Cieszę się, że Polska z Niemcami dąży do tego, żeby UE rozwijała się jak najlepiej
To słowa naszego premiera na konferencji prasowej po spotkaniu z kanclerzem Niemiec Angelą Merkel. Tak przynajmniej napisano na witrynie wpolityce.pl. Co prawda nie potrafiłam się dokładnie tych słów doszukać, ale tak mniej więcej to było. I akurat ten tytuł nie znaczy nic.
Za to światowe media roztrąbiły się o tej wizycie, dodając, że Polska dochodzi swoich reparacji za miliony pomordowanych Polaków i zniszczenia w czasie II Wojny Światowej. I to jest ważne. Nie tylko dlatego, że te reparacje nam się w końcu należą, ale i dlatego że skoro media międzynarodowe o tym piszą, to stwarzają dysonans w narracji historycznej innych, którzy chcą Polskę obarczyć współodpowiedzialnością za ofiary II wojny. I tak Washington Post (zazwyczaj nieprzychylny dla nas) pisze o milionach zabitych (bez podania jednak liczby), i bilionach należnych reparacji. Te informacje to klin dla tych, którzy uważają się, za jedyne godne tej nazwy ofiary II Wojny.
Merkel, przyjechała z silną grupą 11 swoich ministrów, i zapewne z czasem zostanie uchylony rąbek tajemnicy nad czym debatowano. To była grupa robocza, a nie świta.
Jeszcze jedna strona Nord Stream 2
O aspekcie ekonimicznym, politycznym i denerwującym gazociągu Nord Stream 2 powiedziano już wiele. Nawet prezydent Trump podkreślał niestosowność tego porozumienia. A o czym marzą Niemcy i Rosja? Ono od wieków o tym aby mieć wspólną granicę. Bez buforów. Na tym polegały rozbiory naszego kraju, łącznie z tym czwartym w 1939 roku, kiedy to rozbioru na Polsce dokonali Niemcy (i co z tego, że hitlerowskie) i Rosja (i co z tego, że sowiecka). Szukamy namiastek, albo substytutów, kiedy nie możemy mieć tego o co naprawdę nam chodzi. Podejrzewam, że większość czytających ten felieton pamięta z PRL-u blok czekoladowy, który czekoladą nie był, a smakował jak słodka słoma zabarwiona na brązowo. Nord Stream 2 to taki blok czekoladowy, namiastka wspólnej granicy Niemiec i Rosji i dlatego jest dla nas tak groźny.
Nasza złota pani odchodzi
Rozdzwonił się telefon z wiadomością, że Merkel zrezygnowała. To ciekawe, w co przeistacza się szczątkowa informacja. Ale wszyscy się cieszyli, że ta złota pani z portretem carycy Katarzyny 2-giej (też Prusaczki) w swoim gabinecie schodzi z pola walki pokonana, bez osiągnięcia celu połączonych granic Niemiec i Rosji. Nie ma bezpośrednich sukcesorów po Angeli Merkel - nie wychowała swojego następcy przez te wszystkie lata. Muszą to być ludzie, których zaakceptuje aparat partyjny, i zdolni wygrać wybory. Sądząc po wynikach wyborczych w Bawarii i Hesji, z tym jest partii Merkel (CDU) coraz trudniej. Mój ulubiony minister (szkoda, że były) Witold Waszczykowski twierdzi, że sytuacja w Niemczech staje się nieprzewidywalna. Może to doprowadzić do tego, iż Niemcy przestaną być wiodącym państwem w UE. Ale ja raczej bym nie mówiła hop, zanim nie przeskoczymy, bo nie wiadomo, czy ta sytuacja (niejako wymuszona spadkiem notowań jej partii) to jest dobre dla nas, czy też nie.
Na pewno niedobre dla totalsów z totalnej opozycji, bo na kurek z kasą płynący do nich zotanie przykręcony, jeśli nie całkiem zakręcony.
Jak mistrzostwa świata w piłce nożnej
I tu przypomniały mi się niedawne mistrzostwa świata w piłce nożnej
To nic, że nasi odpadli – wręcz przykro było patrzeć w jakim kiepskim stylu. Najważniejsze, że Niemcy też odpadły. To sromotne odpadnięcie Niemców było jak maść na nasze rany.
Myślałam, a co to ma piernik do wiatraka, gra to gra, kibicujemy naszym. A potem przyszło olśnienie, że my tak naprawdę to mamy kompleks wobec Niemców, i jeśli nie potrafimy ich pokonać (co nam się historycznie dość często zdarza, choć się przyznać do tego nie lubimy), to cieszymy się z ich niepowodzenia bardziej, niż z niepowodzenia naszego.
Tak jakby odpadnięcie Niemiec, zmniejszało naszą piłkarską porażkę. Ach, gdzie te czasy, gdy całe osiedle zbierało się przy lampowym odbiorniku radiowym mojego taty, i słuchali meczu. A jak kibicowali! A jak sobie popili, to się i pohandryczyli. Potem przyszła telewizja, i całe osiedle przeniosło się do Walczaka, bo on miał pierwszy telewizor, i wpuszczał kumpli na mecze. Niektórzy mieli telewizor przed Walczakiem, ale kumpli na mecze nie wpuszczali. Proceder został ten sam: kibicowanie, picie, kłótnia o to kto zawalił. Na osłodę cieszymy się, że innym poszło gorzej niż nam. Za to na Polach Elizejskich w Paryżu po zdobyciu Pucharu Świata przez Francję, radość była przyrównywana do tej po zakończeniu wojny, i zdobyciu tego pucharu przez Francję 20 lat temu.
Tylko...
Kontrolę przejął dziki, niekontrolowany tłum, demolując co popadło. Czy to Francuzi? Obecnie podobnie – mistrzostwa świata w polityce trwają i nie wiadomo jaki wynik przyniosą. Wierzymy jednak, że nasza drużyna jest lepiej przygotowana do rozgrywek, niż była ta od trenera Nawałki. A zwycięski tłum nie będzie tłumem barbarzyńców próbujących rozwalić to kim jesteśmy.
Alicja Farmus
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!