Wybrałem się wreszcie do drugiej stolicy I RP. W pociągu obok mnie siedział Koreańczyk z południa. Okazało się, że jest kucharzem po dwuletniej szkole, specjalistą kuchni włoskiej. Po sześciu latach oszczędzania wybrał się w podróż dookoła świata. Tylko do Chin, Nepalu, Indii, na Ukrainę i Białoruś musiał mieć wizę. A nawet bez wizy wjechać może do... USA.
Gdy powiedziałem to mym białoruskim i litewskim towarzyszom podróży, a nawet potem sympatycznej mówiącej po polsku litewskiej pograniczniczce, to wszyscy zrozumieli, że poziom ich życia nie jest wysoki. Dwa tygodnie temu były na Litwie wybory i z 20 polskich kandydatów sześciu dostało mandaty, a następnych sześciu startowało w niedzielę i dostało dwa krzesła w parlamencie. Tak Polacy odbili się od dna głównie dzięki temu, że więcej ich poszło do wyborów niż Litwinów oraz że niewielkie grupy Rosjan i Białorusinów przyłączyły się do nich.
Wielkie zwycięstwo odniosła Partia Pracy z Wiktorem Uspaskim na czele. Ten były spawacz miał szczęście pracować na budowie jednego gazociągu i mieszkać w barakowozie z przyszłym wiceszefem Gazpromu. Potem jeden drugiego podpierał i został pośrednikiem sprzedaży gazu Litwie.
Mając już forsę, zaczął dobrze inwestować, ma dziś szklarnie, różne zakłady i ponoć miesięcznie płaci do miliona dolarów podatków. Określają go przeciwnicy jako rusofila i w tym jest trochę racji, ale nagonka na niego przypomina nagonkę na Kaczyńskich, gdy oni byli u władzy.
W jednym okręgu unieważniono wybory, bo członkowie jego komitetu wyborczego kupowali głosy. Ludzie z jego komitetu szli wcześnie do wyborów, ale zamiast biuletynu wyborczego wrzucali do urny jakiś papier. Potem wypełniają go jak trzeba i jak ktoś przychodzi, to dają mu go i ten idzie głosować. Otrzymany biuletyn wsadza do kieszeni, a ten, co dostał, do urny. Wraca do komitetu i oddaje czystą kartkę – biuletyn – i otrzymuje od 10 do 20 litów, czyli do 8 dolarów.
Ponoć takich numerów było więcej, ale w jednym okręgu złapano winnych, unieważniono wybory i za sześć miesięcy będą powtórne.
Stracił mandat czołowy polakożerca Sungala, bo postanowił walczyć ze swą partią sam, nie w koalicji, i dostał tylko jeden procent głosów.
Znajomi z Wilna twierdzą, że między nim a rządzącymi konserwatystami czy socjaldemokratami jest tylko jedna różnica, on głośnio krzyczy, co inni z tych partii myślą.
Choć posłowie narzekają na swoją dolę, to w kolejnych wyborach staje tam więcej kandydatów. W pierwszych było koło 500, a teraz ponad 1500. 150 startujących to milionerzy, najbogatszy to wspomniany pan Uspaski mający 60 milionów, oczywiście w litach, a tam teraz dolar stoi 2,5 lita.
Ceny rosną, co można powiedzieć o każdym kraju, ale zaufanie do rządzących stale spada, nie wypełniają swych obietnic i nikomu za to włos z głowy nie spada.
Parę tygodni temu litewski ksiądz wypędził Polaków z sanktuarium Miłosierdzia Bożego i nawet nie zająknął się na ten temat jego zwierzchnik abp Backis. Pocieszające jest, że inny ksiądz Litwin wziął w obronę swych wiernych na północy kraju.
Nadal większość Polaków na ulicach mówi po... rosyjsku. Niedaleko Ostrej Bramy spotkałem panią, która kupowała wiązankę jedliny. Rozmawiała ze sprzedającym po rosyjsku. Spytałem ją po polsku, czy jest Rosjanką, odpowiedziała, że nie, że jest Polką, i okazało się, że sprzedający też był Polakiem. Jak Polacy będą się wstydzili mówić po polsku, to nie będą ich cenili.
Była jednak kilka miesięcy temu tragedia, z zabawy wyszło kilku Polaków, rozmawiali po polsku, a nagle na jednego z nich napadło kilku Litwinów i poraniło nożem, skopało i uciekło. Ofiarę przewieziono do szpitala, uratowano mu życie, kurował się cztery miesiące, ale teraz niestety jest inwalidą.
Miesiąc temu pod Wilnem w Czarnym Borze odsłonięto tablicę pamiątkową ku czci śp. ks. Sopoćki, spowiednika św. Faustyny, który choć sam był poszukiwany przez Niemców, przechowywał Żydów. Nie wiem tylko, czy doczekał się medalu z Yad Vashem.
Dziady
Zima zawitała do Mińska, spadł śnieg i powtórzyło się, co jest co roku, że w zbliżające się Święto Zmarłych, zwane tutaj z białoruska "Dziadami", jest plucha. W niedzielę wyszło na ulicę z tysiąc ludzi, choć lata temu było nas z 5 do 10 tysięcy, i pod przywództwem kilku mniej ważnych ludzi opozycji poszło do Kuropat, czyli ostatniego wielkiego cmentarza ofiar barbarzyńskiego komunizmu. Zapomina się jednak, że takich cmentarzy jest w Mińsku z dziesięć i prócz jednego w parku Czeluskinsów, są one nieoznaczone.
