farolwebad1

A+ A A-

Pustki na półkach, czyli wspomnienia i strategie konsumenta

Oceń ten artykuł
(6 głosów)

Ociepliło się na tyle (–11°C), że poszedłem do lokalnego sklepu w szortach. Miejscowi patrzyli na mnie jak na wariata, ale co mi tam, nikt mnie tu nie zna... Co do sklepów, to wypatrzyłem do tej pory trzy – samo to świadczy o tym, że rezerwat jest dużo większy niż dwa poprzednie, w których byłem. Dużo też rozleglejszy. O ile poprzednie mogłem przejechać wzdłuż i wszerz na swoim rowerze w nie dłużej niż 20 – 30 minut, tutaj potrzebowałbym pewnie ze 2 – 3 godzin. Ale to wszystko tylko teoria, bo droga jest na tyle zła – wyboista itd., że póki co ochota na jazdę na rowerze mi przeszła. Nie można powiedzieć, że nie próbowałem. Na razie korzystam z uroków zimy i łażę w tę i we w tę po zamarzniętym jeziorze ku przerażeniu innych nauczycieli, którzy też patrzą na mnie jak na wariata. Cóż, chyba już taka moja dola – rozdarty pomiędzy dwoma światami, odrzucony przez oba. No ale jak to śpiewa "Paktofonika" w "Ja to ja":


Ja to ja, więc jako ja chcę być znany
Prawdziwym jak prawdziwek, nie jak sweter z anilany
Jedną zasadą wciąż motywowany
Bądź własną osobą
Bądź co bądź sobą
Niech twa osoba będzie Ci ozdobą
Nie jednorazowo, lecz całodobowo...


Nasłuchałem się właśnie niedawno dobrych rad i przestróg od kolegów i koleżanek po fachu. A to że wilki mnie zjedzą, a to że się zgubię i zamarznę, a to że lód się pode mną załamie i tyle będzie. Trudno było mi zachować powagę na twarzy, słuchając tych wszystkich mądrości, a jednocześnie wiedząc, że ludzie mówią z przekonaniem o rzeczach, o których nie mają bladego pojęcia. Wysłuchałem jednak z pokorą, co każdy miał do powiedzenia, bo wiem, że nauczyciele lubią się czasem (?) wymądrzać i że będę dalej robił swoje, czyli dalej będę łaził po tych jeziorach i lasach. Dużo łatwiej stracić życie, jeżdżąc codziennie do pracy 401, niż idąc raz – dwa razy w tygodniu na kilkugodzinny spacer po zamarzniętym jeziorze. Najważniejsze to zachować zdrowy rozsądek: nie chodzę sam, nie planuję wypraw ponad siły, nie idę bez przygotowania (innymi słowy taszczę ze sobą podstawowy sprzęt potrzebny do przeżycia w dziczy).


Wracając do tematu sklepów: zdziwiłem się, nie widząc tu typowego dla północy sklepu "Northern" (jak już wielokrotnie pisałem – sieć sklepów "Northern" jest pozostałością po faktoriach handlowych North-West Company i Hudson's Bay Company: historia obu korporacji przeplata się na przestrzeni dziejów). Początkowo przeraziło mnie to, bo kilka pierwszych wizyt w lokalnych sklepach nie zakończyło się pomyślnie: nie było niczego, czego potrzebowałem lub co chciałbym kupić. Zmartwiłem się niepomiernie, bo od czasu do czasu lubię coś zjeść. Kto mnie zna lepiej, wie, że nawet dosyć często. W Wunnumin Lake (gdzie byłem dwa lata temu) był "Northern" i zawsze coś tam miał na półkach. W Gull Bay (gdzie byłem w zeszłym roku) nie było żadnego sklepu (poza jednym sprzedającym chipsy i colę w puszkach), ale można było stamtąd pojechać do Thunder Bay co 2 – 3 tygodnie i zrobić większe zakupy. Tymczasem tu... bida.


Z czasem okazało się jednak, że po prostu byłem w sklepach w złym momencie, bo w parę dni po tym jak przyszedł towar. A z zaopatrzeniem jest tu troszkę tak jak w Polsce za komuny – trzeba wiedzieć, kiedy jest dostawa, i WTEDY niezwłocznie iść do sklepu. Nigdy nie wiadomo, co "rzucą", ale zawsze się coś do domu przyniesie. A to chleb, a to kawałek mięsa, a to pomidora. Przez to, że miejscowe sklepy nie kupują "na zapas", tylko tyle ile trzeba – mało jedzenia się marnuje. To z kolei sprawia, że strat nie trzeba amortyzować, podnosząc ceny towarów.


