Dryfujemy w płynności
"Poglądy, charakter, postawa, zjawiskiem są dosyć rzadkim. Więcej się da wytłumaczyć zwyczajnym losu przypadkiem. Grosz dzisiaj jest w MSZ-ecie, a Rubel jest u Andersa, bo tak się akurat złożyło, choć mogło być vice versa" – pisał poeta.
Od tamtych czasów zaszły wielkie zmiany; zainstalowano w Polsce komunę, która – jak powiadają – "upadła", no i teraz mamy III Rzeczpospolitą, co to buduje Autostrady Wolności z Berlina do Warszawy, a potem jeszcze dalej i dalej na wschód – ale wszystkie te zmiany nie są znowu aż tak wielkie, żeby zacytowany wierszyk stracił na aktualności.
Grasują obok "seryjnego samobójcy" i mają się świetnie
Z reżyserem Grzegorzem Braunem rozmawia Anna Wiejak.
IPN zainicjował nowy kierunek gender studies kosztem m.in. badań nad losem Żołnierzy Niezłomnych. Poseł Elżbieta Witek stwierdziła, że ktoś prowadzi wojnę z polskim narodem. Czy podziela Pan ten pogląd?
– Och tak. Myślę, że to jest bardzo dobre postawienie sprawy. Pani poseł Witek dobrze to ujęła. Trwa wojna z narodem polskim. Szczególna tragedia dziejowa na tym polega, że te wojny prowadzi państwo podające się za polskie i różne jego agendy. Ministrowie tego państwa, wchodzący w skład rządu, już nie raz wypowiadali wojnę temu państwu i jednocześnie wypowiadali lojalność temu narodowi. Przecież minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wzywał obce państwo do wzięcia w swoje ręce polityczne spraw także polskich.
Później, nie tak dawno, prezydent-emeryt Lech Wałęsa sondażowo sformułował projekt przyłączenia Polski do Niemiec.
Albo patriota, albo idiota
Wrócę jeszcze na moment do patriotyzmu. Tak się składa, że w naszej obyczajowości politycznej często uznaje się fakt bycia patriotą za jakąś zasługę.
Patriotyzm w naszym polskim rozumieniu zazwyczaj graniczy z szaleńczym poświęceniem, czy całopalnym oddaniem SPRAWIE. Wszystko to w oparach romantyzmu, estetyzmu i polskiego uduchowienia, w którym Ojczyzna każe z gołymi rękami iść na czołgi, pięknie ginąc. Nawet pozytywistyczne przykłady patriotów wplatają element obłędu, który każe całkowicie zapominać o sobie.
Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (27)
Powodem, który powstrzymał mnie od głosowania na Tymińskiego w II turze, była moja niepewność co do jego możliwych ukrytych powiązań z komunistami. Jako typowemu dziecku PRL-u, wydawało się wręcz nieprawdopodobne, aby ktoś mógł samodzielnie, bez zewnętrznego wsparcia, bez zaplecza politycznego, stać się czarnym koniem tych wyborów. Dlatego zadawałem sobie nieustannie pytanie: kto za nim stoi? Co do Wałęsy, to nie miałem już żadnych złudzeń politycznych, w związku z jego popieraniem szokowej terapii Balcerowicza. Choć do głowy by mi wówczas nie przyszło nawet pomyśleć o jego agenturalnej przeszłości. Na swój sposób zachowałem się jako wyborca wręcz absurdalnie. Z jednej strony, nic i nikt nie zmusiłby mnie do głosowania na Wałęsę, a z drugiej strony, sama tylko niepewność tego, kim jest Tymiński, powstrzymała mnie od głosowania na niego. Nawet z punktu widzenia mojej ówczesnej wiedzy o obu kandydatach, był to mój absurdalny błąd. Ale oprócz mojej wiedzy działały też emocje szokowej transformacji.
"Przez wiele lat – wspominał Tymiński – służby specjalne polskie, Stanów Zjednoczonych i kanadyjskie usiłowały zwerbować mnie na agenta. Nigdy nie podjąłem współpracy i niczego nie podpisywałem. To wszystko jest pewnie gdzieś zapisane w tajnych teczkach. W czasie mojej kampanii prezydenckiej domagałem się ich ujawnienia. Nie było żadnej reakcji. Werbowano mnie notorycznie. W 1969 r., gdy starałem się o paszport na wyjazd do Szwecji, oficer w MSW popatrzył na moje zaproszenie i rzucił: »Dostanie pan paszport, ale jak pan wróci, musi nam pan wszystko opowiedzieć«. To ja na to: »Dobrze!«. Ale nic nie podpisywałem i nie miałem najmniejszego zamiaru na kogokolwiek donosić.
Wyjdź z Labiryntu
To ważne, co robimy. Ale czasami ważniejsze od tego, co robimy, jest to, czego nie zrobiliśmy, i dlaczego nie, chociaż akurat właśnie to powinniśmy zrobić.
