Szybkim krokiem idą kolejne wybory prezydenckie w USA i kolejny raz będziemy mieli okazję obserwować kakofonię obietnic oraz teatr bufonady.
Wybory coraz mniej zmieniają, coraz mniej od nich zależy; demokracja jest coraz bardziej bezzębna, służy jedynie dostarczaniu złudzenia "współdecydowania", podczas gdy większość ważnych spraw i tak rozstrzygana jest inaczej.
Jest to widoczne szczególnie teraz, w trakcie tej kadencji - pierwszego Mulata na stołku prezydenta USA - kadencji, która miała przecież być przełomowa; której głównym hasłem była "zmiana". Okazało się jednak bardzo szybko, że owa "zmiana" oznacza po prostu więcej tego samego, a obietnice składane wyborcom to kolorowe obiecanki-cacanki, czasami nielogiczne lub wprost sprzeczne.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!