardzo ucierpiała miejscowość Dunrobin na zachód od rzeki Ottawa, gdzie zniszczonych zostało co najmniej 60 domów. W sobotę po południu bez prądu pozostawało w regionie ponad 140 000 ludzi, jak informowali energetycy było to spowodowane kaskadowym wyłączaniem się sieci. W Gatineau tornado uderzyło bezpośrednia w stację transformatorową. Burmistrz Maxime Pedneaud-Jobin powiedział że kataklizm dotknął ponad 700 osób i zniszczonych jest 215 budynków z łączną liczbą 1686 mieszkań, zniszczeniu uległo również wiele samochodów, nie działają stacje benzynowe...
Dożynki w Polskim Domu w Kitchener (38/2018)
Plon niesiemy plon!
Żniwa są skończone, drodzy gospodarze
Przyszliśmy pokazać, jakie mamy zboże
Idziemy z ochotą wprost do gospodarzy
Bo taka okazja raz w roku się zdarzy
Tą pieśnią żniwną rozpoczęto tradycyjne święto plonów w Polskim Domu. MC Jurek Orłowski i Ania Orłowski zaprosili korowód dożynkowy do złożenia chleba i wieńców gospodarzom oraz do poświęcenia i błogosławieństwa przez proboszcza Stanisława Zarycznego.
Ziarno tej organizacji zasiali wolontariusze, patrioci oddani sarmackiej kulturze i Polonii. Polski Dom to jedyna Polska hala w Kanadzie, powstała bez pomocy zarządów centralnych i hierarchii organizacyjnej. Plon tej pracy jest godny najwyższego uznania, zagospodarowana 16-akrowa działka, rozbudowana i odnowiona hala oraz rozległy parking upiększone reklamą Żywca i Okocimia.
W tym roku bochen chleba do starosty gospodarza, prezesa Mariana Głowika przyniósł John Król. Dla przypomnienia, przez ostatnie 13 lat ten dożynkowy bochen chleba przynosił Marian Pillach, były prezes i jeden z głównych założycieli Polskiego Domu. Pragnieniem Mariana Pillacha był rozwój i utrzymanie tego ośrodka w polskich tradycjach.
Program prowadzili z wielkim wdziękiem Jurek i Ania Orłowski. Mszę świętą dziękczynną w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kitchener celebrował ksiądz proboszcz Stanisław Zarzyczny i w Polskim Domu poświęcił chleb, zioła i plony. Wygłosił też doniosłą homilię, wyjaśnił znaczenie dożynek, które są świętem dziękczynienia za plony. Człowiek ofiaruje Bogu, który jest źródłem dobra oraz „ziemi i pracy rąk ludzkich”; Bogu tak ten chleb się podoba, że w nim pragnie zamieszkać i stać się naszym pokarmem na życie wieczne.
W kościele dziękczynienie zajmuje naczelne miejsce. Jest to Eucharystia. Darem składanym Bogu są piękne wieńce, owoce, warzywa, kwiaty i chleb upieczony z żętego zboża.
http://www.goniec24.com/u-indian/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=40#sigProId1583ad2b70
W dalszej części programu MC Jurek i Ania przedstawili chairmana Jana Mielcarka oraz honorowych gości, którzy zaszczycili nas swoją obecnością; były MP Steven Woodwards, burmistrz Kitchener Berry Vrbanovic, burmistrz Steve Urbanowic KW oraz Mike Harris MPP, który w krótkim wystąpieniu podziękował za zaproszeniei życzył kontynuacji takiego programu w multikulturowej mozaice okręgu Kitchener Dary z Legionu 412 przynieśli Bogdan Ćwik i Maria Serbaczek oraz harcerze ze szczepu Parasol, szczepu Sudety, a z Brantford Alicja Sitko.
Program artystyczny rozpoczęły grupy taneczne „Kujawiaków” i ZPiT Biały Orzeł z Toronto. Tancerze grup tanecznych starszych i młodszych otrzymali duże brawa za profesjonalizm w wykonaniu polskich pieśni dożynkowych. Stosownie dobrane pieśni wykonali „Biesiadnicy” z Brantford.
Mała refleksja na święto plonów w Polsce. Święto plonów jest nadal obchodzone 15 sierpnia; to święto Matki Boskiej Zielnej, szczególnie w Małopolsce i województwach centralnych. Chłop Polski od zarania dziejów pracował na chleb, czynił to z poświęceniem. Plon tej pracy żywił cały naród. Obecnie rolnictwo, po aneksji Polski przez Unię Europejską, jest w stanie upadku, a naturalna i tradycyjna uprawa roli jest zastąpiona biochemią i narzuconym importem.
