Szanowny Czytelniku,
21 XII 2013 roku mija druga rocznica śmierci śp. Sędzi Marii Trzcińskiej. Artykuł, który przesyłam, jest opracowany przez panią dr Mirę Modelską-Creech z Chicago.
W rocznicę śmierci śp. Marii Trzcińskiej grupa warszawiaków, których nazywam Pielgrzymami Pamięci, z ks. prałatem Godziszem z kościoła św. Stanisława Męczennika w Warszawa, na Woli, i Panią Mirą odwiedziła grób śp. Marii Trzcińskiej. Pielgrzymi Pamięci odwiedzili również grób śp. Elżbiety Świerczewskiej, założycielki STOWARZYSZENIA RODZIN WARSZAWSKICH "WARS i SAWA". Dzięki Pani Elżbiecie poznałem Pielgrzymów Pamięci i działalność związaną z upamiętnieniem OFIAR KL WARSCHAU. Zapalono znicze, złożono kwiaty i pomodlono się za dusze śp. Marii i Elżbiety.
Czytelniku, gdy będziesz w Warszawie, dołącz do Pielgrzymów Pamięci. Dnia 9. każdego miesiąca o godz.18.00 w kościele św. Stanisława Męczennika w Warszawie, na Woli, odprawiana jest Msza św. za OJCZYZNĘ i OFIARY KL WARSCHAU. Zapraszamy!!!!!!
Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego
"Orzeł Strzelecki" w Kanadzie
Komendant Grzegorz Waśniewski
•••
Druga rocznica odejścia do Domu Pana niestrudzonej badaczki Golgoty Warszawskiej, Obozu Zagłady KL WARSCHAU
Mira Modelska-Creech
Latem 2011, Pani Sędzia, siedząc u mnie w domu, w pewnym momencie wzięła mnie za rękę i powiedziała: "Mireczko, od czasu kiedy się poznałyśmy, zrobiłaś wielki progres w sprawie KL Warschau. Chcę wiedzieć, czy jeśli mnie zabraknie, poprowadzisz sprawę dalej?".
"Ależ Pani Sędzio, nigdy już nie narodzi się taki, który będzie mógł z Panią konkurować, w sprawie ekspertyzy o KL Warschau. Nie tylko, że oddała Pani badaniom nad KL Warschau 35 lat zawodowego życia, ale też każdą wolną chwilę czasu prywatnego, a poza tym ze wszystkich badaczy tylko Pani i Profesor Wilczur byliście świadkami epoki. Takich badaczy więcej już nigdy nie będzie."
Na co Sędzia rzekła: "Bez wybiegów Mireczko, poprowadzisz, czy nie? O to pytam!". I wówczas patrząc na rozświetloną słońcem twarz pani sędzi, wyszeptałam nieśmiało: – "Tak!".
I
Przez wiele miesięcy roku 2011 rozmawiałyśmy ze sobą językiem kodowym, tylko nam zrozumiałym. Ja z Chicago, Sędzia z Warszawy. Ostatecznie ustaliłyśmy, że przyjeżdżam do Warszawy 8/9 grudnia 2011 i jedziemy na Jasną Górę albo do Torunia złożyć wszystkie dokumenty, jakie Pani Sędzia zebrała w swoim życiu jako pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich na Narodzie Polskim. Niestety, po przyjeździe do Warszawy dzwonię po parę razy dziennie do Sędzi, a tu telefon milczy. Ostatecznie pisarz Jan Marszałek uspokoił mnie, że być może w sezonie świątecznym Pani Maria skorzystała z jakiegoś zaproszenia i wyjechała.
Coś się we mnie zagotowało, bo przecież podróż naszą przygotowywałyśmy od ponad pół roku. Pogodziłam się w końcu, wiedząc, że osobom samotnym – bez rodziny – bardzo ciężko jest przeżywać tak rodzinne święto, jakim jest Boże Narodzenie.
