Niczym wczesnym rankiem mocno pijany marynarz po powrocie na pokład, tak wygląda w Polsce postkomuna. Bezustannie zatacza się od burty do burty, wciąż mocno zanietrzeźwiona.
Wszelako za reling wypchnąć się nie daje, a tym bardziej utonąć w basenie portowym nie zamierza. W konsekwencji – a to nowocześnieje, jaśniejąc blaskiem awangardy w mądrości swojej, a to znowu pogrąża się w mrokach ariergardy postępu, posapując ciężko. No a potem da capo al fine, to jest od początku do końca.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!