Człowiek nie jest taki, jaki jest, dlatego że taki jest, tylko dlatego, że taki się staje.
Natomiast jaki się człowiek staje, to rzecz od człowieka – a rozpatrujemy tę kwestię w wymiarze wspólnoty – to rzecz od człowieka w dużej mierze niezależna.
Kompromitacja
Kompromitacja
9 maja była demonstracja pod ambasadą Rosji z poparciem dla niej. Było ze 20 osób.
Podobna demonstracja z tymi samymi ludźmi była pod ambasadą Ukrainy 6 września. Przeciwnikom Ukrainy media zrobiły wielką łaskę, nie pokazując ich w wiadomościach; było tam łyso, z 30 ludzi i kilka transparentów. Nie wiem, czy demonstranci wiedzą, jak traktują Polaków potomkowie Bandery, a to trzeba nagłaśniać i nie próbować udawać, że wszystko jest tam cacy, jak to robi "Gazeta Polska".
Konflikt na wschodzie to jedno, a traktowanie Polaków we Lwowie to drugie, i to trzeba nagłaśniać.
Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (26)
I był spokój. Drugą część HHH Farm stanowi wielkie pole uprawne kukurydzy, które ciągnie się wzdłuż szosy do Acton, granicząc poprzez zrobioną przez Tymińskiego drogę z trzecią częścią farmy, czyli zwartą ścianą świerkowego lasu. Tymiński za niewielką opłatą wydzierżawia pole lokalnemu farmerowi, który co roku obsiewa je kukurydzą. Stary farmer wraz z synem uprawiają w ten sposób kukurydzę na kilkunastu dzierżawionych polach i poletkach w okolicy. Główną korzyścią tej dzierżawy dla farmy jest to, że przy okazji uprawy kukurydzy trzeba pole oczyszczać co roku z potężnych kamieni, które ta ziemia też co wiosnę rodzi. Pod kamieniami zalegającymi w ziemi, gromadzi się jesienią woda, która zimą zamarza i wysadza je na powierzchnię. I tak co roku trzeba je zbierać podnośnikiem i wywozić z pola.
Przed laty było to sławne na całe Acton, a nawet Mississaugę, pole truskawkowe, a jego farmę nazywano Strawberry Hills Farm. Tymiński sadził swoje truskawki odmianami dojrzewającymi kolejno przez cały sezon letni. Truskawkami pachniało aż pod Acton. Na truskawki przyjeżdżały samochodami całe rodziny z Acton, a także aż z Mississaugi.
Na straży miasta
W Bielsku-Białej głośno ostatnio o akcji likwidacji Straży Miejskiej. Służba ta od dawna jest wdzięcznym tematem debat osiedlowych. Dlaczego akurat osiedlowych? – to osobny wdzięczny temat.
Osiedla
Kiedy instalowała się na dobre w Bielsku w połowie lat 90., na szczycie jej zadań i celów stało hasło bezpieczeństwa ludzi na osiedlach. Czyli tam, gdzie policja nie może stacjonować. Sam po osiedlach jako knypek wówczas biegałem, więc zaświadczam ówczesną słuszność tego postulatu. Potężne bielskie osiedla, wyrastające pod naporem imigracji robotniczej i prowincjonalnej, były siedliskiem wszelkiej patologii. W wielkich, wielopiętrowych blokach tętniło specyficzne, wspólnotowe życie, w obrębie wielodzietnej rodziny, następnie piętra, klatki, bloku, czy wreszcie całego osiedla.
Profesory – pozory
Dlaczego między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca władza traktuje ludzi jak głupców, wpierw głupców sobie wychowując, a następnie tresując ich do posłuszeństwa?
Odpowiedź wydaje się oczywista: bo tylko człowiek rozumny może władzy zagrozić. Głupcy groźni są przeważnie wyłącznie dla siebie i własnych interesów, natomiast nie dla interesów władzy. To, a nawet więcej: głupcy wytresowani do posłuszeństwa nigdy nie będą groźni dla interesów władzy, za to w dowolnej chwili mogą poważnie zagrozić interesom tych, na których poszczują ich media władzy przyjazne.
Bez euforii i nadziei
Bez euforii i nadziei
Uzyskanie przez imć Tuska stanowiska przewodniczącego Rady UE nie wzbudziło w Warszawie entuzjazmu. Już wiadomo, że na swe miejsce wystawił wicepremiera imć Kopacz, która będzie miała sporo niewdzięcznej roboty.
1 września
Niewielkie były manifestacje, jedna pod pomnikiem płk. Kuklińskiego na placu Zamkowym, a druga pod ambasadą RFN. Tę organizowała Reduta Obrony Dobrego Imienia Polski, której przewodzi Maciej Świrski, a w której zarządzie zasiada między innymi Janek Pietrzak i kandydat na premiera PiS-u, pan Gliński.