Kiedy były bojownik sowieckiej partyzantki mieszkający w Tel Awiwie domagał się od Polski uprawnień kombatanckich i świadczeń finansowych, odkryto, że był członkiem „zgrupowań” uczestniczących w mordzie na Polakach i Litwinach. Dlaczego IPN wyciszył tę sprawę i nie trafiła ona do prokuratury?
Ta historia, która zaczęła się jesienią 2016 r., jest kompromitująca dla urzędników państwa polskiego mających odpowiadać za politykę historyczną, tropić sprawców i wyjaśniać okoliczności zbrodni wojennych popełnionych na Polakach i Litwinach zamieszkujących w czasie II wojny światowej tereny II Rzeczypospolitej.
POCZTA z Izraela
Zaczęło się od listu z Tel Awiwu, który 23 listopada 2016 r. wpłynął do Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. To pismo od Barucha Schuba. Kilka zapisanych ręcznie kartek wraz z wnioskiem o przyznanie mu statusu kombatanta i – co za tym idzie – niewielkiego świadczenia finansowego. Schub, urodzony w marcu 1924 r., wspomina w nim pobyt w getcie w Wilnie, ucieczkę, śmierć siostry, ponowną ucieczkę i to, jak przedostał się do zgrupowania sowieckich partyzantów w Puszczy Rudnickiej, ok. 40 km od Wilna.
„Ja byłem z początku z jednostką (otriadem) »Za Rodinu«, a potem wojewałem w otriadzie »Mstitiel«. Byłem w grupie diversantów i minowaliśmy pociągi, mosty, słupy telegraficzne. Te partizanskie otriady należały do Brigady Trockiej. Była też Brygada Wileńska i Kowniańska” – pisze Schub. Dodaje, że walczył później w szeregach Armii Czerwonej, a w październiku 1945 r. dostał się na statek, który płynął do Izraela.
2 grudnia 2016 r. Urząd ds. Kombatantów zwrócił się do IPN z prośbą o przeprowadzenie analizy historycznej dotyczącej Schuba vel Shuba, nadesłanie informacji o sowieckich oddziałach, w których walczył, i zweryfikowanie, czy nie podejmowały one działań przeciw Armii Krajowej i ludności cywilnej.
Instytut analizował dane przez kilka miesięcy. Jak nieoficjalnie dowiedział się tygodnik „Do Rzeczy”, sprawdzano akta zgromadzone w archiwach IPN, historycy sięgnęli także po wspomnieniowe książki i publikacje uczestników sowieckiej partyzantki w Puszczy Rudnickiej, a także spisane i nagrane relacje samego Schuba publikowane w izraelskich oraz amerykańskich mediach, m.in. w „Meever lisheme ha-ananah: Sipuro shel partizan” (Tel Awiw 1995) czy nagranie zrealizowane w 1993 r. dla United States Holocaust Memorial Museum.
BANDYTA czy WAŻNY ŚWIADEK?
– Analizy zakończyły się latem ubiegłego roku i nagle w Instytucie zrobiło się nerwowo. Okazało się, że jest gorący kartofel. Jaka byłaby bowiem reakcja Izraela na wniosek o przesłuchanie ich obywatela? – opowiada nam jeden z pracowników IPN. Okazało się bowiem, że zdaniem IPN (taką opinię przedstawił Urzędowi ds. Kombatantów), oddziały, do których należał Baruch Schub, miały za zadanie podporządkowanie ludności Wileńszczyzny i Nowogródczyzny do przyłączenia do ZSRS. Zwalczały polskie podziemie niepodległościowe i miały na sumieniu liczne zbrodnie na ludności cywilnej.
Zdaniem historyków Instytutu, oddział „Mstitiel”, w którym walczył Baruch Schub, brał udział w zbrodniczej pacyfikacji wsi polskiej Koniuchy w styczniu 1944 r. „Partyzanci” spod znaku sierpa i młota zamordowali wówczas co najmniej 38 Polaków, w tym kobiety i dzieci (kilkanaście dni temu Instytut Pamięci Narodowej umorzył śledztwo w tej sprawie, trwało ono 18 lat).
Czy Schub brał bezpośredni udział w tej masakrze? Tego nie wiadomo. Jednak autorzy analizy IPN, powołując się na materiały historyczne i znane już publikacje – w tym opracowanie Anny Kraus, historyk specjalizującej się w dziejach ruchów partyzanckich na Litwie w czasie II wojny światowej – piszą, że w akcji zniszczenia wsi Koniuchy wzięło udział 30 partyzantów, m.in. z oddziału „Mściciel”, do którego należał Schub. To oznacza, że nawet jako świadek znający historię z opowieści kolegów z oddziału, byłby cennym źródłem informacji w sprawie zbrodni z czasów II wojny światowej.