Chłop Polski nie tak dawno nazywany niewolnikiem ustrojowym jest rugowany ze swojej roli.
Plon niesiemy plon – aby ta praca dla chleba wystarczała i była dzielona dla wszystkich jednakowo.
W zakończeniu MC Jurek i Maria oraz prezes Głowik podziękowali wszystkim gościom i przybyłym. Choć pogoda nieco mogła odstraszać, to jednak słynna kuchnia polskiego domu przyciągnęła więcej gości jak w roku ubiegłym, orkiestra uprzyjemniła pobyt i zakończyła pieśnią
Z Polskiego Domu jest tu wielka szycha
kłaniamy się pięknie, postawi kielicha.
Do zobaczenia w 2019 roku
zanotował John Król
fot. H. Mendel
Kolejny polski festiwal za nami…
Doroczny Festiwal Polski na ulicy Roncesvalles w Toronto, jaki miał miejsce w miniony weekend, tym razem gościł odwiedzającego miasto premiera federalnego Justina Trudeau. W sobotę o godz 13.00 premier wystąpił na głównej scenie nieopodal Credit Union. Powiedział to, co zwykle przy takich okazjach mówi, czyli że jesteśmy w stanie zgodnie żyć mimo dzielących nas różnic; zachęcił, byśmy wzajemnie “celebrowali” swoje kultury, a nie tylko się “tolerowali”; no i oczywiście podkreślił, że jesteśmy krajem, w którym w przeciwieństwie do innych, gdzie królują podziały i wbija się kliny między społeczności, wielokulturowość bardzo ładnie pracuje, czego dowodem jest właśnie taki festiwal jak nasz polski na Roncesvalles. Jedynym małym zgrzytem wystąpienia było polskie „dzień dobry” na zakończenie. Ktoś coś najwyraźniej źle podpowiedział...
Jeśli możesz wesprzyj nas
Festiwal odbywał się przez 2 dni przy pięknej pogodzie, było dużo ludzi, ale wydaje mi się że w ubiegłym roku jakoś było więcej. Polski charakter tego festiwalu widać tylko częściowo, bo prezentują się tam - jak we wszystkich innych festiwalach ulicznych tego typu - korporacje i różne inne kultury. Prócz polskich, zjeść mogliśmy dania tajskie, hinduskie, chińskie i inne.
Może pewnym zgrzytem było to, że wbrew oczekiwaniom, Justin Trudeau nie wystąpił w stroju góralskim czy krakowskim, a na sąsiednim festiwalu ukraińskim, który odbywał się w tych samych dniach w Bloor West Village (gdzie delegacja polityków federalnych była wcześniej) wszyscy poubierani byli w kultowe ukraińskie koszulki we wzorki. Oficjalnie, podczas otwarcia przemawiali też konsul Krzysztof Grzelczyk oraz minister Dera specjalny wysłannik z kancelarii prezydenta RP, był też poseł federalny Arif Virani, burmistrz Toronto John Tory, który właśnie rozpoczął kampanię wyborczą. W tym roku brakowało premiera prowincji no i generalnie nie było konserwatystów - cały festiwal został więc opanowany przez liberalną część politycznego spektrum. Konserwatystów zabrakło ze względu na nadzwyczajne obrady legislatury Ontario, gdzie premier Doug Ford forsował ustawę o ograniczeniu liczby radnych Toronto.
Za to wszyscy mieli okazję zrobić sobie selfie z premierem federalnym Justinem Trudeau; premier do tego jest zawsze bardzo chętny.
Jak co roku GoniecTv zrobiła reportaż telewizyjny z festiwalu, zapraszamy więc do obejrzenia filmu na naszych stronach na YouTube. Z wideo można wyczuć nastrój ulicy, pooglądać różne rzeczy i posłuchać rozmów z ludźmi.
Oczywiście, były na festiwalu polskie alkohole, było polskie piwo, była też polska muzyka; m.in. grał Jasiu Góra. Zauważyłem też jednego pana grajka, który tradycyjnie na instrumencie smyczkowym gra melodię “Szła dzieweczka do laseczka”, co jest jedną z głównych pieśni ludowych Kazachstanu. (A to za sprawą polskich zesłańców).
