Wyżej nerek nie podskoczysz (czyli tradycyjnie nasi piłkarze dali ciała...)
Prawdę mówiąc, chciałbym jak najszybciej zapomnieć o występie polskiej reprezentacji, ale – jak to się potocznie mówi – nie da się. I nie chodzi mi o rozbuchane nadzieje, wyssane z palca zapewnienia, że polscy piłkarze tym razem "to naprawdę zawalczą".Wymieniano naszych kopaczy nawet w gronie faworytów!
Ale nie dziwmy się, ludzie związani ze sportem, żyjący ze sportu, ale i kibice kierują się swoimi przekonaniami, względnie prowizjami i tego się nie zmieni. Nie zapominajmy też o propagandowej stronie sportu, aby daleko nie szukać: w Kanadzie mamy to samo. Kiedy Kanadyjki wybierały się na mistrzostwa świata w kopanej piłce, zapewniano nas, że wyjście z grupy to dla Kanadyjek mniej niż pryszcz w intymnym miejscu. Mało tego, zastanawiano się, z jakim medalem wrócą... Nie było zwycięstw, nie było bramek.
Inny przykład, ostatnie mistrzostwa świata w hokeju: po porażce ze Słowacją nagle jakby zawody odwołano – a to tylko skoncentrowano się na czymś innym.
My, Polacy starszego pokolenia, pamiętamy "Pana Kazimierza" i sukcesy naszych piłkarzy, ale to było lata świetlne temu; natomiast od iluś lat można odnieść wrażenie, że nasi zawodnicy mają krótsze nogi, względnie tylko jedno płuco... No bo nie wyobrażam sobie, że reprezentant po półgodzinie słania się na nogach. Mecz trwa 90 minut i zazwyczaj piłkarze przez te 90 minut walczą, robiąc wszystko, aby odnieść sukces.
Inna sprawa, że jak się już rozbudzi nadzieje, to później znacznie trudniej pogodzić się z porażką. Ale, jak już pisałem wcześniej, wyjście z grupy uznawałem za ogromny sukces i nie dlatego, że nie kibicuję naszym. Zwyczajnie wziąłem do ręki klasyfikację UEFA, a tam stoi wyraźnie, że Rosja sklasyfikowana jest na 13. miejscu, Grecja na 15., a Czechy na 27. Proszę zwrócić uwagę, że nasi piłkarze są na... 62. pozycji. To jak, pytam, to jak można planować zwycięstwa? Tak, to też wiem, że w sporcie różnie bywa i statystyki nie zawsze się potwierdzają w starciu na stadionie, ale na podstawie tychże statystyk doszedłem do wniosku, że wyjście z grupy będzie naprawdę ogromnym sukcesem. Niestety, nasi zawiedli – względnie potwierdzili przed własną publicznością, że wyżej nerek się nie podskoczy.
Dostaną więc swoje 15 tys. euro "na łebka", a może nawet i 20, ponieważ trwały spory o wysokość wypłaty za sam udział w turnieju; gdyby wyszli z grupy, w grę wchodziły poważniejsze pieniądze.
I o samym występie polskich piłkarzy byłoby na tyle, żal mi tylko kibiców w kraju i w Kanadzie. Odrobina piłkarskiego szaleństwa dotarła bowiem i tutaj, np. w Windsor mecze oglądano w bardzo licznym gronie w Domu Polskim, w delikatesach państwa Zuskich obsługa w sobotę wystąpiła jak prawdziwy klub kibica; biało-czerwone flagi, które można było kupić na festiwalu "Karuzela", rozchodziły się w piątek jak przysłowiowe świeże bułeczki. No i Czesi pokazali nam, jak się gra w piłkę.
Ale mówiąc o zakończonych dla nas mistrzostwach, warto wspomnieć o niektórych okolicznościach związanych z organizacją mistrzostw Europy. W wywiadzie prasowym były prezes PZPN, a obecnie szara eminencja w związku, powiedział, że gdyby nie inicjatywa Ukraińców, to strona polska nigdy nie wystąpiłaby z takim pomysłem. Ukraińcy wiedzieli, że indywidualnie nie mają szans na organizację turnieju, ale wspólnie z Polską?
