Od samego dzieciństwa Antoni Kowalczyk ćwiczył się w cnocie pokory. Trudno powiedzieć, czy zdawał sobie sprawę z jej wagi. Nie mniej jednak wyczuł jej potrzebę. Kształtowała go. Stopniowo torowała mu drogę do doskonałości chrześcijańskiej. Od dziecka jej szukał i pragnął. Wiedział, że bez niej nie upodobni się do czczonych i znanych mu świętych. Antoni wychował się w czystej atmosferze katolickiej religijności. W domu rodzinnym panował duch modlitwy, który nie ograniczał i nie kończył się na samym odmawianiu pacierzy, ale na ich wcieleniu w codzienne życie. Duch ten postawił go przede wszystkim wobec boskiej osoby Jezusa Chrystusa i wobec Jego Matki Maryi, służebnicy Pańskiej. Ku Nim ukierunkował się całym sercem. W Nich znalazł sobie upodobanie i wzór. Analizował ich życie i maksymalnie naśladował. W całym późniejszym życiu nigdy już od tego naśladownictwa nie odstąpił pomimo doznania mnóstwa najróżniejszych upokorzeń, nawet ze strony przełożonych. Trwał na obranej drodze. Miał wytknięty cel i do niego dążył.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!