A tu raptem 21 grudnia, około siódmej wieczorem, dzwoni komórka syna. Pan Wojtek Tomkiel informuje, iż dowiedział się od księdza Godzisza, że to właśnie dzisiaj, na prośbę lokatorów weszła policja i znalazła Panią Sędzię martwą w wannie z wodą.
Dla mnie niewyobrażalny szok, bowiem w nastroju radości i przygotowań świątecznych, w spokoju czekałam na powrót mojej mentorki i przyjaciółki.
Błyskawicznie pobiegłam do miejsca zamieszkania Pani Sędzi, recepcja potwierdziła wcześniejszą wiadomość, ale nie chciano mnie wpuścić do mieszkania. Między drzwiami wejściowymi a oknem wspólnego korytarza Sędzia zgromadziła niezliczone kwiaty i krzewy, a wśród nich królowało przywiezione z Chicago białe, rzeźbione krzesło parkowe.
II
Śp. Maria Trzcińska powinna przejść do historii jako jedna z tych wielkich i nieugiętych Polek, których charakter wykuwał się w czasie okupacji, takich jak dziewczyny z AK i innych organizacji podziemnych tego okresu. Należała do generacji, która o Polsce mówiła Najświętsza Rzeczpospolita. Ta szczuplutka i malutka kobieta była gigantyczna duchem i intelektem, a w sprawie KL Warschau żartobliwie mówiłam jej, iż to prawdziwie IBM-owska głowa. Wystarczyło bowiem nacisnąć pytanie-klawisz i automatycznie wyskakiwała odpowiedź. Jakkolwiek znajomość nasza miała różne koleje – albowiem obie byłyśmy kobiety gorących serc, to jednak Sędzia twardo trzymała mnie "pod pantoflem", a ja się dobrowolnie tej kontroli poddawałam. Dzięki tej dyscyplinie, jak twierdziła Sędzia, poczyniłam postęp merytoryczny od zera do stanu, który określała "o KL Warschau po mnie jesteś osobą, która wie najwięcej". Przeżyłyśmy wspólnie wiele unikatowych momentów, ale jeden dla Sędzi i dla mnie miał ogromne znaczenie, albowiem ukazywał anatomię powstawania i upowszechniania przekłamań historycznych.
III
Norman Davies w swojej bardzo obszernej książce pt. "Powstanie Warszawskie 1944" zamieścił niewielką informację o obozie KL Warschau, zawężając go do Gęsiówki w oparciu o mapę, która eliminowała wszystkie inne lagry poza Gęsiówką będące częścią obozu KL Warschau. W związku z powyższym liczba ofiar została zredukowana z 200 tysięcy do 20 tysięcy oraz najliczniejsza grupa etniczna tracona w obozie KL Warschau została zmieniona, z Polaków-warszawiaków na ludność żydowską, głównie międzynarodową.
Pamiętam, jak w Chicago w Muzeum Polskim po moim wykładzie o KL Warschau podszedł do mnie dyrektor pan Jan Loryś z książką Normana Daviesa, otwartą właśnie na tej stronie, gdzie była wzmianka o obozie KL Warschau, z liczbą ofiar szacowaną na około 20 tysięcy. Pamiętam, iż patrzyłam na dyrektora, z wielką pewnością przekazując mu w prezencie książkę Marii Trzcińskiej poświęconą KL Warschau, ze słowami "oto rezultat 35 lat badań i nie sądzę, aby profesor Norman Davies mógł poprzeć swój akapit o KL Warschau 35- letnim badaniem, proszę przeczytać".
Osobiście miałam zaszczyt anonsować profesora w Waszyngtonie, na Uniwersytecie Georgetown, na którym wykładałam, oraz mówić słowo wstępne w Ambasadzie Polskiej. A propos, nie umiałam wytłumaczyć sobie, dlaczego Norman Davies podaje nieprawdziwe dane o KL Warschau. Przykro mi było, bo cenię bardzo profesora, ale ten fragment mu się nie udał.
W parę lat od wykładu w Chicago dostałam od pani Elżbiety Broniakowej zaproszenie na promocję książki Normana Daviesa "Druga wojna światowa 1939–1945". Promocja tej książki odbywała się w Muzeum Powstania Warszawskiego – bez większego nagłośnienia w prasie.
