Sobota, trzeci dzień listopada, godzina ósma wieczorem (z minutami), włączam w aucie radio, z detroickiej "stacji narodów" nadawana jest Godzina Radia Maryja: dziesiątek różańca i zapowiedź, że za chwilę usłyszymy słowa pożegnania, które wygłosił ks. bp Antoni Dydycz, ordynariusz drohiczyński, w czasie uroczystości pogrzebowych w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
Ksiądz biskup zaczyna mówić: Panie Prezydencie... żegna ostatniego Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Ryszarda Kaczorowskiego. Ekscelencja przypomina drogę życiową ostatniego prezydenta na uchodźstwie, nieludzką ziemię, Monte Cassino, działalność w harcerstwie poza granicami kraju; przypomina tak ważkie hasła Bóg, Honor, Ojczyzna; cytuje fragmenty poezji...
O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów –
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew – to za nasz Lwów!...
Ja biłem się tak samo
Jak starsi – mamo, chwal!...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal!...
I w pewnym momencie, wsłuchany w słowa księdza biskupa Dydycza, czuję, po policzkach pełzną mi łzy... i że jest ich coraz więcej... że muszę zdjąć okulary...
Nie, nie jestem mazgajem, kimś kto się łatwo wzrusza; stary ze mnie, doświadczony przez życie chłop z warmińskiej wsi, ale przychodzi taki czas, że i skała kruszeje...
Słowa wypowiadane w warszawskiej świątyni, oddalonej ode mnie o tysiące kilometrów, w czasie pogrzebu śp. Prezydenta Kaczorowskiego, porażają może nie tyle siłą głoszącego, co świadomością okoliczności, w jakich doszło do śmierci Prezydenta i tego wszystkiego, czego od kwietnia 2010 r. doświadczamy jako naród.
Ktoś mało wrażliwy powie, a mało to pogrzebów, wciąż ktoś odchodzi na tamten brzeg i może jest nawet szczęśliwszy niż my tutaj. Być może tak jest, ostatecznie każdy z nas zmierza w tym samym kierunku, ale bywają chwile w życiu każdego człowieka, w życiu narodu, że stajemy bezsilni, bezradni; zaciskamy pięści, wznosimy oczy do nieba, bezgłośnie wołając: dlaczego? Co się z nami stało, co się stało z Polakami, narodem, który przez lata był natchnieniem dla innych; narodem, który potrafił upominać się o swoje, ale także "za waszą i naszą" się bił; narodem, który wiedziony sercem, a nie zimnym wyrachowaniem szedł na barykady.
Co się z nami stało?
Chyba każdy pamięta wzruszający opis pogrzebu Pułkownika Wołodyjowskiego i słowa ks. Kamińskiego: "Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! wojna! Nieprzyjaciel w granicach! a ty się nie zrywasz! szabli nie chwytasz? na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu? zaliś swej dawnej przepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?
Wezbrały rycerskie piersi i płacz powszechny zerwał się w kościele, i zrywał się jeszcze kilkakrotnie, gdy ksiądz cnotę, miłość ojczyzny i męstwo zmarłego wysławiał, a i kaznodzieję porwały własne słowa. Twarz mu pobladła; czoło okryło się potem, głos drżał. Uniósł go żal nad zmarłym rycerzem, żal nad Kamieńcem, żal nad zgnębioną rękoma wyznawców księżyca Rzecząpospolitą..."
Słuchając biskupa, miałem przed oczami tę scenę, chociaż kaznodzieja mówił o innej tragedii, tej, która 10 kwietnia 2010 r. rozegrała się w okolicach Smoleńska. Tragedię, którą po dziś dzień osłania mgła tajemnicy, zasłona kłamstwa i niedomówień, brutalnych oskarżeń i wokół której "trup ściele się gęsto". Wobec której stoimy bezsilni, porażeni tym, co się stało i tym, co rodziny ofiar wciąż muszą przeżywać od nowa. Tak jak rodzina Kaczorowskich, Walentynowiczów...
Mówię ogólnie my, Polacy, bo o bólu rodzin trudno nawet coś rozsądnego powiedzieć i nikomu nie życzę przeżycia takiej tragedii, nawet tym, którzy stoją z boku i szydzą, może nawet radośnie zacierają ręce, budując krzyż z puszek po piwie "Lech", drwiąc "zimny Lech"...
