Obiad, zupa purée, a pod koniec zadzwoniła koleżanka, która pracuje na tej wsi niemieckiej od roku, zmienia się z jeszcze jedną, co 6 tygodni. To jest taka prawie koleżanka, bo ktoś nas zapoznał, dzielimy ten sam los. Ona jest opiekunką pond 90-letniego pana, ja 97-letniej pani. Jej pan jest w lepszym stanie, za to ja mam dom położony prawie w centrum tej dużej wsi. Jej synowie urządzeni, a ona jest z tych kobiet doradzająco-krytykujących, i do tego wypytujących się. Wchodzi na tematy mojej niemieckiej rodziny, a nie powinna. To tajemnica zawodowa i staram się odpowiadać, nie odpowiadając.
Jeździłyśmy po lasach, przez łąki i pola, jakoś odetchnęłam, chociaż wolałabym trochę też i pospacerować. Dzisiaj było w jej stylu, te nasze dwie godziny wolne. Wczoraj było w moim stylu, rowery zostawiłyśmy i pochodziłyśmy sobie. Jesteśmy chyba w tym samym wieku, ona ma za sobą już osiem lat pracy opiekunki w Austrii i w Niemczech. Pewna siebie kobieta, uważa, że zna język niemiecki bardzo dobrze, a Strasse wymawia, jak się pisze, a przecież Niemcy sp, st mówią szp, szt. Nie poprawiłam jej dzisiaj, jednak przydaje się taka koleżanka na jesienne szarugi. Ona mnie nie może odwiedzać, ale ja ją tak. U mnie nie ma warunków, bo duża rodzina.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!