…bo każą się konfrontować i porównywać z tamtymi czasami i tamtym pokoleniem. Porównanie wypada słabo, bo to tak jakby dziesiątą wodę po kisielu czasów saskich (jednak za króla Sasa, to Polska bogactwem ociekała) z heroiczną postawą Polaków, którzy nagle zrozumieli, że Polska jest na tyle cenna, że warto za nią umierać.
Dzisiaj co prawda w rocznicowych klimatach pada wiele górnolotnych frazesów, i skrzydła rosną u ramion, więc gdyby tylko można było tak zastygnąć i nie rozglądać się po zdewastowanej marynarce wojennej, zdziesiątkowanym lotnictwie i przerzedzonych wojskach lądowych coraz bardziej nabierających charakteru ekspedycyjnych... Polska jest słaba i polska armia jest słaba. Pół biedy, gdyby to była tajemnica wojskowa, niestety wie o tym każdy burek z zaścianka. Żołnierze polscy ładnie wyglądają – dzieciom wojsko się podoba. No i chyba trzeba na tym poprzestać...
Przy okazji wojskowego święta prezydęt Komorowski rzucił w eter kilka fajnych myśli, jak to, że w naszym plemieniu mamy za dużo wodzów, i zaproponował budowanie tarczy rakietowej made in Bumar. Paradoksalnie, gdybyśmy mieli własne państwo, nawet mógłbym się do pomysłu zapalić, bo nie jest głupi. Wymaga jedynie porządnych negocjacji z kolegami Żydami. Bo to właśnie nie kto inny a Izrael ma najbardziej rozwinięte na świecie systemy ochrony antyrakietowej przed badziewiem małego i średniego zasięgu, których właśnie potrzebujemy. Oczywiście tego rodzaju obrona w sercu Europy stawałaby Putinowi ością w gardle, dlatego rzecz jest możliwa jedynie wówczas, gdy w gmachu przy Al. Ujazdowskich 2 nie będą biegać w krótkich spodenkach.
* * *
Z okazji święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, życzenia złożył chrześcijanom (w zasadzie katolikom) premier tego pięknego kraju. Stephen Harper pisze w kartce bardzo pięknie – I am delighted to extend my heartfelt greetings to all Canadians observing this blessed occasion. (...) Marking the ascension of the Blessed Virgin Mary into heaven, it is a time to celebrate the fulfillment of the promise made by Jesus to all his faithful servants and the redeeming power of faith. (...) God bless.
To w Kanadzie, ciekawym, czy katolickiej Polsce premier zdobyłby się na coś takiego, ciekawym, ile razy kończył przemówienie słowami "niech Bóg błogosławi"...
A tak na marginesie, ciekawe z jakiego powodu taki gest? Obserwując "politykę życzeniową" obecnego rządu, wcale znowu nie jest to takie miodzio – na Boże Narodzenie Harper życzył nam Merry Christmas razem z Happy Hannukah, wcześniej życząc żydom dodatkowo oddzielnie z okazji ich święta.
Oczywiście, że "chodzi o pieniądze", czyli w tym wypadku o głosy – jest nas tu, w Kanadzie, katolików najwięcej i stajemy się coraz bardziej aktywni politycznie. Nie, nie my Polacy, tylko ci z Indii, Chin, a przede wszystkim Ameryki Południowej, a tam przecież uwielbienie dla Maryi Panny porównywalne jest z polskim. Tak bym sobie to tłumaczył...
* * *
Kanclerzowa Merklowa odwiedziła Ottawę i przy tej okazji rozgorzała dyskusja na temat "kanadyjskiej pomocy dla Europy". W stu procentach popieram naszego ministra finansów – niech sobie Niemcy pomogą sami, bo mają z czego. Pani Merklowa to szczwany lis, i dlatego trzeba z nią rozmawiać po męsku. Europejczycy sami się wepchnęli w dzisiejszy kozi róg. Jest z niego kilka wyjść, najgorsze byłoby natomiast finansowanie "projektu europejskiego" za nasze pieniądze. Widać gołym okiem, że projekt ten jest częściowo sprawcą dzisiejszego galimatiasu. I gdyby euroglobaliści z EU siedli sobie dzisiaj do stolika bez ideologicznych uprzedzeń, to Stary Kontynent miałby jakąś szansę. Natomiast szukanie naiwnych do dalszego finansowania nieudanego eksperymentu walutowego jest nie na miejscu.
* * *
Wracając do Polski, można z całą pewnością podkreślić, że jest to kraina wesoła – oczywiście do momentu, kiedy nie ponosi się konsekwencji owej "wesołości".
Potwierdził to pozew wystosowany przez znanego obrońcę wolności słowa Adama Michnika, pod adresem znanego felietonisty, p. Ziemkiewicza. Uzasadnienie upublicznione przez pozwanego (proszę sobie poszukać w necie) stanowi czystej wody tekst kabaretowy, który – podejrzewa się – nie jest efektem elukubracji adwokata powoda, lecz skutkiem pracy intelektualnej naszego wolnościowego tuza.
Jest się z czego pośmiać – poczynając od faktu, że Michnik pozywa Ziemkiewicza za to, że ten ostatni zarzuca mu pozywanie ludzi do sądu.
No fajnie, tylko mnie znów robi się gorzko, bo czas i wyobraźnię polskich elit zajmują takie właśnie cyrkowe szpagaty, a tu kraj już niemal całkowicie zatonął. Z pewnymi ludźmi nie warto rozmawiać – bo to strata czasu – są ważniejsze tematy. Michnik należy do grona postaci, których konterfekty powinny się znaleźć na ścianie sklepu polskich idei z podpisem "tych klientów nie obsługujemy".
Tymczasem Ziemkiewicz, zamiast faceta ignorować, robi mu klakę. Michnik to smok z innej bajki, który zeżarł już dostatecznie dużo polskich księżniczek i dzisiaj trzeba mu jamę przywalić kamieniem. Niech sobie tam zionie w samotności.
Drodzy panowie z elity polskiej, nie pora bawić się w kabaret, gdy państwo polskie w rękach błaznów.
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!