Jestem w Niemczech. Rodzina wielodzietna z dziada pradziada. Babcia, którą się opiekuję, miała ośmioro dzieci, ma teraz 97 lat. Sama ma jedenaścioro rodzeństwa, gdyż urodziła się jako 12. dziecko, razem ze swoją siostrą bliźniaczką, która umarła 3 lata temu.
Babcia – oma, po niemiecku, bo opa to dziadek… Babcia jeszcze dwa tygodnie temu żyła jak całkiem zdrowa osoba. Upadła w nocy, gdy wstała do toalety, i teraz boi się chodzić. Co jada i co pije? Jada normalnie, ale pije kawę tylko bezkofeinową, a wieczorami herbatę miętową na zmianę z herbatą z kopru włoskiego. Więc znów ta herbata miętowa, wcześniej dziadek 99-letni ją pił. Pijmy więc miętę. Rodzina jest razem, babcia mieszka w domu otoczonym przez domy jej dzieci. Najdalej mieszkają dwie jej córki, bo 50 km stąd. Dwie w tym samym mieście. Codziennie ktoś tutaj przychodzi, przyjeżdża, krzątają się. Wczoraj mi przywieźli telewizor – dwóch braci, montowali razem antenę. Jutro przywiozą inny, większy, bo ktoś z rodzeństwa ma taki. Telewizor nie jest mi tak już potrzebny, bo mogę nie słyszeć babci, gdy będzie włączony, ale niech już będzie, jak tak chcą. Dzisiaj dostałam dodatkowy stoliczek, ładny, okrągły.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!