farolwebad1

A+ A A-

Zamieszkaj ze mną przez tydzień...

Oceń ten artykuł
(4 głosów)

boruckidoglowkiMimo tego, że w zeszły piątek (11 maja) znowu sypnęło śniegiem i że ziemię pokryła kolejna 30-centymetrowa warstwa "białego puchu", nikt nie wątpi, że "wiosna" już blisko. O ile w ogóle można mówić o wiośnie. Pewnie ni stąd, ni zowąd przyjdzie fala upałów. W rzeczy samej, można tu w jednym tygodniu doznać odmrożeń i spalić się słońcem. Póki co łatwiej jednak o odmrożenia niż o opaleniznę.

Najlepszym jednak dowodem na to, że już po zimie (a przynajmniej powinno już po niej być), jest to, że obudziły się misie. Buszują głodne po lesie i zaczynają się schodzić do wioski. Nie dalej jak wczoraj psy ujadały jak wściekłe przez pół nocy, a rano natknąłem się na truchło martwego niedźwiedzia.

Podobnie jak rok temu ogarnął mnie smutek – szkoda zwierza! Inaczej jednak niż rok temu, gdy byłem przekonany, że do wioski zwabiła je zwykła ludzka głupota (śmietnisko położone tuż przy rezerwacie i lenistwo miejscowych, którym przez ponad dwa miesiące nie chciało się wywozić śmieci ze szkolnego kontenera), w tym przypadku widzę, że jest inaczej. Tegoroczny rezerwat ma wysypisko śmieci oddalone od wioski o dobrych 10 kilometrów, a i miejscowi wydają się jakby bardziej dbać o otoczenie. Sprzed sklepów od czasu do czasu znikają śmieci, teren wokół szkoły jest posprzątany przynajmniej raz na miesiąc, widziałem też ludzi krzątających się wkoło swoich domów, zbierających śmieci – coś co prawie nigdy nie miało miejsca w poprzednim rezerwacie.

Mój poprzedni rezerwat (Gull Bay) stale trafia na łamy lokalnych (północnych) gazet z jakąś nową sensacją. Ostatnio nowy wódz skontrolował osiem "domów", których budowę zainicjował poprzedni wódz. Okazuje się, że za 900.000 dolarów wybudowano jedynie niewykończone baraki – niepodpięte ani do instalacji elektrycznej, ani do kanalizacji, bez porządnych fundamentów, za to na podmokłym gruncie. Ot, baraki na wbitych w ziemię two-by-fourach, z których większość już jest pochylona i poprzekrzywiana. Poprzedni wódz jakby pod ziemię się zapadł i nie odpowiada ani na telefony, ani na e-maile, ale za to włamano się do siedziby plemienia, by... zostawić w niej parę pudeł z dokumentacją finansową z ostatniego roku. Cyrk na kółkach.

Mój pierwszy rezerwat (Wunnumin Lake) przeżywa problemy innego rodzaju. W minioną środę nad ranem spalił się tam dom, a w nim dwie małe dziewczynki: pięciolatka i jednoroczne dziecko. Wraz z nimi spłonęła ich dwudziestojednoletnia ciocia, która opiekowała się dziećmi pod nieobecność matki. Pożar wybuchł około 9 rano, gdy wielu z miejscowych wybierało się do pracy – zamiast tego pośpieszyli oni na ratunek. Nie mogli jednak dostać się do środka – na ich przeszkodzie stanęły płomienie. Indianie, w tym matka dziewczynek, stali bezradnie, patrząc na płonący dom. Z jego wnętrza dobiegały ich krzyki i płacz dzieci. Ta koszmarna tragedia wstrząsnęła całą społecznością.

We mnie budzi gniew i mnóstwo "niewygodnych" pytań. Zadawanie ich owocuje jedynie brakiem odpowiedzi, niechęcią miejscowych i posądzeniami o brak wrażliwości w stosunku do ofiar. Trudno jednak się im oprzeć. Dlaczego w wiosce, w której z jednego końca na drugi idzie się 15 minut, wóz strażacki dociera na miejsce po czasie prawie dwukrotnie dłuższym? Dlaczego prawie każdy mieszkaniec wioski, w której większość domów jest ocieplana przez piece na drewno, posiada drogi elektroniczny gadżet (iPad, iPhone, tablet, xbox, etc.), za to prawie nikt nie ma w domu gaśnic? Dlaczego nie ma tam czujników dymu / czadu / ciepła? Sprinklerów? I tak dalej.