Tak mi teraz przyszło do głowy, czy szefem związku na Ukrainie nie jest przypadkiem ten sam człowiek, który przed laty chciał przekupić sędziów futrami z sobola? Gdyby tak było, to tylko pogratulować partnera... Ale mniejsza z nim, chodzi o to, że pomysł podchwycono i po naszej stronie. I mamy zawody, które kosztują Polskę miliardy! Wydaje mi się, że to trochę za droga przyjemność, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, iż przy okazji tzw. rozkrusz trafił na odpowiednie konta, zrozumiemy, dlaczego niektórzy walczyli jak lwy (albo hieny), aby doprowadzić do organizacji turnieju. I uruchomienia wielomiliardowych inwestycji.
Zapewne po zakończeniu mistrzostw posypią się dodatkowe wysokie premie, jeżeli bowiem "za wyjątkowe zaangażowanie" płaci się ogromne premie (przypomnę, że autostrady nie ma, ale premie wypłacono właśnie za wspomniane zaangażowanie), to cóż dopiero za zorganizowanie takiego widowiska? Zapewne prezes Lato też zostanie nagrodzony.
I pomyśleć, że przed laty przebywał w Hamilton, gdzie był trenerem (?) polonijnego zespołu. Traf chciał, że spotkaliśmy się na boisku – w ramach polonijnego turnieju – zapamiętałem, że kondycji nie miał, ale kilka razy powtarzał, że "teraz to łatwiej się napić niż biegać za piłką".
Później był senatorem partii komunistycznej: nie wyróżnił się niczym, ale wiedział, jak głosować, i o to tylko chodziło. Kiedy afery zmusiły poprzedniego szefa PZPN do ustąpienia, Grzegorz Lato okazał się idealnym kandydatem. Zapewne jest tylko figurantem, ale za to dobrze wynagradzanym.
Trzeba też wspomnieć o Rosjanach, którzy przywieźli ze sobą flagi z sierpem i młotem, ale także ogromną płachtę z napisem "This is Russia". Jakie są zaszłości polsko-rosyjskie, wiemy, co się działo po meczu, wiemy, ale zwróćmy uwagę na jedno: jak ci ludzie są ogłupieni... No bo jak można z dumą odwoływać się do takich symboli? Jak można być dumnym z komunizmu, który w samej Rosji wymordował miliony ludzi? Ale to świadczy o jednym: dla nich komunizm wiecznie żywy! To ile pokoleń musi przeminąć, aby Rosjanie (oczywiście, nie wszyscy) zrozumieli, czym jest ideologia komunistyczna?
Oglądałem w sieci krótki filmik. Ulicą idzie grupa Rosjan z czerwoną flagą, rzecz jasna jest sierp i młot. Do policjantki i towarzyszącego jej komandosa podchodzi mężczyzna i mówi o zakazanych symbolach nazizmu i komunizmu, że może trzeba byłoby coś zrobić, chociażby powiedzieć im, że w Polsce nie można się tak obnosić z sierpem i młotem. I zero reakcji. Oczywiście nie jest łatwo ścigać pojedynczych miłośników komuny, ale czy nie było to prowokowanie Polaków? Ostatecznie może pomeczowe zadymy były zbyt skromne?
Ale było i tak, przed meczem z Czechami, że do ekspedientki w polskich delikatesach podchodzi Rumun i pyta: kogo dzisiaj będą bić Polacy... I jest na tyle nachalny, że nie pomagają tłumaczenia, że tutaj jest sklep, w którym można kupić kiełbasę, a nie miejsce, gdzie toczy się mniej czy więcej mądre dyskusje. Widzimy na tym przykładzie, jak zadyma z rosyjskimi kibicami została przez niektórych idiotów odebrana i jak może być w przyszłości interpretowana na naszą niekorzyść, niestety.
A ja tak sobie myślę, abyśmy zdrowi byli – psychicznie i fizycznie – ostatecznie ziemia dalej się kręci jak gdyby nigdy nic, a ci, którzy się piłką nie interesują, nawet nie wiedzą, że taki turniej właśnie się toczy i polscy piłkarze mają już wolne...
Leszek Wyrzykowski
Windsor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!