Wszystkie trzy sklepy to rodzinne biznesy, więc nie ciąży na nich koszt utrzymywania rozbudowanej struktury administracyjnej – kadrowych, CEO, działu reklamy etc. Wszystko to przekłada się na to, że ceny w tutejszych sklepach są rozsądne. Owszem, wyższe niż w Thunder Bay czy Toronto, ale nie tak niebotyczne jak w "Northern" w innych rezerwatach, nawet tych, które są na południe stąd. Nauczycielka, którą niedawno tu poznałem i która podobnie jak ja przyjechała z rezerwatu, gdzie był tylko "Northern", powiedziała, że wydaje tu ze swoim chłopakiem na jedzenie około 500 dolarów mniej niż wydawali miesięcznie w zeszłym roku. Było nie było – spora różnica. A przy tym wszystkim zarobione przez sklepy pieniądze pozostają "w rodzinie", czyli w rezerwacie, a nie są wysysane zeń przez jakąś korporację tylko po to, by jej CEO brylował na Karaibach większym jachtem. Nie wspomnę już o zyskach pośrednich, czyli tym, że dzięki temu, że większa liczba miejscowych ma zatrudnienie, mniej z nich obciąża budżet, pobierając zasiłki. Ponadto prowadzenie własnego sklepu wymaga i uczy dyscypliny, zorganizowania, przedsiębiorczości, czyli nader pożądanych cech charakteru. Osoby potrafiące je zademonstrować stają się cennymi członkami każdej społeczności.


Skoro już piszę o sklepach, chciałbym wspomnieć o sklepie, który co prawda nie jest położony na terenie rezerwatu i z Indianami ma mało wspólnego, ale gdyby nie jego serdeczni i życzliwi właściciele, to pewnie nie przetrwałbym zeszłego roku. No może nie w sensie dosłownym, bo człowiek jak się uprze, to przetrwać może wiele, ale z pewnością nie byłbym w stanie wytrzymać w swej starej szkole całego roku szkolnego. Sklep ma swoją siedzibę w Thunder Bay, przy 320 Balsam Street, i nazywa się London Variety – European Deli i wbrew nazwie oferuje polskie wiktuały: przepyszną podwójnie wędzoną kiełbasę, rewelacyjny sernik, domowego wyrobu bigos, sałatkę jarzynową, pierogi (w tym również pierogi z jagodami i z truskawkami), pyzy z mięsem (najlepsze jakie w życiu jadłem) i wiele innych pyszności. Słowem wszystko, co porządny polski sklep na emigracji mieć powinien.
Nie o jedzeniu jednak chcę pisać (chociaż warte jest najwyższych pochwał), ale o ludziach, którzy będąc sami bardzo zapracowani (prowadzenie sklepu to nie piknik), nigdy nie pożałowali czasu na szczery uśmiech i parę chwil rozmowy. Ilekroć byłem w Thunder Bay, starałem się odwiedzić sklep Pani Oli i Pana Romana, by się wyżalić i wypłakać na ich ramieniu. Odwiedzając ich w tym roku – w drodze do nowego rezerwatu, nawet zażartowałem, że do moich zakupów powinni doliczyć opłatę za "usługi psychoterapeutyczne". Żarty żartami, ale czasami spotkanie odpowiedniej osoby, życzliwej duszy, która potrafi się wsłuchać w nasze problemy, pomaga bardziej niż sami moglibyśmy się tego spodziewać. Szczególnie to istotne na emigracji, gdzie niestety nie zawsze widać narodową solidarność. Stąd wielkie podziękowania z mojej strony dla właścicieli sklepu London Variety za ich cierpliwość w wysłuchiwaniu moich narzekań i słowa otuchy, jakimi mnie zawsze raczyli. 


Wracając do mojego rezerwatu – jeden ze sklepów jest na samym "końcu drogi", czyli około 10 kilometrów od mojego domu. Raczej za daleko na "spacer", szczególnie przy temperaturach rzędu –30°C. Od czego jednak 3- kilometrowy skrót przez zamarznięte jezioro? Niby też daleko, ale to też jedyny sklep otwarty w niedzielę, więc można się czasami przejść.


Aleksander Borucki
Północne Ontario

Zaloguj się by skomentować

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.