Przecież Pana Prezydenta Kaczorowskiego, przynajmniej oficjalnie, pochowano w Świątyni Opatrzności Bożej w roku 2010, a więc dwa i pół roku temu, a teraz dowiadujemy się, że został pochowany, ale nie w swoim grobie, że trzeba było grób otworzyć, ciało poddać naukowym badaniom... w Moskwie nikt nie troszczył się o identyfikację ciał ( a mamy badania DNA, które nie pozostawiają wątpliwości) i obawiam się, że wobec kilku już przypadków zamiany ciał, większość rodzin pozostaje w niepewności, czy aby stają nad grobem najbliższej osoby, czy kogoś innego...
Jakich słów trzeba użyć, aby opisać to, co zrobiono w Moskwie z ciałami 96 Polaków? Skandal? Barbarzyństwo? Celowo wymierzony nam policzek...
Pal licho Rosjan, nigdy nie przejmowali się innymi, a cóż dopiero Polakami, ale nasze, polskie tzw. elity polityczne? Zakłamana pani Kopacz, która dzisiaj jest jedną z najważniejszych osób w państwie; pan "Bul"-Komorowski, który stał się prezydentem, zanim legalnie mógł to uczynić; nieszczęsny Tusk... Nikt nie uderzył się w pierś, nikt nie powiedział – mówiąc trywialnie – daliśmy ciała. Zapewniono natomiast Polaków, że Polska zdała egzamin... Jaki i z czego, palancie jeden z drugim; no chyba, że z tchórzostwa, zaprzaństwa i włazidupstwa. Mało tego, szef BOR-u, a więc jednostki odpowiadającej za bezpieczeństwo najważniejszych osób w kraju, otrzymał awans na wyższy stopień generalski! Za co, pytam, za co?!
Do dymisji nikt się nie podał, ale skoro zdaliśmy egzamin, to czego się czepiam, prawda? No i Rosjanie ładnie nam wszystko wytłumaczyli, w iście czekistowskim stylu, że tylko ruki po szwam i małczyj durak!
No i nasi mężykowie stanu dali nam w twarz z drugiej strony, aby przypadkiem komuś nie przyszło do głowy, że oficjalną wersję tragedii można podważyć.
Ale oprócz bezsilności, na szczęście są w Polsce ludzie odważni i prawi, są także działania, aby wyjaśnić, dlaczego doszło do tragedii. Co prawda media (merdia) głównego nurtu idą z ekipą Tuska noga w nogę, łapa w łapę, ale dowiadujemy się coraz więcej; nie wszystkie media wyciszono, bo to nie tylko Radio Maryja, ale np. "Rzeczpospolita", "Gazeta Polska" itd., mówią nam coraz więcej. O obecności trotylu w szczątkach samolotu doniosła "Rzepa" i jak się to skończy, nie wiemy, gazetę oskarżono o nieprawdę, ale w tym samym czasie zebrało się na konferencji stu uczonych, którzy jednomyślnie stwierdzili, że przyczyną katastrofy był ładunek wybuchowy! To nie była grupa meneli spod budki z piwem, ale solidni fachowcy i... konferencję przemilczano tam, gdzie ekipie Tuska nawet bez wazeliny. Po prostu nie było czegoś takiego, a w TV "Trwam" wypowiada się profesor, uczestnik spotkania, i mówi to samo. Teraz każdy rozumie dlaczego obecni władcy Polski robią wszystko, aby "rydzykowe" media zlikwidować: nie będzie Rydzyk pluł nam w twarz! Chociaż na nic innego nie zasługują ci, którzy wiodą naród na manowce; byle do jutra, byle do wyborów – co załapiemy to nasze, a później choćby popioły...
Wmawiają nam ci, którzy zawsze stoją po właściwej stronie barykady, bez względu na to, czy rządzi Jaruzel, czy Tusk, że trzeba być oszołomem, aby podważać oficjalne wyniki śledztwa, przecież każdy "wykształcony i z miasta" wie, że Tu-154 rozbił się z winy Kaczyńskiego, że opity gen. Błasik wywierał naciski na pilotów, że piloci nie znali rosyjskiego i poniosła ich głupota... Wszystko tylko nie zamach, nawet tego słowa lepiej nie wymawiać w "towarzystwie", ale czy współcześnie, w dobie terroryzmu, lekką ręką można odrzucać nawet najbardziej szaloną poszlakę? Czy ktoś sobie wyobrażał September 11?