Jeśli chodzi o tak zwaną kulturę wyższą, to jak poprzednio, na scenie kinoteatru Revue Cinema Teatr Polski grał Polę Negri, spektakl w reżyserii Kazimierza Brauna, zaś w sali parafialnej kościoła świętego Kazimierza prezentowane były wystawy na temat polskiej historii. Oczywiście spotkaliśmy tam Grzegorza Waśniewskiego (Piłsudskiego) z orderami odznaczeniami i medalami - wszystkim, co wiąże się z polskim ruchem niepodległościowym i Marszałkiem. Swój stragan w pobliżu Domu Kopernika miało też Polsko-kanadyjskie Towarzystwo Historyczne, prezentujące, jak co z co roku obóz w Niagara-on-the-Lake.
Przed kościołem stały zaparkowane historyczne samochody PRL-u, w tym roku bez poloneza, ale za to z żółtym żukiem. Była i syrenka a Czech p. Jirzi przyprowadził trabanta. Namioty przy Roncesvalles rozstawiła też Credit Union i wiele polskich organizacji, w tym Federacja Polek, a także domy opieki, polscy harcerze i młodzież akademicka, byli też polonijni olimpijczycy ze złotym medalistą z Pjongczangu w bobslejach Alexem Kopaczem.
http://www.goniec24.com/u-indian/itemlist/tag/Polonia%20w%20Kanadzie?start=40#sigProId6ac1071ab2
The following persons are featured in the attached photos:
- Prime Minister Justin Trudeau, Canada
- Member of Parliament, Arif Virani, Parkdale-High Park
- Mr Jesse Flis, Former MP, Parkdale-High Park
- Mr Andrew Chomentowski, Chair, Roncesvalles Polish Festival
- MP Andrzej Dera, Secretary of State in the Chancellery of the President of the Republic of Poland
- Mr Alex Kopacz, Gold Medal Canadian Olympian (of Polish heritage) in bobsleigh.
Wielu mieszkającym w GTA Polakom taka impreza może się nie podobać, jako zbyt jarmarczna i za mało “polska”, ale w końcu taki jest charakter ulicznych festiwali i jeśli ktoś je lubi, a latem zalicza kilka z nich, to wie, że polski festiwal na Roncesvalles prezentuje się całkiem okazale. (ak)
PS. We wtorek zadzwonił do nas do redakcji pewien Czytelnik, któremu festiwal bardzo się podobał, skarżył się jedynie na cenę piwa - 8.50 za butelkę. Jeszcze w roku ubiegłym cena wynosiła 5 dol. za butelkę, nie mógł zrozumieć czym, prócz zdzierstwa, została spowodowana tak drastyczna podwyżka. Z kolei p. Władysław nadesłał zdjęcia z festiwalu ukraińskiego i komentował: Szanowny Panie Andrzeju. Byliśmy razem jak premier Kanady przemawiał na scenie na Roncesvalles, było to skromne wystąpienie. Polski Kongres nie postarał się, żeby premiera przebrać w strój góralski, jak to zrobili Ukraińcy, którzy umieli to zorganizować, nasi gdzieś się pochowali... Niech Pan obejrzy załączone zdjęcia i sam oceni...
Wielki Piknik w Wawel Villa (37/2018)
Jak co roku w minioną niedzielę odbył się piknik charytatywny w Wawel Villa, jednym z dwóch głównych polonijnych domów opieki na terenie aglomeracji torontońskiej.
Członek zarządu Eric Szustak podziękował personelowi za wspaniałą pracę. Wawel Villa niedługo będzie świętować 50. rocznicę istnienia i z tego tytułu odbędzie się wielka gala 17 listopada.
Wawel Villa to również miejsce zamieszkania wielu polskich weteranów i placówka goszcząca sławne Muzeum Pilota Orlińskiego gromadzące pamiątki po odchodzących zasłużonych Polakach. To w Wawel Villa ostatnie chwile życia spędzał polski bohater admirał Nałęcz-Tymiński.
Dyrektor Wawel Villa Jon Grayson przedstawił wszystkich honorowych gości – a była wśród nich m.in. burmistrz Toronto Bonnie Crombie, zaś w rozmowie z „Gońcem” ukazał szerokie plany remontów i modernizacji Wawel Villa, jakie mają zostać zrealizowane w roku przyszłym. Odnowione zostaną po kolei wszystkie pokoje. Już w tym roku wymieniono klimatyzację, wyasfaltowano podjazd, urządzono nowy ogródek rekreacyjny. W rezultacie tych zmian Wawel Villa będzie nowoczesnym i prawdziwie przyjaznym ludziom starszym domem opieki długoterminowej.
Mimo chłodnej aury bawiono się doskonale.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…