Tegoroczna demonstracja odbywała się częściowo pod hasłem uwolnienia czternastu więźniów politycznych i kilku wodzów opozycji. Różni przedstawiciele mediów, w tym Włodek Pac i panienka z PAP-u, mówili, że coraz więcej ludzi jest przeciw Kołchoźnikowi i okazuje się, że w jednym punkcie wyborczym w Mińsku raptem poszło głosować...12 proc.
Niestety, przywódcy narzekają na mentalność narodu, a nie potrafią podpowiedzieć MU zgodnie, że jedyną metodą wpłynięcia na Cygańskiego Barona jest zrobienie demonstracji światłem, przez wyłączanie światła o 20 na 5 minut w każdą kolejną środę, piątek i niedzielę. To reklamuję od lat 18 z gównianym skutkiem, bo mało kto z mych konkurentów potrafi przełamać swe ego i przyjąć propozycję tego "zakichanego Polaka", jak mnie tu i tam nazywają.
Chodzą po mieście słuchy, że nasz Ukochany Przywódca przeżywał mocno wybory w Wenezueli i przez noc przed ogłoszeniem wyników nie spał. Ma tam bowiem przygotowany na wszelki wypadek pałac. Niestety, nikt mu nie podpowiedział, że lepiej byłoby mieć daczę w Kostaryce, gdzie jest demokracja i zmiana władzy nie spowoduje odebrania mu posiadłości.
Mówią też, że sprawił sobie kilka miesięcy temu boeinga 767 i za pół miliona dolarów najdroższe auto świata, niemieckiego maybacha, które teraz produkuje Mercedes. Tą landarą może jeździć po mieście, ale ma problemy, bo mało gdzie wpuszczają go jego okazałym boeingiem.
Było też kolejne osiągnięcie z renacjonalizacją dwóch fabryk czekolady, w Mińsku i Gomlu. Pozbawiono właściciela 70 proc. akcji, możliwości kierowania zakładami i nie chcąc narazić się na pudło, nie przyjechał domagać się swego.
Jak to wpłynie na przyciągnięcie inwestorów i możność sprzedania wielu upadających firm, nie trzeba czytelnikom wkładać do głowy.
• • •
Niedawno w swej dawnej posiadłości Poloneczka byli Radziwiłłowie, gdzie zafundowali w kościele dzwony, proponowano im za bodaj 100 dol. odkupienie ruin swego pałacu, ale książę Maciej Radziwiłł, najbogatszy z rodziny w Polsce, powiedział, że nie stać go na odbudowanie tej rezydencji. Dodam, że w sumie w stanie przyzwoitym są naprawdę tylko Nieśwież i Mir.
Niania z Moskwy
Jechałem do Wołkowyska i w przedziale spotkałem kobietę, wyglądała młodo, ale okazało się, że ma już syna na studiach. Pochodziła z Wołkowyska i najpierw handlowała z Polską meblami. Potem pojechała pracować w Anglii i chyba nieźle jej się powodziło, bo kupiła mieszkanie w Mińsku za 44 tysiące dolarów i prawie drugie tyle wsadziła w wykończenie i meble.
Teraz zaś jest niańką w Moskwie. Najpierw pracowała u bardzo bogatego przedsiębiorcy budowlanego, który z drugą żoną miał synka i nim się opiekowała non stop. Potem mąż zmienił żonę, ma nową i za kilka miesięcy ma mieć nową pociechę. Żonę tę. jak i poprzednią dobrze wyposażył, mieszka na zamkniętym osiedlu z pełną kontrolą wchodzących.
Moja rozmówczyni teraz pracuje po 14 dni w miesiącu. Bierze po 100 dolarów za dobę i po dwóch tygodniach harówki wraca na dwa tygodnie odpoczynku do Mińska. Zarabia netto po 1300 i jest zadowolona.
Okazuje się, że takich niań jest w Moskwie moc. Dużo jest też Ukrainek i Mołdawianek oraz kobiet z prowincji rosyjskiej, gdzie jest bieda, a nie luksusy jak w Moskwie. Ciekawe, że przy tym w Moskwie właśnie Putin miał najwięcej kłopotów z wyborcami.
Marsz i...
Jak chyba wszem wiadomo. Młodzież Wszechpolska organizuje 11 listopada Marsz Niepodległości, który się oczywiście nie podoba lewakom oraz... Panu Komorowskiemu, który tego dnia robi też inny marsz.
Okazuje się jednak, że Młodzież Wszechpolska chce tę manifestację niezadowolonych ze stanu Polski zawładnąć i na głównego twórcę Niepodległości ustawić pana Romana Dmowskiego. Jak wiele razy endekom mówiłem, nie odbierajcie zasług Piłsudskiemu i nie próbujcie udawać, że jego nie było, że nie Dmowski, a on przybył 11 listopada do Warszawy i przejął władzę.
Na ten temat zresztą napiszę za tydzień, a tylko wkurza mnie hucpa młodych endeków, którzy też uzurpują sobie prawo do tego, jakie kto ma w marszu nieść hasła i plakaty.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!