„Do Rzeczy” dotarło do nagrania dla United States Holocaust Memorial Museum, na które powołują się historycy IPN. Baruch Schub mówi w nim o prześladowaniu Żydów, znacznie oszczędniej wspomina o swoim udziale w sowieckiej partyzantce. Opowiada o akcjach wymierzonych w ludność cywilną wiosek mieszczących się w Puszczy Rudnickiej, sugerując, że chodziło o działania aprowizacyjne. W pewnym momencie mówi jednak o pacyfikacji wioski stawiającej komunistom opór, której nazwę wypowiada jako „Tanjuchi”. Pracownik Holocaust Memorial Museum, który dokonywał opisu nagrania, ten fragment oznaczył jako: „Punitive action in Tanjuchi village” – co można przetłumaczyć jako „Karna akcja we wsi Koniuchy”.
Z analizy IPN wynika, że Baruch Schub, związany także z oddziałem „Za Rodinu”, mógł uczestniczyć – a przynajmniej mieć o nim wiedzę – w mordzie grupy 18 Litwinów, w tym także kobiet i dzieci. W posowieckich archiwach znajdują się informacje dotyczące wydarzeń z 12 kwietnia 1944 r. Wówczas grupa 150 partyzantów z oddziałów „Za Rodinu”, „Wolność Litwy” i „Wyzwoliciel” z „Brygady Trockiej” dokonała napaści na wieś Bakaloryszki – Bakaloriškės (obecnie gmina Hanuszyszki, powiat trocki) i zamordowała tam wiele osób podejrzewanych przez napastników o „antyradziecki opór”.
Historycy Instytutu poszli też tropem służby Schuba w strukturach Armii Czerwonej. W nagraniu dla United States Holocaust Memorial Museum mówi on (tego nie napisał w piśmie do Urzędu ds. Kombatantów), że był wykorzystywany przez sowieckie NKWD jako strażnik w więzieniu na Łukiszkach w Wilnie (to miejsce kaźni polskich żołnierzy podziemia – przyp. red. DoRzeczy).
Bez REAKCJI
Konkluzja opracowania historyków IPN przekazanego do Urzędu ds. Kombatantów jest jednoznaczna. Zalecają przesłuchanie Barucha Schuba w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym zbrodni w Koniuchach, „a także innych tego rodzaju”. W dokumencie napisano też, że celowe wydaje się „przekazanie o nim informacji organom litewskim, gdyż tam równolegle także toczą się postępowania dotyczące zbrodni popełnionych przez partyzantkę sowiecką w latach 1943–1944 [...], co do których Baruch Shub może posiadać istotne informacje”.
„Do Rzeczy” o tej sprawie dowiedziało się w połowie stycznia. W tym czasie analiza IPN była już władzom tej instytucji i kierownictwu Urzędu ds. Kombatantów znana od kilku miesięcy. Co zrobiły?
– Wydaliśmy decyzję odmowną w sprawie przyznania temu panu uprawnień kombatanckich, gdyż zaprezentowana nam analiza IPN wskazuje, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż uczestniczył on w zbrodniach na ludności polskiej. To jedyne, co zgodnie ze swoimi uprawnieniami mogliśmy zrobić – mówi „Do Rzeczy” minister Jan Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów. Zaznacza, że Schub nie odwołał się od decyzji. I dodaje: – Wysłałem list do prezesa IPN dr. Szarka z pytaniem, jakie działania IPN podjął w tej sprawie, i zapadła cisza.
My też staraliśmy się dowiedzieć od Jarosława Szarka, co Instytut zrobił w tej sprawie. I też się nie dowiedzieliśmy.
Zapytaliśmy również Jarosława Szarka, co zrobiła w tej sprawie kierowana przez niego instytucja, i też zapadła głucha cisza. Udało nam się za to ustalić, że informacji o Baruchu, ważnym świadku, a być może również podejrzanym, władze IPN nie przekazały prokuratorom z pionu śledczego.
– Akta śledztwa nie zawierają wyników kwerendy IPN dotyczącej Barucha Schuby, przeprowadzonej na wniosek Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, o której wspomina pan w swoim piśmie – odpowiedział na nasze pytania prok. Jacek Kozłowski, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu IPN w Łodzi. Poinformował też, że śledczy sami nie zetknęli się z dowodami pozwalającymi na przypisanie Schubowi udziału w zbrodni w Koniuchach.
Dlaczego więc szefostwo IPN nie przekazało tych danych śledczym? Odpowiedź Instytutu jest kuriozalna – wynika z niej, że nie zrobiono tego, bo... prokuratorzy z Łodzi nie zapytali o informacje, o których przecież nie wiedzieli. – Do Archiwum IPN nigdy nie wpłynęło zapytanie z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu o tę osobę – twierdzi Andrzej Przegaliński, rzecznik IPN.
Niektórzy w Instytucie nieoficjalnie mówią, że prezes Szarek boi się awantury o „żydowskich współsprawców” podobnej do tej, która wybuchła, gdy kilka lat wcześniej mówił o niemieckiej współodpowiedzialności za zbrodnie w Jedwabnem.
Dlaczego jednak nawet nie przekazano informacji o ustaleniach historyków IPN np. litewskiemu Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy? Na to pytanie do dziś władze IPN nie potrafią nam odpowiedzieć.
Wojciech Wybranowski
(Tekst nadesłany przez Autora)
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!