A fachowcy mówią, że szczątki samolotu pokazują, że rozerwała je siła odśrodkowa, że nie są to typowe wgniecenia. Antoni Macierewicz mówi wprost: mamy dowody na obecność trotylu w szczątkach. I ile teorii natychmiast się pojawia, które w sposób "naukowy" tłumaczą nam obecność trotylu.
To tak, jak pojawiły się wyniki badań popularności partii, kiedy okazało się, że PiS wyprzedza PO, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojawiły się w polskiej prasie artykuły pokazujące, że jeżeli Kaczyński wygra wybory, zacznie zjadać dzieci... I wszystko wróciło do normy: ruki po szwam!
Trzeba się zgodzić z opinią red. Michalkiewicza, że polscy mężykowie stanu zostali wystrugani z banana i skaczą jak małpy z gałęzi na gałąź w zależności od poleceń płynących ze strony służb, które – oficjalnie – dawno już nie istnieją.
Co się z nami stało? Niby w niedzielę jesteśmy na mszy, niby wzruszamy się patriotycznie, ale nawet w codziennych rozmowach powtarzamy kalki, które sączą nam współczesne media obrzydzające Kościół, szydzące z naszej historii, podważające sens moralnego życia itd. itp. A kiedy przychodzi do wyborów na kogo oddajemy głos? No, na kogo? Co się z nami stało, jako wielkim i dumnym narodem, skoro pozwalamy na to wszystko, co nas otacza? Skoro pozwalamy rządzić sobą ludziom bez polotu, aferzystom, czy wręcz sprzedawczykom, którzy nie realizują narodowego interesu.
Są, niestety, siły ciemności, które nas spychają w coraz większe zagubienie, ogłupienie i, jak na razie, w tym ciemnym tunelu trudno jest dostrzec jasny punkcik.
Jego ekscelencja bp Dydycz mówił Panie Prezydencie, przepraszamy, że zawiedliśmy, ale gdzie w tym momencie byli polscy przywódcy? Na powtórnym, właściwym, pogrzebie Prezydenta Kaczorowskiego nie pojawiła się ani jedna z najważniejszych osób w państwie! To też o czymś świadczy, a takie słowa Komorowskiego, że przecież w 2010 r. był na pogrzebie – nie świadczą najlepiej o tym człowieku.
Można powiedzieć, że tym osobom zabrakło odwagi, aby stanąć twarzą w twarz z rodziną Prezydenta Kaczorowskiego, aby uderzyć się w pierś. Tylko w republikach bananowych, sezonowych kraikach możliwa jest taka koszmarna kompromitacja ciągnąca się od kwietnia 2010 r.
Przypomnę, że Tusk ponownie został wybrany przez naród już po tragedii smoleńskiej, a więc znaczna część Polaków dalej mu ufa. To chyba nie są tylko członkowie PO, ich rodziny i ci, którzy "kręcą lody" dzięki rządom PO. Ostatecznie i Ruch Palikota, dzięki kartkom wyborczym, stał się trzecią siłą polityczną w kraju. Przerażające? Oczywiście.
Nawet pisać w miarę spokojnie nie jest łatwo, nie chodzi tylko o Smoleńsk i kłamstwa otaczające tragedię, gra toczy się o większą stawkę. Chodzi o to, co zrobiono z Polską i milionami jej mieszkańców, co zrobiono z narodem po 1989 r. A może trzeba zacząć od roku 1939? Kiedy wybuchła pierwsza "Solidarność" i liczyła, ponoć, 10 mln członków, należało zrealizować hasło, że zamiast liści zawisną komuniści... Tak się nie stało. Zresztą kto to miał zrobić, "Bolek" i ludzie jemu podobni?
Hinduski historyk, Peter Raina, zajmujący się dziejami Polski (i którego polska żona donosiła na niego do SB), słusznie pisze, iż w trakcie obrad okrągłego stołu środowiska patriotyczne nie były reprezentowane i że winę za to ponosi także Kościół, który podżyrował ten szacher-macher. Mieliśmy w roku 1980 swoje przysłowiowe 5 minut, jak u Wyspiańskiego "miałeś chamie złoty róg".
Sobota, trzeci dzień listopada 2012 r., siedzę w aucie i ocieram kułakiem oczy, przypominam zawołanie Jana Pawła II "nie bójcie się prawdy", ale i znacznie wcześniejsze: niech zstąpi duch twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!
Leszek Wyrzykowski
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!