Jutro (w środę) do Wunnumin ma przylecieć ponad 12 samolotów (zwykle przylatują tam dwa na dzień). Członkowie społeczności organizują czuwania modlitewne, spotkania z terapeutami, wspólnotowe kolacje etc. dla bliższych i dalszych członków rodzin ofiar pożaru. Póki co zamknięto szkołę, urząd rady plemienia, przychodnię, żłobek i przedszkole, sklep – by oddać cześć ofiarom. Wszystko to wspaniałe i budujące. Nie mogę się jednak oprzeć myśli, że gdyby przynajmniej cząstkę tego zachodu poświęcono prewencji – ta tragedia mogłaby się wcale nie wydarzyć.

indianie20-2

Wracając do mojego rezerwatu – sytuacja wygląda nieco inaczej. Widać tu więcej zapobiegliwości. Na przykład w domostwach nauczycieli pojawiły się niedawno gaśnice. Wszyscy pracownicy szkoły (tak nauczyciele, jak i sprzątaczki, dozorcy etc.) przeszli obowiązkowe szkolenie pierwszej pomocy, masażu serca i sztucznego oddychania. Mimo to stale napotykam sytuacje, które wprawiają mnie w osłupienie. Idę sobie na przykład do sklepu wąską, wyboistą, glinianą drogą bez pobocza, a półciężarówki pędzą na złamanie karku. Do czego się tu śpieszyć? Przychodzę w końcu do sklepu i widzę, że jedno jedyne wejście zawalone jest kartonowymi pudłami... Wystarczy niedopałek papierosa niedbale (lub celowo) rzucony na tę stertę kartonu, a sklep zamieni się w płonące piekło będące pułapką bez wyjścia.

indianie20-1Chociaż wątpię, by to było przyczyną niedawnego pożaru w Wunnumin, celowe podpalenia nie są w rezerwatach rzadkością. Trzy lata temu pisałem o tym, jak młodzież z Wunnumin podpaliła swoje "Centrum Młodzieżowe" – pewnie z nudów i świadomości braku jakichś poważniejszych konsekwencji. Jedna z moich znajomych podpaliła w zeszłym roku dom swojej matki (matka spała z tyłu). Kobieta cudem ocalała, budząc się i wybiegając z domu zanim zdążyła zaczadzieć. Podobnie rzecz miała się w przypadku jednej z moich znajomych nauczycielek – dzieciaki podpaliły przed jej drzwiami wejściowymi wór na śmieci. W przypadku gdyby zajęła się od niego drewniana konstrukcja domu – dziewczyna miałaby odciętą jedyną drogę ucieczki.

Od dwóch lat dziewczyna domaga się gaśnicy i toporka strażackiego, ale administracja rezerwatu pozostaje głucha na jej prośby i groźby. Nawet w moim obecnym rezerwacie, który wydaje się dużo bardziej zorganizowany i uporządkowany niż poprzednie, znajduję ślady podobnych zachowań.

Osmalone belki świadczą o tym, że ktoś próbował "dla hecy" podpalić plac zabaw. W lesie znajduję osmalone drzewa itd. Dość jednak o tym.

Na zakończenie: od dłuższego czasu słyszę o przygotowaniach do 21 czerwca, który to dzień jest obchodzony w Kanadzie jako "National Aboriginal Day" (Narodowy Dzień Rdzennych Mieszkańców). Zwykle wygląda to w rezerwatach tak, że jest potańcówka, festa, jakieś gry i zabawy dla dzieci, no i każdy Indianin dostaje swoje cztery dolary (tyle przysługuje Indianom rocznie na mocy traktatów). W tym roku mój rezerwat postanowił uczcić 21 czerwca inaczej: żeby przeciwdziałać rasizmowi i negatywnym opiniom na temat życia Indian w rezerwatach, miejscowi postanowili zaprosić grupę 25 młodych osób spoza rezerwatu do przyjazdu i zamieszkania tu na tydzień. Zgodnie z powiedzeniem: "Chcesz mnie zrozumieć?
Wędruj jedeń dzień w moich butach..." Albo... przyjedź i zamieszkaj ze mną przez tydzień.

indianie20-3

 

Aleksander Borucki

Północne Ontario

Ostatnio zmieniany sobota, 18 maj 2013 17:02
Zaloguj się by skomentować

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.