Następnego dnia wraz z Panią Sędzią przybyłyśmy na uroczystą promocję. Po części oficjalnej przedstawiłam Panią Sędzię Normanowi Daviesowi, który był uprzejmy przypomnieć sobie nasze spotkania w Waszyngtonie, które zresztą potwierdzało nasze wspólne zdjęcie z tamtych czasów. Wówczas Pani Sędzia zapytała: "czy prowadził pan jakieś badania w tej sprawie i na podstawie czego opracował pan mapę obozu?".
Norman Davies odpowiedział: "Kiedy pisałem moją książkę, Powstanie Warszawskie 1944, natknąłem się, w jakiejś emigracyjnej polskiej bibliotece, na krótką, lakoniczną wzmiankę o obozie KL Warschau – funkcjonującym w czasie okupacji w Warszawie. Szukałem pogłębionych wyjaśnień na temat tego obozu, ale nic w naszej bibliotece w Oxfordzie nie mogłem znaleźć. Wówczas jeden z kolegów historyków wpadł na pomysł, iż wie, że w Warszawie żyje jeszcze profesor, którego w Wielkiej Brytanii uważa się za najwybitniejszego znawcę problematyki Powstania Warszawskiego – profesor Bartoszewski. Wówczas znajomi zorganizowali mi kontakt z profesorem, a ten dostarczył mi mapę oraz opisał działalność obozu na Gęsiówce, która jego zdaniem była synonimem obozu KL Warschau.
Wówczas Sędzia uradowana wybuchła gromkim śmiechem, mówiąc: "Panie profesorze – to najszczęśliwszy dzień w moim życiu, albowiem dowiedziałam się, w jaki sposób do anglojęzycznej historiografii dostało się tak często powtarzane kłamstwo o tym, czym był obóz KL Warschau".
IV
Dla mnie to też było odkrycie kopernikańskie, albowiem tak wielkie autorytety, jak dla przykładu Norman Davies – mogą być instrumentem rozpowszechniania niezbadanych i niesprawdzonych informacji. Kiedy spotkanie to miało miejsce, wiedzieliśmy już, iż jakkolwiek doskonały retoryk i gawędziarz "profesor Bartoszewski" jest jedynie profesorem bez matury. Oczywiście nigdy z bronią w ręku nie walczył, a jedynie ponoć pisał artykuliki do powstańczych gazetek i pism.
Na zakończenie niniejszych wspomnień przypominam sobie ogromną radość w oczach Sędzi, a mówiąc po prostu, szalała z radości, albowiem jedynie zagrażający jej autorytet międzynarodowy profesor Norman Davies swoje informacje o KL Warschau nie tyle, że wyssał z palca, ile zaś z niewiarygodnego źródła osoby bardzo młodej w czasie okupacji, która nigdy nie prowadziła badań nad KL Warschau, której życiorys zresztą do dziś pozostaje pod wielkim znakiem zapytania, jak to więzień obozu KL Auschwitz mógł wyjechać z obozu pociągiem pierwszej klasy.
Nie wspominam o książce Bogumiła Kopki na temat obozu KL Warschau, albowiem jak to już dawno zostało stwierdzone przez profesora Kurtykę i Żaryna, nie wyraża ona stanowiska IPN-u, a jedynie prywatne stanowisko autora. Zapewne motywowanego korzyściami awansów, jakie za nią otrzymał w postaci stypendiów i innych korzyści ze środowisk niemieckich i unijnych. Sprawy tej wyjaśniać nie trzeba, albowiem jest transparentna. W konkluzji niniejszych wspomnień, w drugą rocznicę "odejścia do Pana" badaczki Sędzi Marii Trzcińskiej, stwierdzam: "Mario Trzcińska, dziękujemy Ci za Twoje dzieło prawdy o obozie KL Warschau. Jako badaczka po dziś dzień jesteś niezwyciężona i Cześć Twojej Pamięci".
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!