Stare kiejkuty, czyli wojskowi bezpieczniacy, przez całe dziesięciolecia stanowiły najtwardsze jądro reżymu, gotowe wykonać każde łotrostwo, jakiego zażądaliby od nich kremlowscy mocodawcy.
Kiedy jednak Sowieci w porozumieniu z Amerykanami przystąpili do rozmontowywania systemu komunistycznego, obfitującego w rozmaite „spontany i odloty”, niczym Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy słynnego „Jurka Owsiaka”, stare kiejkuty, nauczone, by nikomu nie ufać, na wszelki wypadek przewerbowały się do przyszłych sojuszników naszego nieszczęśliwego kraju – jedni do Amerykanów, inni – do niemieckiej BND, inni – do izraelskiego Mosadu, a niektórzy zostali przy GRU, jako że nie zmienia się koni podczas przeprawy.
Wskutek tego Polską rotacyjnie – w zależności od tego, które państwo akurat bierze nas pod swoją kuratelę, rządzą trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i Amerykańsko-Żydowskie. Kiedy Polska w 2013 roku przeszła pod kuratelę amerykańską, rozpoczęły się przygotowania do przetasowań na politycznej scenie, w następstwie których w roku 2015 Stronnictwo Pruskie zostało zepchnięte z pozycji lidera politycznej sceny, na którą wysforowało się Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie. Prawo i Sprawiedliwość – bo o nim mowa – najwyraźniej zapomniało o staropolskim porzekadle, że co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie, i podjęło zuchwałą próbę wykorzystania tego samego narzędzia, które w roku 1998, na życzenie żydowskich organizacji przemysłu holokaustu i Izraela, wepchnięte zostało przez koalicję AWS-UW do ustawy o IPN w postaci penalizacji tzw. kłamstwa oświęcimskiego to znaczy – każdej próby podważania zatwierdzonej do wierzenia żydowskiej wersji historii II wojny światowej, a zwłaszcza – tak zwanego holokaustu, czyli masakry europejskich Żydów przez III Rzeszę, do ochrony reputacji Polski. Na to naruszenie żydowskiego monopolu naprawdę zawrzał gniewem Izrael, zawrzały gniewem żydowskie organizacje przemysłu holokaustu w USA, co zaniepokoiło amerykańską administrację, która – ustami sekretarza stanu Rexa Tillersona, dała wyraz swemu zaniepokojeniu zuchwalstwem tubylczych mieszkańców naszego bantustanu. Jeszcze dalej poszła rzeczniczka Departamentu Stanu, oświadczając, że jeśli Polska nie przestanie w ten sposób dokazywać, to naraża się na uszczerbek swoich „interesów strategicznych”. Ponieważ podniesiony przez stronę żydowską klangor spowodowany był pragnieniem zneutralizowania polskiego improwizowanego lobbingu przeciwko przyjętej przez Senat USA 12 grudnia ub. roku ustawie nr 447 (w Izbie Reprezentantów noszącej numer 1226), deklaracje sekretarza Tillersona i Departamentu Stanu wzbudziły w Polsce podejrzenia, że obecna administracja USA, podobnie jak poprzednie – traktuje Polskę jako rodzaj skarbonki dla żydowskich organizacji przemysłu holokaustu w USA i dla Izraela.
W takiej atmosferze na portalu Onet, związanym ze stacją TVN, którą podejrzewam, iż została stworzona przez stare kiejkuty przy udziale pieniędzy skradzionych z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, pojawiła się informacja, że z powodu nowelizacji ustawy o IPN prezydent Duda i premier Morawiecki aż do odwołania nie będą przyjmowani w Białym Domu. Ta informacja pojawiła się jednocześnie z przezwyciężeniem w Niemczech kryzysu związanego z niemożnością utworzenia koalicji rządowej, co mogło oznaczać, że Niemcy ze zdwojoną energią zajmą się teraz odwojowywaniem swoich wpływów w Polsce, zwłaszcza w obliczu projektu Trójmorza, który mógłby zagrozić ważnym niemieckim interesom w Europie. Czy publikacja Onetu była samodzielna, czy też stanowiła fragment kombinacji operacyjnej niemieckiej BND – trudno zgadnąć, ale taka samowolka to byłby przypadek rzadki – „a czy w ogóle są przypadki?” – pyta retorycznie poeta. Zatem nie można wykluczyć, że niemiecka BND zleciła zblatowanym z nią starym kiejkutom podsunięcie funkcjonariuszom poprzebieranym za dziennikarzy Onetu informacji o szlabanie dla prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego w Białym Domu, a także – o możliwości zrewidowania „rozwoju (amerykańskiej – SM) wojskowej obecności w Polsce”. Ta wiadomość postawiła wszystkich w Polsce na równe nogi, bo gdyby była prawdziwa, to potwierdzałoby najgorsze obawy, że NATO nie jest warte nawet funta kłaków i że dotychczasowe podlizywanie się Amerykanom właśnie okazało się daremne. Toteż z czeluści MSZ zaczęły dochodzić pomruki, że nic podobnego, że wszystko jest w jak najlepszym porządku – ale nie brzmiało to przekonująco, zwłaszcza w kontekście poprzednich deklaracji Departamentu Stanu. Zresztą – jak mawiał książę Gorczakow – trudno nie wierzyć zdementowanym wiadomościom, zwłaszcza że Amerykanie zagadkowo milczeli. Widocznie jednak w tzw. międzyczasie musiały pójść jakieś iskrówki, bo następnego dnia rzeczniczka Departamentu Stanu wydusiła z siebie enigmatyczną deklarację, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Możliwe tedy, że Onet podał wiadomość podsuniętą, ale przynajmniej częściowo prawdziwą. Ciekawe, czy siedmiorakie tajne służby naszego bantustanu potrafią spenetrować prawdę, a w razie potwierdzenia, iż był to początek kolejnej kombinacji operacyjnej z wykorzystaniem starych kiejkutów i ich konfidentów – czy Umiłowani Przywódcy odważą się zrobić z nimi porządek – bo na razie odważnie wojują z nieboszczykami.
Właśnie Sejm uchwalił ustawę „degradacyjną”, wskutek której Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak zostali zdegradowani do stopnia szeregowca, podobnie jak Mirosław Hermaszewski, co to – jako pierwszy polski kosmonauta – został wciągnięty do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego w 1981 roku. Podobno mają iść za tym kolejne ustawowe kroki represyjne; obydwaj nieboszczykowie mają zostać urzędowo ekshumowani, skremowani, a ich prochy, po uprzednim załadowaniu do armaty, mają być wystrzelone w kierunku Obwodu Królewieckiego. Nawiasem mówiąc, przy tej okazji pan senator Jan Rulewski niesłychanie wzbogacił medycynę, diagnozując u pana ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka „nekrofobię”. Ta jednostka chorobowa z pewnością dołączy do innych „fobii” – „kseno” i „homo” – i jako dolegliwość politycznie niepoprawna, będzie tępiona przez wiedeńską Agencję Praw Podstawowych. Warto zwrócić uwagę, że ta dolegliwość pojawiła się u pana ministra Błaszczaka, kiedy tylko został ministrem obrony po odejściu z tego stanowiska złowrogiego Antoniego Macierewicza. Jak wiadomo, w MON i spółkach Skarbu Państwa skupionych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej trwa rzeź niewiniątek, na miejsce których wracają stare kiejkuty – nowi przyjaciele pana prezydenta Andrzeja Dudy, co do którego nie wiemy na pewno – czy ma szlaban do Białego Domu, czy go nie ma.
Stanisław Michalkiewicz
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!